:)

:)
Na zgliszczach świata powstaje nowy a w centrum tego świata rodzi się miłość

czwartek, 16 lipca 2015

30. „ Bo życie należy przeżyć tak aby przed śmiercią niczego nie żałować.” 30

Hej!
Bez owijania w bawełne i zbytniego marudzenia na początku notki zapraszam wszystkich do czytania:D

***********************************
Opierałem się o zlew oddychając ciężko. Kolana mi drżały. Oparłem łokcie na zlewie pochylając się w ten sposób nad nim. Koło moich rąk znajdowały się ręce Suyo. Czułem na całych plecach jego ciepło. Położyłem mu gwałtownie rękę na lewym biodrze kiedy przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Pchnął swoimi biodrami mocniej wywołując u mnie przyjemne dreszcze. Jęknąłem głośno wypinając się w jego stronę.
- Widzę, że ktoś tu jest chętny.- Szepnął zachrypniętym głosem do mojego ucha. Skuliłem się delikatnie.
- Mhy.- Mruknąłem.
- Jak bardzo?- Zapytał i przestał się poruszać. Zaczął całować moją szyję. Przez jego członka będącego w moim ciele czułem się tak pełny, ale jednak… czegoś mi brakowało. Pisnąłem w proteście.
- Suyo nie przerywaj.
- Bo?
- Bo cię kurwa jebnę!
- Na pewno. Wtedy będziesz musiał sam dokoń…- Urwał kiedy zacząłem sam poruszać swoimi biodrami nadziewając się na jego kutasa.- Wow.- Powiedział tylko odchylając się delikatnie do tyłu. Mimo, że sam się poruszałem to nadal nie było to czego chciałem. Spojrzałem za siebie. Nasze spojrzenia się spotkały.
- Weź się do roboty albo robimy zamianę!- Warknąłem na niego.- O tak!- Krzyknąłem kiedy zaczął się szybko poruszać. Nie mogłem już powstrzymać jęków. - Mogę?
- Nie.
- No proszę. Mogę?
- Nie.
- Wal się.- Warknąłem i zacisnąłem prawą rękę na swoim przyrodzeniu. Zacząłem nią poruszać w rytmie jego ruchów. Wstrzymałem oddech kiedy znajome wypełnienie zniknęło. Odwróciłem się w jego stronę. Stał oparty o ścianę sunąc lewą ręką po swoim czerwonym członku. Przyglądał mi się uważnie. Przemknąłem ślinę.- Dlaczego…?
- Kazałeś mi się walić. Więc to robię.
- Suyo…- Jęknąłem podchodząc do niego na chwiejnych nogach.
- Nie. Poza tym chyba powiedziałem wyraźnie, że masz się nie dotykać.- Powiedział. Spojrzał na mnie kiedy podszedłem do niego kładąc swoją prawą dłoń na jego przyrodzeniu. Wstyd już dawno zniknął z naszego życia nocnego.
- Proszę cię.
- Nie. Ja będę walił siebie, a ty siebie.
- Nie wkurwiaj mnie!
- Czy w taki sposób masz zamiar to załatwić?- Zapytał. Spojrzałem na niego wilkiem i uklęknąłem przed nim poruszając szybciej ręką. Oblizałem kilak razy suche usta i wziąłem jego kutasa do ust ssąc go delikatnie. Wsunąłem język pod jego napletek i zacząłem nim szybciej poruszać. Jęknąłem kiedy poczułem jego zimną stopę sunącą po moim nabrzmiałym członku. Sunął nią delikatnie na dół i w górę. Wyciągnąłem jego członka z ust i zacząłem sunąć językiem od jego spodku mlaskając co chwilę. Coś szarpnęło łańcuchem na mojej szyi. Spojrzałem do góry.- Starczy.- Powiedział zachrypniętym głosem Suyo. Wstałem tak jak chciał i spojrzałem na niego. Jednym zwinnym ruchem przygwoździł mnie do ściany zasypując moją szyję licznymi pocałunkami.
- Ah!- Jęknąłem głośno odrzucając głowę do tyłu i przyciągając go bliżej siebie.

^^~^^


Przeciągnąłem się ziewając szeroko. Przetarłem kilka razy twarz. Spojrzałem na Hideki’ego który znowu został ochlapany zimną wodą.
- To musi być codziennie robione?- Zapytał z nutą przerażenia w głosie. Spojrzałem na niego i znowu ziewnąłem.
- Musi. Jeszcze dwa dni wyciągania z ciebie tego ustrojstwa.
- To boli.
- Wiem.- Odparłem zamaczając dłonie w ciepłej wodzie.
- Wyglądasz na niewyspanego.
- To też wiem.
- Coś ci spędziło sen z powiek?
- Nie zagaduj mnie bo tylko bzdurnie odsuwasz od siebie to co nie uniknione. I tak to zrobię.- Odpowiedziałem. Zaśmiał się cicho pod nosem.
- Wiem przecież. Nie zagadu…- Przerwał i krzyknął przeraźliwie kiedy tylko dotknąłem delikatnie jego ciała. Dzisiejszy dzień będzie najgorszy.

^^~^^

Siedziałem w kuchni pijąc sok z wysokiej szklanki. Naprzeciwko mnie siedział Torazo. Przyglądał mi się uważnie. Wypuściłem głośno powietrze z płuc.
- Wykrztuś to wreszcie z siebie. Pamiętaj, że ja nie jestem Fumi i nie potrafię czytać komuś w myślach.
- Dziękuje ci za to, że pomogłeś Hideki’emu.- Powiedział patrząc mi w oczy. Kiwnąłem twierdząco głową. Nie wiedziałem co mam mu odpowiedzieć.- Dzisiaj wieczorem wracasz na Powierzchnię?
- Tak.
- Nie możesz zostać dłużej?- Zapytał. Zaśmiałem się cicho pod nosem.
- Ja NIE chcę zostać dłużej.- Poprawiłem go dając stanowczy nacisk na słowo „nie”. Pokręcił przecząco głową.
- Źle ci tutaj.
- Źle mi bez roślin i zwierząt.
- Ryu może ci pożyczyć swojego skorpiona.- Zauważył. Wypuściłem głośno powietrze.
- Ukrył go byleby tylko się do mnie nie zbliżał. Uważa, że to by było niebezpieczne.
- Skąd wiesz, że go ukrył?
- Bo sam jego pupil mi o tym powiedział.
- Co?
- Eh. Zgaduje, że nie słyszysz tego jak teraz krzyczy i żąda uwolnienia?- Powiedziałem rysując jakieś wzorki na stole. Torazo spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczyma.- Twoja mina mówi za siebie. Od kiedy przekroczyłem próg tego domu kilka dni temu słyszę ujadanie jego zwierzaka.
- Chłopię ty masz coś z głową. Może Ryu powinien cię zbadać?- Zapytał. Prychnąłem pod nosem. Wiedziałem, że tak zareaguję.
- Dlaczego mam go badać?- Usłyszałem za sobą pytanie Ryu. Odwróciłem się w jego stronę. Stał w przejściu.
- Nao słyszy głosy.
- Słucham?- Ryu spojrzał na mnie jak na idiotę.
- Duże, dobrze oświetlone terrarium z czerwonym kamykiem i odrobiną złotego piasku. Piwnica. Lewy dolny róg. Na stole z zielonym obrusem.- Powiedziałem i wróciłem do rysowania wzorków na stole.
- C…Co? Skąd…?- Przerwał. Zaśmiałem się i puknąłem kilka razy w swoją skroń.
- Jak powiedział Torazo… słyszę głosy. A mianowicie jeden głos. Niezadowolony z tego, że jego pan zamknął go w tamtym pomieszczeniu i nie pozwala wyjść do ludzi.- Wyjaśniłem. Ryu przełknął głośno ślinię.
- Niezły jesteś.
- Wiem.- Zaśmiałem się cicho. Ryu pokręcił przecząco głową. Torazo popatrzył to na mnie to na niego jak na jakiś idiotów. Po chwili po kuchni roznosił się śmiech naszej trójki.

^^~^^

Stałem przed windą. Naprzeciwko mnie stał Suyo, cały jego oddział oraz ci, którzy nie odwrócili się ode mnie po tym jak dowiedzieli się kim jestem. Koło Torazo trzymając się ego ramienia stał Hideki. Spojrzałem na Suyo i uśmiechnąłem się szeroko.
- Ściągniesz mi tutaj te kajdany?
- Nie chcesz poczekać aż przyjadę na górę i ci je ściągnę?
- Ostatnio czekałem prawie dwa miesiące. Nie lubię ich a w windzie już wam nie będę zagrażał więc…
- Ty nam nie zagrażasz.- Przerwał mi. Zaśmiałem się głośno.
- Chyba sam w to nie wierzysz.
- Fakt. Dawaj łapki.
- A uklękniesz przede mną?
- Jaasnę. Dla ciebie wszystko.
- Wow. Mój mężuś będzie przede mną klękał.
- Nie raz już padałem przed tobą na kolana.
- Ale nigdy do stup. Zatrzymywałeś się trochę wyżej.
- No tak trosze…
- Ej! My tu jesteśmy. Tak tylko przypominam jakbyście zapomnieli.- Toshio przerwał nam w połowię. Zaśmiałem się i pokazałem mu język.
- My to nie ty i Ryoko.
- Sugerujesz?
- Nie śmiałbym.- Powiedziałem i poruszyłem z ulgą nadgarstkami kiedy Suyo odpiął mi łańcuchy.
- Wrócisz tu kiedyś?- Zapytał Izo. Spojrzałem na niego smutnym wzrokiem.
- Wybacz mi ale nigdy.
- Dlaczego?
- Ehm…
- Później wam to wyjaśnię.- Wtrącił Suyo. Spojrzałem na niego z wdzięcznością w oczach.
- A my do ciebie? Możemy cię kiedyś odwiedzić?
- Suyo…?- Zapytałem.
- To też wam później wytłumaczę.
- Kiedy będzie to później?- Zapytała Naora.
- Za jakieś pięć minut.- Powiedziałem.
- Dlaczego?- Zapytał Doi. Uśmiechnąłem się blado.
- Bo będę już w windzie. Są takie rzeczy o których nie wolno wam przy mnie rozmawiać ponieważ jestem Magiem.
- Ale Nao…!- Krzyknął Gihei ale Ryu uciszył go jednym ruchem ręki. Uśmiechnąłem się delikatnie. Suyo wyprostował się trzymając w ręku moje kajdany. Wziąłem kilka głębokich oddechów i uśmiechnąłem się do wszystkich zgromadzonych.
- To ja będę leciał.
- Przyjadę jutro pod wieczór.- Powiedział Suyo. Kiwnąłem twierdząco głową. Spojrzałem na swoich przyjaciół z dzieciństwa.
- Dziękuję wam, za to, że się ode mnie nie odwróciliście.
- Oj nie przesadzaj. Zawsze byłeś jakimś dziwakiem. – Powiedział Izo.
- Terach chociaż wiemy dlaczego.- Dodał Doi. Wszyscy zaśmiali się głośno. Pokręciłem przecząco głową uśmiechając się pod nosem. Wszedłem do wnętrza windy. Wiedziałem, że w momencie kiedy tylko ściągną mi kajdany nie będę mógł się do nikogo zbliżać.
- Tak się żegnasz?- Zapytała Naora. Skrzywiłem się i spojrzałem na nią zbolałym wzrokiem.
- Musiałaś poruszać ten temat?- Zapytałem przykładając rękę do przycisku zamykającego drzwi.
- W sumie ma rację.- Dodał Gihei. Zaśmiałem się cicho.
- Nigdy was nie zapomnę.- Powiedziałem i nacisnąłem delikatnie przycisk.
- NAO!- Krzyknął Izo, ale drzwi już się zamknęły. Kilka sekund później windą szarpnęło do góry. Usiadłem na podłodze. Muszę im zaproponować zrobienie tutaj jakiś ławeczek czy coś.
Siostra. Wracam. Sam.
To dobrze. Mamy mały problem. Kiedy Suyo do ciebie przyjedzie?
Jutro. Coś się stało?
Powiemy ci dokładniej jak Suyo wróci do Podziemia.
Dlaczego?
Bo byś musiał mu skłamać, a on to wyczuje.
Jak tam chcecie.

Wypuściłem głośno powietrze i zamknąłem oczy. Czeka mnie sześć godzin w tej metalowej puszcze więc nie ma co się śpieszyć. Mogę się zdrzemnąć.

** 6 godzin później**

Otworzyłem oczy kiedy windą szarpnęło. Zatrzymałem się na samej górze. Wziąłem głęboki oddech. Ścisnęło mnie w klatce piersiowej. Czułem jakiegoś dziwnego rodzaju niepokój. Coś się stało? Ostatkiem sił (?!) podniosłem się z podłogi. Po kilku godzinnym śnie nie miałem sił? Otworzyłem drzwi od windy. Wyszedłem na zewnątrz i upadłem na kolana. Nie mogłem złapać oddechu. Powietrze było zbyt gęste. Ktoś położył mi rękę na ramieniu.
- Spokojnie.- Powiedziała Fumi. Spojrzałem w jej kierunku łapiąc powietrze jak ryba wyciągnięta z wody.- Przełknij ślinę i oddychaj spokojnie.- Poradziła. Zrobiłem tak jak prosiła. Usiadłem na ziemi przecierając czoło.
- Co się tutaj dzieje?
- Nie sądziłam, że aż tak to wyczujesz.
- Czuje. Rośliny czują. Zwierzęta czują więc i ja będę to czuł.- Powiedziałem. Próbowałem przełknąć ślinę ale jakaś gula stanęła mi w gardle. Co próbowałem ją przełknąć dusiłem się. Otworzyłem usta a wtedy z nich wyłoniły się tylko trzy słowa.- Za trzy dni.- Wycharczałem jakby nie swoim głosem.
- Co?- Zapytała zaskoczona Fumi. Spojrzałem na nią.
- Co, co?
- O co ci chodziło?
- Nie wiem. Słowa same wyszły mi z ust.- Powiedziałem drapiąc się po głowie. Fumi spojrzała na mnie przerażona.
- Matka i Ojciec.- Powiedziała pod nosem i pociągnęła mnie w górę. Kiedy już stanąłem na własnych nogach pociągnęła mnie w stronę wioski.
- Fumi co się dzieję.
- Za chwilę się dowiesz.- Powiedziała idąc coraz szybciej. Milczałem idąc za nią.

^^~^^

Siedziałem na krześle u siebie w salonie. Mój dom był największy więc to w nim odbyło się spotkanie wszystkich magów z naszej wioski. Przetarłem twarz.
- Często się to dzieję?- Zapytałem. Eizo pokręcił przecząco głową.
- Ostatnio takie coś miało miejsce kilkanaście lat temu. Wtedy powstali Magowie. Nie wiemy co się stanie kiedy tym razem to coś pierdolnie w ziemię.
- Mówimy o tym ludziom z Podziemia?- Zapytałem. Znowu pokręcił przecząco głową.
- Nigdy im o niczym nie mówimy. Jeżeli Powierzchnie dopada jakaś katastrofa staramy się wszystko ogarnąć sami aby im się nic nie stało.
- Bronicie ich?
- No tak.
- Dlaczego?
- Co?- Zapytała zaskoczona Fumi. Spojrzałem na nią.
- Dlaczego ich bronicie?
- Ponieważ każdy z nas ma tam kogoś kogo zna?- Zapytał Eizo jakby gadał z głupkiem.
- I co planujecie zrobić tym razem. To nie trzęsienie ziemi, wybuch wulkanu czy powódź tylko jebany meteoryt. Kometa czy chuj wie jak to nazwiecie.
- Postaramy się ją zniszczyć.- Powiedziała Fumi.
- Jak?- Zapytałem. Spojrzeli po sobie.
- Magowie z silnymi zasobami magii swoją siłą woli będą starali się ją roztrzaskać. Ci z mniejszą ilością magii będą kruszyć siłą woli lecące odłamki skał.
- Silni magowie?- Zapytałem i spojrzałem po wszystkich. Nie wiedziałem co oni myśleli o silnych magach a co o słabych. Kto kim dla nich był.- Naoki to zrobi. On jedyny da radę.- Z mojego gardła wyleciały słowa. Same z siebie. Wszyscy spojrzeli na mnie z szeroko otwartymi oczyma.- Noż kurwa! Nie wciskaj mi w usta słów których nie chcę mówić!- Krzyknąłem w przestrzeń.
-  Matka?- Zapytał Eizo.
- Albo Ojciec.- Wyjaśniła Fumi.
- Więc… Naoki. Sam?- Zapytał ktoś z tyłu. Spojrzałem w tamtą stronę. Ich miny mi się nie podobały.
- Czemu się tak gapicie?! Fumi?!
- Rozwalenie takiego dużego obiektu będzie cię kosztować wiele energii.
- No i?
- Za wiele.- Powiedziała patrząc mi smutnie w oczy. Otworzyłem szeroko oczy i usta.
- Że co?!- Zapytałem oburzony. W pomieszczeniu zapanowała cisza.

^^~^^

Stałem przy windzie. Kilka godzin temu zakończyło się zebranie. Wszyscy doszli do wniosku, że jeżeli naprawdę słowa wychodzące z moich ust zostały wypowiedziane przez Matkę albo Ojca nie mają wyboru i muszą się na nie zgodzić. Wypuściłem głośno powietrze.
Dasz radę. Wierzymy w ciebie.
Usłyszałem czyiś delikatny głos w głowie. Kobiety. Matki.
- Ta. Wysyłacie mnie na pewną śmierć. Jeżeli połączyłbym siły z innymi magami…
Nie dali by rady. Tylko wchodzili by ci w drogę.
- Co ja mogę sam zrobić?
Nie będziesz sam. Będę tam ja i Ojciec.
- Wow. Pomoże mi jakiś chwast i futrzak. No nieźle. Już mi lepiej.- Zadrwiłem otwierając drzwi od windy. Szyb był pust. Winda znajdowała się na samym dole. Wypuściłem głośno powietrze. Wspomagając się swoją magią uwiesiłem się sufitu szybu i powolnymi ruchami zacząłem przecinać ostrzami metalowe liny wciągające windę do góry. Coś zamigotało w lewym górnym rogu windy. Spojrzałem w tamtą stronę. Kamerka. Pokręciłem przecząco głową.
- Jeszcze się bawisz?- Usłyszałem za sobą głos Eizo. Spojrzałem w jego stronę.
- To ciebie powinni tutaj wysłać a nie mnie.- Powiedziałem. Zaśmiał się i machnął jednym ze swoich sierpów. Liny pękły jakby były zrobione z włosów a nie ze stali.
- Tak to się robi dzieciaku.- Zadrwił. Wyszedłem z szybu i spojrzałem w dół na spadające w zawrotnej prędkości liny.
- Nie sap.
- Tak będzie lepiej.
- Wiem. Nikt nie wejdzie do góry. Nawet jeżeli będzie tam jakiś desperat wspięcie się na górę zajmę mu prawie dwa dni.
- Pamiętaj, że jest tam jakiś desperat.- Powiedział cicho. Skrzywiłem się.
- Wiem.- Odparłem i wskazałem brodą na kamerkę.- Już wiedzą, że coś zrobiliśmy. -Eizo spojrzał na kamerkę. Odwrócił się po chwili.
- Trudno. Zablokuj przejście. Solidnie.
- Wiem.- Powiedziałem. Usłyszałem jak Eizo odchodzi w głąb lasu. Spojrzałem ostatni raz w stronę kamerki.- Tak będzie lepiej. Później wam to wyjaśnimy. Niech nikt tutaj nie przychodzi jeżeli życie wam miłe. To są nasze sprawy, nasze problemy. Nie mieszajcie się do tego.- Dodałem i wyciągnąłem prawą rękę przed siebie. W przejściu do szybu zaczęły wyrastać mocne pędy tworząc solidne kraty. Następnie wyrosły krzaki róż oplatając cały szyb. Powtórzyłem tą czynność kilka razy upewniając się, że nawet jeżeli ktoś dotrze na samą górę przejście przez te chaszcze zajmie mu kilka kolejnych godzin. Przyłożyłem rękę na listków róży.- Przepraszam.- Szepnąłem cicho i odwróciłem się na pięcie. Ruszyłem w stronę wioski.
Zrobisz to? Uratujesz siostrę, magów, ludzi, przyjaciół… Suyo.
- Dla was to jest Katsuyoshi-sensei.- Warknąłem idąc w ciemności.- Zrobię. Dla nich wszystko.- Dodałem patrząc się w niebo. Ciekawe ile razy jeszcze będzie dane mi się na nie spojrzeć?

^^~^^

Stałem na jednym z najbardziej wysuniętych na północ klifów nad naszym morzem niedaleko naszej wioski. Za mną stała pozostała jej część. Wszyscy jak jeden mąż wpatrywaliśmy się w niebo. Dookoła nas szumiał silny wiatr. Słońce prażyło ograniczając moją widoczność. Co chwilę mrużyłem oczy. Żadnej chmurki na niebie. Usłyszałem szepty za sobą. Odwróciłem się w tamtą stronę. W moim kierunku po skałach sunęły różowe pędy. Przyglądałem im się. Moja magia na nie, nie działała. Pędy oplotły moje stopy sunąc w górę aż do ud. Poruszyłem nogami. Stabilnie przygwożdżono mnie do skał.
- Nao.
- To Matka. Ojciec musi być gdzieś w pobliżu.- Powiedziałem. Spojrzałem w dół. U podnóża klifu na piaszczystej plaży leżał leniwie ogromny lew. Ogromny to mało powiedziane. Miał jakieś pięćdziesiąt metrów wysokości. Nawet jeżeli zwinąłby się w kłębek nie zmieściłby się w naszej wiosce. Wyczuł chyba, że się mu przyglądam bo spojrzał na mnie leniwym spojrzeniem.- Jest i Ojciec.- Dodałem pokazując palcem na plażę. Skrzywiłem się kiedy poczułem ukłucie w okolicy serca.- Jak i intruz. W szybie ktoś jest. Próbuje się przedostać przez moją zaporę z roślin.- Dodałem.
- To Suyo.- Wyjaśniła Fumi. Skrzywiłem się.
- Dlaczego mnie to… nie… dziwi…- Mówiłem z przerwami gapiąc się w niebo. W naszym kierunku zbliżało coś co mógłbym nazwać drugą ziemią. Było ogromne. Błękit nieba zaczął zmieniać barwę z zielonej na czerwoną. Ziemia zaczęła niebezpiecznie drgać. Z nieba leciał czerwony deszcz. Przez moje ciało przeszedł silny dreszcz. To już jest koniec.- Wszyscy gotowi?!
- NAOKI!!!- Usłyszałem głos za sobą. Nie odwróciłem się.
- MATKO!- Krzyknąłem. Po chwili do moich uszu doszedł krzyk Suyo. Matka za pewne uziemiła go na jakiś czas. Uniosłem ręce do góry mamrocząc pod nosem formułki które Władca Runiczny kazał mi powtarzać jak zaczniemy całą akcję.
Wziąłem głęboki oddech i…

***
Otworzyłem oczy. Dookoła mnie rozciągało się złote światło. Słyszałem pełno głosów, krzyków. Jedni się cieszyli. Inni płakali. Mi na samym początku akcji urwał się film. Nie wiem co się stało? Nie wiem jak to się stało. Ktoś wołał moje imię. Podążyłem za tym głosem jak spragniony za wodą. Nade mną pochylał się Suyo. Miał przerażone spojrzenie.
- Naoki! Naoki! Słyszysz mnie?!- Krzyczał. Uniosłem drżącą rękę do góry i przyłożyłem mu ją do policzka. Była czerwona.
- Słyszę…- Powiedziałem cicho. Nie miałem siły.
- Głupi kretynie! Idioto! Po co to zrobiłeś?!- Krzyczał na mnie. Uśmiechnąłem się.
- Nic… ci… nie… jest?
- Martw się o siebie bachorze!
- Nie… czuje… nóg…- Powiedziałem. Złapał moją dłoń którą przykładałem mu do policzka.
- Wszystko będzie dobrze. Ryu ci pomoże. Niedługo wszyscy tutaj będą. Naprawiłem windę.
- Dziękuje… przepraszam…
- Ty przepraszasz czy dziękujesz?!- Krzyknął. Zaśmiałem się cicho. Zakaszlałem. Ścisnął delikatnie moje palce.
- Wiedziałem… że… to… się… stanie…
- To po co?! Pytam się po co?! Dlaczego to zrobiłeś?!
- Bo… tylko… ja…- Mój wywód przerwał silny kaszel. Nie mogłem złapać oddechu. W oczach pojawiły mi się łzy. Uśmiechnąłem się delikatnie. Obraz zaczął mi się zamazywać.- Chcesz… się… odrodzić…?
- O co ty mnie pytasz?!
- Przysięgą małżeńską na wieki związani
Tak samo a zawsze już sobie przypisani.
Nie ważne ile razy będą żyć
Swoje losy razem będą szyć.
Czerwona nić przeznaczenia im gwarantuje,
Że miłość w ich  życiu zakróluje.
Każde kolejne wcielenie już razem, ze sobą
Będą spędzać z przeznaczoną osobą.
Odradzać się za każdym razem
Z Ukochanej osoby w głowie obrazem.
Śmierć ich nigdy nie rozdzieli
Przez tatuaże wszyscy będą wiedzieli,
Że ci dwaj Katsuyoshi i Naoki
Sobie przeznaczeni są na wieki.
Silną magią oboje połączeni
Ze starych wspomnień nie oczyszczeni.-  Wziąłem głęboki oddech kiedy w końcu skończyłem mówić to czego nauczył mnie w ostatnich czasach Władca Runiczny. Ogólnie to ostatnio wiele się od niego nauczyłem.
- Naoki! Dlaczego to powiedziałeś! To zaklęcie…!
- I tak już mi nic nie pomoże.- Powiedziałem uśmiechając się delikatnie do Suyo. W jego oczach pojawiły się łzy. Pochylił się nade mną i pocałował w usta. Uśmiechnąłem się delikatnie.
- Nie zostawiaj mnie, proszę.
- Spotkamy się niedługo.
- Proszę. Nao zostań.
- Suyo…
- Naoki. Błagam. Kocham cię.- Powiedział wtulając się w mój tors. Poczułem ulgę. Mimo, że podsłuchałem jakieś cztery miesiące temu rozmowę jego ludzi i wiedziałem co do mnie czuje było mi o wiele lepiej kiedy to on powiedział te słowa w moim kierunku. Teraz wiedziałem na pewno. To jego słowa, a nie domysły jego załogi.
- Też… cię… kocham… Katsuyoshi…- Powiedziałem. Wypuściłem spokojnie powietrze patrząc na jego zapłakaną twarz. Uśmiechnąłem się delikatnie. Wtedy ogarnęła mnie ciemność i cisza. Nic nie widziałem, nic nie słyszałem, nic nie czułem. Po prostu szybowałem w nicości wolny od wszystkich rozterek i tego co mnie spotkało. Mogłem oddychać spokojnie.
Umarłem.



*********************************************
i jak? podobało wam się?
Pod koniec sierpnia na początku września dodam ostatni rozdział zatytułowany "Epilog".

Życzę miłego oczekiwania:D
Gizi03031 
















6 komentarzy:

  1. Witam,
    droga autorko, powracam do czytania, cóż jeszcze mam zaległości, ale po winnam je nadrobić do następnej notki przynajmniej (taki mam plan) co do zdrowia to dzięki, jest znacznie lepiej niż było...
    czeka nas na „Nao” jeszcze tylko jeden rozdział? Ach.. a pokusisz się o historię tą widzianą oczami Sayo (och pewnie będę miała wielką ochotę go zadźgać, ale przynajmniej wiadomo było by co siedzi w głowie tego imbecyla)
    nie przestawaj tworzyć, bo teksty naprawdę są świetne, opowiadania wciągają w swój świat..
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    Autorko trafiałam tutaj zaledwie kilka dni temu, i już przeczytałam całość, och opowiadanie jest niesamowite, losy Naokiego i Sayo cudnie przedstawione, och z Sayo to mam wielką ochotę coś strasznego zrobić za to wszystko jak traktował jak traktował Nao, odzyskał pamięć ale czemu później i także źle go traktował, mam nadzieję, że epilog pojawi się niebawem....
    a teraz zabieram się za czytanie „Enmby”
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Agusia

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się niezmiernie że tu trafiłam.
    Bohaterowie, fabuła i świat. Idealne i cudowne ♥
    Końcówka piękna ale też udana bo w końcu w następnym wcieleniu się spotykają.
    Wszystko było niezwykle. Dzięki za ta historię :3

    OdpowiedzUsuń
  4. PS: Gdzie jest Epilog ;-;
    Proszę zakończ to dla nas! ><

    OdpowiedzUsuń
  5. Epilog! Epilog! Epilog! A najlepiej...
    Druga część! Druga część! Druga część!
    ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    tak z Sayo jest desperat, trzeba było najpierw kamerkę unieszkodliwić... Sayo powiedział te dwa słowa...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń