:)

:)
Na zgliszczach świata powstaje nowy a w centrum tego świata rodzi się miłość

środa, 6 maja 2015

28. „Gdy zamykasz oczy świat się nie zatrzymuję.” 28.

Hejka:)!
Tak jak obiecywałam dzisiaj dodaje kolejny rozdział dotyczący przygód naszego Maga i Łowcy.
Powoli zbliżamy się ku końcowi (wiem powtarzam to już od jakiegoś czasu, ale wolę was przygotowywać aby nie było zaskoczenia).

Kolejny rozdział dodać dopiero 10.06.2015 roku. Mam nadzieję, że dzielnie to zniesiecie.

Zapraszam do czytania:>
*****************************************************
Siedziałem nad brzegiem morza gapiąc się na wschodzące słońce. Nie mogłem spać ostatniej nocy, więc wyrwałem się z domu na krótki spacer i tak właśnie skończyłem tutaj. Oddychałem spokojnie. Przeciągnąłem się rozkładając się wygodnie na piasku. Wsadziłem ręce pod głowę i gapiłem się w niebo. Wiał delikatny, chłodny wiatr. Nie wiem ile tak leżałem gapiąc się w niebo bez konkretnego powodu i myśli kiedy niedaleko siebie usłyszałem dziwny szmer. Odwróciłem głowę w bok patrząc w tamtą stronę. Tutaj nie musiałem obawiać się ani zwierząt, ani roślin. Tylko ludzie mogą stanowić dla mnie jakieś zagrożenie.
Nad brzegiem morza usiadła wysoka postać. Było jeszcze szarawo więc mnie nie zauważyła. Siedziała jakieś trzysta metrów ode mnie. Patrzyła przez dłuższą chwilę na wschodzące słońce po czym ukryła twarz w dłoniach. Z tej odległości mogłem tylko dojrzeć jak drżą tej osobie ramiona.
Rozpoznałem ją jak tylko zbliżyła się do brzegu. Suyo. Poczułem uścisk w mostku i suchość w oczach. Przekrzywiłem głowę w bok. Płakał. Zgiąłem lewe kolano. Nabrałem powietrza do płuc i uderzyłem się otwartą dłonią w prawy policzek. Uniosłem rękę do góry kiedy poderwał się gwałtownie i rozejrzał dookoła siebie. Spojrzałem na niebo. Nie będę na niego patrzył, ale niech chociaż wie, że nie jest sam na plaży.
Po dziesięciu minutach nad moją twarzą zawisła ciemna sylwetka.
- Nie możesz spać?- Zapytał.
- Nie. Zasłaniasz mi niebo.- Zauważyłem inteligentnie. Prychnął i usiadł obok mnie.
- Niebo sobie ogląda zamiast spać.
- Jakbym mógł spać to bym spał a nie gapił się w niebo, to jest chyba logiczne.- Zauważyłem. Ziewnąłem przeciągle.
- Dlaczego nie mogłeś spać?- Zapytał. Zakaszlałem siadając gwałtownie. Siedział teraz kilka centymetrów za mną.
- A tak ogólnie.- Powiedziałem wymijająco. Usłyszałem za sobą jego cichy śmiech.
- Mam nadzieję, że nie pomyślałeś, że żartuję. Zostaniemy tutaj na trzy dni. Pomyśl czy chcesz to zrobić w ten sposób.- Powiedział i wstał. Poczochrał moje włosy swoją wielką ręką i ruszył w stronę wioski.- Co by tutaj zjeść na śniadanie?- Zastanowił się na głos przeciągając się mocno. Gapiłem się na jego plecy. On na serio chce to zrobić w taki sposób. Chce być pasywem. Chce się oddać kompletnie ciemnej osobie jeżeli chodzi o role osoby aktywnej w łóżku. Pokręciłem przecząco głową i ruszyłem chwilę za nim do woski.

^^~^^

Siedziałem u siebie w salonie. Razem ze mną siedzieli bliźniacy oraz Yujiro. Oni grali w karty a ja przyglądałem im się z bezpiecznej odległości. Pozostali wyszli w las. Śmiałem się, że poszli do lasu narobić hałasu. Ostrzegłem ich, że mają nie niszczyć żadnych roślin bo czeka ich to samo. A na propozycję abym poszedł z nimi grzecznie odmówiłem mówiąc, że mam kilka spraw do zrobienia w domu.
Wyciągnąłem kilka książek i zacząłem je układać na półce kiedy Yujiro zaśmiał się głośno i przeciągnął się ziewając szeroko.
- Jak jesteś śpiący to się prześpij.- Powiedziałem nie patrząc nawet w ich stronę. Rozejrzałem się po pokoju. W drewnianej doniczce na oknie stała sama ziemia. Pochyliłem się nad nią i przyjrzałem dokładnie.
- Poczekam aż reszta wróci.- Powiedział ziewając ponownie.
- Jak wrócą to cię obudzę- Mówiłem sięgając jednocześnie po kubek z wodą. Wlałem ją do doniczki i postukałem delikatnie palcami o ziemię.
- Chyba odmówię.- Odrzekł. Wzruszyłem ramionami i ogarnąłem podłogę z reszty moich rzeczy, których jeszcze nie zdążyłem jeszcze rozpakować.
- Jak tam chcesz.- Powiedziałem po kilku minutach i zerknąłem w ich stronę. Owszem cała trójka trzymała karty w dłoniach ale nie gapili się w nie tylko wlepiali ślepia we mnie.- Coś nie tak?- Zapytałem. Yaichiro ściągnął swoją przepaskę i przyjrzał mi się uważnie. Uśmiechnąłem się delikatnie. Zmarszczył czoło.- Mówiłem wam, że wasze oczy na mnie nie podziałają. Jeżeli nie będę chciał to żaden z was nie zobaczy we mnie Maga.- Wyjaśniłem kiedy zauważyłem jego skrzywioną minę.
- Jakoś nie mogę w to uwierzyć.- Powiedział Toshio. Wypuściłem głośno powietrze i sięgnąłem po nożyczki. Złapał mnie za dłoń.- Nie rób niczego.
- Chciałem je schować do szuflady.- Skłamałem płynnie.- Ale jak tam chcecie. Nie musicie mi wierzyć. Szef sam na własne oczy widział moją krew, którą notabene też potrafię zmieniać jak mi się podoba.
- Dziwny jesteś.
- Dla mnie to wy jesteście dziwni.- Odrzekłem uśmiechając się delikatnie kiedy Toshio zabrał swoją rękę.- To co tam tak w ogóle słychać w Podziemiu?- Zapytałem. Spojrzeli po sobie zmieszani.- No co jest?
- Nie możemy ci powiedzieć.- Powiedział zakłopotany Toshio. Spojrzałem na niego zaskoczony.
- Dlaczego?
- Ponieważ nie możemy na ten temat rozmawiać z Magiem.- Wyjaśnił Yujiro. Zaśmiałem się cicho kiedy  chwila zaskoczenia minęła.
- Rozumiem, rozumiem.- Pokręciłem przecząco głową z uśmiechem na twarzy.- Będziecie tutaj siedzieć?
- To zależy.- Odparł Yaichiro.
- Od?
- Od tego co ty będziesz robić.
- Nie gadaj, że…- Urwałem. Zaśmiałem się głośno.-No nie mogę. Zapomnijcie.- Odparłem i nie czekając na ich odpowiedź ruszyłem przed siebie w stronę drzwi. Zatrzymałem się przy nich.- Nie życzę sobie aby którekolwiek z was za mną szło.- Dodałem i wyszedłem na zalane słońcem podwórko.
- Eh. Jak myślisz dogadają się?- Usłyszałem za drzwiami stłumiony głos Toshio. Pewnie myśleli, że już poszedłem tam gdzie chciałem a nie, że stoję za drzwiami i cieszę się kąpielą słoneczną.
- Ciężko będzie. Wiesz jak Suyo namieszał. Nao w życiu mu nie wybaczy.- Odparł Yaichiro. Pokiwałem głową. Zaraz. Dlaczego ja stoję pod drzwiami od swojego domu i podsłuchuje jak oni o mnie gadają?
- Suyo mógłby mu powiedzieć prawdę i mieli by spokój.- Powiedział kpiącym głosem Yujiro.
- Yujiro tłumaczyłem ci to nie takie proste. Wiemy wszyscy jaki Nao jest. Powie, że go okłamujemy. Że mówimy to specjalnie aby znowu mógł rozkładać nogi przed Suyo. Uwierzy we wszystko, nawet różowy śnieg, ale nie w to.
- Toshio za bardzo go bronisz.
- Brat, to nie tak, że go bronię. Ja po prostu wiem jak on zareaguję. A co powie Suyo jak się dowie, że mu powiedzieliśmy.
- Pomarudzi ale będzie usatysfakcjonowany.
- Yujiro weź się w końcu zamknij. Suyo i Nao to nie takie proste postacie jak wam się wydaję. Jeżeli mówię, że Nao nam nie uwierzy a Suyo się zdenerwuję to tak właśnie będzie!- Krzyknął oburzony Toshio. O co oni się tak w ogóle spierali? Wzruszyłem ramionami robiąc pierwszy krok ku ścieżce, kiedy Yaichiro powiedział TE słowa.
- Yujiro a ty jakbyś zareagował gdyby ktoś do ciebie podszedł i powiedział, że facet który cię zgwałcił w rzeczywistości jest w tobie zakochany i kiedy kopnąłeś go w dupę postanowił o tobie zapomnieć sypiając z kim popadnie i gdzie popadnie, chlać ile wlezie i kłucić się z tobą na każdym kroku aby tylko o tobie zapomnieć? Jak byś zareagował? Wyśmiał byś tą osobę a na dodatek wkurwiłbyś się gdyby ktoś ci takie coś powiedział. Nao się wkurwi i nam nie uwierzy. Tak samo Suyo. Wkurwi się jeżeli my to powiemy. Sam wiesz jak to było z tobą kiedy mogłem powiedzieć Buru o swoich uczuciach. Nie chciałbyś aby ktoś cię wyręczał. Zostawmy to w ich rękach. Suyo powiedział, że może czekać nawet latami aż on się w końcu przełamie i mu wybaczy.
- Yaichiro a co z Suyo i Nao. Wiesz, że jeżeli nie zaczną się dogadywać na każdej płaszczyźnie mogą nawet umrzeć!- Krzyknął chłopak.
- A jak mają zacząć sobie ufać. Ofiara i kat. Ofiara która boi się kata i sam kat który nie chcę zrobić już niczego przez co ofiara mogłaby się bać.- Toshio powiedział szeptem. Wstrzymałem oddech i ruszyłem w stronę plaży. Poleżeć na piasku, popatrzeć w błękitne niebo, zażyć kąpieli słonecznych, posłuchać szumu morza i pomyśleć. Przede wszystkim pomyśleć.

^^~^^

Straciłem rachubę czasu. Już sam nie wiem ile leżałem na tej plaży. Na ziemię sprowadziło mnie głośne burczenie w brzuchu. Położyłem na nim dłoń. Brzuch znowu głośno dał o sobie znać. Zaśmiałem się cicho.
- Już, już. Pancio za chwilę cię dokarmi.- Powiedziałem patrząc się na dolne partie mojego ciała. Dźwignąłem się na nogi i otrzepałem spodnie. Wyprostowałem się przeciągając każdy mięsień. Spojrzałem na niego. Słońce chyliło się ku horyzontowi. Ile godzin siedziałem na plaży?
Ruszyłem w stronę domu. Po chwili przystanąłem jak wryty kiedy na skraju plaży na wielkim kamieniu dojrzałem siedzącą postać. Rozpoznałem ją od razu. Suyo. Zerknął w moją stronę jakby coś sprawdzał. Skinął delikatnie głową, ale nie ruszył się ze swojego miejsca. Wypuściłem głośno powietrze i powolnym krokiem podszedłem do niego. Ciekawe po co tutaj przylazł?
Zatrzymałem się przed nim. Milczał. Kątem oka zauważyłem sporej wielkości dołek. W ręku trzymał cienki patyczek. Spojrzałem na niego unosząc brew do góry.
- Ile tutaj siedzisz?- Zapytałem wskazując najpierw na dołek później na kijek. Wyrzucił kijek za siebie otrzepując ręce.
- Jakiś czas.- Powiedział. Spojrzał na mnie kiedy po plaży ponownie rozniósł się dźwięk mojego wygłodzonego brzucha.- Głodny?
- Mhy.- Odparłem delikatnie czerwony na twarzy.
- Idziemy do domu?
- Mhy.- Odparłem ponownie. Wstał i rozprostował nogi. Kości w jego kolanach strzyknęły kilka razy wskakując na swoje miejsce.- Jak długo tutaj byłeś?
- Od jakiś czterech godzin.- Odparł nie patrząc na mnie.
- Dlaczego mnie nie zawołałeś?
- Nie wyglądałeś na osobę, która chciałaby z kimkolwiek gadać.- Wyjaśnił. Ruszył w stronę wioski. Ja po chwili ruszyłem za nim. Co chwilę zatrzymywałem się przytrzymując swój obolały brzuch.- Co jest?- Zapytał zerkając na mnie przez ramię.
- Właśnie sobie uświadomiłem, że ostatnio jadłem wczoraj pod wieczór.- Powiedziałem. Spojrzał na mnie szeroko otwierając oczy.
- Dasz radę dojść do wioski.
- Dam.
- A może cię ponieść?
- Nie trzeba. Sam sobie poradzę.- Odparłem na jego „żart”. Zaśmiał się cicho.
- Myślałeś o tym co ci wczoraj powiedziałem?- Zapytał kiedy weszliśmy w gęstsze krzaki. Nie mogłem dojrzeć jego twarzy.
- Myślałem.
- I?- Zapytał. Próbowałem coś wyczytać z jego pleców, ale mi się nie udało.
- Daj mi jeszcze pomyśleć.- Poprosiłem. Kiwnął twierdząco głową.
- Tylko pamiętaj, że została nam ta noc, kolejna i później wracam do siebie.- Powiedział. Kiwnąłem głową chociaż wiedziałem, że nie ma szans aby to zobaczył.
Sam nie wiedziałem dlaczego się nad tym zastanawiałem. Z początku owszem byłem całkowicie przeciwny. Dzisiaj z rana z kolei postanowiłem się na to zgodzić i zrobić mu dokładnie to samo co on mi. Później jednak kiedy spotkałem go na plaży zrezygnowałem z tego zamysłu. Następnie znowu z tego zrezygnowałem i doszedłem do wniosku, że jednak się na to nie zgodzę. Ale leżąc na plaży pomyślałem, że może jednak…
Potargałem zrezygnowany włosy. Już sam nie wiedziałem co miałem robić.
- Suyo?- Zapytałem powoli.
- Hmm??- Zapytał zatrzymując się przed wejściem do wioski z strony której ja mieszkałem.
- Czy spałeś już kiedyś z jakimś facetem ale w roli pasywnej?- Zapytałem. Spojrzał na mnie pustym spojrzeniem. Przyglądał mi się przez dłuższą chwilę. Nie wiem co wyczytał z mojej twarzy ale na chwilę otworzył szerzej oczy po czym odwrócił się do mnie tyłem patrząc na wioskę.
- Spałem.- Odparł tylko i ruszył przed siebie. Stałem oniemiały gapiąc się w miejsce w którym przed chwilą co stał. Spał z kimś? Z kim? Kiedy?
Moim ciałem zawładnął tak bardzo nieopisany gniew. Nie wiedziałem skąd się wziął. Próbowałem wziąć kilka głębokich oddechów aby się uspokoić chociaż na chwilę obecną miałem ochotę wszystko rozwalić.
Brat co jest?
Usłyszałem w głowie głos siostry. Wypuściłem głośno powietrze zamykając powieki.
Wypad z mojej głowy mały szkodniku.
Warknąłem.
Phi! Uspokój się. Wiesz, że posiadasz taką moc aby zniszczyć całą wioskę zwykłym kichnięciem.
Przypomniała mi prychając przed tym. Kiwnąłem głową.
Masz rację.
Odparłem ale nic już nie odpowiedziała. Ruszyłem w stronę swojego domu. Marszczyłem czoło wchodząc do salonu. No ja tego tak nie zostawię. Cały mój były oddział, moja siostra i jej chłopak siedzieli przy sucie zastawionym stole. Spojrzeli na mnie kiedy tylko wszedłem do mieszkania.
- Ręce umyj.- Upomniał mnie Toshio. Pozostali zrobili miny jakby właśnie upomniał samego diabła.
- Wiem.- Powiedziałem ruszyłem w stronę łazienki znajdującej się na parterze. Przystanąłem na chwilę przy drzwiach prowadzących na korytarz.- Suyo od dzisiaj chcę abyś wszędzie i tutaj i w Podziemiu nosił cały czas koszulki.- Dodałem i wyszedłem z salonu. Udałem się do łazienki. To jedyne co mogłem zrobić. Umyłem ręce i wróciłem do salonu. Czułem na sobie spojrzenia wszystkich. Fumi uśmiechała się delikatnie.
- Jeżeli tego chcesz.- Powiedział Suyo kiedy usiadłem naprzeciwko niego. Nie odpowiedziałem tylko delikatnie skinąłem głową.- Ale za to ty zastanów się nad tym co ci wczoraj powiedziałem. Do jutrzejszego południa.- Dodał nakładając sobie na talerz pieczone ziemniaki. Ponownie kiwnąłem głową.

