Powoli zbliżamy się ku końcowi naszej historii i przygody Nao w świecie Podziemi oraz świecie Magów. Mam nadzieję, że dotrwacie z nim do końca:)
Ostatnio doszły mnie słuchy, że Blogger ma zablokować blogi z treścią przeznaczoną dla osób od 18-stego roku życia. Jeżeli tak się stanie, to będzie dla mnie masakra, bo okaże się, że na sam koniec opowiadania będę musiała przenosić całe opowiadanie na inny blog. A to może być co nie co trudne. Ale jeżeli tak się stanie, to wtedy na moim drugim blogu podam wam namiary na bloga na którego przeniosę historię Nao.
Kolejny rozdział dodam 1.04. Nie żeby było w kolejnym rozdziale coś z czego moglibyście się pośmiać. Po prostu taką sobie datę wybrałam bo chciałam i już.
Dziękuje za dwa ostatnie komentarze. Komuś może się to wydawać, że to mało, ale dla mnie one bardzo wiele znaczą.
Dobra nie marudzę wam już bardziej tylko zapraszam do czytania kolejnego rozdziału:)
**********************************
Siedziałem na wysokim krześle rozglądając się
powoli dookoła siebie. Czułem na sobie masę spojrzeń, ale nikt nie raczył
odezwać się chociaż by i słowem. Rozejrzałem się dookoła siebie oceniając typ
wioski. Swoim kształtem przypominała ona okolnicę. Dookoła mnie znajdowało się
wiele domów. Małych, dużych. W jednej kolorystyce. Spojrzałem na wielkie
drewniane pale taczające wioskę oraz ogromne wrota, które stały otworem.
Podejrzewam, że nocą są one zamykane. Tylko dlaczego? Przed czym Magowie się
bronili? Ponownie spojrzałem na osobę stojącą przede mną.
- Musisz mi o to suszyć głowę?- Zapytałem
zrezygnowany wypuszczając głośno powietrze z płuc. Eizo w ostatniej chwili przytrzymał
ją przed moją twarzą. Cofnąłem się na tyle na ile pozwalało mi krzesło. Jeszcze
chwila i bym dostał.
- Czyś ty do reszty zwariował?! Po co ci to
było?! Co?! Jak już siedziałeś tyle czasu z mordą na kłódkę to trzeba było
dalej to ciągnąć!
- Fumi zejdź ze mnie. Dobrze wiesz dlaczego to
zrobiłem więc po co się mnie o to pytasz?- Zapytałem. Oparłem głowę na dłoni i
spojrzałem na nią.
- Jesteś idiotą Naoki! Prawdziwym idiotą! Wiesz
co to będzie jak on się dowie kim jesteś?!- Wydarła się. Drgnąłem i spojrzałem
na jej nogi. To, że będzie zły to mało powiedziane.
- Dam radę.- Powiedziałem cicho.
- Ta. Wmawiaj sobie dalej. Eizo weź się nim
zajmij. Ja go nie chcę widzieć. Głupi bachor!- Warknęła i zniknęła w tłumie
zebranych magów. Siedziałem tak dłuższą chwilę.
- Naoki?- Zapytał cicho Eizo. Spojrzałem na
niego. Pierwszy raz widziałem u niego taki typ twarzy. Zatroskany.
- Nao wystarczy.- Powiedziałem. Kiwnął głowa.
- Nie masz sensorów więc…
- Tak. Jestem Magiem.- Powiedziałem. Przez tłum
przebiegł cichy szmer. Wyłapałem słówka „Mag” oraz „Łowca”. Uśmiechnąłem się
blado.- Byłem nim wcześniej niż wy wszyscy.
- Jak to?- Zapytał Koichi. Niebiesko włosy mag o
niebieskich oczach ze Smoczym Bożkiem na ramieniu. Typ Magii: Kontrola X.
- Jakby wam to wytłumaczyć…?- Zastanawiałem się.
Wyciągnąłem delikatnie rękę przed siebie, a jego Smok przyleciał do mnie.
Usiadł mi na dłoni. Wiedziałem, że to jego miniaturowa wersja. Po moim ciele
rozlało się przyjemne ciepło. Zmrużył oczy i zwinąwszy się w kłębek położył mi
pyszczek na dłoni. Mimo tego, że jego ciało pokryte łuskami miałem wrażenie, że
dotykam najdelikatniejszego piórka na świecie.
- Miko?- Zapytał Koichi. A więc tak się nazywał
jego Smok?
- Miko?- Zapytałem. Zwierzątko uniosło pyszczek i
spojrzało na mnie.- Ty jesteś Miko?- Zapytałem. Otworzył swój pyszczek. Z jego
wnętrza wydobył się cichutki pisk. Prawie jak trel ptaka. Uśmiechnąłem się.
Spojrzałem na Koichi’ego. Otworzyłem zaskoczony oczy kiedy zauważyłem jak
wszyscy pomijając właśnie Koichi’ego zatykając mocno uszy i z bólem na twarzy
patrzą w moją stronę.
- Jak to zrobiłeś?- Zapytał zaskoczony chłopak.
- Ale co?
- No… to.- Zamachał w zawiły sposób rękoma.
Patrzyłem na niego jak na idiotę.
- O co ci chodzi?
- Jak wytrzymałeś ten przeraźliwy skrzek?-
Zapytał Eizo. Otworzył szeroko oczy kiedy wzdłuż mojej lewej nogi zaczął sunąć
ogromny boa dusiciel. Owinął się dookoła mojej nogi , później zaczął podążać
wzdłuż mojego tułowia aż do szyi. Owinął się delikatnie dookoła niej i położył
swój łeb na moim barku.
- Smyk!- Krzyknął przerażony Sachi. Blondyn o
szarych oczach. Typ Magii: Gadzi Pan.
- Sachi! Zabierz Smyka! Wiesz, że to agresywne…!-
Krzyknął Eizo.
- Spokojnie.- Usłyszałem z tłumu głos Fumi.
Spojrzałem w jej stronę. Przyglądała mi się uważnie.- Smyk mu nic nie zrobi. W
ogóle Żadno zwierzę nic mu nie zrobi.- Dodała. Uśmiechnąłem się do niej.
Wyciągnąłem obie ręce przed siebie. Łańcuchy zabrzęczały ostrzegawczo. Oba
stworzonka wróciły do swoich właścicieli. Ciepło zniknęło z serca.
- Co to wszystko ma znaczyć?!- Zapytał oburzony
Sachi.
- Jeszcze im nie wyjaśniłeś?- Zapytała. Pokiwałem
przecząco głową.- Eh. A co im zdołałeś powiedzieć?
- To, że jestem dłużej magiem niż ktokolwiek z
was.- Powiedziałem. Wypuściła głośno powietrze.
- Ok. Szybciej będę jak ja to powiem. I proszę
was. Nie przerywajcie tylko uważnie słuchajcie.- Powiedziała. Nikt jej nie
odpowiedział więc zabrała się za udzielanie im odpowiedzi na pytanie dotyczące
mojej osoby.- Naoki jak wiecie to mój brat. Jestem jego starszą siostrą. Dwa
lata różnicy. Urodziłam się człowiekiem. Nasi rodzice pracowali przy badaniach
Kamienie Eteros. Wiecie to te odłamki meteorytów które zniszczyły w późniejszym
czasie ziemię. Kamienie Eteros wytwarzają silniejsze oddziaływanie magią na
ludzi niż meteoryty z których się wywodzą. Nasi rodzice chcieli się dowiedzieć
dlaczego tak jest i czym tak właściwie są te meteoryty oraz Kamienie Eteros,
które powoli zbliżały się do ziemi i nie można ich było w żaden sposób zniszczyć.
Pracowali nad bronią, która mogła by uratować ziemię, która stała na torze lotu
meteorytów. Tyle, że zbyt długie przebywanie przy Kamieniach zaczęło źle oddziałowywać
na naszych rodziców. Już w tym okresie moja… nasza mama zrezygnowała z pracy w
instytucie ponieważ była w ciąży. Pięć miesięcy po tym jak odeszła mój ojciec
zaginął. Po dziesięciu miesiącach urodziła mojego brata Naokiego. Mama
wiedziała co tak naprawdę stało się z tatą. Zabrała mnie i mojego „dziwnego”
jak dla mnie wtedy brata do ich schronu niedaleko naszego miasta. Mój brat… hmm…
od dziecka przejawiał niespotykany jak dotąd… hmm… no powiedzmy, że od
urodzenia lgnęły do niego zwierzęta. Broniły go. Najgorzej było jak płakał.
Wtedy każda żywa istota, która koło niego była wariowała. Broniły go jak
jednego z nich. Mama wyjaśniła mi, że brat jest wyjątkowy. Posiada dar
rozmawiania i panowania nad zwierzętami. Każdego rodzaju. Po jakimś czasie
dodała, że to nie jedyna umiejętność mojego brata.- Przerwała i spojrzała na
mnie. Przysłuchiwałem się tej opowieści ponieważ tak jak inni słyszałem ją po
raz pierwszy.- Pokażesz nam co jeszcze potrafisz?
- Eh.- Wypuściłem głośno powietrze. Zamknąłem
powieki. Oczyściłem swój umysł. Oddychając spokojnie starałem się nie myśleć o
niczym. Poczułem jak coś owija się dookoła moich nóg. Pnie się w górę kalając
moje dłonie, nadgarstki aż po szyję owijając szczelnie moje ciało. Otworzyłem
oczy i spojrzałem w dół. Dookoła mojego ciała owijały się mocne pnącza bluszczu.-
Wystarczy.- Powiedziałem cicho a
bluszcz wycofał się delikatnie. Spojrzałem na siostrę ignorując przerażone
spojrzenia pozostałych.
- Okazało się, że pomijając zwierzęta ma dar
kontrolowania wszelkiej roślinności. Potrafił z nią rozmawiać. Chociaż dla mnie był to zwykły szeleszczący dźwięk w
jego ustach rośliny na niego reagowały. Mama powiedziała, że brat jest
wyjątkowy, ale ludzie tej wyjątkowości nie zrozumieją. Będą się jej obawiać.
Będą chcieli ją zniszczyć. Wtedy obiecałam mamie, że nie pozwolę na takie coś.
Po dwóch latach zniknęła i moja mama. Dopiero po jakiś dziesięciu latach dowiedziałam
się co się stało z naszymi rodzicami. Matka oraz Król. Tym się stali.-
Powiedziała. Otaczała mnie cisza. Nikt nawet nie drgnął.- Dwa miesiące po
urodzinach Naokiego w ziemię uderzyły meteoryty niszcząc ją doszczętnie. Ukryta
z nim w schronie przeżyłam. Wyszliśmy na powierzchnię. Okazało się, że ludzie
zaczęli stawać się wyjątkowi. Tak jak mój brat. Ale nie każdy przeżywał zamianę
w kogoś wyjątkowego. Ludzie zaczęli się bać. W przeciągu roku zbudowali światy
głęboko pod ziemią i tam się ukryli. Udało mi się tam dostać razem z bratem,
przyjacielem i jego bratem. Przez pół roku żyliśmy w dzielnicy Brutusa.
Szczęśliwi pod jednym dachem. Tam nic nam nie groziło. Musiałam tłumaczyć
bratu, że nie może nikomu powiedzieć kim jest. Nawet mój przyjaciel i jego brat
o tym nie wiedzieli. Powiedziałam bratu, że jeżeli ktokolwiek się o tym dowie
to źli ludzie zabiją go i każdego kto miał z nim styczność. Kto z nim
rozmawiał, bawił się z nim, mieszkał. Ćwiczył aby ukryć to kim był. Udało mu
się to po kolejnym pół roku. Wpoiłam w niego strach przed zwierzętami i
roślinami chociaż wiedziałam, że kocha je bardziej niż siebie. Jego krew jest
inna niż nasza. Potrafi ją kontrolować. Więc przechodził badania. Dwa miesiące
po tym jak nauczył się kontrolować swoje moce brat mojego przyjaciela został
Wybrańcem.- Mówiła. Drgnąłem. Czyżby ten cały czas mówiła…- A ja zaczęłam
stawać się wyjątkowa. Zostałam Magiem. Zawarłam umowę z moim przyjacielem. On
będzie bronił i opiekował się moim bratem, a ja dam mu możliwość zdobycia
zawodu Łowcy o którym skrycie marzył. Z początku nie chciał się na to godzić.
Mówił, że możemy ukrywać moją tajemnicę. Ale w końcu udało mi się go nakłonić.
Wydał mnie za moją namową władzą obiecując ochronę mojego brata. Znikając z
podziemia skorzystałam ze swojego daru. Wchodząc w umysły każdego kto mnie znał
wymazałam im z pamięci moją osobę oraz moje istnienie. Dlatego mój brat
wierzył, że od małego mieszkał sam w Brutusie. Dlatego nie pamiętał o mnie, o
moim przyjacielu, który mieszkał z nim dopóki Naoki nie skończył piątego roku
życia. Zapomniał o wszystkim. Tyle, że z czasem moja moc zaczęła słabnąć i
dlatego w wieku dziewięciu lat dowiedział się, że ma siostrę. A mój przyjaciel
po ponad dwunastu latach przypomniał sobie, że miał się nim opiekować. Głupia przez
przypadek wymazałam również i to wspomnienie z jego głowy.
- Czekaj.- Przerwałem jej.- Chcesz mi powiedzieć,
że ten twój przyjaciel to mój były Opiekun?
- Tak.
- Że niby on się mną opiekował i…
- Tak.
- Nie pierdol!- Krzyknąłem na nią. Pokręciła przecząco
głową.
- Mówię jak jest. Nie musisz w to wierzyć. Nie
zmuszam cię.- Powiedziała i wróciła do swojej opowieści ale ja już jej nie
słuchałem. Że niby kto był moim opiekunem i o mnie dbał?! Proszę ja ciebie!
^^~^^
Po dość długiej nocy i zakwaterowaniu się w nowym
domu, który wybrała mi sama wioska (tak. Dowiedziałem się, że mieszkania tutaj
przyznaje wioska, która tak na marginesie byłą żywym organem), które było w
pewien sposób przerażającym miejscem jak do mieszkania nim się obejrzałem
minęły już trzy tygodnie od kiedy znalazłem się w tej wiosce. Nauka na
Powierzchni od punktu technicznego różniła się od tego czego mnie uczyli jako
Łowcy. Wtedy uczono mnie jak przeżyć teraz uczyli mnie jak żyć. Głupie cztery
literki między tymi dwoma słówkami a jaka różnica.
Stanąłem na głównym dziedzińcu uśmiechając się
delikatnie do Miho i Masako. Dwóch czternastoletnich bliźniaczek. Uśmiechały
się do mnie szeroko. Mogłoby się wydawać, że mam je pilnować. Opiekować się. O
ironio. Los był przewrotny. To ONE opiekowały się MNĄ. Wiedziałem co mnie czeka
dzisiejszego dnia. Przechodziłem to od ostatnich trzech tygodni. Przeszedłem z
nimi całą wioskę opowiadając o każdym mijanym przeze mnie domku. Musiałem
powiedzieć kto w nim mieszka i w ogóle. Opowiadałem im historię wioski, ich
ogólne zwyczaje. Co mi wolno a czego kategorycznie nie.
- Jutro zajmie się tobą…
- …Ieyasu oraz Naofumi.
- Wyjdziesz z nimi…
- …poza mury wioski.
- Zobaczysz będzie…
-…zabawnie.- Mówiły kończąc za siebie zdania.
Poraz nie wiem już który po moim ciele przeszedł zimny dreszcz. Spojrzałem na
ich uśmiechnięte buzie.
- Wiecie, że jesteście przerażające?- Zapytałem
dla upewnienia.
- Wiemy. Powtarzasz to nam od…
-…trzech tygodni.- Dokończyła delikatnie Miho.
Jęknąłem głośno opuszczając zrezygnowany ramiona. Łańcuchy zabrzęczały
przypominając mi o swoim istnieniu. Na dłuższą metę stawały się uciążliwe i
męczące.
- Eh. Mogliby już przyjść i mi to w końcu
ściągnąć.- Powiedziałem poruszając delikatnie łańcuchem na wysokości swojej
twarzy.
- Niewygodne to?- Zapytała Masako. Miho tylko na
mnie zerknęła. Żadko kiedy zdarzało się aby one nie kończyły za siebie zdań.
- Nie pamiętasz jak sama to nosiłaś?- Zapytałem
zaciekawiony. Uśmiechnęła się szeroko.
- Razem z Miho urodziłyśmy się na powierzchni.
Nigdy nie byłyśmy w Podziemiach.- Powiedziała. Przystanąłem zaskoczony. Czegoś
takiego się nie spodziewałem. Kiwnąłem delikatnie głową. No nie wiem jak mam na
taką sensację zareagować.
Poznałem dwóch magów urodzonych na Powierzchni.
Ciekawe ilu z nich miało ten przywilej i nie skosztowało gorzkiego życia
Podziemia?
^^~^^
Przeciągnąłem się zgarniając patyki z mojego
podwórka. Nie miałem zielonego pojęcia dlaczego wioska postanowiła przydzielić
mi jeden z największych domów i to umieściła mnie tam samego. Nie dość, że…
Samego.
W wielkim domu.
Na końcu wioski.
No po prostu o niczym innym nie marzyłem.
Rzuciłem kilak patyków na kupkę i otrzepałem ręce. Spojrzałem na swój „nowy
dom”. Teraz chociaż trochę przypominał dom. Chłopaki Ieyasu oraz Naofumi
pomogli mi odmalować ostatnio wszystkie drzwi oraz ramy w tym domu. Sam wymyłem
okna oraz podłogi. Powoli dawało się tutaj mieszkać. Rozlokowałem swoje
wszystkie rzeczy jakie przysłano przed moim pojawieniem się tutaj po pięciu
pomieszczeniach w domu. W kuchni zostawiając ją w stonowanym beżowym kolorze. W
salonie. Jadalni. Mojej sypialni. Czymś na kształtu biura i w łazienkach. No to
w sumie w siedmiu pomieszczeniach. Reszta stała „pusta”. No może nie do końca
pusta. W każdym z siedmiu pokoi znajdowało się łóżko, dwie szafki nocne, szafa,
komoda i stolik. Oraz firanki. Tak. Firanki. Nie wiem. Może kiedyś ktoś tutaj
ze mną zamieszka. Ciekawe jak to będzie mieszkać z kimś. Z innym magiem.
Ciekawe jakie będzie miał zdolności?
Podbijemy cały świat, o yeah!
Zachichotałem pod nosem nucąc cicho melodię pod
nosem. Przetarłem pot z czoła. Według tego czego zdążyłem się nauczyć zbliżała
się pora letnia. Czyli bardzo dużo upału i pracy w wiosce. Łańcuchy zabrzęczały
nieprzyjemnie. Roztarłem porannie nadgarstki.
- Ta, kurwa. Najlepiej się spóźniać. Tylko kurwa
człowiek z posterunku schodzi i już się opierdalają. Te Psy schodzą na psy.-
Marudziłem pod nosem wchodząc do domu. Udałem się do kuchni. Umyłem ręce i
powróciłem do swojego marudzenia.- Mieli być tutaj dwa tygodnie temu. Ale nie kurwa
najlepiej. Pewnie Billy otworzył na nowo bar i siedzą po kontach zachlane
moczymordy. Im te kurwa jebane łańcuchy w dupy powsadzam!
- Cóż za wysoko rozbudowane słownictwo.-
Usłyszałem za sobą. Pisnąłem cicho podskakując jak poparzony. Starałem się nie okazywać
na twarzy tego, że właśnie pisnąłem jak mała dziewczynka.
- Eizo! Kurwa nie strasz!- Krzyknąłem łapiąc się
za serce. Biło szybciej. Chłopak siedział na krześle i uśmiechał się szeroko. Przyjrzałem
mu się dokładnie.
- Przesadzasz. Co tam?
- To samo co wczoraj o tej samej porze.-
Powiedziałem. Spojrzał na sufit myśląc chwilę.
- A. Znowu smarujesz dupy Łowcom.
- Ta! Mieli być tutaj kurwa dwa tygodnie temu.
- Spokojna twoja rozczochrana. Przyjdą. Tylko nie
wiadomo kiedy.- Powiedział wzruszając obojętnie ramionami. Zazgrzytałem zębami.
- Możesz mi to ściągnąć?- Zapytałem pokazując mu
łańcuchy. Przyglądał im się przez chwilę z poważnym wyrazem twarzy po czym
uśmiechnął się delikatnie.
- Ne. Nie dam rady.
- Eh. Masakra.
- Chodź.
- Hę?
- Mówię chodź.- Powiedział i pociągnął mnie za
rękę. Dobrze, że nie zrobił tego co ostatnio bo bym mu zajebał kopa w dupę.-
Wiem o czym pomyślałeś.
- Ta? A o czym?- Zapytałem przewracając oczami
kiedy zbiegliśmy ze schodków prowadzących do mnie do domu.
- Że byś mi zajebał kopa w dupę.
- FUMI!- Krzyknąłem. Wiedziałem, że przekazała mu
moje myśli. Eizo zaśmiał się cicho.- Gdzie idziemy?
- Nie bądź maruda tylko chodź.
- Sam jesteś maruda.
- Jak ja jestem maruda to ty jesteś… ty jesteś…
- Ha! Nawet nie wiesz jak mnie zatytułować!-
Zaśmiałem się głośniej. Uśmiechnął się do mnie. Powiem szczerze, że polubiłem
nawet tego chłopaka chociaż musze przyznać, że równo to on pod sufitem nie
miał.
- Ej!- Krzyknął i spojrzał na mnie oburzony. Zaśmiałem
się cicho.
- Niech ci Fumi nie powtarza ślepo o czym myślę.-
Doradziłem mu delikatnie. Pokazał mi język i pociągnął w stronę wyjścia z
wioski. Teraz nawet nie wiedziałem kiedy mają przybyć Łowcy, którzy ściągną mi
to ustrojstwo więc nie wiedziałem kiedy mogę a kiedy nie mogę wychodzić z
wioski, ale patrząc po zachowaniu Eizo chyba miał to głęboko w poważaniu. Po
kilku minutowym marszu zorientowałem się, że idziemy w stronę miejsca w którym
za pierwszym razem zorganizowaliśmy sobie obozowisko. Ciekawe dlaczego ciągnął
mnie w tamtą stronę?
- O czym myślisz?- Zapytał po chwili milczenia.
- Fumi ci nie powiedziała?- Zapytałem
sarkastycznie. Pokiwał przecząco głową uśmiechając się do mnie delikatnie.-
Dlaczego mnie tam ciągniesz?
- Zabawimy się.
- …- Spojrzałem na niego wybałuszając oczy. „Zabawimy
się” w jego ustach może przybrać różną twarz więc nie wiedziałem czego mam się
po nim spodziewać.
- Nie rób takiej miny. Spodoba ci się.- Zapewnił.
Mhy. Ostatnio też miało mi się spodobać skakanie z drzewa na drzewo. Płuca mnie
do dzisiaj bolały na wspomnienie spotkania pierwszego stopnia z jednym z drzew.
Zatrzymaliśmy się na brzegu morza. Pora letnia
bardziej mi odpowiadała. Ostre słońce zawieszone wysoko na niebie drażniło moje
oczy jak i całą skórę. Uśmiechnąłem się pod nosem patrząc na nieskazitelnie
czyste niebo. Bez żadnej chmurki.
- No więc. W co się zabawimy?- Zapytałem.
Spojrzał na mnie szczerząc zęby w szerokim uśmiechu.
- Najpierw… rozbieraj się.
- Hę?- Rozdziawiłem usta. Cofnąłem się o krok.-
No wiesz jesteś nawet przystojny i w ogóle ale chodzisz z moją siostrą i tak na
ogół nawet nie jesteś w moim guście, więc…
- Nie pierdol tylko ściągaj łachy.- Zaśmiał się
ściągając z siebie swoją bluzkę. Zabrał się za sciąganie spodni po czym
spojrzał na mnie.- Pomóc?- Zapytał. Pokiwałem pospiesznie głową ściągając przez
głowę lnianą bluzkę. Łańcuchy zabrzęczały głośno. Skrzywiłem się. Bolało.
Przeleciałem wzrokiem po jego ciele. Muszę przyznać, że miał pięknę ciało. Nie
był typem osoby z widocznymi mięśniami ani typowym szkieletem. Był… szczupły. Pod
skórą delikatnie rysowały się jego mięśnie. Spojrzał na mnie kiedy odłożył na
bok również swoją bieliznę. Stał teraz przy mnie tak jak go natura stworzyła.-
Co? Piękny mam tyłek?
- Noooo.- Zaśmiałem się ściągając spodnie.
- Możesz patrzeć ale tylko to. Nie oddam ci go.
- Kurde. A już myślałem, że będzie mój.-
Powiedziałem udając załamanego. Zaśmiał się głośno.
- Fumi by nas zabiła.
- Dlaczego? Wszystko by zostało w rodzinie.-
Zaśmiałem się. Pokazał mi język.
- Ściągaj gacie. Popływamy.- Dodał kiedy uniosłem
wysoko brwi. Spojrzałem na rany na swoim ciele. O ile dobrze pamiętam ta woda
była… słona.
- To słona woda?- Zapytałem. Kiwnął głową gapiąc
się na mnie wyczekująco. Czułem jego spojrzenie na swoim ciele.- Będzie boleć.
- Baba jesteś, że się trochę bólu boisz?
- To nie będzie trochę.
- Wchodzisz do wody albo do wioski wracasz tak
jak się urodziłeś. Czyli na.. walecika.- Zaśmiał się wrednie. Wypuściłem głośno
powietrze ściągając z siebie bokserki.- Masz dużo blizn na ciele.- Zauważył.
Kiwnąłem głową.- Czy to zaleta każdego Łowcy?
- Nie wiem. Wiem, że mam ich dużo bo wiele
zrobiłem sobie specjalnie.
- Samookaleczanie?
- Nie do końca.- Powiedziałem podchodząc do wody.
Chłodna ciecz obmyła mi stopy. Zadrżałem.- Kiedyś byłem Czarnym Medykiem.
Raniłem najpierw siebie aby mieć na kim ćwiczyć leczenie.
- Z główką wszystko w porządku?
- Jak najlepiej. Krasnoludki na twoim ramieniu
pytają się o to samo ciebie.- Odparłem. Zaśmiał się wchodząc do wody. Wskoczył
do niej. Psychol! I to niby u mnie z głową jest coś nie tak? Ja wolałem
wchodzić do niej stopniowo. Delikatnie i powoli obmywając gorące ciało chłodną
wodą. Piekło pod kajdanami. Postanowiłem, że nie będę długo siedział. Poza tym
nie nacieszę się wodą z dodatkowym obciążeniem.
- Ale nie wszystkie rany są robione przez
ciebie.- Zauważył. Przeciągnąłem ręką po ramieniu na którym widniały dawne ślady
po czyiś zębach.
- Nie wszystkie.- Powiedziałem tonem kończącym
temat. Uśmiechnął się i popłynął dalej. Zanurzyłem się po ramiona w wodzie.
- Cy.- Syknąłem czując narastające pieczenie.
- Siedź tyle ile wytrzymasz!- Krzyknął.
Spojrzałem za nim. Nie ma co. Potrafił pływać bardzo szybko. Zanurzyłem głowę
pod wodą zaciskając mocno powieki. Uwielbiałem ten stan błogiej ciszy. Nie
słyszałem kompletnie nic. Byłem tylko ja i moje myśli. Oraz ciemność (nie
otworzyłem oczu bojąc się tej słonej wody). Wynurzyłem głowę na powierzchnię
nabierając głośno powietrza do płuc. Przetarłem twarz. Dopiero po chwili doszło
do mnie to co usłyszałem. Spojrzałem na Eizo. Kiwnął głową na znak, że dobrze
dedukuję. Po całej okolicy rozchodziło się przeraźliwe wycie słyszalne w
obrębie nawet dwudziestu kilometrów.
Widna z Podziemia została aktywowana. Ku górze
zmierzali Łowcy.
*************************************
I jak wam się spodobał ten rozdział? Mam nadzieję, że nie zawiodłam waszych oczekiwań.
Kolejny rozdział postanowiłam nazwać:
27. „Miłość i
nienawiść. Tak sprzeczne uczucia, a tak cienka granica.”27.
Pozdrawiam i zapraszam na kolejny rozdział:
Gizi03031