:)

:)
Na zgliszczach świata powstaje nowy a w centrum tego świata rodzi się miłość

środa, 10 czerwca 2015

29. „ Człowiek z „wyrokiem” często odsuwany jest przez społeczeństwo”. 29.

Hejka.
Tak jak obiecywałam dodaję kolejny rozdział. Z powodu mojego zaniedbania na innym blogu kolejny rozdział i tutaj pojawi się później (15.07.2015), za co przepraszam. Po woli zbliżamy się ku końcowi tej historii. Jak tylko skończy się przygoda z tym blogiem zaproszę was na nowego (póki co nie szukajcie go, muszę go najpierw stworzyć).
Dobra. Nie przynudzam i zapraszam do czytania:D
*************************************************
Wyszedłem z windy wypuszczając głośno powietrze. Przeciągnąłem się pozwalając aby moje kości trochę sobie postrzelały. Łańcuchy charakterystycznie zabrzęczały mi koło uszu. Skrzywiłem się.
- Naoki. Chodź.- Spojrzałem na Suyo. Stał koło jednego ze strażników, który patrzył na mnie z niedowierzaniem. Pewnie wiele razy widział jak wjeżdżałem do góry windą ale nigdy nie spodziewał się tego, że będę Magiem. Podszedłem do nich.- Musisz to podpisać.- Powiedział podając mi pewne kartki. Rzuciłem na nie okiem. Kiwnąłem głową i wyciągnąłem rękę po długopis. Strażnik cofnął się o krok.
- Kurwa palcem mam to podpisać?! Daj mi ten jebany długopis!
- Nao!
- No co?!- Odwróciłem się do niego tyłem. Po chwili podał mi długopis.
- Zachowuj się.
- Czy zrobiłem coś złego? Przecież nie użyłem magii więc… no chyba nie myślisz, że będę milczał jak ludzie będą się na mnie gapić jak na jakiegoś trędowatego. Magii nie użyję ale to nie znaczy, że nie będę pyskować.
- Nie masz zamiaru mi tego ułatwiać, prawda?- Zapytał zaciskając palce u nasady nosa. Pokiwałem przecząco głową. Wypuścił głośno powietrze i złapał mnie za rękę prowadząc mnie w stronę samochodu. Już się przyzwyczaiłem, że wszędzie chodzimy za rękę. To prawie jak oddychanie. Coś normalnego.
- Po tym wszystkim chcę długie wakacje  w odosobnieniu.
- Tak beze mnie.
- Bez ciebie to nie były by wakacje.
- Miło.
- Bo bym się męczył. Jesteśmy do siebie uwiązani.
- Wredny jesteś, wiesz?
- Wiem.- Zaśmiałem się cicho.

^^~^^

Stanąłem razem z Suyo przed drzwiami pokoju w którym rzekomo znajdował się Szef wszystkich Łowców w tej Strefie. Leżał w jednym z pokoi znajdujących się w domu Ryu. Na moje pytanie dlaczego tutaj odpowiedziano mi, że tutaj Ryu ma go pod ręką. Nie wnikałem dlaczego szpital nie będzie lepszy ale luz.
- Gotowy?- Zapytał Suyo. Spojrzałem na niego.
- Pytasz się mnie jakbym był przed jakimś ważnym egzaminem u ciebie.- Zadrwiłem. Uśmiechnął się blado.
- Jak tam wejdziesz będziesz czuł się gorzej niż na egzaminie u mnie.
- A to w ogóle możliwe?
- Możliwe.- Powiedział otwierając mi drzwi. Wszedłem tam powolnym krokiem i… przystanąłem jak wryty. Suyo nie kłamał. Przebywanie w tym pokoju i leczenie „Szefa” będzie dla mnie gorsze i jednocześnie ważniejsze niż jakikolwiek jego egzamin.
- Nao.- Zachrypłym głosem odezwał się do mnie szaro-zielony Hideki. Leżał na wielkim łóżku tuż przy zasłoniętym oknie. Koło niego stał Ryu oraz Gihei mieszający coś w jakiejś probówce. Zaklął pod nosem kiedy najprawdopodobniej odczyn tego co mieszał był nie taki jak zakładał. Spojrzałem pytającym spojrzeniem na Suyo.
- Gdzie Szef?- Zapytałem. Wskazał dłonią na leżącego w łóżku Hideki’ego.- Próbujesz mi wmówić, że to on jest moim byłym Szefem?- Zapytałem kpiąco?
- „Jesteś cudownym człowiekiem, pełnym ciepła i życzliwości. Sumiennym i wiernym Łowcą oraz najbardziej empatycznym i opiekuńczym Medykiem jakiego kiedykolwiek było mi dane spotkać. Nie interesuje mnie to, że jesteś Magiem. Gdybym mógł dla ciebie zmieniłbym prawo i połączył oba światy w jedno aby tylko nie tracić takiego pracownika, członka wspólnoty jak i towarzysza którym jesteś. Żałuje, że to wszystko nie potoczyło się inaczej. Żałuję, że tylko tyle mogę dla ciebie zrobić. Przykro mi Nao.”- Z ust Hideki’ego wypłynęły te same słowa, które powiedział mi na odchodnym Szef. Zrobiłem krok do tyłu.
- Nao nie możesz.- Powiedział szeptem Katsuyoshi kiedy zorientował się co chciałem zrobić. Wypuściłem głośno powietrze i założyłem ręce na piersi.
- Co mu dokładnie jest?- Zapytałem patrząc na Ryu. Spojrzał na mnie.
- Nie wiemy. Siadają mu płuca, krew ma dobre wyniki, traci wzrok, za to słyszy o wiele lepiej, serce z kolei…
- Dobra. Czekaj.- Powiedziałem. Strzeliłem kostkami w karku.- Podaj mi jego kartę zdrowia z wszystkimi wynikami jakie mu robiłeś.- Dodałem po chwili namysłu. Ryu podał mi kartę zdrowia Hideki’ego. Zajrzałem do niej. Zmarszczyłem czoło.
- Wyczytałeś tam coś ciekawego?
- Co to znaczy „Echo Serca nie możliwe do wykonania. EKG również”?
- Jak słucham bicia jego serca przez stetoskop to wszystko jest w porządku ale jeżeli tylko podłączamy go pod jakąś aparaturę ona odczytuję go jako martwego. Nie czyta jego bicia serca.- Wyjaśnił Ryu. Spojrzałem na niego marszcząc czoło.
- Jakie leki dotychczas dostawał?
- Inhalatory przede wszystkim, leki na oczy oraz krople, no i dostawał leki sercowe.- Wyjaśnił Gihei. Zerknąłem na niego. Nawet na mnie nie patrzył tylko ciągle mieszał to co robił.
- Dodaj do tego przegotowanej wody, trochę fosforu i nie dodawaj manganianu sodu tylko dodaj manganian fosforu.- Powiedziałem rozmasowując obolałe nadgarstki. Suyo położył mi rękę na ramieniu.
- Boli?
- Przyzwyczaiłem się.- Odpowiedziałem. Spojrzałem w końcu na Hideki’ego.- Dobra. Rozepnij koszulę.- Dodałem i uśmiechnąłem się delikatnie do Suyo kiedy wyczułem jego zazdrość. Hideki zrobił tak jak prosił. Podszedłem do niego. Blade ciało z zielonymi i brązowymi pręgami leżało na białej pościeli. Przyłożyłem mu ręce do klatki piersiowej i wziąłem kilka głębokich oddechów.
- Nie ubierzesz stetoskopu?
- Nie potrzebny mi. Milczcie.- Dodałem odpowiadając wcześniej na pytanie Ryu. Słuchałem przesuwając jednocześnie ręce po jego torsie. W pokoju panowała względna cisza. Opuściłem ręce i spojrzałem na Hideki’ego.- Czy ty kiedykolwiek wychodziłeś na Powierzchnie?
- Dwa razy.- Zachrypiał. Pokiwałem kilka razy.
- Czy w trakcie tych dwóch wypadów zbliżałeś się do takich wielkich czarnych drzew których liście kwitną na czerwono i różowo?
- T…tak?- Zapytał niepewnie.- Czy to coś znaczy?
- Tak.- Wypuściłem głośno powietrze.- W normalnych warunkach wyleczenie go to byłby Pikuś tym bardziej, że macie kore Dogohoro.
- W normalnych warunkach? O co chodzi?- Zapytał Ryu.
- Normalnie wyleczenie go zajęłoby mi góra pięć dni. A tak zajmie miesiąc jak nie i więcej.
- Dlaczego nie wyleczysz go w te pięć dni?- Zapytał Gihei. Spojrzałem na niego sarkastycznym spojrzeniem.
- Może dlatego, że nie mogę tutaj używać magii?- Zapytałem sięgając po kawałek kory Dogohoro leżący na stoliku i zacząłem go przekręcać w palcach. Spojrzałem na nich.- Drzewa o których mówiłem to Czerniaki. Podejrzewam, że Hideki podchodził do nich na przełomie 7 i 8 miesiąca. Wtedy jedne kwitną a drugie umierają. Nawet Magowie się do nich nie zbliżają chociaż wyleczenie ich nie jest trudne. W momencie kiedy Czerniaki bo tak te drzewa się nazywają umierają a rodzą się nowe wydzielają specyficzną substancję, która rozprowadza się w atmosferze do 100 m od drzew. Dla zwierząt są nieszkodliwe, ale dla ludzi… no cóż jeżeli ktoś od razu jest wyleczony albo tak w przeciągu roku to jest spoko, gorzej jeżeli ktoś z tym zwleka. Wtedy są trzy sposoby leczenia. Najszybszy trwa pięć dni. Wykonać ten zabieg mogą tylko Magowie posługujący się Kontrolą X. Drugi sposób który trwa trzy tygodnie wykonują Władcy Zwierząt z kolei ostatni sposób który trwa od miesiąca do nawet pół roku może wykonać każdy. Jeżeli chodzi o pierwszy sposób taka osoba wyciąga z ciała chorego za pomocą swojej magii wszystkie drobinki Czerniaka a później ta osoba jest leczona sokami robionymi z kory Dogohoro. Jeżeli chodzi o drugi sposób to chorego leczą zwierzęta dalej proces jest ten sam. Jeżeli chodzi o ostatni sposób może go wykonać każdy jeżeli ma liście Czerniaka i korę Dogohoro. Przez długi czas daje się choremu napar z liści Czerniaka a następnie podaje się jej soki z kory Dogohoro..- Wyjaśniłem odkładając kawałek kory na miejsce. Spojrzałem na Suyo.- Trzeba wrócić na Powierzchnie i zebrać odpowiednią ilość liści Czerniaka a następnie…
- To wam zajmie więcej niż dwanaście godzin. A jeżeli mu się w tym czasie pogorszy to co wtedy?- Przerwał mi Gihei.
- Wybacz ale mógł wcześniej powiedzieć że coś go boli i coś mu dolega. Miał mnie pod ręką i w pracy i w dzielnicy. Chciał milczeć spoko ale jeżeli wykituje to już nie będzie moja sprawa. Sam jest sobie winny.
- Naoki!- Krzyknął zbulwersowany Katsuyoshi.
- No co? Powiedziałem ci, że magii nie użyję ale to nie oznacza, że będę się hamował przed wypowiadaniem tego co chcę powiedzieć. Bez przesady. Może mnie jeszcze zakneblujesz? Co? A może…
- Jeżeli tego chcesz to mogę cię zakneblować.- Przerwał mi chłodno. Prychnąłem odwracając się do niego tyłem.
- Czyli według Ryu mamy czekać i patrzeć jak umiera niż wyruszyć po liście i wrócić z jakimś ratunkiem dla niego.
- Panujesz nad roślinami.- Powiedział Hideki. Spojrzałem na niego.
- Panuje. No i?
- Więc możesz mnie uleczyć w pięć dni.
- Chyba na słuch ci również siada. Nie słyszałeś jak powiedziałem, że nie mogę tutaj używać Magii?
- Słyszałem, ale…
- Nie ma żadnego „Ale”. Jeżeli użyje tutaj magii wiesz jak to się skończy.
- Jeżeli podpisze ja jako Szef petycję to nie ma znaczenia. Nic się nie stanie bo to była moja prośba więc nic się nie wydarzy.
- Suyo?- Zapytałem patrząc na niego. Zaciskał mocno usta. Myślał.
- Nie jestem co do tego pomysły przekonany pozytywnie.
- Tak sądziłem.- Powiedziałem. Wypuściłem głośno powietrze.
- Hideki jeżeli ty się zgodzisz, Ryu, Gihei, Wszyscy Łowcy oraz… Suyo wtedy to PRZEMYŚLE.- Powiedziałem siadając na krześle przy stole. Spojrzałem im w oczy.
- Ja się zgadzam.- Powiedział Ryu.
- I ja.- Powiedział Gihei. Spojrzałem na Hideki’ego.
- Ja tak samo. Suyo?- Zapytał. Mój wybranek losu (zaśmiałem się w myślach na te słowa) zaciskał mocno usta.
- Dajcie mi to przemyśleć.- Powiedział wychodząc z pokoju. Wypuściłem głośno powietrze i poszedłem za nim.
- Suyo! Poczekaj! Suyo!- Dogoniłem go przy kuchni. Spojrzał na mnie.
- No co?
- Pamiętasz, że mam chodzić wszędzie z tobą?- Zapytałem patrząc gdzieś w bok. Wypuścił głośno powietrze i wszedł go salonu. Ja za nim. Usiadł na kanapie.
- Siadaj. Zanim wypełnią twoje wymagania trochę minie.- Powiedział. Usiadłem koło niego. Objął mnie ramieniem przyciągając do siebie. Położyłem głowę na jego piersi.- Jaką decyzję podejmiesz?
- Nie wiem. Nie chcę o tym teraz myśleć.
- Rozumiem.- Powiedział. Ujął delikatnie moją lewą dłoń w swoją rękę.- Boli?
- Mówiłem. Przyzwyczaiłem się.- Powiedziałem.- Jestem zmęczony.
- Prześpij się.
- Obudź mnie za godzinę.
- Dobrze.- Powiedział. Wtuliłem się w niego zamykając ociężałe oczy. Hideki to mój były Szef. Ciekawe kiedy nim został?

^^~^^

Coś łaskotało mnie pod nosem. Przetarłem pod nim odganiając to w cholerę. Łaskotanie nie ustępowało.
- Noż kurwa.- warknąłem otwierając oczy.
- Mąż nie kurwa.- Poprawił mnie Suyo. Spojrzałem na niego.
- Czego?
- Śpisz już prawie dwie godziny. Wstawaj.- Powiedział. Zamrugałem kilka razy po czym przeciągnąłem się mocno. Usiadłem na łóżku….? Łóżko?
- Kiedy mnie przeniosłeś?- Zapytałem. Rozejrzałem się dookoła siebie. Poznawałem jeden z wielu gościnnych pokoi w domu Gihei’a i Ryu.
- Chwilę po tym jak zasnąłeś. Ryu był tutaj jakieś pół godziny i powiedział, że Yujiro dostarczył decyzję wszystkich Łowców na kartkach. Wołają cię do pokoju Hideki’ego.
- Spoko.- Powiedziałem i usiadłem na łóżku.- A ty podjąłeś decyzję.
- Podjąłem.
- Jaką?
- Dowiesz się razem ze wszystkimi.- Powiedział. Kiwnąłem twierdząco głową wychodząc razem z nim z pokoju. Udaliśmy się do miejsca w którym był chory. Zapukaliśmy do drzwi i weszliśmy po chwili wahania. Wszystko wyglądało tak samo jak za pierwszym razem kiedy tutaj wszedłem. Pokręciłem przecząco głową. Spojrzałem na Ryu.
- Pokarz.- Powiedziałem. Wiedziałem, że zrozumie o co mi chodzi. Za chwilę miałem się dowiedzieć ilu Łowców zgodzi się na użycie Magii aby uratować ich Szefa. Co do samego Szefa jeżeli mam być szczery nie potrafiłem o nim teraz myśleć jak o przyjacielu Hideki ’m. Teraz był Szefem Łowców i to właśnie Szefa miałem ratować a nie dzieciaka z Brutusa. Spojrzałem na plik kartki który trzymałem w dłoni. Przeleciałem wzrokiem po wszystkich kartkach. Ani jednej negatywnej odpowiedzi. Wszyscy się zgadzali. Pokazałem kartki Suyo. Przeleciał po nich wzrokiem. Wypuścił głośno powietrze oddając kartki Ryu.
- Widzę, że za bardzo nie mam wyboru więc i ja się zgadzam.- Powiedział siadając na krześle przy stoliku. Spojrzałem na niego. Gapił się na swojego Szefa. Odwróciłem wzrok zaciskając usta. Podszedłem do okna. Przymknął oczy.
Fumi?
Co jest?
Chcą abym użył tutaj magii.
Kto chce?
Wszyscy. Łowcy. Szef. Inny lekarz. Laborant. Suyo.
A ty?
Nie chce ich urazić ale im nie ufam. Co jeżeli jej użyję a dla nich to będzie pretekst aby nas zaatakować?
Potrafimy się bronić. Będziemy mieli ponad 6 godzin aby gdzieś się ukryć. Najgorzej będziesz miał ty. Będziesz musiał uciec.
A co o tym myślą inni mieszkańcy wioski. To oni by musieli uciekać przez moją decyzję. Nie chcę decydować za całą wioskę. Niech oni też zadecydują.
Daj mi pół godziny.
Usłyszałem ostatnie słowa w głowie i cisza. Usiadłem na parapecie i spojrzałem przez okno.
- I jak zadecydowałeś?- Zapytał Ryu.
- Jeszcze nic nie zadecydowałem. Dajcie mi trochę czasu.
- Nie mamy czasu!- Wydarł się na mnie. Warknąłem spoglądając na niego z ukosa.- Przepraszam.- Dodał przestraszony.
- Co ci Fumi powiedziała?- Zapytał Suyo. Spojrzałem na niego. Prychnąłem po chwili i spojrzałem w bok.
- Zapyta mieszkańców wioski co oni na to.- Odparłem. Wypuścił głośno powietrze z płuc.
- Naoki to ma być twoja decyzja, a nie decyzja ludzi z twojej wioski.
- Nie będę z wami rozmawiał na ten temat. Taką podjąłem decyzję i tak ma jak na razie zostać.
- Ale…
- Katsuyoshi. Wystarczy.- Powiedział Hideki. Suyo zerknął na niego i po chwili kiwnął głową. Wstrzymałem na ułamek sekundy oddech.
- Nie bądź zazdrosny.- Powiedział Suyo. Hideki, Yaichiro, Ryu oraz Gihei spojrzeli na niego jak na głupiego.
- Kto jest niby zazdrosny?- Warknąłem gapiąc się przez okno. W ostatniej chwili zobaczyłem na dole przy drzwiach Doi’a oraz Naorę. Wstałem gwałtownie chowając się za winklem. Zerknąłem delikatnie przez szybę. Podchodzili do drzwi.- Gości macie.
- Kogo znowu?- Warknął Ryu.
- Zapomniałem!- Krzyknął Gihei i podbiegł do drzwi.- Za chwilę to załatwię. Najwyżej posiedzę z nimi chwilę na dolę ale jakoś to załatwię.- Powiedział i wybiegł z pokoju kiedy do moich uszu dobiegł dźwięk dzwonka do drzwi. Suyo podszedł do okna i zasłonił je grubymi zasłonami.
- Wiesz, że jak na razie…
- Wiem.- Przerwałem mu wracając na parapet. Zacząłem nerwowo podrygiwać nogą.
- Nie martw się. Nikt tutaj nie wejdzie.- Powiedział Hideki. Znieruchomiałem na chwilę. Prychnąłem pod nosem gapiąc się na podłogę by po chwili spojrzeć na niego z ukosa.
- Zawiodłeś mnie w tym momencie.- Powiedziałem odwracając wzrok i ponownie kierując go na podłogę.
- Naoki zważaj na swoje słowa.- Warknął Suyo. Warknąłem na niego i odwróciłem się do nich tyłem.
- Chyba się na ciebie obraził.- Szepnął cicho Ryu.
- To niech się obraża.- Odparł Suyo. Po głosie słyszałem, że i on jest obrażony na pół świata jak nie i lepiej.
- To wam nie zaszkodzi? Wiesz ta wasza dziwna więź…
- Nic nam nie będzie. Nie martw się o nas tylko o Hideki’ego.
- Ja już nic w tej kwestii nie wymyślę. To już wszystko zależy od Nao. A wracając do wcześniejszego tematu…
- Ból w dupie.- Suyo mruknął pod nosem.
-… To zadziwiające, że te runiczne znaki pojawiają się nie tylko na kręgosłupie ale sięgają również innych zakamarków twojego ciała. Czy u Nao jest tak sa…- Przerwał. Zerknąłem przez ramię, aby dowiedzieć się co takiego mu przerwało. Dłoń Suyo zakrywała mu usta. Odwróciłem się w ich stronę. Przyglądałem im się uważnie. Zacząłem machać nogami uderzając piętami o ścianę.
- Zabierz rękę z jego twarzy bo go udusisz.- Powiedziałem po dłuższej chwili milczenia. Zrobił tak kiedy zauważył siny kolor na twarzy przyjaciela. Spojrzał na mnie.
- Nao posłuchaj…
- Nie mam czego słuchać. Skoro Ryu wie, że runy sięgają dalej musiał cię widzieć nago.
- Nao…
- Temat skończony.- Przerwałem mu machając gwałtownie ręką dla potwierdzenia moich słów.
Naoki?
Fumi?
Gadałam z ludźmi z wioski.
No i?
Powiedzieli, że decyzja należy do ciebie i oni ją poprą w całości, ale…
Ale co?
Pakujemy się po woli.
Rozumiem. Dzięki.
Nie daj im się.
Jaaaasnneeeee. Przysłuchuj się rozmowie.

Przetarłem oczy. Wypuściłem głośno powietrze. Spojrzałem na Hideki’ego.
- Od chwili kiedy powiem ci jak zadecydowałem, każdy kto pojedzie windą do góry będzie uznany za wroga i zostanie zabity. Pierwszą i jedyną osobą, jaka ma prawo  się tam pojawić będę ja. I mam wrócić sam. Bez eskorty. Jeżeli wyślecie tam kogoś przede mną albo ze mną będzie to deklaracją do wojny. Przystajesz na takie warunki?- Zapytałem. W pokoju zapanowała cisza. Hideki przyglądał mi się uważnie przez dłuższą chwilę.
- W porządku. Przystaje na nie całkowicie.
- Ok.- Powiedziałem zeskakując z parapetu. Strzeliłem kilka razy palcami i podszedłem do łóżka. Ponaciągałem mięśnie szyi uśmiechając się do niego delikatnie.- Nie przyszykuję cię na to co się za chwilę stanie. Jeżeli tylko chociaż odrobinę skupię się na tym co niszczy twoje ciało… powiem… to nie będzie przyjemne doświadczenie. Dużo zależy od twojej silnej woli. Trzy dni zajmie mi oczyszczenie twojego ciała.
- Dam radę.- Odparł z uśmiechem. Zaśmiałem się cicho pod nosem.
- Ryu-sensei. Potrzebuję miski z zimną wodą, gorącą wodą, trzy ręczniki i wiadro jakieś.- Powiedziałem patrząc nadal na Hideki’ego. Ściągnąłem z niego kołdrę kiedy Ryu wyszedł z pomieszczenia.- Hideki.
- Tak?
- Kiedy wyszedłem na Powierzchnię jako Mag, trzy dni po tym zaraziłem się tym samym co ty. Pamiętaj, że u mnie wykryto to wcześniej.
- Okej?
- Leczenie więc zajęło półtorej dnia. Później cały dzień picia naparu.
- Do czego zmierzasz?- Zapytał. Podwijałem rękawy w milczeniu. Ryu wszedł do pokoju razem z Suyo i Yujiro. Przynieśli wszystko to o co prosiłem.
- Torazo się pyta czy może przy tym być?- Zapytał Suyo. Spojrzałem na niego.
- Są tutaj wszyscy? Cały twój oddział?
- Tak.- Powiedział. Wyciągnąłem z kieszeni spodni dziesięć czarnych, gładkich kamyczków. Podałem mu je.
- Rozdaj to każdemu z oddziału i niech staną z tym dookoła domu.
- Co to jest?
- Dzięki temu nie zniszczę całego Podziemia swoją magią.- Powiedziałem.. Nie pytał. Nie czekał. Wyszedł po prostu z pokoju. Yujiro za nim. Zamoczyłem ręce w gorącej wodzie.- Ryu-sensei proszę na niego wylać całą miskę zimnej wody.
- Czy to konieczne? Nabawi się zapalenia płuc.
- Może pan chce go leczyć?
- Skoro uważasz, że to co robisz ma sens.- Powiedział. Skrzywiłem się. Właśnie w tym problem. Dla mnie cały ten zabieg nie miał sensu. Nic co mnie dotychczas w całym moim życiu spotkało nie miało sensu więc tym bardziej dla mnie bez sensu było polewanie chorego zimną wodą, no ale jak coś ciągle jest bez sensu to i w końcu sens się na niego znajdzie.
- Brrrr. Zimna.- Hideki przetarł twarz kiedy Ryu wylał na niego całą zawartość miski. Spojrzałem na niego. Suyo wrócił po chwili.
- No to możemy zaczynać. Ty trzymaj to, a ty to.- Powiedziałem podając Ryu miskę z ciepłą wodą i jeden ręcznik z kolei Suyo dostał drugi ręcznik i wiaderko.
- Po co nam to?- Zapytał Suyo.
- Zobaczysz.- Powiedziałem. Zanurzyłem na chwilę ręce w ciepłej wodzie.- No więc wracając do tego co wcześniej mówiłem sam to złapałem. Tyle, że u mnie infekcja trwała dużo krócej niż u ciebie.
- No i?- Zapytał Hideki. Stanąłem koło niego przykładając mu ciepłe ręce do zimnego torsu. Zadrżał na całym ciele.
- Wytrzymałem z bólu niecałą minutę.- Powiedziałem i przesunąłem delikatnie swoimi dłońmi po jego torsie w górę. Krzyknął przeraźliwie otwierając szeroko oczy. Próbował się podnieść, ale dzięki tak bardzo nagromadzonej ilości pozostałości czerniaka w jego ciele z łatwością mu to uniemożliwiłem.- Ryu! Zamocz ręcznik i połóż mu na czole! Co chwilę go mocz!
- A ja?- Zapytał Suyo.
- Ty czekaj!- Krzyknąłem zbliżając się dłońmi do szyi Hideki’ego, który nie przestawał krzyczeć. Szarpnąłem gwałtownie rękoma w górę. Hideki usiadł na łóżku.- Teraz!- Krzyknąłem do Suyo. Podszedł do mnie z wiadrem. Podsunąłem je pod usta chorego. Z jego wnętrza wydostała się jakaś dziwna czarna, gęsta ciecz. Wypuściłem spokojnie powietrze oddając wiadro swojemu małżonkowi i przyłożyłem ręce do torsu Hideki’ego.
- Proszę… nie…
- Wybacz.- Powiedziałem ozięble na jego błaganie. Przesunąłem rękoma delikatnie w górę. Jego krzyk znowu dopadł moje uszy. Oddychałem spokojnie nie chcąc niczego spartolić. Suyo zacisnął oczy aby niczego nie widzieć. Ryu tak samo. Tylko ja nie mogłem odwrócić od tego wzroku.

^^~^^

Siedziałem w pokoju który Ryu „pożyczył” mi oraz Suyo. Spojrzałem na drzwi od łazienki za którymi jakieś dwadzieścia minut temu zniknął Suyo.
- Suyo! Długo jeszcze?!- Zawołałem głośniej opierając brodę na dłoniach.
- Wjedź.- Powiedział tylko. Wypuściłem powietrze. Zeskoczyłem z łóżka i podszedłem do drzwi od łazienki. Uchyliłem je delikatnie i wsadziłem do środka głowę. Była to mała łazienka z wanną, toaletą, zlewem i małym lustereczkiem wiszącym nad nim. Suyo siedział w wannie pełnej wody i piany.
- Um.- Powiedziałem speszony. Spojrzał na mnie tylko jednym okiem po czym zamknął je ponownie.
- Nie wiedziałem, że czekasz. Kąpałeś się wiec pomyślałem…
- Zęby chcę umyć.- Wyjaśniłem.
- To właź i myj.
- Ale ty się kąpiesz.
- No i? To mi nie przeszkadza. No chyba, że tobie.- Zadrwił. Prychnąłem pod nosem i wszedłem do łazienki zamykając za sobą drzwi. Podszedłem do zlewu na którym wcześniej zostawiłem szczoteczkę do zębów i pastę. Nałożyłem pastę na szczoteczkę i wsadziłem do buzi i od razu zacząłem mocno szorować nią zęby.- Gihei ze mną rozmawiał jak się kąpałeś.- Zaczął rozmowę. Spojrzałem na niego unosząc brwi do góry.
- O szym?- Zapytałem i wróciłem do szorowania zębów.
- Pytał się czy mógłbyś z nim i z kilkoma innymi osobami porozmawiać jak będziesz miał czas?
- Akymy ochopamy?- Zapytałem. Zaśmiał się cicho.
- Śmiesznie mówisz.- Powiedział i spoważniał po chwili.- Z twoimi znajomymi z Brutusa. Wszyscy chcą wiedzieć dlaczego nasza Sfera uznała cię za zaginionego, dlaczego nikt cię nie szuka, co się dzieję. Powiedziałem im, że jeżeli uzyskam zgodzę z góry to im wszystko wyjaśnię.
- Od Hyeyeho?
- Nie od Hideki’ego jeżeli o niego ci chodziło tylko od ciebie.- Powiedział. Wyplułem zawartość ust do zlewu. Wsadziłem szczoteczkę do buzi gryząc delikatnie miękkie włosy szczoteczki. Wzruszyłem ramionami.
- Jak chcecie.
- Nie jak chcemy, tylko…- Przerwał kiedy ktoś zapukał do drzwi pokoju.- Tak?!
- Nao?- Usłyszałem głos Gihei’a. Spojrzałem wymownie na Suyo gdyż aktualnie nie mogłem teraz nic powiedzieć. W ustach miałem wodę.
- Kiedy Nao będzie miał wolne usta odpowie, coś się stało?- Zawołał Suyo. Zakaszlałem wypluwając całą zawartość ust do zlewu.
- Zamknij się idioto.- Powiedziałem wycierając usta w ręcznik. Zaśmiał się i klepnął mnie w tyłek kiedy koło niego przechodziłem. Miał mokrą rękę.- Kretyn.
- Małolat.- Mruknął pod nosem.
- Nie siedź za długo.- Powiedziałem wychodząc z łazienki. W pokoju przy drzwiach stał Gihei. Przyglądał mi się ukradkiem.- Zęby myłem.- Wyjaśniłem. Wypuścił powietrze z płuc.
- Rozmawiał z tobą Katsuyoshi-sensei?
- Rozmawiał. Sensei?
- Dlaczego jesteś taki zaskoczony? Ty nie mówisz do niego Sensei?
- Nie. Nie mówię tak do niego. I rozmawiał.
- I co ty na to?- Zapytał. Wzruszyłem ramionami.- Masz teraz czas?- Zapytał. Suyo wyszedł z łazienki owinięty w sam ręcznik. Zmierzyłem go. Ominął nas bez słowa i podszedł do swojej małej torby podróżnej.
- Może się tak ubierzesz?
- A co ja robię?
- Paradujesz w ręczniku przed Gihei’em.
- I przed tobą.- Zauważył inteligentnie. Spojrzał na mnie trzymając w rękach bokserki.- Jak chcesz. Możesz iść tylko nie wychodź z domu.
- Wiem.
- Ja się kładę.
- Spoko.- Powiedziałem i podszedłem do niego. Pocałowałem go w policzek (też wyrobiony nawyk) i podszedłem do drzwi.- W czarnych ci lepiej.
- Dzisiaj ubieram zielone.
- Nuuuuda.- Powiedziałem i zamknąłem za sobą drzwi. Ruszyłem w milczeniu za Gihei’em.

^^~^^

Wszedłem do pokoju rzucając swoje buty na bok. Przystanąłem na chwile kiedy zorientowałem się, że Suyo już śpi. Zerknąłem na śpiącą sylwetkę. Oddychał miarowo. Więc go nie zbudziłem. Zabrałem swoją torbę do łazienki. Zamknąłem drzwi i zapaliłem światło. Stanąłem przed lusterkiem. Wkurwione spojrzenie czerwonych i wilgotnych oczu jeszcze bardziej mnie irytowało. Próbowałem rozmasować zmarszczki pojawiające się pomiędzy moimi brwiami. Zdjąłem koszulkę i spodnie dresowe sięgając po swoją pidżamę.
- Kurwa.- Wyrwało się z moich ust poirytowanym głosem. Nie spodziewałem się po nich tego wszystkiego. Nie mogłem w to uwierzyć.
- Co jest?- Usłyszałem po swojej prawej zaspany głos Suyo. Spojrzałem w tamtą stronę. Zmarszczył czoło.- Płakałeś?- Zapytał. Odwróciłem się do niego tyłem.
- A nawet jeżeli to co cię to?!
- Coś ci zrobili?
- Nie.
 - Ale coś ci powiedzieli?
-…- Milczałem. Podszedł do mnie i odwrócił w swoją stronę.
- Kurwa Naoki! Mów!- Krzyknął. W oczach na nowo pojawiły mi się łzy.
- No zszedłem tam do nich. Byli zaskoczeni kiedy mnie zobaczyli. Doi zapytał dlaczego mam na sobie kajdany. Powiedziałem im „Bo jestem Magiem”. Po tych słowach nie dając mi wyjaśnić reszty Tokaji, Shun, Toichi oraz Go wstali i wyszli mówiąc, że cytuję „Z pierdolonym Magiem nie chcą mieć nic do czynienia”.
- A reszta?
- Reszta mnie wysłuchała.
- I?
- I nic? Zapytali się czy mogą jutro wpaść pogadać z okazem w zoo. Najbardziej wkurwili mnie ci co wyszli.
- Rozumiem.
- Nic nie rozumiesz!
- Masz rację. Nie rozumiem.- Poprawił się przytulając mnie do siebie. Wciągnąłem kilka razy powietrze przez nos.
- Suyo?
- Mhy?
- Dlaczego nigdy później nie proponowałeś mi seksu ze mną w roli pasywnej.
- Ponieważ wiem, że się na to nie zgodzisz.- Powiedział czochrając mi włosy na głowie. Spojrzał mi w oczy.- Nie płacz. Pamiętaj zawsze mogło być gorzej.
- Mogło.- Przyznałem. Odsunął się ode mnie.
- Przebieraj się w pidżamę i chodź do łóżka.
- Suyo?
- Hmmm?- Zapytał zatrzymując się w drzwiach.
- Jak myślisz czy w tym stroju byłbym w stanie cię uwieść?- Zapytałem. Odwrócił się gwałtownie w moją stronę i zmierzył moje prawie, że nagie ciało od góry do dołu i z powrotem (miałem na sobie tylko bokserki).
- Myślę… że powinieneś nad tym pomyśleć.
- A ja myślę, że już nad tym pomyślałem.- Powiedziałem wypuszczając głośno powietrze z płuc i sięgając po swoje krótkie spodenki.- Ale jak nie to nie.- Dodałem ciszej schylając się aby ubrać spodenki na tyłek. Uniosłem głowę do góry kiedy kątem oka zauważyłem jak się do mnie przysuwa. Oblizał lubieżnie wargi. Zadrżałem upuszczając spodenki na kafelki.


 ***********************************

I jak wam się spodobało??
Kolejny rozdział pojawi się już w lipcu, a postanowiłam go zatytuować:
30. „ Bo życie należy przeżyć tak aby przed śmiercią niczego nie żałować.” 30

Dziękuje i pozdrawiam: gizi03031