^^~^^

Otworzyłem ociężałe oczy. W pokoju zaczęło dopiero co świtać. Na brzegu łóżka siedział Suyo. Był schylony. Na jego plecach w okolicach tatuażu który znikał za jego spodniami widniało kilka malinek. Wyciągnąłem w jego stronę rękę i dotknąłem opuszkami jego gorących pleców. Drgnął i spojrzał w moją stronę. UśmiechnąUśmiechnął się.
- Nie śpisz?- Zapytał zachrypniętym głosem. Zarumieniłem się delikatnie kiedy przypomniałem sobie ostatnią noc.
- Nie chce mi się. Już idziesz?
- Tak. Za pół godziny mamy być przy windzie. Pozostali pewnie już tam są.
- Nie poczekali na ciebie?- Zapytałem oburzony. Zaśmiał się cicho wstając z łóżka. Rozejrzał się po pokoju.- Na krześle.- Podpowiedziałem kiedy zorientowałem się czego szuka. Zaśmiał się cicho.
- Dziękuje.- Odparł.
- Czy… czy coś cię boli?- Zapytałem. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Skłamałbym gdybym powiedział, że nie, ale spodziewałem się czegoś gorszego.- Powiedział. Odetchnąłem z ulgą.- Śpij.
- Chcę iść z tobą.
- Śpij. Szef zrozumie jak mu powiem, że muszę częściej tutaj przychodzić.
- Zobaczymy.
- Wrócę z innym oddziałem.
- W koszulce.
- Jasne.- Zaśmiał się.
- Będę czekać.
- No ja myślę…
- Pogadamy o czymś jak wrócisz.- Powiedziałem. Spojrzał na mnie.
- Mogliśmy,…
- Nie. Sam musze to jeszcze przemyśleć.
- Ok.- Powiedział uśmiechając się delikatnie.- To ja lecę.- Dodał. Kiwnąłem głową. Nie umawialiśmy się na żadne tam czułości czy coś tak więc nie zdziwiło mnie to, że po prostu wyszedł z pokoju. Wypuściłem głośno powietrze i przekręciłem się na drugi bok. Nim się obejrzałem podążałem już w ramiona Morfeusza. Gdzieś na granicy jawy i snu usłyszałem wycie obwieszczające wszem i wobec, że winda ruszyła z powrotem do Podziemia.

^^~^^

Nim się obejrzeliśmy na Powierzchni spadł śnieg. Widziałem go pierwszy raz w życiu. I niestety nie na długo, ponieważ po tygodniu stopniał. Eizo wytłumaczył mi, że zima tutaj trwa bardzo krótko bo nawet nie dwa tygodnie, ale czasami potrafi tak dać w kość, że mieszkańcy czują się jakby trwała ona kilka lat pod rząd.
Minęły już cztery miesiące kiedy przez moją głupotę hajtnąłem się z moim byłym opiekunem, liderem i nauczycielem. Wracał na Powierzchnie tak raz na dwa tygodnie. Od kiedy jego Oddział dowiedział się, że jestem Magiem na Powierzchni byli tylko dwa razy. Tak za każdym razem Suyo przychodził z innym Oddziałem. Dużo rozmawialiśmy, spacerowaliśmy i spędzaliśmy ze sobą każdą wolną chwilę. Zostałem niesłownie przypisany jako Opiekun każdej grupki Łowców którzy wychodzili z windy ponieważ wszyscy wiedzieli, że Suyo tam będzie.
Długie rozmowy, spacery oraz czas spędzony razem poprawił w jakimś stopniu nasze relację, ale nie na tyle abym zaufał mu tak jak kiedyś i oddał mu swoje ciało tak jakby każdy chciał. Oczywiście nie mówię, że nic nie robiliśmy. Trzymaliśmy się za ręce. To już stało się dla nas tak oczywiste jak oddychanie. Tylko wychodził z windy od razu łapaliśmy się za dłonie. Siedzieliśmy blisko siebie, tuliliśmy się do siebie, całowaliśmy czasami oddawaliśmy się jakimś pieszczotą. Jeżeli Suyo chciał czegoś więcej to on wtedy lądował na pozycji pasywnej. Ale rzadko kiedy miało to miejsce. A ja sam nie miałem zamiaru na to nalegać. No nie powiem, że było mi źle, ale jeżeli mam być szczery sam przed sobą czasami dziwnie się czułem kiedy w niego wchodziłem. No wiem, było to dziwne i jednocześnie przyjemne uczucie, ale nie o to mi chodzi. Miałem takie dziwne uczucie. Że to nie od powinien być na tym miejscu i że coś jest nie tak. Nie lubiłem tych myśli więc sam nie nalegałem na sex z nim. Ale nie odmawiałem jeżeli to on go zaproponował.
Nie mówił za dużo o tym co działo się w Podziemiu oraz o tym jak zareagowali inni Łowcy na wiadomość gdzie jestem. Wiem tylko o tym, że zaprzestano moich poszukiwań i w Podziemiu posiadam status „Uznany za zaginionego”.
Tak było lepiej. Moim zdaniem było lepiej.
Szedłem właśnie w stronę windy. Nikt mi nie powiedział, że Suyo przyjeżdża dzisiaj. Myślałem, że będzie za jakiś tydzień. Przecież pięć dni temu znowu wrócił do Podziemia. Przeszedłem zaledwie kilka metrów kiedy to się stało. Poczułem straszliwy ból przeszywający moje plecy oraz klatkę piersiową. Nie mogłem złapać oddechu. Upadłem na kolana i złapałem się kurczowo za pierś. Ból nie do opisanie rozdzierał moje plecy. Miałem wrażenia jakby ktoś ciął mnie na kawałki.
-PRZESTAŃCIE!!!- Mój ryk echem roznosił się po lesie. Wątpiłem aby ktokolwiek go zrozumiał. Co najwyżej inna osoba, która tak jak ja rozumie i czuje to samo co rośliny. Nie wiem kogo Suyo przyprowadził tym razem ale osoby te robiły coś czego nie powinny. Uniosłem się na chwiejnych nogach i ruszyłem słaniając się co chwilę w stronę windy. Pot spływał mi po skroniach oraz plecach przyklejając do nich lnianą bluzkę. Zrobiło mi się ciemno przed oczami kiedy ponownie poczułem ten sam rodzaj bólu. Z głośnym świstem wciągnąłem powietrze do płuc. Opierając się o pobliskie drzewo stanąłem niedaleko windy. Koło niej stał Suyo. Tłumaczył coś ze zdenerwowanym wyrazem twarzy Ryu- nauczycielowi biologii. Ten tylko pokiwał głową i ponownie machnął ręką. Kolana ugięły się pode mną kiedy znowu odczułem ten ból. Rozejrzałem się. Dookoła windy rosły drzewa Dogohoro. Wysokie drzewa z różowo-zieloną korą. Długie gałęzie drzew sięgały prawie ziemi zwisając aż od konarów które rosły jakieś dwadzieścia metrów nad ziemią. Fioletowe liście znaczyły, że drzewo to jest w trakcie rozsiewania swoich nasion za pomocą innych gałęzi które łączyły konary drzew ze sobą. Dogohoro to bardzo wrażliwe drzewa. Nawet jeżeli nie są w okresie… hmmm… „godowym” dotykanie ich sprawia mi jakiegoś rodzaju ból, a teraz…
Teraz dojrzałem grupkę ludzi, która plątała się dookoła tych drzew i zdzierała z nich korę. Wyciągnąłem w ich kierunku lewą rękę i zacisnąłem ją w pięść.
Gałęzie sięgające ziemi oplotły się dookoła nóg zakapturzonych postaci oraz dookoła nóg Ryu, który spojrzał na nie przerażonym wzrokiem. Nim się zorientował wisiał trzy metry nad ziemią tak samo jak pozostali jego towarzysze. Gałęzie również oplotłu Suyo. Ale unieruchomiły mu tylko ręce. Opuściłem dłoń i na chwiejnych nogach podszedłem do nich.
- No powiem wam, że macie kurwa niezły tupet.- Powiedziałem zbolałym głosem. Ryu odwrócił gwałtownie głowę w moją stronę.
- Nao posłuchaj…
- Zamknij się.- Przerwałem Suyo. Podszedłem do pociętego drzewa i przeciągnąłem po jego pniu palcami. Cierpiało. Strasznie cierpiało.- Czy nikt wam do chuja pana nie powiedział, że bez Maga posługującego się Kontrolą X macie nie ruszać żadnych roślin a tym bardziej Dogohoro i to jeszcze w tym okresie?!- Krzyknąłem nie patrząc w ich stronę. Wypuściłem głośno powietrze.- Już spokojnie. Nic się nie stanie. Nie pozwolę na krzywdzenie was. Wybaczcie spóźnienie.- Dodałem sycząc pod nosem. Mówiłem w języku roślin.
- Nao…
- Tak?- Zapytałem. Odwróciłem się w stronę głosu Suyo. Dopiero teraz zauważyłem dokładnie jego twarz. Był przerażony. Odwróciłem się do niego tyłem i machnąłem ręką uwalniając go. Wziąłem kilak głębokich wdechów.
- Wybacz, ale potrzebujemy kory z tych drzew.
- Przez najbliższy miesiąc nikt nie ma prawa dotykać tych drzew.
- Ale Naoki posłuchaj…
- Nikt! Nawet ty!- Krzyknąłem. Osunąłem się na tyłek siadając tak, że drzewa znajdowały się za moimi plecami. Uniosłem ręce do góry i machnąłem nimi w dół tuż koło swojej twarzy. Wszyscy uwięzieni wylądowali w pobliżu Suyo. Ryu jako pierwszy się ogarnął i stanął koło mojego męża. Warknąłem cicho. Suyo zrobił mały krok w bok aby oddalić się od biologa. Nie mogłem się pozbyć wrażenia, że uśmiechnął się kiedy wyczuł co poczułem widząc Ryu tak blisko niego.
- Naoki?- Zapytał zaskoczony biolog.
- Ryu-sensei.- Odpowiedziałem nawet na niego nie patrząc.
- Teraz już rozumiem dlaczego powiedziałeś, że chcesz iść z nami na taką misję.- Powiedział Ryu zerkając na Suyo. Koło nich stanęła kolejna osoba. Z jej głowy zsunął się kaptur. Drgnąłem kiedy kątem oka zauważyłem Gihei’a.
- Nao?
- Gihei.- Odparłem. Zrobił krok w moją stronę ale Suyo go powstrzymał. Nie spuszczał ze mnie wzroku.
- Nie podchodźcie do niego.- Powiedział. Czuł to co ja teraz czułem więc wiedział, że podchodzenie do mnie może im tylko zaszkodzić.- Naoki to naprawdę pilna sprawa. Myślisz, że w normalnych warunkach zrobiłbym to co teraz?- Dodał. Spojrzałem na niego. Miał na sobie skurzaną kurtkę zapiętą po szyję.
- Ściągnij kurtkę.- Powiedziałem. Wypuścił głośno powietrze i ściągnął ją zarzucając sobie na ramię.
- Jeżeli my nie możemy zdobyć tej kory to chociaż ty spróbuj. Wiesz jak to zrobić aby roślina nie cierpiała, prawda?
- Powiedziałem chyba wyraźnie, że nikt nie ruszy tych drzew.
- Naoki! Do cholery jasnej!
- Powiedz mu.- Powiedział Ryu stając koło Gihei’a, który nadal się na mnie gapił.
- Ryu nie mieszaj się.
- Co masz mi powiedzieć?
- Nic.
- Suyo.- Powiedziałem zmęczonym głosem. Unikał mojego spojrzenia.- No to wy mi to powiedzcie.
- Przybyliśmy tutaj po korę tego drzewa jak i…
- Zamknij się Ryu.- Suyo warknął na niego podchodząc do Gihei’a. Pochylił się nad nim i coś mu szepnął do ucha. Zmarszczyłem czoło. Co to…? Otworzyłem szeroko oczy kiedy Gihei z całej swojej siły swoim małym ciałkiem uderzył mocno w tył głowy Suyo. Zakręciło mi się w głowie i wstrzymałem głośno powietrze kiedy i ja odczułem to samo co on. Poczułem tępy ból z tyłu głowy przed tym jak straciłem przytomność upadając na ściółkę.

^^~^^

Otworzyłem oczy. Łeb mi pulsował dają o sobie znać tak jakbym zapomniał, że w ogóle go posiadam. Rozejrzałem się dookoła siebie. Znajdowałem się właśnie w swoim pokoju. Skrzywiłem się. Usiadłem na łóżku.
- Niech no tylko się dowiem kto mnie walnął…
- Nie złość się na tą osobę.- Powiedział Suyo. Spojrzałem w stronę okna. Siedział na parapecie ale nie patrzył w moją stronę.
- Wyjaśnij mi to.- Powiedziałem. Wypuścił głośno powietrze.
- Potrzebowaliśmy kory tego drzewa dla naszego Szefa. Ostatnio jego stan zdrowia bardzo się pogorszył a wiemy, że to drzewo mu pomoże. Dlatego musieliśmy to zrobić.- Mówił nie patrząc na mnie.
- Szef? Twój Szef? Szef Łowców?
- Tak. Ten sam w każdym z wymienionych przez ciebie przypadków.
- Co mu jest?
- Nie wiadomo?- Zapytał patrząc na mnie zdruzgotanym wzrokiem.
- Czegoś jeszcze mi nie mówisz.
- Nie.
- Suyo nie kłam. Pamiętaj, że ja to czuję.- Powiedziałem. Wypuścił głośno powietrze z płuc.
- Dostałeś odgórną zgodę na powrót do Podziemia. Jesteś najlepszym medykiem jaki kiedykolwiek tam był więc Władzę chcą abyś uleczył mojego Szefa. Do czasu jego powrotu do zdrowia mógłbyś tam być.
- Ale…- Zapytałem z wahaniem. Nie wiedziałem czy cieszyć się czy płakać na to co mi powiedział.
- Ale… hmmm… przez cały ten czas musiałbyś mieć łańcuchy i musiałbyś podpisać oświadczenie, że nie użyjesz tam swojej magii bez mojej zgody. Ogólnie to ciągle musiałbym z tobą być. Nie mógłbyś się oddalać ode mnie. Jeżeli złamałbyś te warunki byłoby to jednoznaczne z wypowiedzeniem wojny.
- Czyli że niby mam zejść na dół, nosić łańcuchy, znowu udawać kogoś kim nie jestem i mieć ciebie przy sobie?
- Tak. Ogólnie jeżeli chodzi o łańcuchy jeżeli je ubierzesz to moja obecność będzie miała uzasadnienie.
- To jest rozkaz?
- Nie mamy prawa ci rozkazywać. W tym momencie możemy prosić cię o pomoc.
- Prosicie mnie o pomoc a macie zamiar zakuć mnie w kajdany i…
- Wiem! Ja wiem jak to wygląda, ale Nao błagam cię. Ja ciebie błagam. Wróć tam ze mną i uratuj Szefa.- Powiedział ze łzami w oczach.
- Będę musiał być zamknięty?
- O ile będę z tobą będziesz mógł chodzić wszędzie gdzie będziesz chciał.- Powiedział i spojrzał na mnie. Czekał w milczeniu. Wpatrywałem się w niego. Wrócić tam i pomóc Szefowi. Wypadałoby. On mi pomógł. Zataił prawdę o mnie. Nie wydał mnie. Przystał na moje warunki. Usiadłem naprzeciwko niego.
- Założysz mi kajdany tutaj czy…?
- W… w windzie.- Powiedział wypuszczając z ulgą powietrze.
- Słuchaj. Nie obiecuję, że mi się uda cokolwiek zrobić więc wiesz. Nie licz za bardzo na cud.
- Jeżeli to będziesz ty na pewno mu jakoś pomożesz.- Powiedział uśmiechając się do mnie szeroko. Pokręciłem przecząco głową. Skąd w nim taka wiara we mnie? Nie miałem pojęcia.

^^~^^

Stałem naprzeciwko windy czekając aż wjedzie na górę. Suyo stał niedaleko mnie rozmawiając o czymś z moją siostrą. Koło mnie stał Eizo.
- Przywieź mi pamiątkę.- Powiedział. Prychnąłem pod nosem.
- Serio?
- Całkowicie serio.
- No weź. Mam ci pamiątkę przywieźć.
- No tak. Wiesz, że nie mogę sam tam zejść więc chcę pamiątkę.
- Postaram się coś dla ciebie znaleźć jeżeli tego chcesz.- Powiedziałem. Uśmiechnął się szeroko uwieszając się mojego ramienia.
- Wiem, że na pocztówkę nie mam co liczyć więc…
- Jeżeli nie zabierzesz od niego rąk to nie masz co liczyć, że nadal je przy sobie zachowasz.- Powiedział Suyo. Odwróciłem się za siebie. Stał za mną. Zerkał na nas zza przymrużonych oczu. Dawny Suyo powrócił. Eizo zaśmiał się cicho i zabrał ręce.
- Spoko. Potrzebne mi są.- Powiedział i odsunął się delikatnie ode mnie. Winda podjechała do góry zatrzymując się z głośnym wyciem na szczycie szybu.
- Gotowy?
- Nigdy nie będę na to gotowy.- Powiedziałem przekraczając próg windy.
- Nao jedziesz tam jako Mag w pokojowym celu więc…
- Wiem.- Przerwałem siostrze kiedy Suyo stanął koło mnie.
- Postaram się go szybko oddać całego.
- Trzymaj się.- Powiedział Eizo i drzwi windy się zamknęły. Suyo ściągnął swoje sensory chowając je go pudełeczka.
- A mi nie będą potrzebne jakieś sensory tam na dole?
- Nie.- Powiedział Suyo i zaśmiał się cicho. Uśmiechnąłem się delikatnie.

 *************************************************
I jak? Podobało wam się?
Mam nadzieję, że chociaż trochę was zadowoliłam:). Kilka osób może być zawiedzionych obrotem sytuacji, ale... zostawię wam to na później xD.

Pozdrawiam i zapraszam za miesiąc.
Gizi03031





4 komentarze:

  1. Witaj, witaj,
    postanowiłam napisać coś tutaj, ze względu, że mam zaległości jak pewnie zauważyłaś (nie przeczytałam jeszcze poprzedniego rozdziału „Enbmy”) niestety nie wiem kiedy dam radę (problemy zdrowotne i to poważne), i niestety nie wiem czy dam radę przeczytać przed następną publikacją (będę cię chociaż starała), ale chcę żebyś wiedziała,że ja jestem i nie zamierzam rezygnować z twoich opowiadań...
    Multum weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie i cieplutko Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj:)
      Dziękuje za twój komentarz. Ciesze się, że mnie powiadomiłaś (przyznam szczerze, że już myślałam, iż znudziło ci się to co piszę). Życzę szybkiego powrotu do zdrowia:)
      Pozdrawiam: Gizi

      Usuń
  2. Witam!
    Dziś krótko. Świetny rozdział!
    Zastanawiałam się czy i jak dowie się reszta a tu proszę co? Nao idzie do podziemi.
    Zastanawiam się czy poznany torzsamiść szefa. Nie wiem czemu wydaje mu się (wiem dziwne) że to ojciec jego będzie. Ale cóż. Za domysły nikt nie bije.
    Czekam na następny rozdział i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    ok, to ja, to ja... ciekawe kim jest szef, mam pewne podejrzenia, że to ktoś z otoczenia, zwłaszcza po tych slowach jakby go zupełnie znał, Sayo pasywny podoba mi się...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń