Bez owijania w bawełne i zbytniego marudzenia na początku notki zapraszam wszystkich do czytania:D
***********************************
Opierałem się o zlew oddychając ciężko. Kolana mi
drżały. Oparłem łokcie na zlewie pochylając się w ten sposób nad nim. Koło
moich rąk znajdowały się ręce Suyo. Czułem na całych plecach jego ciepło. Położyłem
mu gwałtownie rękę na lewym biodrze kiedy przez moje ciało przeszedł przyjemny
dreszcz. Pchnął swoimi biodrami mocniej wywołując u mnie przyjemne dreszcze.
Jęknąłem głośno wypinając się w jego stronę.
- Widzę, że ktoś tu jest chętny.- Szepnął zachrypniętym
głosem do mojego ucha. Skuliłem się delikatnie.
- Mhy.- Mruknąłem.
- Jak bardzo?- Zapytał i przestał się poruszać.
Zaczął całować moją szyję. Przez jego członka będącego w moim ciele czułem się
tak pełny, ale jednak… czegoś mi brakowało. Pisnąłem w proteście.
- Suyo nie przerywaj.
- Bo?
- Bo cię kurwa jebnę!
- Na pewno. Wtedy będziesz musiał sam dokoń…-
Urwał kiedy zacząłem sam poruszać swoimi biodrami nadziewając się na jego
kutasa.- Wow.- Powiedział tylko odchylając się delikatnie do tyłu. Mimo, że sam
się poruszałem to nadal nie było to czego chciałem. Spojrzałem za siebie. Nasze
spojrzenia się spotkały.
- Weź się do roboty albo robimy zamianę!-
Warknąłem na niego.- O tak!- Krzyknąłem kiedy zaczął się szybko poruszać. Nie
mogłem już powstrzymać jęków. - Mogę?
- Nie.
- No proszę. Mogę?
- Nie.
- Wal się.- Warknąłem i zacisnąłem prawą rękę na
swoim przyrodzeniu. Zacząłem nią poruszać w rytmie jego ruchów. Wstrzymałem
oddech kiedy znajome wypełnienie zniknęło. Odwróciłem się w jego stronę. Stał
oparty o ścianę sunąc lewą ręką po swoim czerwonym członku. Przyglądał mi się
uważnie. Przemknąłem ślinę.- Dlaczego…?
- Kazałeś mi się walić. Więc to robię.
- Suyo…- Jęknąłem podchodząc do niego na
chwiejnych nogach.
- Nie. Poza tym chyba powiedziałem wyraźnie, że
masz się nie dotykać.- Powiedział. Spojrzał na mnie kiedy podszedłem do niego
kładąc swoją prawą dłoń na jego przyrodzeniu. Wstyd już dawno zniknął z naszego
życia nocnego.
- Proszę cię.
- Nie. Ja będę walił siebie, a ty siebie.
- Nie wkurwiaj mnie!
- Czy w taki sposób masz zamiar to załatwić?-
Zapytał. Spojrzałem na niego wilkiem i uklęknąłem przed nim poruszając szybciej
ręką. Oblizałem kilak razy suche usta i wziąłem jego kutasa do ust ssąc go
delikatnie. Wsunąłem język pod jego napletek i zacząłem nim szybciej poruszać.
Jęknąłem kiedy poczułem jego zimną stopę sunącą po moim nabrzmiałym członku.
Sunął nią delikatnie na dół i w górę. Wyciągnąłem jego członka z ust i zacząłem
sunąć językiem od jego spodku mlaskając co chwilę. Coś szarpnęło łańcuchem na
mojej szyi. Spojrzałem do góry.- Starczy.- Powiedział zachrypniętym głosem
Suyo. Wstałem tak jak chciał i spojrzałem na niego. Jednym zwinnym ruchem
przygwoździł mnie do ściany zasypując moją szyję licznymi pocałunkami.
- Ah!- Jęknąłem głośno odrzucając głowę do tyłu i
przyciągając go bliżej siebie.
^^~^^
Przeciągnąłem się ziewając szeroko. Przetarłem
kilka razy twarz. Spojrzałem na Hideki’ego który znowu został ochlapany zimną
wodą.
- To musi być codziennie robione?- Zapytał z nutą
przerażenia w głosie. Spojrzałem na niego i znowu ziewnąłem.
