Rozdział ten dedykuje: Basi, która jest tutaj ze mną prawie od początku i nie opuszcza mojego opowiadania. Dziękuje ci bardzo za twoje słowa:*
Kolejny rozdział postanowiłam dodać na przełomie 8-15 grudnia.
******************************************************************************
Dzwonek
obwieszczający koniec lekcji był dla mnie znakiem do startu. Wpakowałem szybko
swoje książki do plecaka, zapiąłem go w biegu, położyłem na biurku nauczyciela
test i wybiegłem
z klasy zerkając na zegarek. Zostało mi niecałe pół minuty. Jeżeli się spóźnię chociaż o sekundę za drzwiami jego gabinetu będzie czekało mnie siarczyste powitanie z jego prawą ręką. Zbiegłem szybko schodami w dół niknąc w uspakajającej mnie ciemności…
z klasy zerkając na zegarek. Zostało mi niecałe pół minuty. Jeżeli się spóźnię chociaż o sekundę za drzwiami jego gabinetu będzie czekało mnie siarczyste powitanie z jego prawą ręką. Zbiegłem szybko schodami w dół niknąc w uspakajającej mnie ciemności…
^^~^^
Stałem
przed klasą Ryu-sensei. Zapukałem cicho w drzwi. Po chwili dostałem zgodę aby
tam wejść. Postanowiłem jednak uchylić delikatnie drzwi i powiedzieć w jakim
celu tutaj przyszedłem.
-
Przepraszam. Mogę na chwilę prosić Doi’a?- Zapytałem. Wszyscy siedzieli w
kółku. Zajęcia z Opiekunem. Doi bez słowa zgody wstał i wyszedł na korytarz.
Zamknąłem drzwi. Spojrzał na mnie wywalając oczy na wierzch. Zakaszlał
zadławiając się kropelkami śliny. Poczekałem aż się uspokoi.
-
Co… kurwa… dlaczego… kto…?- Wydukał machając rękoma i co chwile pokazując na
moją twarz. Zaśmiałem się krzywiąc się przy tym boleśnie.
-
W domu ci wyjaśnię. Pożycz mi swoją zapasową koszulę. W domu ci oddam.-
Powiedziałem. Spojrzał na moją czerwoną od krwi koszulę.- Mam trzy minuty aby
wrócić do jego gabinetu- Dodałem zerkając na zegarek. Kiwnął twierdząco głową.
Wszedł do klasy. Zostawił uchylone drzwi.
-
Co chciał?- Usłyszałem głos Ryu.
-
Chce coś pożyczyć.- Padła odpowiedź. Ciche chrząknięcie.- Gihei dzisiaj wracamy
prosto do domu.
-
Dlaczego?
-
Nie ważne.- Powiedział Doi i wyszedł do mnie na korytarz. Podał mi czystą
koszule zapakowaną w jakąś folię.- Ktoś musi cię opatrzeć.- Powiedział
wskazując na moją twarz.
-
Wiem.
-
Może Ryu…
-
Nie.- Powiedziałem. Drzwi otworzyły się delikatnie.
-
Doi wracaj do k…- Ryu-sensei spojrzał na mnie zaskoczonym spojrzeniem nie
dowierzając w to co widział. Kiwnąłem głową i odwracając się na pięcie
pobiegłem tam skąd przyszedłem.
^^~^^
Siedziałem
w jego gabinecie na swoim standardowym miejscu. Na sobie miałem jak na razie
tylko spodnie od mundurka. Czysta koszula czekała aż opatrzę swoją twarz. Moja
góra od mundurka była już zapakowana i czekała na pranie w domu. Przede mną
stało lusterko, mocna lampa oraz apteczka. Mając na rękach rękawiczki oraz w
nich wacik i silny środek odkażający przemywałem swoje rany krzywiąc się przy
tym. Nie wiem o co im (Doi i Ryu) tak w ogóle chodziło. Przecież tym razem
uderzył mnie tylko trzy razy. Raz w prawy policzek (przeleciałem po ziemi przez
pół jego gabinetu). Wstałem. Drugi raz dostałem w lewy policzek (wpadłem na
półki z książkami które zwaliły się na mnie boleśnie przygniatając mnie do
ziemi). Wstałem. Za trzecim razem nie wiem jak dostałem i skąd. Wiem, że po
kilku sekundach odzyskałem przytomność na podłodze. Trochę siniaków, zadrapań.
No dobra może też rozcięta warga w trzech miejscach, podbite oko i rozwalony
lewy łuk brwiowy. Też mi coś. Do wesela się zagoi. Ktoś zapukał do drzwi. Nie
czekając na odpowiedź do środka wszedł Toshio.
-
Joł. Skończyłeś już??- Zapytał. Siedziałem tyłem do drzwi. Nie widział mnie.
-
A czy kurwa wyglądam jakbym skończył?!- Padła chamska odpowiedź mojego
Opiekuna.
-
Nie. Nie wygląda. Z kolei bardziej mi to przypomina twoje poirytowanie.-
Powiedział Toshio. Odłożyłem z głośnym pyknięciem butelkę na stole i zabrałem
się za wyszukiwanie plastrów bez opatrunku aby zakleić ze sobą rozwaloną wargę.
Poirytowanie mówi??- O. Młody. Co tam?- Zapytał uwieszając się na moim
ramieniu. Nie odpowiedziałem. Ruchem ramienia strąciłem z siebie jego rękę.
-
Po co przyszedłeś?- Zapytał mój Opiekun.
-
Nie mów mi, że zapomniałeś?
-
O czym znowu?
-
Yuke. 17-ste urodziny? Zapomniałeś na serio?- Zapytał udając załamanego.
-
Dzisiaj?
-
Tak. Dzisiaj. Mamy przecież wszyscy do niej iść. Miałeś go wcześniej zwolnić i
się urwać ze szkoły.- Ciągnął dalej. Zakleiłem sobie to co miałem do zaklejenia.
W domu zajmę się tym lepiej. Wstałem i ubrałem na siebie koszulę Doi’a.
Katsuyoshi poszedł na chwilę na swoje „zaplecze”.- Młody wiesz, że rozbierając
się przed nim i tak go nie zdobędziesz?- Zapytał żartobliwie pukając mnie w
ramie. Odwróciłem się w jego stronę patrząc na niego z żalem. Wybałuszył oczy i zagwizdał cicho.
Suyo wrócił do pomieszczenia.
-
Dobrze, że prezent kupiłem wcześniej.- Powiedział Suyo.- Usiądź. Daj mi pół
godziny i będziemy mogli iść.- Powiedział zaglądając do jednej z szaf (dopiero
po jakimś czasie dowiedziałem się, że Suyo i tutaj trzymał jakieś ciuchy na
przebranie). Toshio przyglądał mu się zaciekawionym spojrzeniem.- No co?
-
Nie interesuje cię to?- Zapytał. Sprzątnąłem apteczkę, lusterko oraz lampkę.
Wróciłem do gabinetu i zabrałem się za sprzątanie książek z ziemi. Toshio
dopiero teraz je dojrzał.
-
Interesuje mnie „co”?
-
Co się stało twojemu podopiecznemu.- Powiedział to głosem jakby głupiemu
tłumaczył że białe to czarne a nie białe.
-
Wyjaśnij mu.- Powiedział chłodno niknąc we wnętrzu łazienki. Spojrzałem na
Toshio.
-
Nie drażnij go. Wszystko już i tak mnie boli.- Powiedziałem. Zabrałem się
ponownie za układanie książek.
-
Chcesz mi powiedzieć, że to on?
-
Mhy.- Pokiwałem głową.
-
Dlaczego?- Zapytał. Spojrzałem na niego. Odłożyłem na półkę z pięćdziesiąt
książek nim mu odpowiedziałem.
-
Mniemam iż to kara. Coś co wymyślił poprędce. Albo był tak zdenerwowany że nie
był w stanie niczego wymyślić więc po prostu postawił na starodawne metody.
Szczerze, to nie wnikam.- Powiedziałem wzruszając ramionami. Kolejne dziesiąta
książek wylądowało na półce nim to on zadał kolejne pytanie.
-
Miał powód aby cię tak ukarać?
-
Eh.- Wypuściłem głośno powietrze. Wyliczając na jednej ręce a drugą układając
dalej książki zabrałem się za swój monolog.- Po pierwsze nie ukarał mnie
jeszcze za tamte ukrywanie się przez jedenaście dni. Po drugie pyskowałem do
innego nauczyciela. Trochę do niego. Groziłem innemu nauczycielowi. Bez słowa
odszedłem od niego udając się na koleją lekcję. No dobra. Zwiałem z miejsca
„wypadku”.- Wyliczyłem. Podrapałem się po głowie.- A. I bym zapomniał. Złapałem
rękę nauczyciela jak się nie mylę w trzech miejscach. To chyba za to.
-
Czy tobie życie nie miłe?
-
Miłe.
-
Nudzi ci się?
-
Nie za bardzo. Książki układam. A co?
-
Wiesz o co mi chodzi.
-
Wiem.
-
To po jaką cholerę to zrobiłeś? Jakiemu nauczycielowi?
-
Ryu. Dusił mnie.
-
Ryu?! Dusił?! Ciebie?!-Krzyknął zaskoczony. Położyłem ostatnią książkę na
miejsce. Zabrałem się za rozsypane dokumenty.
-
Nie, kurwe dusił…- Wskazałem głową drzwi łazienki.- Mnie dusił.
-
Więc to było w obronie własnej. Powiedziałeś mu o tym?
-
Nie.
-
Dlaczego?
-
BO chyba musiał istnieć JAKIŚ powód dla którego mnie dusił nie uważasz?-
Zapytałem. Katsuyoshi wszedł do swojego gabinetu. Zamilkłem.
-
Dobra. Zapytam ciebie.
-
O co znowu?
-
Dlaczego Ryu go dusił?
-
Zapytaj go.
-
Ale ja pytam ciebie. Musiał ci powiedzieć.
-
Jak go o to zapytałem to mi odpowiedział: „Kurwa pofarbuj się na tleniony blond
głąbie jeżeli z rozmowy tego nie wywnioskowałeś”. To ja mu się grzecznie
kazałem uciszyć i nie kłapać jęzorem w moim towarzystwie dopóki nie wyrażę na
to zgody.
-
Kurwa!! Z wami to ja się mam!!
^^~^^
Siedziałem
w salonie na kanapie. Znowu bolała mnie głowa (dostałem i od Doi’a i od Gihei’a
i od Izo[??]). Gapiłem się w sufit. Nie odzywali się do mnie ani słowem.
Musieli chyba przegryźć to co im powiedziałem. Ktoś zapukał do drzwi. Doi
poszedł otworzyć. Wrócił po chwili z listem do mnie. Otworzyłem go niechętnie
widząc na kopercie państwową pieczątkę. Kolejne przesłuchanie czy jaki ch??
Urzędowe
pismo w cholernym urzędowym języku. Jak ja tego nie cierpiałem.
Bla,
bla, bla… spirytualne bla, bla, bla…
Po
uzyskaniu pana ostatniego wyniku
egzaminu postanowiliśmy umieścić pana w klasie A
o profilu 3-8. W przeciągu miesiąca proszę o złożenie w naszej instytucji podania i formularza z wytycznymi dotyczącymi zawodu jaki chcę pan wykonywać
w przyszłości po ukończeniu szkoły…
w przyszłości po ukończeniu szkoły…
Bla,
bla, bla… spirytualne bala, bla, bla…
Prosimy również o konsultację zawodową ze swoim Opiekunem Szkolnym.
I
po bla, bla, bla… Wypuściłem głośno powietrze uderzając kilkakrotnie głową o
kanapę. Właśnie wtedy kiedy najmniej chcę z nim rozmawiać to muszę to zrobić.
Nie w tym problem. Wtedy kiedy muszę z nim porozmawiać to mam się do niego nie
odzywać.
-
Co znowu?- Zapytał Izo. Nadal było słuchać złość w jego głosie.- Znowu na
przesłuchanie cię wzywają?
-
Nie. Gorzej.
-
Zamykają cię?- Zapytał z nadzieją w głosie Doi.
-
Nie doczekanie twoje. Jeszcze trochę ci podokuczam.
-
No to co?
-
Muszę przeprowadzić konsultację.
-
Z kim?- Izo spojrzał na mnie zaciekawionym spojrzeniem.
-
Z Suyo.
-
Suyo??
-
Katsuyoshi.- Poprawiłem się. Gihei może nie wiedzieć o kogo mi chodziło.
-
W sprawie…??- Doi przysunął się bliżej mnie aby nie umknęło jego uchu nic a to
zupełnie nic.
-
Wyboru dalszej kariery zawodowej.
-
Co proszę?- Zapytał zaskoczony.
-
Wyboru dalszej kariery zawodowej?
-
Ty się nas pytasz?- Zapytał Izo. Pokazałem im list jaki do mnie przyszedł.
-
Żartujesz?!- Krzyknęli chórem.
-
Dlaczego?
-
Czy ty zdajesz sobie sprawę co ty dokonałeś??
-
Nie za bardzo.
-
Jednak głupi jest.- Izo po prostu stwierdził fakt. Uderzyłem go w nogę.
-
Wiesz już jaki zawód chcesz wykonywać?- Zapytał zaciekawiony Gihei.
-
Zostanę dziwką.- Powiedziałem ukrywając twarz w poduszce. Izo prychnął głośno
mało co nie opluwając innych.
-
Ty?! Dziwką?!
-
A dlaczego nie? Przyjemność dla ciała i portfela.- Wzruszyłem ramionami.
-
Nao ja się pytam poważnie.
-
A skąd ja mam to wiedzieć? Nie sądziłem, że to tak szybko nadejdzie. Myślałem,
że zajmie mi to jakieś trzy lata albo i więcej. Że będę mógł się zastanowić.
-
To myśl chłopie, myśl…
-
A nie chcesz być Medykiem?- Zapytał zaskoczony Izo. Spojrzałem na niego.
Jeszcze dzisiaj rano sam bym tak powiedział, ale teraz…
-
Wybacz, ale nie chcę aby moim szefem był Ryu-sensei.
-
On? Dlaczego on?
-
Doi przecież to dyrektor szpitala jest.- Powiedziałem nie wierząc w to iż on
nie wie kim jest dokładnie jego opiekun.
-
Dlaczego nie chcesz pod niego podlegać. To dobry Medyk jest.- Powiedział Gihei.
Spojrzałem na niego przecząco kiwając głową.
-
Myślisz, że pracowalibyśmy sobie szczęśliwi koło siebie śmiejąc się ze swoich
żartów i w ogóle. Przy pierwszej lepszej sposobności pozabijalibyśmy się na
miejscu.- Uprzytomniłem ich trochę. Ich miny mówiły właśnie „A no tak”.
-
Po chuj się z nim biłeś?- Zapytał Doi i ponownie uderzył czołem o blat stołu.
-
Nie zaczynaj.- Powiedziałem i schowałem list do koperty.
^^~^^
Siedziałem
w klasie na lekcji. W JEGO klasie. Nie odzywałem się chociaż co wszystkich
bardzo zaskoczyło mieliśmy prace w grupach i mogliśmy sobie między sobą
porozmawiać. Moja grupa złożona była z czterech osób: Doi, Gihei, Naora i ja. To
co miałem im do powiedzenia zapisywałem na kartce.
-
Rozmawiałeś z nim?- Zapytał szeptem Doi. Kopnąłem go pod stołem. Czy on nie
wie, że ten świr ma uszy i oczy dookoła głowy? Pokiwałem przecząco głową.
-To
już tydzień minął. Musisz z nim pogadać.- Gihei nie krył się nic ze swoim
głośnym głosem. Katsuyoshi i kilku innych zaciekawionych uczniów zerknęło na
nas zaciekawionych.
-
Czy coś nie tak z waszym tematem?- Zapytał Katsuyoshi podchodząc do nas z jakąś
książką.
-
Z tematem wszystko w porządku. Tylko oni mają jakiś prywatny problem.-
Powiedziała aż nazbyt szczerze Naora.
-
Prywatny? Na moich lekcjach omawiacie prywatne sprawy?- Oczy mu pociemniały.
Pokręciłem gwałtownie przecząco głową. Podsunąłem im kartki pod nos aby w końcu
zajęli się tematem lekcji a nie mną i moimi problemami. Doi puknął mnie w
czoło.
-
Powiedz swojemu Opiekunowi a nie strugasz wariata i udajesz obrażonego milcząc.
-
On nie udaje obrażonego. Nie kłapie ozorem bo nie wyraziłem na to zgody.-
Poprawił go Katsuyoshi. W klasie zapanowała cisza. Nie wszyscy (chyba tylko ja
i on) rozumieli o co mu chodziło.- Widzę, że nie rozumiecie. Naoki nie odzywa
się ani do mnie ani w moim towarzystwie ponieważ nie wyraziłem na to zgody.
-
Jak to?- Zapytała Naora. Szturchnąłem ją w ramię i pokręciłem przecząco głową
na znak, że ma się w końcu zamknąć.
-
To jego część kary za to co zrobił ostatnio.
-
Głupi sposób karania jak dla niego pan wybrał Sensei.- powiedział Isei.
-
Głupi? Hmmm… ja bym to ujął tak. Szacunek, strach coś pomiędzy tym.
-
Nie łapię.- Ciągnął dalej Isei. Igrają z ogniem. Oj igrają. A ja zostanę
poparzony!
-
Dobra. Wyobraź sobie, że jestem twoim Opiekunem. Dobra?
-
Dobra?- Zapytał. Klasa przyglądała się temu z zaciekawieniem. Pierwszy raz
widzieli Katsuyoshi’ego w takim położeniu.
-
Wymyśl sobie coś co przechlapałeś. Cokolwiek za co mógłbym cię czysto
teoretycznie ukarać.
-
Mhy. No to powiedzmy, że ukradłem na korytarzu Obi Shoken-sensei.
-
Ok. Moja kara dla ciebie oprócz lania, pisemnej formy i czegoś tam jeszcze jest
taka: wyskocz przez okno z piwnicy. Jeżeli ci się to nie uda znowu ci wleje. I
tak w kółko. Albo wyskoczysz albo trafisz na OIOM.- Powiedział wrednie.
Zadrżałem. Włączył się w nim tryb psychopaty.- Zrobisz to?
-
Nie. Ponieważ to jest niemożliwe.
-
Nao próbowałbyś to zrobić?- Zapytał. Kiwnąłem twierdząco głową.
-
Głupi jesteś?- zapytał Isei. Nie ruszałem się.
-
A teraz Nao jako mój podopieczny. Wymyślcie mu coś za co mógłby zostać
ukarany.- Powiedział. Spojrzałem na niego przerażony. Uniosłem się z krzesła.-
Siad.- Powiedział chłodno. Upadłem na krzesło zaciskając dłonie na krawędzi
stołu.
-
Ok. No to ja.- Odezwał się Gihei. Lekcja odbiegła całkowicie od tematu.-
Powiedzmy, że Nao zabrał mnie do pana gabinetu.- Powiedział. Poczułem na sobie
lodowate spojrzenie.
-
Zrobiłeś to?- Chłodne pytanie. Energicznie zaprzeczyłem głową.- Giiiheiii…?
-
Nie zabrał. Kiedyś z Doi’em zapytaliśmy się go czy chociaż by nam pokazał gdzie
w ogóle znajduje się pana gabinet bo prawie żaden uczeń tego nie wie to
powiedział „Prędzej zginę niż tam kogoś zaprowadzę, a jeżeli jakiś uczeń będzie
się kręcił w jego pobliżu to sam go zabije”.- Powiedział. Czekałem na wymyśloną
karę. Przede mną położono dwie koperty. Białą i zieloną. Nie zerknąłem nawet na
zieloną. Od razu wziąłem białą.
-
Nao zawsze ma możliwość wyboru kary. Z dwóch kopert. Raz tylko wybrał zieloną,
więc wie co się w niej znajduje. Już jej nie bierze…- Jego głos zanikał kiedy
wpatrywałem się w treść kary jaką mi wymierzył tym razem. I nie tak jak u Isei
’a jakaś czysto teoretyczna, a czysto praktyczna.
Za to, że
rozmawiałeś
z
nimi o moim gabinecie i nawet w podtekście napomknąłeś o tym, że
nie możesz ich tam zabrać
bo ja
ci zabroniłem (tak samo jak
zabroniłem ci mówić
o tym co jest mówione w moim
gabinecie) twoja kara na dzisiaj: Wstań i rozbierz się
do lewej skarpetki na nodze. To jedyna rzecz jaka ma na tobie zostać.
Katsuyoshi
Wstałem
chowając karę do koperty i oddając mu ją. Nie patrzyłem na nikogo. Wysunąłem
nogi z butów. Zdjąłem prawą skarpetkę z nogi. Rozplątałem włosy związane w
kitkę. Zdjąłem opaskę. Marynarkę mundurka złożyłem ładnie na krześle, które
stało obok mnie. Każdy mi się przyglądał. Katsuyoshi spoglądał na mnie, ale co
chwilę zerkał na reakcje innych uczniów.
-
Nao… co ty…?
-
Ucisz się.- Doi został uciszony dwoma zimnymi słowami.- Nie ważne jak
irracjonalne
i absurdalnie by nie były moje kary on je wykona. I właśnie to robi.- Powiedział Katsuyoshi patrząc jak zsuwam z siebie koszulę. Kolejna była koszulka.
i absurdalnie by nie były moje kary on je wykona. I właśnie to robi.- Powiedział Katsuyoshi patrząc jak zsuwam z siebie koszulę. Kolejna była koszulka.
-
Sensei proszę to przerwać.- Naora wstała i próbowała do mnie podejść ale Izo inteligentnie
ją powstrzymał.
-
Nie przysparzaj mu więcej problemów.- Syknął do niej. Upadłem na kolana kiedy
miałem już odpinać pasek swoich spodni.
-
Wstań. Pozwoliłem ci przerwać?- Zapytał Katsuyoshi. Wstałem opuszczając głowę w
dół. Rozpiąłem spodnie i zsunąłem je na dół. Ułożyłem je starannie koło
koszuli. Wsunąłem język między zęby przygryzając go delikatnie. Będzie boleć.
Ale jeżeli zrobię to szybo… zahaczyłem palcem o krawędź bokserek kiedy na moje
ramiona upadło coś ciężkiego. Rozpoznałem ten ciężkar, to ciepło i ten zapach.
Haori Suyo-sensei. Złapał mnie za twarz. Kątem oka dojrzałem przerażone
spojrzenia kolegów. Przetarłem szybko łzy aby nikt ich nie dojrzał.- Wystaw
język.- Rozkazał. Zrobiłem tak otulając się jego Haori. Uderzył mnie w głowę. Skrzywiłem
się masując obolałe miejsce. Był zły. To chyba ja powinienem się wściekać?!-
IDIOTO!- Ryknął. Znałem ten ton krzyku. Zmartwiłem go. Opuściłem głowę.- Ubierz
się.- Dodał. Zabrałem się za szybkie ubieranie tak jak stałem.
-
To… to… to…
-
Izo zapowietrzysz się. Teraz już rozumiecie o co mi chodziło kiedy
powiedziałem, że on milczy. Nie odzywa się.
-
Ta…- Powiedział Doi patrząc na niego nienawistnie. Puknąłem go książką w
głowę.- Bronisz go?!- Krzyknął. Kiwnąłem twierdząco głową. Pokręcił przecząco
swoją i spojrzał na mojego opiekuna.
-
Teraz za pewne gdybym go nie powstrzymał a on w 150% by to kontynuował pewnie
byłby już martwy. Mimo sprzecznych uczuć i braku chęci wykonania mojego rozkazu
wykonywał go dalej a jednocześnie szykował się do przegryzienia sobie języka.-
Powiedział. Tylko na jednej osobie zrobiło to wrażenie. Izo uderzył mnie w
głowę.
-
IDIOTO!- Drugi raz tego dnia ktoś mnie tak nazwał.
-
Rozumiem, że tylko ty rozumiesz powagę sytuacji.
-
A jakbym miał nie rozumieć?! Gdyby przegryzł sobie język wykrwawiłby się na
śmierć! IDIOTA!- Znowu mnie uderzył. Powstrzymałem go przed trzecim uderzeniem.
-
Eh. Mam już dosyć.- Powiedział Doi. Spojrzałem na niego. Trzymał w ręku mój
list. Znaczy się ten co dostałem go tydzień temu. Nim doskoczyłem do niego aby
mu go zabrać list został ciśnięty w mojego Opiekuna. Spojrzał na niego.
Zabrałem mu go sprzed nosa.
-
Pieczęć Państwowa?- Zapytał wyciągając w moją stronę rękę (w stronę listu
dokładniej). Ciskając w Doi’a piorunami z oczu i zgrzytając zębami na jego
obojętne wzruszenie ramionami podałem list Suyo. Przebiegł szybo wzrokiem po
liście.- Po lekcjach u mnie w gabinecie. A teraz wracajcie do pracy.-
Powiedział i udał się na zaplecze.
^^~^^
-
Wytłumacz mi dlaczego dowiaduję się o tym od innego ucznia?- Zapytał siedząc
naprzeciwko mnie.- Możesz się już odzywać.
-
Nie… nie wiedziałem jak mam to powiedzieć.- Powiedziałem cicho. Przyglądał mi
się.- W końcu nie dostałem zgody na wydawanie jakichkolwiek dźwięków. No i…-
Urwałem widząc jego spojrzenie. Spojrzałem się na swoje kolana.
-
Eh. Zastanawiałeś się już nad tym co chcesz robić??
-
Niespecjalnie.
-
Chcesz mi powiedzieć, że przez tydzień nic nie wymyśliłeś?
-
Przez tydzień myślałem jak Sensei’owi o tym powiedzieć.
-
Nie mogłeś…- Urwał. Spojrzał gdzieś w bok.- Przepraszam.
-
Nie chce tych przeprosin.- Powiedziałem szczerze. Spojrzał na mnie gwałtownie.
-
Słucham.
-
Nie chce ich. Powiedziałeś to bo musiałeś. To są fałszywe przeprosiny.
-
Fałszywe?!
-
Gdyby były prawdziwe to byś się patrzył na mnie a nie gdzieś w bok.
-
Co ty dzieciak jesteś?!
-
W porównaniu z tobą to tak!
-
Miedzy nami są tylko dwa lata różnicy!
-
I trzy szkoły!
-
No dobra tutaj musze się zgodzić, że intelektualnie jesteśmy na innym
poziomie.- Przyznał. Zakipiało we mnie ze złości.
-
Nie zastanawiałem się nad tym. Nie sądziłem, że będę musiał robić to tak
szybko.- Powiedziałem po prawie że minutowym milczeniu.
-
Tłumaczyłem ci przecież że z dnia na dzień możesz trafić do klasy wyżej i masz
się na to przygotować.
-
No coś tam było wspominane.
-
Kpisz sobie ze mnie?
-
Dzisiaj nie.- Powiedziałem szczerze. Pokręcił przecząco głową.
-
Daje ci tydzień abyś zastanowił się nad tym co chcesz w przyszłości robić.
Tylko się zastanów dokładnie i nie daj dupy przy wyborze zawodu. Pamiętaj, że
to co wybierzesz będzie się ciebie trzymać do końca życia.- Powiedział. Nie
spodobał mi się ten tekst z dawaniem dupy ale przytaknąłem twierdząco głową.
^^~^^
Wszedłem
do świetlicy w której odbywały się właśnie zajęcia łączone. W sumie były to
warsztaty prowadzone przez dwie dziewczyny, których nie znałem. Jedna z
dziewczyn o długich niebieskich włosach i takim samym kolorze oczu ubrana w
skąpe spodenki, długie getry oraz koszulkę w paski. Koło niej stała brązowo
włosa i piwnooka dziewczyna ubrana w krótką spódniczkę i brązową koszulkę na
ramiączkach.
-
Czy już wszyscy??- Zapytała cichym głosem pierwsza z nich (niebiesko włosa).
Ledwo co było ją słychać.
-
Ok. Gównarzeria zamknąć ryje. Ostatnio nie mam zbytnio humoru więc japy na
kłódki, ogony pod dupę i siedzieć mi spokojnie.- Na scenie pojawił się
Katsuyoshi. Dał pstryczka tej co przemawiała w czoło i spojrzał na
zgromadzonych uczniów.
-
Ehem. Dziękujemy za pomoc.- Powiedziała ta druga. Sarkazm? To chyba usłyszałem
w jej głosie.- Tak więc dzisiejszego dnia omówimy z wami kwestię wyboru zawodu.
Poproszono nas o to ponieważ nie tak dawno same wybierałyśmy zawód. Może was to
zdziwić, bo zawód będziecie wybierać dopiero za kilka lat, ale da wam to do
myślenia. Zacznijmy może od przedstawienia. Nazywam się Yuke. Mój zawód to:
Nawigator. Łowca.
-
Witam. Ja z kolei jestem Suko. Łucznik. Łowca.- Obie przedstawiły się
skłaniając się przed nami. Kolejni łowcy.
**
25 minut później**
Szczerze,
to nie rozumiałem niczego z tego co one tam mówiły. Jedna mówiła strasznie
głośno, drugą było ledwo co słychać. Przysypiałem na krześle powstrzymując się
z całej siły przed zrobieniem takiego głupstwa. Coś świsnęło koło mojego ucha kiedy
moja głowa opadła na bok w chwili krótkotrwałej drzemki. Coś odbiło się od
ściany za mną. Odwróciłem się. Plik kluczy. Już je widziałem. Podniosłem je i
rozejrzałem się dookoła siebie. Katsuyoshi stał na scenie. Wszyscy gapili się
na mnie zaciekawionym spojrzeniem. Schowałem klucze do kieszeni i usiadłem na
krześle zamykając oczy.
-
Kpisz sobie ze mnie?!
-
Już kiedyś powiedziałem, że bym nie śmiał.
-
Spać w szkole?!
-
Nie śpię.
-
Przecież kurwa widzę!- Otworzyłem oczy. Darł się niemiłosiernie.
-
Tak, tak. Jak zawsze masz rację.- Machnąłem od niechcenia ręką. Nikt się nie
mieszał. Wszyscy już się przyzwyczaili do mojego zachowania i tego, że
(rzekomo) nic a nic się go nie bałem.
-
Nao!
-
Czego?!
-
Wyjdź!- Warknął. Wzruszyłem ramionami i wstałem ze swojego miejsca. Zabrałem ze
sobą swój plecak. Wyszedłem z Sali i udałem się w sobie tylko znanym kierunku.
^^~^^
Ktoś
od kilku sekund pukał w drzwi. Otworzyłem oczy. Chłopaki musieli wrócić do domu
ponieważ któryś z nich okrył mnie kocem jak zasnąłem na kanapie w salonie.
Wstałem z łóżka. Trąc oczy udałem się do drzwi. Otworzyłem je i zamknąłem tak
szybko jak je otworzyłem. Musiałem nadal spać.
-
Liczę do pięciu bo jak nie to wywarze te drzwi.- Usłyszałem psychopatyczny
głos. Czyli jednak mi się nie śniło. Otworzyłem drzwi na oścież i wróciłem do
salonu kładąc się na kanapie. Przykryłem się kocem zamykając oczy. Wszedł do
salonu. Usłyszałem jak sprężyny w fotelu przy kominku skrzypią kiedy na nim
usiadł. Milczał. Po jakiś pięciu minutach ciszy, którą miałem nadzieję, że on
przerwie wypuściłem głośno powietrze i spojrzałem na niego. Patrzył na mnie zza
swoich splecionych palców.
-
Jeżeli chodzi o to co się dzisiaj stało na tym apelu to nie będę przepraszać bo
naprawdę nie spałem.
-
Widziałem coś innego.
-
Na chwilę zamknąłem oczy i Sensei to zobaczył. A mogę dobrze powiedzieć co było
wtedy mówione. Przecież Sensei wie, że przestaje kontaktować chwilę przed
snem.- Powiedziałem.
-
Dlaczego ty mnie tak prowokujesz? Czy to dlatego, że jako twój Opiekun
poświęcam ci za mało czasu? Chcesz abym więcej ci go dawał?- Zapytał. Zadrżałem
przerażony.
-
Nie dziękuje. Nie skorzystam. Tak się składa, że tyle czasu ile mi poświęcasz
wystarcza mi idealnie.
-
Jestem dla ciebie za wredny, za brutalny?
-
Gdybyś nie był to z takim czasem jaki mi poświęcasz wlazłbym ci na głowę i nie
miałbyś
u mnie posłuchu.
u mnie posłuchu.
-
Czyli wszystko sprowadza się do małej ilości czasu?
-
Będziesz ze mną przesiadywał nawet siedem godzin dziennie a i tak będę robić co
mi się podoba w ramach zdrowego rozsądku abym mógł przeżyć.- Powiedziałem.
Wypuściłem głośno powietrze z płuc.- Nie chciałem iść do szkoły. Wszyscy o tym
wiedzą. Jeszcze na domiar tego dostaję Czarną Wdowę na Opiekuna, którego
częściej nie widzę niż widzę. A kiedy się pojawia to załatwia ze mną
przestarzałe sprawy sprzed miesiąca nawet. Na bieżące problemy nie mamy czasu.
Z racji twojej pracy dość często obrywa mi się za byle gówno bo po prostu
jestem pod ręką. Przyzwyczaiłem się już do tego. Ale jako twój podopieczny
uważam, że powinieneś chociaż wiedzieć kiedy kłamię. Przecież obiecałem, że
jeżeli będę miał skłamać to po prostu się nie odezwę. Ale powiedziałem, że nie
spałem to mi nie uwierzyłeś. Nie chcę miłego, opiekuńczego i przyjaznego
opiekuna. Chcę Opiekuna, który mi ufa i wierzy we mnie. Ale widocznie
przeliczyłem się. Więc proszę mi powiedzieć po co przyszedłeś i wyjdź. Nie mam
ochoty na żadne kłótnie już dzisiaj.- Dodałem i zamknąłem oczy.
-
Klucze.
-
Co??
-
Oddaj mi klucze.
-
Jakie klucze?
-
Te którymi w ciebie rzuciłem. Nie mogę się bez nich do mieszkania dostać.-
Powiedział. Spojrzałem na niego. Mówił prawdę. Wyciągnąłem je z kieszeni spodni
i rzuciłem w jego stronę. Odwróciłem się do niego tyłem.
-
Wie Sensei gdzie są drzwi. Dowiedzenia.- Powiedziałem okrywając się szczelnie
kocem. Niech on już wyjdzie. Za dużo powiedziałem i teraz nie mogę na niego
patrzeć.
-
Pomyśl na spokojnie o zawodzie jaki cię interesuje. Poczytaj o nim. I zobacz
czy się do niego nadajesz.- Powiedział. Po chwili usłyszałem odgłos zamykanych
drzwi.
**
tydzień później*/*
Siedziałem
u niego w gabinecie. Wczoraj wrócił z kolejnej misji na zewnątrz. Miał
rozwaloną brew. Ciekawe co się tam wydarzyło. Pił ciepłą herbatę. Spojrzał na
mnie wyczekująco kiedy wyciągałem ze swojej teczki formularz zgłoszeniowy.
-
Wypełniłeś go?
-
Tak.
-
A jeżeli nie wyrażę zgody na ten zawód?
-
To będę bezrobotny do końca życia. W końcu to Sensei mi powiedział, że mam
wybrać dokładnie zawód bo to JA będę się w nim męczył do końca życia. JA nie
SENSEI.- Powiedziałem
i podałem mu formularz zgłoszeniowy. Przebiegł po nim szybko wzrokiem pijąc po woli herbatę. Zadławił się kaszląc głośno. Spojrzał na mnie niedowierzająco upuszczając formularz zgłoszeniowy. Spoglądałem na niego upartym wzrokiem. Zdania nie zmienię. Na formularzu w rubryce opisanej: Numer i nazwa wybranego zawodu. Widniał napis…
i podałem mu formularz zgłoszeniowy. Przebiegł po nim szybko wzrokiem pijąc po woli herbatę. Zadławił się kaszląc głośno. Spojrzał na mnie niedowierzająco upuszczając formularz zgłoszeniowy. Spoglądałem na niego upartym wzrokiem. Zdania nie zmienię. Na formularzu w rubryce opisanej: Numer i nazwa wybranego zawodu. Widniał napis…
**************************************************************************
I jak?? Podobał wam się...?? Mam nadzieję, że tak. A teraz wracam do oglądania nowego Anime, które wręcz pokochałam.:D
Kolejny rozdział będzie nosił tytuł:9. „Bo chcieć to móc. Nic poza tym
jak na razie się nie liczy”. 9
Witam, witam,
OdpowiedzUsuńoch dziękuje bardzo za tę dedykację..... mnie się stąd nawet wołami nie zabierze.... opowiadanie bardzo mi się podoba, a z rozdziału na rozdział coraz bardziej....
od czego by tu zacząć.... po pierwsze fenomenalny rozdział, po drugie jak mogłaś skończyć w takim momencie? Teraz to ja będę w nerwach wyczekiwała kolejnego rozdziału.. i już widzę siebie 8 grudnia ledwo co przeszło północ,a ja mam dostęp do komputera, i co robię? Zaglądam tutaj oczywiście... ;]
co się tak Kyoshi wyżywa na Nao, czyżby realizował jakiś specjalny program na swoich podopiecznych? Te kary jakie serwuje Nao są straszne, ale jak widać, nieważne co dostanie za karę i tak ją wykona.... no i ta wolność wyboru kary....
Bardzo rozwaliło mnie zdanie co Nao odpowiedział Kyoshi jak się pytał o tamto zdarzenie...„Kurwa pofarbuj się na tleniony blond głąbie jeżeli z rozmowy tego nie wywnioskowałeś” chichrałam się przy tym jak głupia.... dobry też moment był jak się Kyoshi zdenerwował, ze ten żadnego zawodu nie wymyślił, a odpowiedź prosta, on się zastanawiał jak jemu to w ogóle powiedzieć... Ciekawe jaki zawód wybrał Nao.. może to ten co powiedział wcześniej.... czyli dziwka, zwracając uwagę na reakcję Syuo.... A tak zapytam czy Nao mógłby być łowcą?
Multum weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Jak możesz znowu kończyć w takim momencie?!
OdpowiedzUsuńPowinnam się obrazić po później przez miesiąc czasu jajka znoszę byle tylko się dowiedzieć co będzie dalej :P
Rozdział bardzo fajny, dużo się działo, jestem trochę zła na Suyo że ciągle bije Nao.. Mam nadzieję że wreszcie Nao z tym skończy(w mniej lub bardziej bolesny sposób) i Opiekun przestanie się na nim wyżywać. Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział i jak zawsze weny życzę
Nialla-chan
Jak zwykle rozdzialik czytałam z bananem na ryju. "Zostanę dziwką" przez ten tekst czytanie tego rozdziału przedłużyło się o jakieś 5 minut, bo nie mogłam przestać się śmiać :D Mimo że Suyo to taki straszny tyran, to chyba się w nim zakochałam <3 ^^ Jest moim ulubieńcem w tym opowiadaniu :D całe szczęście, że jeszcze mam do przeczytania 2 rozdziały, bo chyba bym nie wytrzymała aż nexta dodasz:D ps. Stara jestem, wzrok już nie ten, mogłabym prosić o trochę większą czcionkę? ^^
OdpowiedzUsuńSensei to aż taki sadysta, że nie mogę ><
OdpowiedzUsuńAle z Nao to też taki grzeczny uczeń nie jest, więc nieźle się dobrali :3
Ja tam ich lubię i im kibicuję ^^