:)

:)
Na zgliszczach świata powstaje nowy a w centrum tego świata rodzi się miłość

poniedziałek, 2 marca 2015

26. „Nie płacz, że nie masz gdzie iść… niektórzy nie mają gdzie wracać.” 26.

Hejka:)
Powoli zbliżamy się ku końcowi naszej historii i przygody Nao w świecie Podziemi oraz świecie Magów. Mam nadzieję, że dotrwacie z nim do końca:)

Ostatnio doszły mnie słuchy, że Blogger ma zablokować blogi z treścią przeznaczoną dla osób od 18-stego roku życia. Jeżeli tak się stanie, to będzie dla mnie masakra, bo okaże się, że na sam koniec opowiadania będę musiała przenosić całe opowiadanie na inny blog. A to może być co nie co trudne. Ale jeżeli tak się stanie, to wtedy na moim drugim blogu podam wam namiary na bloga na którego przeniosę historię Nao.

Kolejny rozdział dodam 1.04. Nie żeby było w kolejnym rozdziale coś z czego moglibyście się pośmiać. Po prostu taką sobie datę wybrałam bo chciałam i już.

Dziękuje za dwa ostatnie komentarze. Komuś może się to wydawać, że to mało, ale dla mnie one bardzo wiele znaczą.

Dobra nie marudzę wam już bardziej tylko zapraszam do czytania kolejnego rozdziału:)
**********************************
Siedziałem na wysokim krześle rozglądając się powoli dookoła siebie. Czułem na sobie masę spojrzeń, ale nikt nie raczył odezwać się chociaż by i słowem. Rozejrzałem się dookoła siebie oceniając typ wioski. Swoim kształtem przypominała ona okolnicę. Dookoła mnie znajdowało się wiele domów. Małych, dużych. W jednej kolorystyce. Spojrzałem na wielkie drewniane pale taczające wioskę oraz ogromne wrota, które stały otworem. Podejrzewam, że nocą są one zamykane. Tylko dlaczego? Przed czym Magowie się bronili? Ponownie spojrzałem na osobę stojącą przede mną.
- Musisz mi o to suszyć głowę?- Zapytałem zrezygnowany wypuszczając głośno powietrze z płuc. Eizo w ostatniej chwili przytrzymał ją przed moją twarzą. Cofnąłem się na tyle na ile pozwalało mi krzesło. Jeszcze chwila i bym dostał.
- Czyś ty do reszty zwariował?! Po co ci to było?! Co?! Jak już siedziałeś tyle czasu z mordą na kłódkę to trzeba było dalej to ciągnąć!
- Fumi zejdź ze mnie. Dobrze wiesz dlaczego to zrobiłem więc po co się mnie o to pytasz?- Zapytałem. Oparłem głowę na dłoni i spojrzałem na nią.
- Jesteś idiotą Naoki! Prawdziwym idiotą! Wiesz co to będzie jak on się dowie kim jesteś?!- Wydarła się. Drgnąłem i spojrzałem na jej nogi. To, że będzie zły to mało powiedziane.
- Dam radę.- Powiedziałem cicho.
- Ta. Wmawiaj sobie dalej. Eizo weź się nim zajmij. Ja go nie chcę widzieć. Głupi bachor!- Warknęła i zniknęła w tłumie zebranych magów. Siedziałem tak dłuższą chwilę.
- Naoki?- Zapytał cicho Eizo. Spojrzałem na niego. Pierwszy raz widziałem u niego taki typ twarzy. Zatroskany.
- Nao wystarczy.- Powiedziałem. Kiwnął głowa.
- Nie masz sensorów więc…
- Tak. Jestem Magiem.- Powiedziałem. Przez tłum przebiegł cichy szmer. Wyłapałem słówka „Mag” oraz „Łowca”. Uśmiechnąłem się blado.- Byłem nim wcześniej niż wy wszyscy.
- Jak to?- Zapytał Koichi. Niebiesko włosy mag o niebieskich oczach ze Smoczym Bożkiem na ramieniu. Typ Magii: Kontrola X.
- Jakby wam to wytłumaczyć…?- Zastanawiałem się. Wyciągnąłem delikatnie rękę przed siebie, a jego Smok przyleciał do mnie. Usiadł mi na dłoni. Wiedziałem, że to jego miniaturowa wersja. Po moim ciele rozlało się przyjemne ciepło. Zmrużył oczy i zwinąwszy się w kłębek położył mi pyszczek na dłoni. Mimo tego, że jego ciało pokryte łuskami miałem wrażenie, że dotykam najdelikatniejszego piórka na świecie.
- Miko?- Zapytał Koichi. A więc tak się nazywał jego Smok?
- Miko?- Zapytałem. Zwierzątko uniosło pyszczek i spojrzało na mnie.- Ty jesteś Miko?- Zapytałem. Otworzył swój pyszczek. Z jego wnętrza wydobył się cichutki pisk. Prawie jak trel ptaka. Uśmiechnąłem się. Spojrzałem na Koichi’ego. Otworzyłem zaskoczony oczy kiedy zauważyłem jak wszyscy pomijając właśnie Koichi’ego zatykając mocno uszy i z bólem na twarzy patrzą w moją stronę.
- Jak to zrobiłeś?- Zapytał zaskoczony chłopak.
- Ale co?
- No… to.- Zamachał w zawiły sposób rękoma. Patrzyłem na niego jak na idiotę.
- O co ci chodzi?
- Jak wytrzymałeś ten przeraźliwy skrzek?- Zapytał Eizo. Otworzył szeroko oczy kiedy wzdłuż mojej lewej nogi zaczął sunąć ogromny boa dusiciel. Owinął się dookoła mojej nogi , później zaczął podążać wzdłuż mojego tułowia aż do szyi. Owinął się delikatnie dookoła niej i położył swój łeb na moim barku.
- Smyk!- Krzyknął przerażony Sachi. Blondyn o szarych oczach. Typ Magii: Gadzi Pan.
- Sachi! Zabierz Smyka! Wiesz, że to agresywne…!- Krzyknął Eizo.
- Spokojnie.- Usłyszałem z tłumu głos Fumi. Spojrzałem w jej stronę. Przyglądała mi się uważnie.- Smyk mu nic nie zrobi. W ogóle Żadno zwierzę nic mu nie zrobi.- Dodała. Uśmiechnąłem się do niej. Wyciągnąłem obie ręce przed siebie. Łańcuchy zabrzęczały ostrzegawczo. Oba stworzonka wróciły do swoich właścicieli. Ciepło zniknęło z serca.
- Co to wszystko ma znaczyć?!- Zapytał oburzony Sachi.
- Jeszcze im nie wyjaśniłeś?- Zapytała. Pokiwałem przecząco głową.- Eh. A co im zdołałeś powiedzieć?
- To, że jestem dłużej magiem niż ktokolwiek z was.- Powiedziałem. Wypuściła głośno powietrze.
- Ok. Szybciej będę jak ja to powiem. I proszę was. Nie przerywajcie tylko uważnie słuchajcie.- Powiedziała. Nikt jej nie odpowiedział więc zabrała się za udzielanie im odpowiedzi na pytanie dotyczące mojej osoby.- Naoki jak wiecie to mój brat. Jestem jego starszą siostrą. Dwa lata różnicy. Urodziłam się człowiekiem. Nasi rodzice pracowali przy badaniach Kamienie Eteros. Wiecie to te odłamki meteorytów które zniszczyły w późniejszym czasie ziemię. Kamienie Eteros wytwarzają silniejsze oddziaływanie magią na ludzi niż meteoryty z których się wywodzą. Nasi rodzice chcieli się dowiedzieć dlaczego tak jest i czym tak właściwie są te meteoryty oraz Kamienie Eteros, które powoli zbliżały się do ziemi i nie można ich było w żaden sposób zniszczyć. Pracowali nad bronią, która mogła by uratować ziemię, która stała na torze lotu meteorytów. Tyle, że zbyt długie przebywanie przy Kamieniach zaczęło źle oddziałowywać na naszych rodziców. Już w tym okresie moja… nasza mama zrezygnowała z pracy w instytucie ponieważ była w ciąży. Pięć miesięcy po tym jak odeszła mój ojciec zaginął. Po dziesięciu miesiącach urodziła mojego brata Naokiego. Mama wiedziała co tak naprawdę stało się z tatą. Zabrała mnie i mojego „dziwnego” jak dla mnie wtedy brata do ich schronu niedaleko naszego miasta. Mój brat… hmm… od dziecka przejawiał niespotykany jak dotąd… hmm… no powiedzmy, że od urodzenia lgnęły do niego zwierzęta. Broniły go. Najgorzej było jak płakał. Wtedy każda żywa istota, która koło niego była wariowała. Broniły go jak jednego z nich. Mama wyjaśniła mi, że brat jest wyjątkowy. Posiada dar rozmawiania i panowania nad zwierzętami. Każdego rodzaju. Po jakimś czasie dodała, że to nie jedyna umiejętność mojego brata.- Przerwała i spojrzała na mnie. Przysłuchiwałem się tej opowieści ponieważ tak jak inni słyszałem ją po raz pierwszy.- Pokażesz nam co jeszcze potrafisz?
- Eh.- Wypuściłem głośno powietrze. Zamknąłem powieki. Oczyściłem swój umysł. Oddychając spokojnie starałem się nie myśleć o niczym. Poczułem jak coś owija się dookoła moich nóg. Pnie się w górę kalając moje dłonie, nadgarstki aż po szyję owijając szczelnie moje ciało. Otworzyłem oczy i spojrzałem w dół. Dookoła mojego ciała owijały się mocne pnącza bluszczu.- Wystarczy.- Powiedziałem cicho a bluszcz wycofał się delikatnie. Spojrzałem na siostrę ignorując przerażone spojrzenia pozostałych.
- Okazało się, że pomijając zwierzęta ma dar kontrolowania wszelkiej roślinności. Potrafił z nią rozmawiać. Chociaż dla mnie był to zwykły szeleszczący dźwięk w jego ustach rośliny na niego reagowały. Mama powiedziała, że brat jest wyjątkowy, ale ludzie tej wyjątkowości nie zrozumieją. Będą się jej obawiać. Będą chcieli ją zniszczyć. Wtedy obiecałam mamie, że nie pozwolę na takie coś. Po dwóch latach zniknęła i moja mama. Dopiero po jakiś dziesięciu latach dowiedziałam się co się stało z naszymi rodzicami. Matka oraz Król. Tym się stali.- Powiedziała. Otaczała mnie cisza. Nikt nawet nie drgnął.- Dwa miesiące po urodzinach Naokiego w ziemię uderzyły meteoryty niszcząc ją doszczętnie. Ukryta z nim w schronie przeżyłam. Wyszliśmy na powierzchnię. Okazało się, że ludzie zaczęli stawać się wyjątkowi. Tak jak mój brat. Ale nie każdy przeżywał zamianę w kogoś wyjątkowego. Ludzie zaczęli się bać. W przeciągu roku zbudowali światy głęboko pod ziemią i tam się ukryli. Udało mi się tam dostać razem z bratem, przyjacielem i jego bratem. Przez pół roku żyliśmy w dzielnicy Brutusa. Szczęśliwi pod jednym dachem. Tam nic nam nie groziło. Musiałam tłumaczyć bratu, że nie może nikomu powiedzieć kim jest. Nawet mój przyjaciel i jego brat o tym nie wiedzieli. Powiedziałam bratu, że jeżeli ktokolwiek się o tym dowie to źli ludzie zabiją go i każdego kto miał z nim styczność. Kto z nim rozmawiał, bawił się z nim, mieszkał. Ćwiczył aby ukryć to kim był. Udało mu się to po kolejnym pół roku. Wpoiłam w niego strach przed zwierzętami i roślinami chociaż wiedziałam, że kocha je bardziej niż siebie. Jego krew jest inna niż nasza. Potrafi ją kontrolować. Więc przechodził badania. Dwa miesiące po tym jak nauczył się kontrolować swoje moce brat mojego przyjaciela został Wybrańcem.- Mówiła. Drgnąłem. Czyżby ten cały czas mówiła…- A ja zaczęłam stawać się wyjątkowa. Zostałam Magiem. Zawarłam umowę z moim przyjacielem. On będzie bronił i opiekował się moim bratem, a ja dam mu możliwość zdobycia zawodu Łowcy o którym skrycie marzył. Z początku nie chciał się na to godzić. Mówił, że możemy ukrywać moją tajemnicę. Ale w końcu udało mi się go nakłonić. Wydał mnie za moją namową władzą obiecując ochronę mojego brata. Znikając z podziemia skorzystałam ze swojego daru. Wchodząc w umysły każdego kto mnie znał wymazałam im z pamięci moją osobę oraz moje istnienie. Dlatego mój brat wierzył, że od małego mieszkał sam w Brutusie. Dlatego nie pamiętał o mnie, o moim przyjacielu, który mieszkał z nim dopóki Naoki nie skończył piątego roku życia. Zapomniał o wszystkim. Tyle, że z czasem moja moc zaczęła słabnąć i dlatego w wieku dziewięciu lat dowiedział się, że ma siostrę. A mój przyjaciel po ponad dwunastu latach przypomniał sobie, że miał się nim opiekować. Głupia przez przypadek wymazałam również i to wspomnienie z jego głowy.
- Czekaj.- Przerwałem jej.- Chcesz mi powiedzieć, że ten twój przyjaciel to mój były Opiekun?
- Tak.
- Że niby on się mną opiekował i…
- Tak.
- Nie pierdol!- Krzyknąłem na nią. Pokręciła przecząco głową.
- Mówię jak jest. Nie musisz w to wierzyć. Nie zmuszam cię.- Powiedziała i wróciła do swojej opowieści ale ja już jej nie słuchałem. Że niby kto był moim opiekunem i o mnie dbał?! Proszę ja ciebie!

^^~^^

Po dość długiej nocy i zakwaterowaniu się w nowym domu, który wybrała mi sama wioska (tak. Dowiedziałem się, że mieszkania tutaj przyznaje wioska, która tak na marginesie byłą żywym organem), które było w pewien sposób przerażającym miejscem jak do mieszkania nim się obejrzałem minęły już trzy tygodnie od kiedy znalazłem się w tej wiosce. Nauka na Powierzchni od punktu technicznego różniła się od tego czego mnie uczyli jako Łowcy. Wtedy uczono mnie jak przeżyć teraz uczyli mnie jak żyć. Głupie cztery literki między tymi dwoma słówkami a jaka różnica.
Stanąłem na głównym dziedzińcu uśmiechając się delikatnie do Miho i Masako. Dwóch czternastoletnich bliźniaczek. Uśmiechały się do mnie szeroko. Mogłoby się wydawać, że mam je pilnować. Opiekować się. O ironio. Los był przewrotny. To ONE opiekowały się MNĄ. Wiedziałem co mnie czeka dzisiejszego dnia. Przechodziłem to od ostatnich trzech tygodni. Przeszedłem z nimi całą wioskę opowiadając o każdym mijanym przeze mnie domku. Musiałem powiedzieć kto w nim mieszka i w ogóle. Opowiadałem im historię wioski, ich ogólne zwyczaje. Co mi wolno a czego kategorycznie nie.
- Jutro zajmie się tobą…
- …Ieyasu oraz Naofumi.
- Wyjdziesz z nimi…
- …poza mury wioski.
- Zobaczysz będzie…
-…zabawnie.- Mówiły kończąc za siebie zdania. Poraz nie wiem już który po moim ciele przeszedł zimny dreszcz. Spojrzałem na ich uśmiechnięte buzie.
- Wiecie, że jesteście przerażające?- Zapytałem dla upewnienia.
- Wiemy. Powtarzasz to nam od…
-…trzech tygodni.- Dokończyła delikatnie Miho. Jęknąłem głośno opuszczając zrezygnowany ramiona. Łańcuchy zabrzęczały przypominając mi o swoim istnieniu. Na dłuższą metę stawały się uciążliwe i męczące.
- Eh. Mogliby już przyjść i mi to w końcu ściągnąć.- Powiedziałem poruszając delikatnie łańcuchem na wysokości swojej twarzy.
- Niewygodne to?- Zapytała Masako. Miho tylko na mnie zerknęła. Żadko kiedy zdarzało się aby one nie kończyły za siebie zdań.
- Nie pamiętasz jak sama to nosiłaś?- Zapytałem zaciekawiony. Uśmiechnęła się szeroko.
- Razem z Miho urodziłyśmy się na powierzchni. Nigdy nie byłyśmy w Podziemiach.- Powiedziała. Przystanąłem zaskoczony. Czegoś takiego się nie spodziewałem. Kiwnąłem delikatnie głową. No nie wiem jak mam na taką sensację zareagować.
Poznałem dwóch magów urodzonych na Powierzchni. Ciekawe ilu z nich miało ten przywilej i nie skosztowało gorzkiego życia Podziemia?

^^~^^

Przeciągnąłem się zgarniając patyki z mojego podwórka. Nie miałem zielonego pojęcia dlaczego wioska postanowiła przydzielić mi jeden z największych domów i to umieściła mnie tam samego. Nie dość, że…
Samego.
W wielkim domu.
Na końcu wioski.
No po prostu o niczym innym nie marzyłem. Rzuciłem kilak patyków na kupkę i otrzepałem ręce. Spojrzałem na swój „nowy dom”. Teraz chociaż trochę przypominał dom. Chłopaki Ieyasu oraz Naofumi pomogli mi odmalować ostatnio wszystkie drzwi oraz ramy w tym domu. Sam wymyłem okna oraz podłogi. Powoli dawało się tutaj mieszkać. Rozlokowałem swoje wszystkie rzeczy jakie przysłano przed moim pojawieniem się tutaj po pięciu pomieszczeniach w domu. W kuchni zostawiając ją w stonowanym beżowym kolorze. W salonie. Jadalni. Mojej sypialni. Czymś na kształtu biura i w łazienkach. No to w sumie w siedmiu pomieszczeniach. Reszta stała „pusta”. No może nie do końca pusta. W każdym z siedmiu pokoi znajdowało się łóżko, dwie szafki nocne, szafa, komoda i stolik. Oraz firanki. Tak. Firanki. Nie wiem. Może kiedyś ktoś tutaj ze mną zamieszka. Ciekawe jak to będzie mieszkać z kimś. Z innym magiem. Ciekawe jakie będzie miał zdolności?
Podbijemy cały świat, o yeah!
Zachichotałem pod nosem nucąc cicho melodię pod nosem. Przetarłem pot z czoła. Według tego czego zdążyłem się nauczyć zbliżała się pora letnia. Czyli bardzo dużo upału i pracy w wiosce. Łańcuchy zabrzęczały nieprzyjemnie. Roztarłem porannie nadgarstki.
- Ta, kurwa. Najlepiej się spóźniać. Tylko kurwa człowiek z posterunku schodzi i już się opierdalają. Te Psy schodzą na psy.- Marudziłem pod nosem wchodząc do domu. Udałem się do kuchni. Umyłem ręce i powróciłem do swojego marudzenia.- Mieli być tutaj dwa tygodnie temu. Ale nie kurwa najlepiej. Pewnie Billy otworzył na nowo bar i siedzą po kontach zachlane moczymordy. Im te kurwa jebane łańcuchy w dupy powsadzam!
- Cóż za wysoko rozbudowane słownictwo.- Usłyszałem za sobą. Pisnąłem cicho podskakując jak poparzony. Starałem się nie okazywać na twarzy tego, że właśnie pisnąłem jak mała dziewczynka.
- Eizo! Kurwa nie strasz!- Krzyknąłem łapiąc się za serce. Biło szybciej. Chłopak siedział na krześle i uśmiechał się szeroko. Przyjrzałem mu się dokładnie.
- Przesadzasz. Co tam?
- To samo co wczoraj o tej samej porze.- Powiedziałem. Spojrzał na sufit myśląc chwilę.
- A. Znowu smarujesz dupy Łowcom.
- Ta! Mieli być tutaj kurwa dwa tygodnie temu.
- Spokojna twoja rozczochrana. Przyjdą. Tylko nie wiadomo kiedy.- Powiedział wzruszając obojętnie ramionami. Zazgrzytałem zębami.
- Możesz mi to ściągnąć?- Zapytałem pokazując mu łańcuchy. Przyglądał im się przez chwilę z poważnym wyrazem twarzy po czym uśmiechnął się delikatnie.
- Ne. Nie dam rady.
- Eh. Masakra.
- Chodź.
- Hę?
- Mówię chodź.- Powiedział i pociągnął mnie za rękę. Dobrze, że nie zrobił tego co ostatnio bo bym mu zajebał kopa w dupę.- Wiem o czym pomyślałeś.
- Ta? A o czym?- Zapytałem przewracając oczami kiedy zbiegliśmy ze schodków prowadzących do mnie do domu.
- Że byś mi zajebał kopa w dupę.
- FUMI!- Krzyknąłem. Wiedziałem, że przekazała mu moje myśli. Eizo zaśmiał się cicho.- Gdzie idziemy?
- Nie bądź maruda tylko chodź.
- Sam jesteś maruda.
- Jak ja jestem maruda to ty jesteś… ty jesteś…
- Ha! Nawet nie wiesz jak mnie zatytułować!- Zaśmiałem się głośniej. Uśmiechnął się do mnie. Powiem szczerze, że polubiłem nawet tego chłopaka chociaż musze przyznać, że równo to on pod sufitem nie miał.
- Ej!- Krzyknął i spojrzał na mnie oburzony. Zaśmiałem się cicho.
- Niech ci Fumi nie powtarza ślepo o czym myślę.- Doradziłem mu delikatnie. Pokazał mi język i pociągnął w stronę wyjścia z wioski. Teraz nawet nie wiedziałem kiedy mają przybyć Łowcy, którzy ściągną mi to ustrojstwo więc nie wiedziałem kiedy mogę a kiedy nie mogę wychodzić z wioski, ale patrząc po zachowaniu Eizo chyba miał to głęboko w poważaniu. Po kilku minutowym marszu zorientowałem się, że idziemy w stronę miejsca w którym za pierwszym razem zorganizowaliśmy sobie obozowisko. Ciekawe dlaczego ciągnął mnie w tamtą stronę?
- O czym myślisz?- Zapytał po chwili milczenia.
- Fumi ci nie powiedziała?- Zapytałem sarkastycznie. Pokiwał przecząco głową uśmiechając się do mnie delikatnie.- Dlaczego mnie tam ciągniesz?
- Zabawimy się.
- …- Spojrzałem na niego wybałuszając oczy. „Zabawimy się” w jego ustach może przybrać różną twarz więc nie wiedziałem czego mam się po nim spodziewać.
- Nie rób takiej miny. Spodoba ci się.- Zapewnił. Mhy. Ostatnio też miało mi się spodobać skakanie z drzewa na drzewo. Płuca mnie do dzisiaj bolały na wspomnienie spotkania pierwszego stopnia z jednym z drzew.
Zatrzymaliśmy się na brzegu morza. Pora letnia bardziej mi odpowiadała. Ostre słońce zawieszone wysoko na niebie drażniło moje oczy jak i całą skórę. Uśmiechnąłem się pod nosem patrząc na nieskazitelnie czyste niebo. Bez żadnej chmurki.
- No więc. W co się zabawimy?- Zapytałem. Spojrzał na mnie szczerząc zęby w szerokim uśmiechu.
- Najpierw… rozbieraj się.
- Hę?- Rozdziawiłem usta. Cofnąłem się o krok.- No wiesz jesteś nawet przystojny i w ogóle ale chodzisz z moją siostrą i tak na ogół nawet nie jesteś w moim guście, więc…
- Nie pierdol tylko ściągaj łachy.- Zaśmiał się ściągając z siebie swoją bluzkę. Zabrał się za sciąganie spodni po czym spojrzał na mnie.- Pomóc?- Zapytał. Pokiwałem pospiesznie głową ściągając przez głowę lnianą bluzkę. Łańcuchy zabrzęczały głośno. Skrzywiłem się. Bolało. Przeleciałem wzrokiem po jego ciele. Muszę przyznać, że miał pięknę ciało. Nie był typem osoby z widocznymi mięśniami ani typowym szkieletem. Był… szczupły. Pod skórą delikatnie rysowały się jego mięśnie. Spojrzał na mnie kiedy odłożył na bok również swoją bieliznę. Stał teraz przy mnie tak jak go natura stworzyła.- Co? Piękny mam tyłek?
- Noooo.- Zaśmiałem się ściągając spodnie.
- Możesz patrzeć ale tylko to. Nie oddam ci go.
- Kurde. A już myślałem, że będzie mój.- Powiedziałem udając załamanego. Zaśmiał się głośno.
- Fumi by nas zabiła.
- Dlaczego? Wszystko by zostało w rodzinie.- Zaśmiałem się. Pokazał mi język.
- Ściągaj gacie. Popływamy.- Dodał kiedy uniosłem wysoko brwi. Spojrzałem na rany na swoim ciele. O ile dobrze pamiętam ta woda była… słona.
- To słona woda?- Zapytałem. Kiwnął głową gapiąc się na mnie wyczekująco. Czułem jego spojrzenie na swoim ciele.- Będzie boleć.
- Baba jesteś, że się trochę bólu boisz?
- To nie będzie trochę.
- Wchodzisz do wody albo do wioski wracasz tak jak się urodziłeś. Czyli na.. walecika.- Zaśmiał się wrednie. Wypuściłem głośno powietrze ściągając z siebie bokserki.- Masz dużo blizn na ciele.- Zauważył. Kiwnąłem głową.- Czy to zaleta każdego Łowcy?
- Nie wiem. Wiem, że mam ich dużo bo wiele zrobiłem sobie specjalnie.
- Samookaleczanie?
- Nie do końca.- Powiedziałem podchodząc do wody. Chłodna ciecz obmyła mi stopy. Zadrżałem.- Kiedyś byłem Czarnym Medykiem. Raniłem najpierw siebie aby mieć na kim ćwiczyć leczenie.
- Z główką wszystko w porządku?
- Jak najlepiej. Krasnoludki na twoim ramieniu pytają się o to samo ciebie.- Odparłem. Zaśmiał się wchodząc do wody. Wskoczył do niej. Psychol! I to niby u mnie z głową jest coś nie tak? Ja wolałem wchodzić do niej stopniowo. Delikatnie i powoli obmywając gorące ciało chłodną wodą. Piekło pod kajdanami. Postanowiłem, że nie będę długo siedział. Poza tym nie nacieszę się wodą z dodatkowym obciążeniem.
- Ale nie wszystkie rany są robione przez ciebie.- Zauważył. Przeciągnąłem ręką po ramieniu na którym widniały dawne ślady po czyiś zębach.
- Nie wszystkie.- Powiedziałem tonem kończącym temat. Uśmiechnął się i popłynął dalej. Zanurzyłem się po ramiona w wodzie.
- Cy.- Syknąłem czując narastające pieczenie.
- Siedź tyle ile wytrzymasz!- Krzyknął. Spojrzałem za nim. Nie ma co. Potrafił pływać bardzo szybko. Zanurzyłem głowę pod wodą zaciskając mocno powieki. Uwielbiałem ten stan błogiej ciszy. Nie słyszałem kompletnie nic. Byłem tylko ja i moje myśli. Oraz ciemność (nie otworzyłem oczu bojąc się tej słonej wody). Wynurzyłem głowę na powierzchnię nabierając głośno powietrza do płuc. Przetarłem twarz. Dopiero po chwili doszło do mnie to co usłyszałem. Spojrzałem na Eizo. Kiwnął głową na znak, że dobrze dedukuję. Po całej okolicy rozchodziło się przeraźliwe wycie słyszalne w obrębie nawet dwudziestu kilometrów.
Widna z Podziemia została aktywowana. Ku górze zmierzali Łowcy.


*************************************

I jak wam się spodobał ten rozdział? Mam nadzieję, że nie zawiodłam waszych oczekiwań.
Kolejny rozdział postanowiłam nazwać:
27. „Miłość i nienawiść. Tak sprzeczne uczucia, a tak cienka granica.”27. 

Pozdrawiam i zapraszam na kolejny rozdział:
Gizi03031