- Musi. Jeszcze dwa dni wyciągania z ciebie tego
ustrojstwa.
- To boli.
- Wiem.- Odparłem zamaczając dłonie w ciepłej
wodzie.
- Wyglądasz na niewyspanego.
- To też wiem.
- Coś ci spędziło sen z powiek?
- Nie zagaduj mnie bo tylko bzdurnie odsuwasz od
siebie to co nie uniknione. I tak to zrobię.- Odpowiedziałem. Zaśmiał się cicho
pod nosem.
- Wiem przecież. Nie zagadu…- Przerwał i krzyknął
przeraźliwie kiedy tylko dotknąłem delikatnie jego ciała. Dzisiejszy dzień
będzie najgorszy.
^^~^^
Siedziałem w kuchni pijąc sok z wysokiej
szklanki. Naprzeciwko mnie siedział Torazo. Przyglądał mi się uważnie.
Wypuściłem głośno powietrze z płuc.
- Wykrztuś to wreszcie z siebie. Pamiętaj, że ja
nie jestem Fumi i nie potrafię czytać komuś w myślach.
- Dziękuje ci za to, że pomogłeś Hideki’emu.-
Powiedział patrząc mi w oczy. Kiwnąłem twierdząco głową. Nie wiedziałem co mam
mu odpowiedzieć.- Dzisiaj wieczorem wracasz na Powierzchnię?
- Tak.
- Nie możesz zostać dłużej?- Zapytał. Zaśmiałem
się cicho pod nosem.
- Ja NIE chcę zostać dłużej.- Poprawiłem go dając
stanowczy nacisk na słowo „nie”. Pokręcił przecząco głową.
- Źle ci tutaj.
- Źle mi bez roślin i zwierząt.
- Ryu może ci pożyczyć swojego skorpiona.-
Zauważył. Wypuściłem głośno powietrze.
- Ukrył go byleby tylko się do mnie nie zbliżał.
Uważa, że to by było niebezpieczne.
- Skąd wiesz, że go ukrył?
- Bo sam jego pupil mi o tym powiedział.
- Co?
- Eh. Zgaduje, że nie słyszysz tego jak teraz
krzyczy i żąda uwolnienia?- Powiedziałem rysując jakieś wzorki na stole. Torazo
spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczyma.- Twoja mina mówi za siebie. Od kiedy
przekroczyłem próg tego domu kilka dni temu słyszę ujadanie jego zwierzaka.
- Chłopię ty masz coś z głową. Może Ryu powinien
cię zbadać?- Zapytał. Prychnąłem pod nosem. Wiedziałem, że tak zareaguję.
- Dlaczego mam go badać?- Usłyszałem za sobą
pytanie Ryu. Odwróciłem się w jego stronę. Stał w przejściu.
- Nao słyszy głosy.
- Słucham?- Ryu spojrzał na mnie jak na idiotę.
- Duże, dobrze oświetlone terrarium z czerwonym
kamykiem i odrobiną złotego piasku. Piwnica. Lewy dolny róg. Na stole z
zielonym obrusem.- Powiedziałem i wróciłem do rysowania wzorków na stole.
- C…Co? Skąd…?- Przerwał. Zaśmiałem się i
puknąłem kilka razy w swoją skroń.
- Jak powiedział Torazo… słyszę głosy. A
mianowicie jeden głos. Niezadowolony z tego, że jego pan zamknął go w tamtym
pomieszczeniu i nie pozwala wyjść do ludzi.- Wyjaśniłem. Ryu przełknął głośno
ślinię.
- Niezły jesteś.
- Wiem.- Zaśmiałem się cicho. Ryu pokręcił
przecząco głową. Torazo popatrzył to na mnie to na niego jak na jakiś idiotów.
Po chwili po kuchni roznosił się śmiech naszej trójki.
^^~^^
Stałem przed windą. Naprzeciwko mnie stał Suyo,
cały jego oddział oraz ci, którzy nie odwrócili się ode mnie po tym jak
dowiedzieli się kim jestem. Koło Torazo trzymając się ego ramienia stał Hideki.
Spojrzałem na Suyo i uśmiechnąłem się szeroko.
- Ściągniesz mi tutaj te kajdany?
- Nie chcesz poczekać aż przyjadę na górę i ci je
ściągnę?
- Ostatnio czekałem prawie dwa miesiące. Nie
lubię ich a w windzie już wam nie będę zagrażał więc…
- Ty nam nie zagrażasz.- Przerwał mi. Zaśmiałem
się głośno.
- Chyba sam w to nie wierzysz.
- Fakt. Dawaj łapki.
- A uklękniesz przede mną?
- Jaasnę. Dla ciebie wszystko.
- Wow. Mój mężuś będzie przede mną klękał.
- Nie raz już padałem przed tobą na kolana.
- Ale nigdy do stup. Zatrzymywałeś się trochę
wyżej.
- No tak trosze…
- Ej! My tu jesteśmy. Tak tylko przypominam
jakbyście zapomnieli.- Toshio przerwał nam w połowię. Zaśmiałem się i pokazałem
mu język.
- My to nie ty i Ryoko.
- Sugerujesz?
- Nie śmiałbym.- Powiedziałem i poruszyłem z ulgą
nadgarstkami kiedy Suyo odpiął mi łańcuchy.
- Wrócisz tu kiedyś?- Zapytał Izo. Spojrzałem na
niego smutnym wzrokiem.
- Wybacz mi ale nigdy.
- Dlaczego?
- Ehm…
- Później wam to wyjaśnię.- Wtrącił Suyo.
Spojrzałem na niego z wdzięcznością w oczach.
- A my do ciebie? Możemy cię kiedyś odwiedzić?
- Suyo…?- Zapytałem.
- To też wam później wytłumaczę.
- Kiedy będzie to później?- Zapytała Naora.
- Za jakieś pięć minut.- Powiedziałem.
- Dlaczego?- Zapytał Doi. Uśmiechnąłem się blado.
- Bo będę już w windzie. Są takie rzeczy o
których nie wolno wam przy mnie rozmawiać ponieważ jestem Magiem.
- Ale Nao…!- Krzyknął Gihei ale Ryu uciszył go
jednym ruchem ręki. Uśmiechnąłem się delikatnie. Suyo wyprostował się trzymając
w ręku moje kajdany. Wziąłem kilka głębokich oddechów i uśmiechnąłem się do
wszystkich zgromadzonych.
- To ja będę leciał.
- Przyjadę jutro pod wieczór.- Powiedział Suyo.
Kiwnąłem twierdząco głową. Spojrzałem na swoich przyjaciół z dzieciństwa.
- Dziękuję wam, za to, że się ode mnie nie
odwróciliście.
- Oj nie przesadzaj. Zawsze byłeś jakimś
dziwakiem. – Powiedział Izo.
- Terach chociaż wiemy dlaczego.- Dodał Doi.
Wszyscy zaśmiali się głośno. Pokręciłem przecząco głową uśmiechając się pod
nosem. Wszedłem do wnętrza windy. Wiedziałem, że w momencie kiedy tylko ściągną
mi kajdany nie będę mógł się do nikogo zbliżać.
- Tak się żegnasz?- Zapytała Naora. Skrzywiłem
się i spojrzałem na nią zbolałym wzrokiem.
- Musiałaś poruszać ten temat?- Zapytałem
przykładając rękę do przycisku zamykającego drzwi.
- W sumie ma rację.- Dodał Gihei. Zaśmiałem się
cicho.
- Nigdy was nie zapomnę.- Powiedziałem i
nacisnąłem delikatnie przycisk.
- NAO!- Krzyknął Izo, ale drzwi już się zamknęły.
Kilka sekund później windą szarpnęło do góry. Usiadłem na podłodze. Muszę im
zaproponować zrobienie tutaj jakiś ławeczek czy coś.
Siostra. Wracam. Sam.
To dobrze. Mamy mały problem. Kiedy Suyo do
ciebie przyjedzie?
Jutro. Coś się stało?
Powiemy ci dokładniej jak Suyo wróci do
Podziemia.
Dlaczego?
Bo byś musiał mu skłamać, a on to wyczuje.
Jak tam chcecie.
Wypuściłem głośno powietrze i zamknąłem oczy.
Czeka mnie sześć godzin w tej metalowej puszcze więc nie ma co się śpieszyć.
Mogę się zdrzemnąć.
** 6 godzin później**
Otworzyłem oczy kiedy windą szarpnęło.
Zatrzymałem się na samej górze. Wziąłem głęboki oddech. Ścisnęło mnie w klatce
piersiowej. Czułem jakiegoś dziwnego rodzaju niepokój. Coś się stało? Ostatkiem
sił (?!) podniosłem się z podłogi. Po kilku godzinnym śnie nie miałem sił?
Otworzyłem drzwi od windy. Wyszedłem na zewnątrz i upadłem na kolana. Nie
mogłem złapać oddechu. Powietrze było zbyt gęste. Ktoś położył mi rękę na
ramieniu.
- Spokojnie.- Powiedziała Fumi. Spojrzałem w jej
kierunku łapiąc powietrze jak ryba wyciągnięta z wody.- Przełknij ślinę i
oddychaj spokojnie.- Poradziła. Zrobiłem tak jak prosiła. Usiadłem na ziemi
przecierając czoło.
- Co się tutaj dzieje?
- Nie sądziłam, że aż tak to wyczujesz.
- Czuje. Rośliny czują. Zwierzęta czują więc i ja
będę to czuł.- Powiedziałem. Próbowałem przełknąć ślinę ale jakaś gula stanęła
mi w gardle. Co próbowałem ją przełknąć dusiłem się. Otworzyłem usta a wtedy z
nich wyłoniły się tylko trzy słowa.- Za
trzy dni.- Wycharczałem jakby nie swoim głosem.
- Co?- Zapytała zaskoczona Fumi. Spojrzałem na
nią.
- Co, co?
- O co ci chodziło?
- Nie wiem. Słowa same wyszły mi z ust.-
Powiedziałem drapiąc się po głowie. Fumi spojrzała na mnie przerażona.
- Matka i Ojciec.- Powiedziała pod nosem i
pociągnęła mnie w górę. Kiedy już stanąłem na własnych nogach pociągnęła mnie w
stronę wioski.
- Fumi co się dzieję.
- Za chwilę się dowiesz.- Powiedziała idąc coraz
szybciej. Milczałem idąc za nią.
^^~^^
Siedziałem na krześle u siebie w salonie. Mój dom
był największy więc to w nim odbyło się spotkanie wszystkich magów z naszej
wioski. Przetarłem twarz.
- Często się to dzieję?- Zapytałem. Eizo pokręcił
przecząco głową.
- Ostatnio takie coś miało miejsce kilkanaście
lat temu. Wtedy powstali Magowie. Nie wiemy co się stanie kiedy tym razem to
coś pierdolnie w ziemię.
- Mówimy o tym ludziom z Podziemia?- Zapytałem.
Znowu pokręcił przecząco głową.
- Nigdy im o niczym nie mówimy. Jeżeli
Powierzchnie dopada jakaś katastrofa staramy się wszystko ogarnąć sami aby im
się nic nie stało.
- Bronicie ich?
- No tak.
- Dlaczego?
- Co?- Zapytała zaskoczona Fumi. Spojrzałem na
nią.
- Dlaczego ich bronicie?
- Ponieważ każdy z nas ma tam kogoś kogo zna?-
Zapytał Eizo jakby gadał z głupkiem.
- I co planujecie zrobić tym razem. To nie
trzęsienie ziemi, wybuch wulkanu czy powódź tylko jebany meteoryt. Kometa czy
chuj wie jak to nazwiecie.
- Postaramy się ją zniszczyć.- Powiedziała Fumi.
- Jak?- Zapytałem. Spojrzeli po sobie.
- Magowie z silnymi zasobami magii swoją siłą
woli będą starali się ją roztrzaskać. Ci z mniejszą ilością magii będą kruszyć
siłą woli lecące odłamki skał.
- Silni magowie?- Zapytałem i spojrzałem po
wszystkich. Nie wiedziałem co oni myśleli o silnych magach a co o słabych. Kto
kim dla nich był.- Naoki to zrobi. On
jedyny da radę.- Z mojego gardła wyleciały słowa. Same z siebie. Wszyscy
spojrzeli na mnie z szeroko otwartymi oczyma.- Noż kurwa! Nie wciskaj mi w usta
słów których nie chcę mówić!- Krzyknąłem w przestrzeń.
- Matka?-
Zapytał Eizo.
- Albo Ojciec.- Wyjaśniła Fumi.
- Więc… Naoki. Sam?- Zapytał ktoś z tyłu.
Spojrzałem w tamtą stronę. Ich miny mi się nie podobały.
- Czemu się tak gapicie?! Fumi?!
- Rozwalenie takiego dużego obiektu będzie cię
kosztować wiele energii.
- No i?
- Za wiele.- Powiedziała patrząc mi smutnie w
oczy. Otworzyłem szeroko oczy i usta.
- Że co?!- Zapytałem oburzony. W pomieszczeniu
zapanowała cisza.
^^~^^
Stałem przy windzie. Kilka godzin temu zakończyło
się zebranie. Wszyscy doszli do wniosku, że jeżeli naprawdę słowa wychodzące z
moich ust zostały wypowiedziane przez Matkę albo Ojca nie mają wyboru i muszą
się na nie zgodzić. Wypuściłem głośno powietrze.
Dasz radę. Wierzymy w ciebie.
Usłyszałem czyiś delikatny głos w głowie.
Kobiety. Matki.
- Ta. Wysyłacie mnie na pewną śmierć. Jeżeli
połączyłbym siły z innymi magami…
Nie dali by rady. Tylko wchodzili by ci w drogę.
- Co ja mogę sam zrobić?
Nie będziesz sam. Będę tam ja i Ojciec.
- Wow. Pomoże mi jakiś chwast i futrzak. No
nieźle. Już mi lepiej.- Zadrwiłem otwierając drzwi od windy. Szyb był pust.
Winda znajdowała się na samym dole. Wypuściłem głośno powietrze. Wspomagając
się swoją magią uwiesiłem się sufitu szybu i powolnymi ruchami zacząłem
przecinać ostrzami metalowe liny wciągające windę do góry. Coś zamigotało w
lewym górnym rogu windy. Spojrzałem w tamtą stronę. Kamerka. Pokręciłem
przecząco głową.
- Jeszcze się bawisz?- Usłyszałem za sobą głos
Eizo. Spojrzałem w jego stronę.
- To ciebie powinni tutaj wysłać a nie mnie.-
Powiedziałem. Zaśmiał się i machnął jednym ze swoich sierpów. Liny pękły jakby
były zrobione z włosów a nie ze stali.
- Tak to się robi dzieciaku.- Zadrwił. Wyszedłem
z szybu i spojrzałem w dół na spadające w zawrotnej prędkości liny.
- Nie sap.
- Tak będzie lepiej.
- Wiem. Nikt nie wejdzie do góry. Nawet jeżeli
będzie tam jakiś desperat wspięcie się na górę zajmę mu prawie dwa dni.
- Pamiętaj, że jest tam jakiś desperat.-
Powiedział cicho. Skrzywiłem się.
- Wiem.- Odparłem i wskazałem brodą na kamerkę.-
Już wiedzą, że coś zrobiliśmy. -Eizo spojrzał na kamerkę. Odwrócił się po
chwili.
- Trudno. Zablokuj przejście. Solidnie.
- Wiem.- Powiedziałem. Usłyszałem jak Eizo
odchodzi w głąb lasu. Spojrzałem ostatni raz w stronę kamerki.- Tak będzie
lepiej. Później wam to wyjaśnimy. Niech nikt tutaj nie przychodzi jeżeli życie
wam miłe. To są nasze sprawy, nasze problemy. Nie mieszajcie się do tego.-
Dodałem i wyciągnąłem prawą rękę przed siebie. W przejściu do szybu zaczęły
wyrastać mocne pędy tworząc solidne kraty. Następnie wyrosły krzaki róż
oplatając cały szyb. Powtórzyłem tą czynność kilka razy upewniając się, że
nawet jeżeli ktoś dotrze na samą górę przejście przez te chaszcze zajmie mu
kilka kolejnych godzin. Przyłożyłem rękę na listków róży.- Przepraszam.-
Szepnąłem cicho i odwróciłem się na pięcie. Ruszyłem w stronę wioski.
Zrobisz to? Uratujesz siostrę, magów, ludzi, przyjaciół… Suyo.
- Dla was to jest Katsuyoshi-sensei.- Warknąłem
idąc w ciemności.- Zrobię. Dla nich wszystko.- Dodałem patrząc się w niebo. Ciekawe
ile razy jeszcze będzie dane mi się na nie spojrzeć?
^^~^^
Stałem na jednym z najbardziej wysuniętych na
północ klifów nad naszym morzem niedaleko naszej wioski. Za mną stała pozostała
jej część. Wszyscy jak jeden mąż wpatrywaliśmy się w niebo. Dookoła nas szumiał
silny wiatr. Słońce prażyło ograniczając moją widoczność. Co chwilę mrużyłem
oczy. Żadnej chmurki na niebie. Usłyszałem szepty za sobą. Odwróciłem się w
tamtą stronę. W moim kierunku po skałach sunęły różowe pędy. Przyglądałem im
się. Moja magia na nie, nie działała. Pędy oplotły moje stopy sunąc w górę aż
do ud. Poruszyłem nogami. Stabilnie przygwożdżono mnie do skał.
- Nao.
- To Matka. Ojciec musi być gdzieś w pobliżu.-
Powiedziałem. Spojrzałem w dół. U podnóża klifu na piaszczystej plaży leżał
leniwie ogromny lew. Ogromny to mało powiedziane. Miał jakieś pięćdziesiąt
metrów wysokości. Nawet jeżeli zwinąłby się w kłębek nie zmieściłby się w
naszej wiosce. Wyczuł chyba, że się mu przyglądam bo spojrzał na mnie leniwym
spojrzeniem.- Jest i Ojciec.- Dodałem pokazując palcem na plażę. Skrzywiłem się
kiedy poczułem ukłucie w okolicy serca.- Jak i intruz. W szybie ktoś jest.
Próbuje się przedostać przez moją zaporę z roślin.- Dodałem.
- To Suyo.- Wyjaśniła Fumi. Skrzywiłem się.
- Dlaczego mnie to… nie… dziwi…- Mówiłem z
przerwami gapiąc się w niebo. W naszym kierunku zbliżało coś co mógłbym nazwać
drugą ziemią. Było ogromne. Błękit nieba zaczął zmieniać barwę z zielonej na
czerwoną. Ziemia zaczęła niebezpiecznie drgać. Z nieba leciał czerwony deszcz.
Przez moje ciało przeszedł silny dreszcz. To już jest koniec.- Wszyscy gotowi?!
- NAOKI!!!- Usłyszałem głos za sobą. Nie
odwróciłem się.
- MATKO!- Krzyknąłem. Po chwili do moich uszu
doszedł krzyk Suyo. Matka za pewne uziemiła go na jakiś czas. Uniosłem ręce do
góry mamrocząc pod nosem formułki które Władca Runiczny kazał mi powtarzać jak
zaczniemy całą akcję.
Wziąłem głęboki oddech i…
***
Otworzyłem oczy. Dookoła mnie rozciągało się
złote światło. Słyszałem pełno głosów, krzyków. Jedni się cieszyli. Inni
płakali. Mi na samym początku akcji urwał się film. Nie wiem co się stało? Nie
wiem jak to się stało. Ktoś wołał moje imię. Podążyłem za tym głosem jak
spragniony za wodą. Nade mną pochylał się Suyo. Miał przerażone spojrzenie.
- Naoki! Naoki! Słyszysz mnie?!- Krzyczał.
Uniosłem drżącą rękę do góry i przyłożyłem mu ją do policzka. Była czerwona.
- Słyszę…- Powiedziałem cicho. Nie miałem siły.
- Głupi kretynie! Idioto! Po co to zrobiłeś?!-
Krzyczał na mnie. Uśmiechnąłem się.
- Nic… ci… nie… jest?
- Martw się o siebie bachorze!
- Nie… czuje… nóg…- Powiedziałem. Złapał moją
dłoń którą przykładałem mu do policzka.
- Wszystko będzie dobrze. Ryu ci pomoże. Niedługo
wszyscy tutaj będą. Naprawiłem windę.
- Dziękuje… przepraszam…
- Ty przepraszasz czy dziękujesz?!- Krzyknął.
Zaśmiałem się cicho. Zakaszlałem. Ścisnął delikatnie moje palce.
- Wiedziałem… że… to… się… stanie…
- To po co?! Pytam się po co?! Dlaczego to
zrobiłeś?!
- Bo… tylko… ja…- Mój wywód przerwał silny
kaszel. Nie mogłem złapać oddechu. W oczach pojawiły mi się łzy. Uśmiechnąłem
się delikatnie. Obraz zaczął mi się zamazywać.- Chcesz… się… odrodzić…?
- O co ty mnie pytasz?!
- Przysięgą małżeńską na wieki związani
Tak samo a zawsze już sobie przypisani.
Nie ważne ile razy będą żyć
Swoje losy razem będą szyć.
Czerwona nić przeznaczenia im gwarantuje,
Że miłość w ich
życiu zakróluje.
Każde kolejne wcielenie już razem, ze sobą
Będą spędzać z przeznaczoną osobą.
Odradzać się za każdym razem
Z Ukochanej osoby w głowie obrazem.
Śmierć ich nigdy nie rozdzieli
Przez tatuaże wszyscy będą wiedzieli,
Że ci dwaj Katsuyoshi i Naoki
Sobie przeznaczeni są na wieki.
Silną magią oboje połączeni
Ze starych wspomnień nie oczyszczeni.- Wziąłem głęboki oddech kiedy w końcu
skończyłem mówić to czego nauczył mnie w ostatnich czasach Władca Runiczny.
Ogólnie to ostatnio wiele się od niego nauczyłem.
- Naoki! Dlaczego to powiedziałeś! To zaklęcie…!
- I tak już mi nic nie pomoże.- Powiedziałem
uśmiechając się delikatnie do Suyo. W jego oczach pojawiły się łzy. Pochylił
się nade mną i pocałował w usta. Uśmiechnąłem się delikatnie.
- Nie zostawiaj mnie, proszę.
- Spotkamy się niedługo.
- Proszę. Nao zostań.
- Suyo…
- Naoki. Błagam. Kocham cię.- Powiedział wtulając
się w mój tors. Poczułem ulgę. Mimo, że podsłuchałem jakieś cztery miesiące
temu rozmowę jego ludzi i wiedziałem co do mnie czuje było mi o wiele lepiej
kiedy to on powiedział te słowa w moim kierunku. Teraz wiedziałem na pewno. To
jego słowa, a nie domysły jego załogi.
- Też… cię… kocham… Katsuyoshi…- Powiedziałem.
Wypuściłem spokojnie powietrze patrząc na jego zapłakaną twarz. Uśmiechnąłem
się delikatnie. Wtedy ogarnęła mnie ciemność i cisza. Nic nie widziałem, nic
nie słyszałem, nic nie czułem. Po prostu szybowałem w nicości wolny od
wszystkich rozterek i tego co mnie spotkało. Mogłem oddychać spokojnie.
Umarłem.
*********************************************
i jak? podobało wam się?
Pod koniec sierpnia na początku września dodam ostatni rozdział zatytułowany "Epilog".
Życzę miłego oczekiwania:D
Gizi03031
Witam,
OdpowiedzUsuńdroga autorko, powracam do czytania, cóż jeszcze mam zaległości, ale po winnam je nadrobić do następnej notki przynajmniej (taki mam plan) co do zdrowia to dzięki, jest znacznie lepiej niż było...
czeka nas na „Nao” jeszcze tylko jeden rozdział? Ach.. a pokusisz się o historię tą widzianą oczami Sayo (och pewnie będę miała wielką ochotę go zadźgać, ale przynajmniej wiadomo było by co siedzi w głowie tego imbecyla)
nie przestawaj tworzyć, bo teksty naprawdę są świetne, opowiadania wciągają w swój świat..
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńAutorko trafiałam tutaj zaledwie kilka dni temu, i już przeczytałam całość, och opowiadanie jest niesamowite, losy Naokiego i Sayo cudnie przedstawione, och z Sayo to mam wielką ochotę coś strasznego zrobić za to wszystko jak traktował jak traktował Nao, odzyskał pamięć ale czemu później i także źle go traktował, mam nadzieję, że epilog pojawi się niebawem....
a teraz zabieram się za czytanie „Enmby”
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Agusia
Cieszę się niezmiernie że tu trafiłam.
OdpowiedzUsuńBohaterowie, fabuła i świat. Idealne i cudowne ♥
Końcówka piękna ale też udana bo w końcu w następnym wcieleniu się spotykają.
Wszystko było niezwykle. Dzięki za ta historię :3
PS: Gdzie jest Epilog ;-;
OdpowiedzUsuńProszę zakończ to dla nas! ><
Epilog! Epilog! Epilog! A najlepiej...
OdpowiedzUsuńDruga część! Druga część! Druga część!
^^
Hej,
OdpowiedzUsuńtak z Sayo jest desperat, trzeba było najpierw kamerkę unieszkodliwić... Sayo powiedział te dwa słowa...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia