Mam nadzieję, że grzecznie czekaliście na kolejny rozdział mojej pokręconej produkcji:)
Nie będę się tutaj rozleniwiać. Jeżeli będzie coś pilnego do zakomunikowania wtedy podam komunikat w oddzielnym wpisie, a póki co nie przynudzam i zapraszam do czytania!
A!! No i tak: kolejny rozdział przy sprzyjających wiatrach powinien się pojawić: 27-29 grudnia.
*********************************************************************
W
gabinecie nastała cisza. Katsuyoshi zerkał na mnie zgięty w pół. Szok z jego
oczu ustępował. Wyprostował się.
-
Masz zmienić wybór.- Powiedział krótko i stanowczo.
-
Nie zmienię go.
-
Masz go zmienić!
-
Nie zmienię go!
-
NAOKI!!!- Ryknął uderzając pięścią o blat stołu. Podskoczyłem.
-
Nie zmienię go.- Powiedziałem cicho.
-
Nie pozwolę ci wysłać tego zgłoszenia.- Powiedział zabierając je z podłogi i
zgniatając je
w rękach. Drgnąłem.
w rękach. Drgnąłem.
-
Ale ja…
-
Mówię chyba wyraźnie!- Znowu krzyknął. Ktoś zapukał do drzwi. Na pewno żaden
uczeń ponieważ nie wiedzą gdzie znajduję się jego gabinet. Drzwi bez słowa
otworzyły się i do środka weszły dwie osoby. Znałem je już. Yuke i Torazo.
Oboje z oddziału Suyo.
-
Kat…
-
Poczekajcie na zewnątrz.- Powiedział chłodno.
-
Głupi Suyo.- Powiedziała dziewczyna siadając na kanapie. Spojrzałem na nią jak
na wariatkę. Mój Opiekun wypuścił tylko głośno powietrze.
-
Co znowu??-Zapytał. Dziewczyna położyła na stole dwie koperty z państwową
pieczęcią. Torazo stanął za nią. Na jednej z kopert widniało moje imię na
drugiej mojego Opiekuna.- Co to?
-
Nie wiem. Dostaliśmy to i kazali nam to do was dostarczyć.- Powiedziała
dziewczyna.- A że nie znam tego całego Naokiego to Torazo powiedział, że
pójdzie ze mną bo wie kto to jest. Więc możecie go tutaj zawołać?- Zapytała.
Podniosłem niepewnie rękę do góry.
-
Etto. To ja.- Powiedziałem. Katsuyoshi podniósł swoją kopertę do góry. Rzucił
mi moją. Otworzyłem ją chociaż i tak wiedziałem co tam było napisane.
W
związku z nadesłanym przez pana w ostatnim czasie zgłoszeniem wyrażamy zgodę na
kształcenie się przez pana w wybranym przez siebie zawodzie. Resztę wytycznych
dotyczących dalszego kształcenia otrzyma pana Opiekun.
Coś
tam dalej jeszcze było ale nie doczytałem uchylając się przed lecącym w moją stronę
kubkiem. Katsuyoshi łypał na mnie gniewnie.
-
Jakim prawem się pytam?!- Wydarł się na mnie. Nawet Torazo skrzywił się przy
tym delikatnie.
-
Wiedziałem, że Sensei się na to nie zgodzi.- Wyjaśniłem wstając z fotela kiedy
i on to zrobił. Okrążyłem swój fotel pozwalając aby był pomiędzy mną a moim
Opiekunem.
-
NAAAAAAOOOOOKIIIIIIIIII!!!!!!!!!- Przeskoczył przez mój fotel (!!!). Uciekłem
przed jego wyciągniętą ręką. Podbiegłem do jego biurka i złapałem w ręce
doniczkę z jego beniaminkiem.
-
Nie zbliża się do mnie sensei.- Powiedziałem. Zrobił kilka kroków do przodu.
Uniosłem doniczkę nad ziemią.- Po go upuszczę!- Krzyknąłem. Zaśmiał się ale
przystanął.
-
Za chwilę zemdlejesz.- Powiedział drwiąco. Pokiwałem głową. Miał rację już mi
się robiło niedobrze. Pokiwałem przecząco głową starając się utrzymać powieki
szeroko otwarte.
-
Nie dbam o to! Przynajmniej… przynajmniej nie wyjdę z aż tak poobijanym ryjem
jak ostatnio!- Krzyknąłem opierając się delikatnie o jego biurko. Podparłem się
ręką dla złapania równowagi. Poczułem pod nią coś zimnego. Wziąłem to w ręce i
spojrzałem na to. Nóż do papieru.
-
Naoki! Odłóż to!- W oczach mojego Opiekuna pojawiła się panika.
-
Cofnij…- Zachwiałem się. Odłożyłem beniaminka na miejsce i pobiegłem do
łazienki. Upadłem na kolana. W dłoniach nadal ściskałem srebrny nożyk. Poczułem
na swojej zimnej dłoni czyjąś ciepłą rękę. Spojrzałem na nią. Mała, delikatna
rączka. Musiała należeć do Yuke.
-
Spokojnie. Poluźnij uścisk.- Powiedziała spokojnym głosem. Zapragnąłem
odepchnąć ją z całej siły od siebie.- Nic się nie dzieje. Oddaj.- Dodała.
Upuściłem nóż na podłogę. Sięgnęła go ale nie odeszła.
-
Idź.- Powiedziałem i chwile później zwracałem już do toalety. Zamknęła drzwi.
Myślałem, że wyszła do gabinetu ale znowu położyła mi swoją rękę na mojej ręce.
-
Oddychaj spokojnie.- Powiedziała. Zakaszlałem nie wiedząc czy śmiać się czy
żygać.
-
Odejdź.- Powiedziałem. Pokręciła przecząco głową. Co za uparte babsko! Usiadłem
na podłodze opierając plecy o ścianę.- Naprawdę taki miły i przyjemny widok
oglądać jak ktoś wymiotuję.- Zadrwiłem cicho pod nosem. Pokręciła przecząco
głową.
-
Musisz dbać o swoje zdrowie.- Powiedziała. Spojrzałem na nią wybałuszając oczy.
Mówiła poważnie. Jej mina na to wskazywała. Zawyłem śmiechem opierając twarz o spłuczkę.
Uniosłem się na chwiejnych nogach.- Powinieneś dać się przebadać jakiemuś
medykowi czy coś.- Dodała. Opukiwałem w tym momencie usta. Zachłysnąłem się
wodą. Pokręciłem przecząco głową.
-
Uh…uh… hahahahaha!!! O nie!! Ja nie!! Hahahahaha!! Nie mogę!!! HAHAHAHAHAA!!-
Śmiałem się głośno wchodząc ponownie do gabinetu. Trzymając się za brzuch
zabrałem swoją torbę
i list. Śmiejąc się złapałem za klamkę.
i list. Śmiejąc się złapałem za klamkę.
-
Naoki. A ty dokąd?- Zapytał mój Opiekun. Spojrzałem na niego. Koło niego stała
Yuke. Spojrzałem na nią.
-
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA!!!!!!!!!!!!- Zawyłem śmiechem jak głupi. Do moich oczu
naleciały łzy. Nie mogłem oddychać. Już mnie brzuch bolał. Zacząłem uderzać
pięścią w ścianę zgięty w pół. Pokręciłem przecząco głową i bez słowa (raczej z
głośnym brechem) wyszedłem z jego gabinetu.
^^~^^
Siedziałem
u siebie w pokoju nad książką z M.A-logi. Musiałem przeczytać dwa ostatnie
tematy. Katsuyoshi bardzo lubi wyrywkowo zadawać pytania na temat tego co się
działo nawet dwadzieścia lekcji wstecz. Przeciągnąłem się w starym wiklinowym
fotelu rozglądając się jednocześnie po swoim pokoju. Jednoosobowe łóżko okryte
starym, połatanym kocem leżało przy oknie. Naprzeciwko okna znajdowała się
ściana z drzwiami przy których postawiłem biurko własnej roboty. Koło biurka
znajdowała się jedna szafa i komoda z szufladami. Drewniana podłoga.
Postrzępiony dywan. Stojąc naprzeciwko okna po prawo znajdował się owy
wiklinowy fotel w którym siedziałem. Obok niego mały stolik (tak mogę to
nazwać). Naprzeciwko mnie piętrzyły się masy książek i zeszytów poukładanych
równo w kilkanaście wieżyczek.
Mój
mundurek wisiał na wieszaku na szafie.
-
Nao. Ktoś do ciebie.- Gihei zajrzał do mojego pokoju. Spojrzałem na niego.
-
Już idę.- Powiedziałem. Pokiwał przecząco głową.
-
To nie będzie potrzebne.- Drzwi otworzyły się szerzej. Otworzyłem szerzej oczy
wstrzymując na chwilę oddech. - Dziękuje. Możesz nas zostawić samych.- Dodał
mój Opiekun
i zamknął za sobą drzwi. Rozejrzał się szybko po pomieszczeniu. Jego wzrok zatrzymał się na książce jaką trzymałem na kolanach.
i zamknął za sobą drzwi. Rozejrzał się szybko po pomieszczeniu. Jego wzrok zatrzymał się na książce jaką trzymałem na kolanach.
-
Sensei…?- Zapytałem. Spojrzał na mnie po czym usiadł na moim łóżku.
-
Nie tego się spodziewałem kiedy wchodziłem tutaj do góry.- Przyznał ponownie
rozglądając się po moim pokoju.
-
Jeżeli coś się nie podoba to proszę wyjść.- Odpyskowałem zamykając książkę.
Odłożyłem ją na bok. Znowu spojrzał na książkę.
-
Rzadki widok widzieć ciebie nad książką.- Powiedział.
-
Nie tyle nad książką co przy nauce.- Poprawiłem go. Uśmiechnął się.
-
Fakt.- Przyznał. Wypuścił głośno powietrze. Etap słodkich słówek mamy już za
sobą. Teraz przechodzimy do sedna sprawy.- Słuchaj Naoki…
-
Jeżeli chcę pan prosić mnie o napisanie podania odwołującego to proszę w tej
chwili wyjść.
-
Powiedz mi dlaczego wybrałeś ten zawód?
-
Kazał mi Sensei pomyśleć, poczytać o każdym z zawodów o wszystkim.- Skrzywiłem
się.- Robiłem nawet jakieś głupie psychotesty z preferencjami zawodowymi i
wyszło mi że to powinno być to. I jak zacząłem o tym czytać już nic więcej mnie
nie interesowało.
-
Wiesz, że to inny rodzaj medyka.
-
Wiem.
-
Nie będzie cię w domu nawet przez kilka miesięcy.
-
Wiem.
-
Dzieciaki z Brutusa zostaną pozostawione same sobie.
-
Wiem.
-
Nie martwisz się o nie?
-
O to proszę się nie martwić.
-
Będziesz musiał się użerać z Ryu.
-
Wiem.
-
Nie przeszkadza ci to??
-
Dam radę.
-
Będziesz mieć styczność z roślinami i zwierzętami.
-
Wiem.
-
Magów…- Urwał przyglądając się dokładnie mojej twarzy. Wypuściłem głośno
powietrze. Spojrzałem na niego uśmiechając się delikatnie.
-
Wiem.
-
Dziewczynę ze zdjęcia.- Ciągnął to dalej.
-
Wiem.
-
Będziesz kiedyś postawiony pod murem, zdołasz jej pomóc?
-
Jeżeli tak mi rozkażą.- Powiedziałem. Znowu wypuścił głośno powietrze.
Wyciągnął moje zgłoszenie które rano pogniótł z kieszeni i wyprostował je.
- Imię: Naoki. Wiek: Lat szesnaście. Numer i nazwa wybranego zawodu: 00-2001->
Medyk. Łowca.- Przeczytał na głos. Kiwnąłem twierdząco głową kiedy na mnie
spojrzał.- Trzymaj.- Dodał i podał mi jakąś zgiętą kartkę. Wziąłem ją
niepewnie. Spojrzałem na nią wybałuszając oczy.
-
To jakieś żarty??
-
Nie. Póki nie wyjdziesz z tej grupy szkolnej i nie przejdziesz na poziom 4
będziesz miał taki plan lekcji.- Powiedział. Jeszcze raz spojrzałem na swój
„nowy plan”. On był przerażający!!
Lp
|
Poniedziałek
|
Wtorek
|
Środa
|
Czwartek
|
Piątek
|
1.
|
GIMNASTYKA
|
GIMNASTYKA
|
GIMNASTYKA
|
GIMNASTYKA
|
ETYKIETA
|
2.
|
GIMNASTYKA
|
GIMNASTYKA
|
GIMNASTYKA
|
GIMNASTYKA
|
MATEMATYKA
|
3.
|
UKSZTAŁTOWANIE TERENU
|
EPTA
|
MA-logia
|
UKSZTAŁTOWANIE TERENU
|
FIZYKA
|
4.
|
MA-logia
|
UKSZTAŁTOWANIE TERENU
|
ANATOMIA
|
ANATOMIA
|
CHEMIA
|
5.
|
MA-logia
|
MA-logia
|
UKSZTAŁTOWANIE TERENU
|
ANATOMIA
|
PLASTYKA
|
6.
|
HPIPK
|
MA-logia
|
BIOLOGIA
|
UKSZTAŁTOWANIE TERENU
|
MUZYKA
|
7.
|
GIMNASTYKA
|
GIMNASTYKA
|
EPTA
|
HPIPK
|
PISANIE
|
8.
|
GIMNASTYKA
|
GIMNASTYKA
|
GIMNASTYKA
|
GIMNASTYKA
|
CZYTANIE
|
9.
|
ANATOMIA
|
BIOLOGIA
|
GIMNASTYKA
|
GIMNASTYKA
|
KARTOGRAFIA
|
10.
|
|
|
|
****
|
****
|
-
Przecież ja w szkolę spędzę połowę swojego życia.- Powiedziałem załamany.
Zaśmiał się cicho.- Wyśmiał mnie Sensei.
-
Nie. Tylko się uśmiechnąłem.- Zaprzeczył.
-
Nie prawda. Jeżeli Sensei wybucha śmiechem to właśnie w ten sposób. Inaczej
Sensei nie potrafi.- Poprawiłem go. Spoważniał.
-
Widzę, że dobrze mnie poznałeś.
-
Ciche dni jakie miałem okazje z Sensei’em przeżyć nauczyły mnie tego i owego.-
Przyznałem. Przyglądał mi się.
-
Nie wnikam.- Odpowiedział po chwili milczenia.- Ale dam ci taką szaloną radę.
Jeżeli chcesz jak najszybciej wyjść z tego tematu to po prostu jak najszybciej
wbijaj na wyższy poziom szkolny.
-
A tam dowalą mi jeszcze więcej tej nauki.
-
Nie martw się. Wtedy będziesz miał tylko 5 przedmiotów potrzebnych ci do zdania
egzaminu. Których będziesz się uczył przez dwa dni szkoły. A resztę dni
praktyka.
-
Trzy.
-
Pięć.
-
Jak pięć jak trzy.- Poprawiłem go.
-
Na czwartym poziomie uczysz się cały tydzień.
-
Zero wolnego?
-
Zero.
-
Wcale a wcale mi się to nie podoba.
-
NAO!!- Doi krzyknął z dołu. Otworzyłem drzwi ale nie wyszedłem z pokoju.
-
TAK?!
-
Dawaj na dwór!! Gramy w kosza!!
-
Kto gra?!
-
Ja, Gihei, Izo, Jou, Isei, Jiro, Hideki, Go, Goro, Fukusaburu, Toichi, Shun i
Tokaji!!- Krzyknął. Uniosłem brwi do góry.
-
Toichi, Shun i Tokaji też?- zapytałem zaskoczony. Przecież ostatnio szlaban
zarobili za słabe wyniki w egzaminach.
-
Udało im się wywalczyć dwie godziny czasu. No dawaj!!!- Krzyknął. Spojrzałem za
siebie na swojego Opiekuna. Wstawał właśnie z łóżka.
-
Idź.- Powiedział. Kiwnąłem twierdząco głową.
-
JUŻ IDĘ!!
-
NAO TEŻ GRA!!!- Odkrzyknął do kogoś Doi. Razem z moim Opiekunem zeszliśmy na
dół. W domu nikogo już nie było. Wyszedłem przed dom. Wszyscy czekali na mnie
przed bramką od „ogrodu”.
-
Trzeba było szybciej konia walić!- Zawołał do mnie pewien chłopak. Niski i
szczupły. Fioletowe włosy sięgające mu do ramion tylko w połowie wiązał w
kitkę. Czujne fioletowe spojrzenie. Ubrany w kremową koszulkę i zieloną bluzę.
Ciemne spodnie.
-
Morda!- Odpyskowałem mu. Zaśmiał się cicho i puknął w plecy chłopaka stojącego
za nim.
-
Shun przylazło.- Powiedział zachrypniętym głosem. Czyżby znowu był chory??
-
Tokaji do lekarza idź.- Powiedział Shun. Miałem rację. Shun to jego
przeciwieństwo. W sumie nie do końca. Był niski ale nie aż tak jak ja czy
Tokaji. Dobrze zbudowany. Blondyn o niebieskich oczach i miłej twarzyczce. Nie
wiem dlaczego ale paznokcie zawsze miał pomalowane na czarno.
-
Em…- Chłopak z wiecznym szczerzem na mordzie. Szatyn o niebieskich oczach.
Wyższy niż ja. Ubrany w zieloną koszulkę spojrzał na mnie z totalnym szokiem na
gębie. Toichi.- Katsuyoshi-sensei…- Powiedział zaskoczony. Spojrzałem za
siebie. Stał za mną.
-
Nao mogłeś mówić.- Powiedział Izo.
-
Spokojnie. My na dzisiaj skończyliśmy. Prawda?- Zapytał Suyo.
-
Tak.- Odpowiedziałem patrząc przed siebie. Pochylił się nade mną.
-
Plan obowiązuje od tego poniedziałku.- Szepnął mi cicho do ucha.
-
To czwartek i piątek lecę starym planem.- Powiedziałem dla upewnienia. Zaśmiał
się cicho.- Znowu to robisz.
-
Wybacz, wybacz.- Powiedział i omijając mnie poszedł w swoją stronę. Głupi
Katsuyoshi.
^^~^^
Mój
cudowny tydzień dobiegł właśnie końca. Teraz zacznie się katorga na tych
wszystkich przedmiotach i w szkole. Dzisiaj rano Gihei i Doi zobaczyli mój nowy
plan lekcji. Byli zszokowani. A jak im odpowiedziałem na ich pytanie „To jaki
zawód w końcu wybrałeś” ich zszokowanie zamieniło się w zdruzgotanie.
-
Czyś ty do reszty zwariował?- Zapytał Gihei. Spojrzałem na niego znad książki
od M.A-logi. Pokręciłem przecząco głową.
-
Ja uważam tak jak Gihei.- Powiedział Doi. Wzruszyłem tylko ramionami. Milczeli
już całą drogę do szkoły a ja pragnąłem tylko o tym aby moi nauczyciele jak
najczęściej chorowali.
**kilka
godzin później**
Siedziałem
ze swoją klasą na lekcji u mojego Opiekuna. Oni musieli opracować jeden z typów
magii. Mi kazał przeczytać pięć rozdziałów z książki dla zaawansowanych i
opisać je szczegółowo na papierze. Czytanie mogłem ominąć bo książkę tą
przeczytałem jakiś miesiąc temu. Skończyłem pisać i podszedłem do niego.
Spojrzał na mnie później na moją kartkę i znowu na mnie.
-
Szybko ci to poszło.- Zauważył. Klasa spojrzała na nas.
-
Bywa.
-
Przeczytałeś tematy??
-
Tak.
-
Wszystkie??
-
Tak.
-
Tak szybko??- Nie dowierzał. Podszedłem do swojej torby. Wziąłem ją i
podszedłem do niego. Wyciągnąłem z niej opasły tom z zaawansowanej M.A-logi z
numerkiem V. Czyli ostatnia część która jest już na ostatnim poziomie
nauczania. Uniósł zaskoczony brew do góry.- Chcesz mi powiedzieć…
-
Tak.
-
Przecież nie kazałem ci tego czytać.
-
Wiem. Ale jak mi się nudziło to czytałem.- Wzruszyłem ramionami. Budzik na jego
biurku zapiał głośno. Wyłączył go.
-
Czas minął. Oddajecie swoje prace.- Powiedział. Koło biurka nazbierało się
kilka osób. Korzystając z zamieszania czmychnąłem na swoje miejsce. Katsuyoshi
poczekał aż w klasie zrobi się cisza i każdy wróci na swoje miejsce. Stanął
przed biurkiem i spojrzał na mnie. Wypuściłem głośno powietrze. O co mu znowu
chodzi?!- Nao wstań.
-
Już, już.- Powiedziałem. Spojrzałem na niego.
-
Tak??
-
Powiedz mi co wiesz na temat Głosu Syreny?- Zapytał. Spojrzałem na niego.
Nabrałem głośno powietrza do płuc.
-
Użytkownik tego typu magii wpływa na zachowanie i wole innej osoby poprzez
muzykę wyśpiewywaną albą wygrywaną na jakimś instrumencie.- Odpowiedziałem jak
robot nie wahając się przy żadnym z wypowiadanych przeze mnie słówek.
-
Lodowy Mag?
-
Jest to osoba, która potrafi panować nad zimnem, śniegiem i lodem.
-
Tabula Rasa?- Kolejne pytanie. Patrzyłem prosto przed siebie ignorując
poszeptywania kolegów z klasy.
-
To typ magii wpływający na myśli oraz wspomnienia przeciwnika.
- Podmiana Broni?
-
To typ magii pozwalający na przywołanie różnorodnej broni umieszczonej w
psychicznej próżni maga. Nie ma jak na razie określonego limitu przyzwanych
broni.- Spojrzałem na niego kontem oka. Miał pokerową twarz. Do puki się nie
uśmiechnie będzie dobrze.
-
Rozgrzeszenie Posejdona?
-
Jest to jeden z najrzadszych typów magii. Osoby obdarzone nim ciągle widzą
dusze innego człowieka. Kiedy jej dotkną następuje rozgrzeszenie w skutek czego
człowiek może stracić pamięć, może nic się nie stać, a może wręcz nawet umrzeć.
-
Bliźniacze Planety?
-
Typ magii dopadający tylko i wyłącznie bliźniaków. Polega na kontrolowaniu dnia
i nocy, czyli księżyca i słońca.
-
Kontrola Zwierząt?- Zapytał. Wziąłem kilka głębokich wdechów. Ile jeszcze ma
mnie zamiar pytać?
-
To typ magii pojawiający się 1/1000000000000 przypadków mutacji. Osoba, która
„załapała” tą przypadłość może kontrolować każde stworzenie chodzące po ziemi.
-Skrzydła
Szatana?
-
To magia pozwalająca jej użytkownikowi wyczarować skrzydła, które uniosą go
wysoko
i daleko nie ważne jaki ciężar by ze sobą dźwigał. Skrzydła te nie są trujące tylko dla jego właściciela. Osoba, która je dotnie dostaje paraliżu ciała, ma halucynacje, lęki i koszmarne wizje.
i daleko nie ważne jaki ciężar by ze sobą dźwigał. Skrzydła te nie są trujące tylko dla jego właściciela. Osoba, która je dotnie dostaje paraliżu ciała, ma halucynacje, lęki i koszmarne wizje.
-
Oko Demona??- Zapytał. Zadrżałem mimowolnie. Pokręciłem przecząco głową aby
trochę się ogarnąć.
-
Jeden z najgroźniejszych typów magicznych. Potrafi przewidzieć jakim typem maga
byłby człowiek i może wywołać u niego mutacje na życzenie. Nie potrafi jej
cofnąć. Spojrzenie Oka Demona zmusza przeciwnika do wiecznego oddania jego
właścicielowi.
-
Gadzi Pan?
-
To typ magii pozwalający na panowaniem nad wszystkimi gadami (i niektórymi
płazami) chodzącymi po świecie. Magowie, którzy posiadają tę zdolność zawsze
mają przy sobie jakiegoś gada lub płaza siedzącego na jego dominującej ręce.
-Dar
Życia?
-
Jak mówi nazwa można błędnie ją zinterpretować. Dar życia pozwala jego
użytkownikowi odebrać życie każdemu bez żadnego wyjątku.
-
Wodna Trumna?
-
Magia pozwalająca zapanować nad wodą i jej pochodnymi.
-
Runiczny Władca?
-
Pan słowa i pisma, który może dokonać prawie wszystkiego posiadając w swoich
„rękach” jedno słowo, którego dany człowiek nie chce powiedzieć. Typ maga
inteligenta.
-Kontrola
X?
-
Tak jak u Kontroli Zwierząt liczba pojawiających
się magów z tą zdolnością jest bardzo rzadka (nawet bardziej niż u Kontroli
Zwierząt). Kontrola X różni się od Kontroli Zwierząt tym, że Kontroluje rośliny
a jej użytkownik ma przy sobie Boskie Stworzenie.
-
Kontrola Roślin??
-
To typ magii pojawiający się 1/1000000000000 przypadków mutacji. Osoba, która
„załapała” tą przypadłość może kontrolować każdą roślinę jaka rośnie na ziemi.
-
Telepata?
-
To osoba, która potrafi porozumiewać się z kim zechce za pomocą swoich myśli
-
Trujący Kieł?
-
Osoba, która w swoich płucach utrzymuje trujący gaz (bardziej trujący niż czad
lub coś innego). Gaz ten w zależności od dawki jaka może zostać wypuszczona
paraliżuje cel.
-
Znak Hadesa?
-
Tak jak w przypadku Rozgrzeszenia Posejdona jest to typ magii pokutującej.
Różni się tym, że osoba która według znaku zgrzeszyła zapada w śpiączkę i do
momentu odpokutowania swoich grzechów skrępowana mentalnie i fizycznie
rozpalonymi łańcuchami walczy o przebaczenie.
-
Władca Smoków?
-
To osoba panująca nad Himerami (o dziwo nie ma żadnego powiązania ze smokami.
Wręcz nawet działają na siebie agresywnie). Panuję nad ogniem.
-
Złote Wnętrze?
-
Osoba, która zostanie złapana w pułapkę użytkownika tej magii zostaje uwięziona
w świecie, w którym w kółko odtwarzane są najgorsze momenty życia tej osoby.
Cel albo wariuje, umiera, albo zostaje uwolniony przez maga.
-Metamorfomag?-
Zapytał. Już o więcej pytać mnie nie mógł ponieważ to był ostatni z typów magi
jaki istnieje na Powierzchni.
-
Mag potrafiący zmieniać całkowicie lub częściowo swój wygląd jak i głos.-
Odpowiedziałem. Kiwnął głową na znak, że mogę usiąść.
-
Widzicie. Mu zajęło to tylko kilka minut a wam prawie całą godzinę. Biorąc pod
uwagę to, że zaczął naukę później niż wy.
-
Ale Sensei jest jego Opiekunem więc przykłada się do pana przedmiotu.-
Powiedział Fukusaburu- I za pewne go lubi.- Dodał. Zaśmiałem się cicho.
Katsuyoshi pokazał na mnie palcem ale patrzył na ucznia z którym rozmawiał.
-
Czy tak się zachowuję osoba na swoim ulubionym przedmiocie??
-
O co ci znowu chodzi??- Zapytałem. Rzucił we mnie kredą która odbiła się od
mojego czoła.
-
On mojego przedmiotu wręcz nienawidzi.- Powiedział mój Opiekun.
-
Jakoś tego nie widać.- Buru w uparte brnął w ten bezinteresowny spór.
-
Ale uwierz mi, że tak jest.- Katsuyoshi najwyraźniej nieźle się bawił.
-
Ale…
-
Buru przestań.- Przerwałem to.
-
Dlaczego nam przerwałeś??- Zapytał Katsuyoshi.
-
Bo wiem co chciałeś zrobić.- Odpowiedziałem. Spojrzał na mnie.- Ma sensei
rację. Nienawidzę tego przedmiotu ale to, że darze go takim uczuciem nie znaczy
że mam się z niego nie uczyć.- Dodałem.
-
Jak bez błędu wyrecytowałeś książkę to pewnie zakuwasz po nocach.- Powiedział
Buru patrząc na mnie.
-
Znając życie przeczytał to z trzy razy.- Powiedział mój Opiekun. Gihei i Doi
zaśmiali się cicho.
-
Mu wystarczy raz.- Powiedział Doi. Klasa spojrzała na mnie zaskoczona.
-
Sensei mogę coś sprawdzić??- Zapytał Buru unosząc rękę do góry. Z racji tego,
że do dzwonka zostało pięć minut Katsuyoshi wyraził na to zgodę. Buru naskrobał
coś w zeszycie i podszedł do mnie.- Przeczytaj to tylko raz, dobra??-
Powiedział. Kiwnąłem głową i wziąłem od niego zeszyt. Spojrzałem do niego.
Ukośne pismo z masą błędów. Uśmiechnąłem się pod nosem.
Wiem rze pefnie będziesz się śmieł z mojego pisma i moich błentuf. Ale tak may teścik. Powiedz, że
nazywasz się Naoki
masz szesnaście lat
uwielbiasz groszek i marhewkę jak i
rośliny. Twoim uluionym przedmotem jet M.A-logia i jak
dorosnesz zostanesz Lofcom. No i chyba tylko tyle. Bo jak więcej ci pisacz będę to zgubiejesz ot moich bedów.
-
Już.- Powiedziałem podając mu zeszyt i przecierając oczy.- Ale ty błędy robisz
chłopie.- Zamarudziłem patrząc na niego z dołu. Uśmiechnął się tylko. Spojrzał
do zeszytu.
-
Powiedz co napisałem.- Powiedziałem. Przetarłem oczy wywalając w ten sposób z
głowy obraz błędów jaki mi się ukazywał pod zamkniętymi powiekami.
-
Wiem że pefnie będziesz się śmieł z mojego pisma i moich błentuf. Ale tak may
teścik. Powiedz, że nazywasz się Naoki masz szesnaście lat, uwielbiasz groszek
i marchewkę jak i rośliny. Twoim uluionym przedmotem jet M.A-logia i jak
dorosnesz zostanesz Lofcom. No i chyba tylko tyle. Bo jak więcej ci pisacz będę
to zgubiejesz ot moich bedów. – Wypowiedziałem skupiając się na zachowaniu
błędów jakie mi tam napisał.- Proszę ja ciebie nie każ mi tego jeszcze
kiedykolwiek robić z twoim pismem i twoimi błędami.- Jęknąłem ukrywając twarz w
dłoniach. Czułem na sobie jego spojrzenie.
-
I jak??- Zapytał Katsuyoshi.
-
Bez błędnie.- Powiedział Buru.
-
A zapamiętaj to.- Powiedział mój Opiekun i podał mi jakąś kartkę. Wziąłem ją
niepewnie. Po nim to się można wszystkiego spodziewać. Spojrzałem na kartkę.
Nie jego pismo tylko kogoś innego. Kogoś kogo nie znałem.
„Kochali
się we trójkę, jak poprzednio. Najpierw Anita. Pieszczona i głaskana, tym razem
nie zamierzała się spieszyć. Rozkoszowała się chwilą, dotykiem czterech rąk,
dwojga ust. Tej Nocy, pot smakował jak miód, a brodawki piersi owocowały
malinowo pod rwanym oddechem na końcu języka ciała. Moje dziewictwo. Dziwactwo.
Dziwka ze mnie. Co by powiedział tato.. Jego zapach wywołuje u mnie dreszcz, a
nim ten dotrze do palców u stóp, już czuję następny… Wchodzi we mnie płynnie i
głęboko… Jęknęłam… W windzie nie czekał i nie zadawał żadnych pytań. Po prostu
włożył Anicie rękę pod spódnicę, pociągnął dłonią między udami. Miała na sobie
tylko pończochy. Zatrzymał się, popatrzył jej
w oczy, a potem po prostu wbił w nią palce, jakby robił to od zawsze. Jęknęła, chociaż nie chciała. Wcale nie chciała. Marzenie dziecka w fabryce zabawek. Możesz mieć wszystko, tylko wskazać paluszkiem. Czasem, kiedy byłam na nim, kiedy on był we mnie, zaczynałam mówić po polsku. Syczeć, szumieć. (Tak to odbierał: szum i syk i niesłychanie seksowne „R”). To dobrze na mnie działało, to dobrze działało na niego. Mówiłam złe rzeczy. Mówiłam o naszych ciałach i o tym, czego chcę. Palimy papierosa jednego za drugim i próbujemy rozmawiać, tylko że się nie bardzo klei, toteż przesiadam się na jego kolana czy raczej na członka sterczącego znad rozporka. Ale to nie wystarcza i dość niewygodnie jest, więc odwraca mnie tyłem do siebie, podciąga spódnicę, opiera o barierkę, zaciska dłonie na piersiach i rusza się – raz, dwa, trzy, cztery i…już jest po wszystkim. Wyobrażacie to sobie, dziewczyny? Przygryzasz płatek ucha, jestem już taka wrażliwa na ciebie, że to aż niemożliwe. Jestem kobietą twoją brakującą częścią. Staram się nie niecierpliwić, czekam z utęsknieniem. Już wiesz, muskasz ustami moje wargi, wdzierasz się. Jestem kobietą, ciałem świętym i grzesznym. Chcę, żeby cierpiał, żeby choć raz w życiu poczuł to, co czułam przez ostatnich kilka miesięcy. Skrzywdź go, tak jak on krzywdził mnie i inne kobiety. Zabaw się nim. Zupełnie jakbym straciła rozum, albo nagle mój mózg przeniósł się w dolne partie mojego ciała i krzyczał głośno: „Wypieprz mnie! Wypieprz mnie!”. Zniecierpliwiona przesunęła stanowczo dłoń przyjaciela. Sprawiał wrażenie trochę zdziwionego, ale skorzystał gorliwie z okazji. Gdyby jej się nie zwierzał po pijaku, co robi, żeby dziewczyna dała mu się zerżnąć, to może i Aśka by się zachwyciła… Cały czas pytał, czy wszystko w porządku. Zapewniał, że jest piękna, a nawet, w kluczowym momencie, wyszeptał jej do ucha, że jest tą jedyną i bardzo ją kocha. Zabrzmiało to w jego ustach wyjątkowo nienaturalnie i kiczowato, lecz nie przejęła się tym zbytnio. To taka nasza potajemna gra. Umysłem pętasz moje ciało, a ciałem pętasz cały mój umysł. Patrząc prosto w zniewolone oczy, czekasz na moje ostatnie skinienie, a ja cała drżę z niedoczekania. W końcu, najgłębiej jak tylko się da, sięgając po samą duszę, wchodzisz we mnie. Zlizuję z niego każdą kropelkę potu. Spijam wszystko, co pochodzi od Ciebie, i wprawia mnie to w błogostan. Każda skradziona cząstka Twego istnienia jest jak drogocenne ziarno zasadzone w głębi mnie, które codziennie Konam, zamieram w Twoich ramionach, by zaraz na nowo zmartwychwstać. Rodzę się po to, byś mógł ponownie mnie posiąść. W ślepym szale, wśród krzyków i szeptów, poniewierając nasze ciała w otchłani kochania, jednoczymy się na zawsze. Uśmiecham się dumnie do odbicia w lustrze, bo widzę naprawdę piękną kobietę. Tak, jestem piękną kobietą. Rozchyliła wargi, niespodziewanie podniecona. Dotknęła lekko jego męskości i wyczuła oszałamiającą twardość. Zachłannie połączył język z jej językiem i ścisnął lekko pierś. Sutki twardniały, między nogami robiło się wilgotno. Chciał ją pocałować, odwróciła głowę. Kochała się z nim tamtej nocy dwukrotnie, lecz nie przeżyła rozkoszy. Porusza biodrami, aby ułatwić najgłębszą penetrację, jak zatapia się w bezwstydnych pieszczotach i krzyczy, prężąc się nieprzyzwoicie. Dość! – coś wrzeszczało w jej głowie. Położył się obok i gwałtownym ruchem rozchylił jej uda, równocześnie całując w usta. To połączenie brutalności
z czułością sprawiło, że dalsze czekanie stało się niemożliwe.
w oczy, a potem po prostu wbił w nią palce, jakby robił to od zawsze. Jęknęła, chociaż nie chciała. Wcale nie chciała. Marzenie dziecka w fabryce zabawek. Możesz mieć wszystko, tylko wskazać paluszkiem. Czasem, kiedy byłam na nim, kiedy on był we mnie, zaczynałam mówić po polsku. Syczeć, szumieć. (Tak to odbierał: szum i syk i niesłychanie seksowne „R”). To dobrze na mnie działało, to dobrze działało na niego. Mówiłam złe rzeczy. Mówiłam o naszych ciałach i o tym, czego chcę. Palimy papierosa jednego za drugim i próbujemy rozmawiać, tylko że się nie bardzo klei, toteż przesiadam się na jego kolana czy raczej na członka sterczącego znad rozporka. Ale to nie wystarcza i dość niewygodnie jest, więc odwraca mnie tyłem do siebie, podciąga spódnicę, opiera o barierkę, zaciska dłonie na piersiach i rusza się – raz, dwa, trzy, cztery i…już jest po wszystkim. Wyobrażacie to sobie, dziewczyny? Przygryzasz płatek ucha, jestem już taka wrażliwa na ciebie, że to aż niemożliwe. Jestem kobietą twoją brakującą częścią. Staram się nie niecierpliwić, czekam z utęsknieniem. Już wiesz, muskasz ustami moje wargi, wdzierasz się. Jestem kobietą, ciałem świętym i grzesznym. Chcę, żeby cierpiał, żeby choć raz w życiu poczuł to, co czułam przez ostatnich kilka miesięcy. Skrzywdź go, tak jak on krzywdził mnie i inne kobiety. Zabaw się nim. Zupełnie jakbym straciła rozum, albo nagle mój mózg przeniósł się w dolne partie mojego ciała i krzyczał głośno: „Wypieprz mnie! Wypieprz mnie!”. Zniecierpliwiona przesunęła stanowczo dłoń przyjaciela. Sprawiał wrażenie trochę zdziwionego, ale skorzystał gorliwie z okazji. Gdyby jej się nie zwierzał po pijaku, co robi, żeby dziewczyna dała mu się zerżnąć, to może i Aśka by się zachwyciła… Cały czas pytał, czy wszystko w porządku. Zapewniał, że jest piękna, a nawet, w kluczowym momencie, wyszeptał jej do ucha, że jest tą jedyną i bardzo ją kocha. Zabrzmiało to w jego ustach wyjątkowo nienaturalnie i kiczowato, lecz nie przejęła się tym zbytnio. To taka nasza potajemna gra. Umysłem pętasz moje ciało, a ciałem pętasz cały mój umysł. Patrząc prosto w zniewolone oczy, czekasz na moje ostatnie skinienie, a ja cała drżę z niedoczekania. W końcu, najgłębiej jak tylko się da, sięgając po samą duszę, wchodzisz we mnie. Zlizuję z niego każdą kropelkę potu. Spijam wszystko, co pochodzi od Ciebie, i wprawia mnie to w błogostan. Każda skradziona cząstka Twego istnienia jest jak drogocenne ziarno zasadzone w głębi mnie, które codziennie Konam, zamieram w Twoich ramionach, by zaraz na nowo zmartwychwstać. Rodzę się po to, byś mógł ponownie mnie posiąść. W ślepym szale, wśród krzyków i szeptów, poniewierając nasze ciała w otchłani kochania, jednoczymy się na zawsze. Uśmiecham się dumnie do odbicia w lustrze, bo widzę naprawdę piękną kobietę. Tak, jestem piękną kobietą. Rozchyliła wargi, niespodziewanie podniecona. Dotknęła lekko jego męskości i wyczuła oszałamiającą twardość. Zachłannie połączył język z jej językiem i ścisnął lekko pierś. Sutki twardniały, między nogami robiło się wilgotno. Chciał ją pocałować, odwróciła głowę. Kochała się z nim tamtej nocy dwukrotnie, lecz nie przeżyła rozkoszy. Porusza biodrami, aby ułatwić najgłębszą penetrację, jak zatapia się w bezwstydnych pieszczotach i krzyczy, prężąc się nieprzyzwoicie. Dość! – coś wrzeszczało w jej głowie. Położył się obok i gwałtownym ruchem rozchylił jej uda, równocześnie całując w usta. To połączenie brutalności
z czułością sprawiło, że dalsze czekanie stało się niemożliwe.
–
Wejdź we mnie teraz – prosiła. Zrobił to, jednocześnie ciągnąc ją za włosy tak,
że czuła ból,
i całując namiętnie w usta. Prężyła się, po raz pierwszy w życiu doświadczając wrażenia, że oddaje się mężczyźnie, staje się jego niewolnicą i zabawką.
i całując namiętnie w usta. Prężyła się, po raz pierwszy w życiu doświadczając wrażenia, że oddaje się mężczyźnie, staje się jego niewolnicą i zabawką.
-Jaką
pozycję lubi pani najbardziej? – spytała, otwierając drzwi. – Klasyczną, od
tyłu na podłodze czy też może na biurku? „Skarbie, jeszcze, jeszcze mnie
zabierz tam w rozkosz poznania tego, czego jeszcze nie odkryłyśmy w ciele
ludzkim”. Odpowiadam Ci: „Pokażę Ci teraz, jak kobieta kocha kobietę”. Palcem
wskazującym przesuwam po łuku nabrzmiałej od tętnic istnienia szyi. Ona, ona,
Moja Luba, Moja Ukochana, patrz, patrz we mnie i szepcz, patrz i jęcz, jak moja
miłość wskrzesza i Twoje niegdyś połamane życie, Moja Luba, Moja Luba… Tonę w
tych oczach, ubóstwiam brzmienie tego głosu, ale to jeszcze nie powód, żeby się
rumienić! Nie znoszę tej przeklętej maniery, zgodnie z którą przy
niezauważalnych dla większości podtekstach ta purpurowa barwa spływa z twarzy
na dekolt.. Założył jej na oczy przepaskę pachnącą kwiatami (czyżby konwalie?),
i przytulił do siebie. Uniósł ją delikatnie pozwalając, by długie włosy
falowały ruchami powietrza. Wiedział, że skóra głowy jest na tyle wrażliwa, by
sprawiało jej to przyjemność. Przecież siła kobiecego flirtu polega na tym, że
każdego można sobie wziąć na chwilę. Po co więc marzyć na jawie? Gwałtownymi
szarpnięciami zdjęła z siebie koszulkę Włożył ręce pod jej rozpięty płaszcz,
przywarł do niej całym sobą, zasypał ją żarliwymi pocałunkami. Przymknęła oczy,
wyobrażając sobie, jak w jej mieszkaniu zrzucają z siebie przemoczone ubrania i
wchodzą do pełnej piany wanny. Zatapiał się w jej, zapewne długich i prostych,
włosach. Wchłaniał ich woń całym sobą. Pieścił je. Rozbierał matkę swego
dziecka ze śnieżnobiałej bluzki. Rozpinał silnymi dłońmi delikatne guziczki.
Wodził wokół nagich piersi, może małych, może dużych. Dotykał jej brzucha, nóg,
ud, każdego zakątka jej ciała. Był całym sobą w niej, przenikał ja na wskroś,
kochał każdym fragmentem swojego ciała i swojej duszy. Choć wiem, ile kosztuje
gram najczystszego zjednoczenia się z całym tobą, z każdym centymetrem twojego
świata. Koło mnie, na zielonym kobiercu miłości położyłeś swoje ciało. Teraz ty
mnie rozbierałeś. Mocno szarpałeś moją bluzkę, może on też tak szarpał jej
bluzkę. Rysowałeś na moim nagim brzuchu wzorki przyzywające wszystkie uczucia
świata. Szeptałeś zaklęcia. Dotykałeś palcami każdego wzgórza
i każdej doliny, każdego wąwozu i każdego zaułka. Moje dłonie nie potrafiły wyswobodzić się z kajdan niewoli matki ziemi. Przyoblekam się w najlepszą kochankę. Całuję delikatnie każdy opuszek palców, po kolei. Całuję każdy milimetr ciała, choć wiem, że nie powinnam teraz tego robić. Namiętność jest silniejsza ode mnie. Pod powiekami pozostał zupełnie inny obraz, jednak czas powoli zamazuje szczegóły. Chowam się w swoją skorupę, jednocześnie chowając do niej ciebie. Rozgrzane dłonie błądzą po stopach, łydkach, kolanach, udach. Błądzą wewnątrz i na zewnątrz. Czują, jak wzrastasz ponad miarę. Wypełniasz mnie sobą przy każdym możliwym ruchu. Stapiasz się z moim istnieniem. Czuję twój oddech na moim karku, twój język błądzący po pustyni mojego ciała, chcący wejść do świątyni. Wyciąga dłoń. Palce dotykają chłodnego szkła, pozbawiony zakrętki gwint szybko znajduje drogę do ust Renaty. Alkohol najpierw pali jej gardło, wyciska łzy z oczu, potem rozlewa się kojącym ciepłem po ciele. Na szczęście zanim zaczął oceniać jej urodę, przycisnął ją do siebie serdecznie, prawie namiętnie. Poczuła wtedy jego zapach, wbrew oczekiwaniom aż nazbyt naturalny, i jeszcze coś, czego się nie spodziewała, co ją szokowało, podniecało i dawało nadzieję, że to, co było dotąd wirtualne, stanie się realne i to już wkrótce. Lubię się kochać w wannie. Palce wspięły się na moje kolano. Pogładziły je, ścisnęły. Zawahały się. Podjęły wędrówkę. Sunęły wyżej i wyżej wzdłuż ud, niezmordowane, ciekawskie, to mocne, to delikatne. Wreszcie najodważniejszy z nich, kciuk, zrobił to – przywarł do czekającej, rozgrzanej czeluści. Jęknęłam. Szepcząc, wędruje dłońmi po twoich plecach, barkach, czuję pod palcami krótko ostrzyżone, sztywne włosy na twoim karku…Masz ładne uszy – nieduże, przylegające… aksamitne… Oczy –wreszcie widzę je
z tak bliska…Jeszcze bliżej…usta dotykają ust…”
i każdej doliny, każdego wąwozu i każdego zaułka. Moje dłonie nie potrafiły wyswobodzić się z kajdan niewoli matki ziemi. Przyoblekam się w najlepszą kochankę. Całuję delikatnie każdy opuszek palców, po kolei. Całuję każdy milimetr ciała, choć wiem, że nie powinnam teraz tego robić. Namiętność jest silniejsza ode mnie. Pod powiekami pozostał zupełnie inny obraz, jednak czas powoli zamazuje szczegóły. Chowam się w swoją skorupę, jednocześnie chowając do niej ciebie. Rozgrzane dłonie błądzą po stopach, łydkach, kolanach, udach. Błądzą wewnątrz i na zewnątrz. Czują, jak wzrastasz ponad miarę. Wypełniasz mnie sobą przy każdym możliwym ruchu. Stapiasz się z moim istnieniem. Czuję twój oddech na moim karku, twój język błądzący po pustyni mojego ciała, chcący wejść do świątyni. Wyciąga dłoń. Palce dotykają chłodnego szkła, pozbawiony zakrętki gwint szybko znajduje drogę do ust Renaty. Alkohol najpierw pali jej gardło, wyciska łzy z oczu, potem rozlewa się kojącym ciepłem po ciele. Na szczęście zanim zaczął oceniać jej urodę, przycisnął ją do siebie serdecznie, prawie namiętnie. Poczuła wtedy jego zapach, wbrew oczekiwaniom aż nazbyt naturalny, i jeszcze coś, czego się nie spodziewała, co ją szokowało, podniecało i dawało nadzieję, że to, co było dotąd wirtualne, stanie się realne i to już wkrótce. Lubię się kochać w wannie. Palce wspięły się na moje kolano. Pogładziły je, ścisnęły. Zawahały się. Podjęły wędrówkę. Sunęły wyżej i wyżej wzdłuż ud, niezmordowane, ciekawskie, to mocne, to delikatne. Wreszcie najodważniejszy z nich, kciuk, zrobił to – przywarł do czekającej, rozgrzanej czeluści. Jęknęłam. Szepcząc, wędruje dłońmi po twoich plecach, barkach, czuję pod palcami krótko ostrzyżone, sztywne włosy na twoim karku…Masz ładne uszy – nieduże, przylegające… aksamitne… Oczy –wreszcie widzę je
z tak bliska…Jeszcze bliżej…usta dotykają ust…”
Oddałem mu kartkę ( w sumie to rzuciłem ją na
jego biurko).
-
Powtórzysz to??- Zapytał wrednie.
-
Idź się leczyć.- Powiedziałem.
-
To tam było napisane??- Zapytał zaciekawiony Buru. Spojrzałem na niego jak na
idiotę.
-
Czy ciebie do reszty pogrzało, że tyle czasu czytałbym trzy słówka?- Zapytałem.
-
Nie wyrecytujesz tego?- Zapytał Katsuyoshi. Spojrzałem na niego. Uśmiechał się.
Wstałem zgarniając swoje rzeczy z ławki i pakując je do swojego plecaka.-
Naoki?
-
Idę stąd.
-
Lekcja jeszcze się nie skończyła.- Zauważył.
-
Gówno mnie to obchodzi. Nie będę siedział ani minuty dłużej z takim zbolem jak ty.- Powiedziałem i
wyszedłem z klasy trzaskając głośno drzwiami.
^^~^^
Wszedłem
do domu. Gihei mówił, że wróci później. Wracając się do domu zauważyłem, że nie
tylko on bo i Doi był czymś bardzo zajęty. Wdrapałem się po schodach do góry.
Przebiorę się w coś lekkiego, odgrzeje coś na szybkiego, zrobię lekcje i położę
się spać. Wszedłem do swojego pokoju rzucając plecak na podłogę i stanąłem jak
wryty.
-
Co ty tutaj robisz?- Zapytałem patrząc na postać leżącą na moim łóżku.
-
Czekam na ciebie.- Powiedział Toshio. Miał dziwny głos.- Nie zapalaj.- Poprosił
kiedy chciałem zapalić światło. Wzruszyłem ramionami ściągając koszulę i marynarkę
mundurka wieszając je na wieszaku. Ubrałem luźną koszulkę.
-
Jestem to chyba możesz powiedzieć co chcesz.- Powiedziałem ściągając spodnie i
ubierając dresy.
-
Mogę u ciebie przekimać na jakiś czas ale tak aby nikt o tym nie wiedział??-
Zapytał patrząc w sufit. Spojrzałem na niego zaskoczony siadając na wiklinowym
fotelu.
-
Hę??- Zapytałem.
-
Nie mam do kogo się zwrócić. Jeżeli pójdę do brata od razu mnie wyda. Tak samo
z resztą mojego oddziału.- Wyjaśnił. Zapaliłem lampkę i poświeciłem na niego. Miał
rozwaloną brew oraz wargę jak i kilka sporych siniaków.
-…-
Przyglądałem mu się w milczeniu po czym wyszedłem z pokoju i wróciłem po chwili
niosąc ze sobą apteczkę.- Usiądź.- Powiedziałem zabierając się za opatrywanie
jego ran. Obaj milczeliśmy przez dłuższą chwilę.
-
Lepiej pójdę.- Powiedział kiedy zabrałem się za sprzątanie wacików i wody
utlenionej.
-
Możesz zostać. Ale jak w domu będzie ktoś jeszcze to masz nie wchodzić z mojego
pokoju. Przeważnie nikt tutaj do niego nie wchodzi jak mnie nie ma więc nie
masz co się martwić, że ktoś cię tutaj znajdzie.- Wyjaśniałem. Przyglądał mi
się uważnie.
-
Dlaczego?? Zapytałem cię o pomoc ale nie musisz mi jej udzielać.
-
Nie tyle, że ci pomagam. Przechowuje cię. A jeżeli wydanie cię wyda mi się
bardziej opłacalne to po prostu cię wydam.- Powiedziałem.
-
Miły jak nie wiem co- Zaśmiał się cicho i zakaszlał. Podwinąłem jego koszulkę
do góry. Cały był podrapany i posiniaczony. Spojrzałem na niego. Czerwony na
twarzy patrzył gdzieś w bok. Zabrałem się za opatrywanie jego ran po raz
kolejny.
-
Nie wnikam.- Wyjaśniłem cicho aby nie przejmował się zbędnymi rzeczami na
zapas.
*********************************************************
mam nadzieję, że wam się podobało:)
kolejny rozdział będzie nosił tytuł:10. „Tylko ja mogę nazwać siebie
głupkiem
i nie chcę tych słów słyszeć od innego głupka.” 10. a ja póki co wracam do skrobania (kończenia) kolejnego rozdziału na ten i kolejny blog.
Witam,
OdpowiedzUsuńoch nawet nie wiesz kochana jak się cieszę, że zbyt długo nie przetrzymywała nas w niepewności.... no i cieszę się z tego, ze następny rozdział już całkiem niedługo...
och Sayo się zdenerwował i to bardzo... hahha i to było dobre Nao wysłał odpowiedź bez zgody opiekuna.... straszenie zniszczeniem bejaminka rewelacja..... nowy plan zajęć to naprawdę ma straszny.... hahha i całą książkę wręcz wyrecytował...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
O fuck hahahah ten tekst, który Katsuyoshi mu dał do wyrecytowania hahaha :D no nie mogę :D, też bym tego na głos nie powiedziała :D No cóż powiedzieć fajny rozdział, ale mała uwaga:D mogłaś nie wymieniać tych wszystkich rodzajów magów. Czytam to i czytam i myślę "kurwa przejdźmy do czegoś innego " poza tym świetny rozdział :D
OdpowiedzUsuńProfesorek nie tylko sadysta, ale i zboczeniec?
OdpowiedzUsuń+10 do charakterku ^^