:)

:)
Na zgliszczach świata powstaje nowy a w centrum tego świata rodzi się miłość

niedziela, 25 września 2016

Ogłoszenia Szalonej Yaoistki:)

Wpadam tutaj tylko na chwilę. Ogłoszenie mam takiej oto treści:)
Wszyscy, którzy są zainteresowani czymś nowym co wychodzi spod moich palców zapraszani są do zawitania na stronie:
https://swiatyaoi-oczami-gizi.blogspot.com

Mam nadzieję, że ktoś jeszcze będzie chciał się męczyć z moimi wypocinami:)
Pozdrawiam i wytrwałym dziękuje za ich obecność:*
gizi03031

środa, 3 lutego 2016

31. „ Epilog.”

Witam wszystkich po tak długiej nieobecności:(.
Przepraszam bardzo, że nie było mnie tak długo i zwlekałam tyle z dodaniem ostatniego rozdziału (tym bardziej, że jest on strasznie krótki), ale trochę mi się na głowę zwaliło (w sumie jeszcze nie wszystko sobie ułożyłam) wypaliłam się artystycznie, a moja kochana wena stoi za drzwiami ale suka zgubiła klucze i nie może wejść a bez niej nie mogę pisać:(:(
Mam nadzieję, że mi to wszystko wybaczycie. W ramach zadośćuczynienia za moje karygodne zachowanie postanowiłam coś zrobić.
Wybierzcie sobie ogólnie trzy rozdziały z Nao jakie chcielibyście zobaczyć oczami Suyo,
Napisze trzy rozdziały, które najczęściej zostaną wytypowane i zostaną dodane w przeciągu trzech pierwszych tygodni marca (muszę mieć czas aby je napisać). Więc piszcie szybko i zastanówcie się bardzo dobrze jakie sytuacje z ich życia chcecie zobaczyć oczami naszego sadystycznego nauczyciela.
A teraz podsumowanie:D
Byłam z wami tutaj: 3 lata.
Ogólnie moje opowiadanie zajęło mi: 222 strony.
Na tych stronach zmieściłam: 129571 słów.
Magów, którzy opuścili podziemie: 9647
A tym którzy przed opuszczeniem Podziemia postanowili zostawić tutaj swój ślad chcę bardzo podziękować za wsparcie, trzymanie kciuków i dobrnięcie do końca razem ze mną, Suyo oraz Nao. Dziękujemy wam bardzo za wasz wkład w moją pracę.:)
Podziękowania dla:
*Anonim
*Nialla-chan
*Tereska
*Nana chan
*Tajjemnicza
*Nagi-chan
*Basia
*Shina
*Kami hehxD
*Zjawa
*Dorota
*Katrin
*Zuzia Nowikow
*EwelinAnime
*Agusia.

Dziękuje tym magom z całego mojego pokręconego serca:).
W sumie zostawiliście dla mnie 109 listów pod każdym rozdziałem.
Dziękuje wam bardzo:*.
************************************************

Młody blond włosy chłopak poderwał się na równe nogi kiedy dostał książką po głowie. Pomasował się po obolałym miejscu. Spojrzał oburzonym spojrzeniem na swojego nauczyciela Historii.
- Miki nie śpij na mojej lekcji!- Wrzasnął na niego. Chłopak pomasował głowę i usiadł na swoim miejscu w klasie. Ostatnia ławka pod oknem. Chłopak ziewnął przeciągle.- Ta lekcja jest bardzo ważna. Opowiada o wielkim Magu Naokim który uratował nasz świat przed zagładą, a który…
- Był czarnym medykiem, łowcą i magiem w jednym. Poświęcając swoje życie zostawił rodzinę, przyjaciół i ukochanego. Beznadzieja jakaś.- Przerwał mu chłopak. Nauczyciel ponownie strzelił go książką w głowę, a chłopak ponownie się skrzywił.
- Mogą być jakieś podejrzenia, że już się kiedyś tego uczyłeś w poprzednim wcieleniu ale to nie znaczy, że musisz…
- Nie uczyłem się o tym nigdy. Mówiłem panu, że to iż mam jakieś tam ślaczki wymalowane od urodzenia na ciele nie znaczy to, że muszę coś pamiętać ze swojego wcześniejszego wcielenia.
- Więc jeżeli nie pamiętasz to słuchaj uważnie!
- Ale to jest nudne.
- MIKI!!!- Ryknął nauczyciel. Chłopak przewrócił oczami.- POD TABLICĘ!
- Za to, że powiedziałem iż historia jakiegoś tam maga jest nudna?!
- BEZ DYSKUSJI! POD TABLICĘ!!!- Wydarł się. Chłopak podszedł do tablicy szurając nogami. Po klasie rozniósł się cichy chichot. Blondyn z ociąganiem uklęknął pod tablicą siadając na swoich stopach. Nauczyciel podał mu do rąk jego krzesełko i kazał mu tak siedzieć z wysoko uniesionym krzesełkiem nad głową do póki mu- nauczycielowi- się to nie znudzi.- Jak wszyscy wiecie wasz niewychowany, pyskaty kolega z klasy tak samo jak wielki Nao posiada runiczne tatuaże, ale proszę się tym nie sugerować. Jak widzicie jego inteligencja jest odwrotnie proporcjonalna co do ilości tatuażu na jego ciele. Czego nie można powiedzieć o…
- Miki schowaj język.- Do klasy wszedł dyrektor. Młody mężczyzna. Mag Runiczny. Spojrzał z pobłażaniem na jednego z licznych uczniów swojej AMM (Akademii Młodych Magów) i pokręcił przecząco głową. Chłopak spojrzał na niego i uśmiechnął się łobuzersko.
- Miki do cholery jasnej! Panie dyrektorze! Ja naprawdę nie rozumiem dlaczego pozwolił pan temu dzieciakowi wrócić do normalnej klasy. Przecież on powinien się uczyć w klasie Specjalnej.
- Ależ panie Sora on się tam najzwyczajniej nudził.- Wyjaśnił dyrektor wchodząc do klasy. Przymknął delikatnie drzwi ale ich nie zamknął.- Co tym razem zrobił?
- Wyraziłem swoje zdanie.
- Na temat?
- Wielkiego, idealnego maga Naoki’ego.- Powiedział drwiącym głosem pokazując na koniec język.
- Mów o nim z szacunkiem! Mag Nao był inteligentnym, bystrym i szczerym chłopcem. Tacy chuligani jak ty powinny brać z niego przykład!
- Z całym szacunkiem.- Po klasie rozniósł się głos kogoś nieznajomego. Miki spojrzał w stronę drzwi. Na progu stał młody mężczyzna. Wyższy od niego o jakieś dwie głosy z krótkimi fioletowymi włosami postawionymi do góry. Ubrany w ciemne spodnie i brązowy sweter. Spod niego wystawał niebieski kołnierzyk koszuli. Na nosie miał założone sensory. Człowiek. Ktoś nie magiczny. Mieszkaniec Podziemia. W jego małym mieście nawet ktoś taki budził ogólną sensację. Mimo tego, że świat się zmienił, rozbudował się i ludzie mogli podróżować do góry kiedy chcieli tak samo jak magowie mogli podróżować w dół spotkanie Innych od siebie było poruszające. Nie trzeba było być Łowcą. Każdy miał prawo wędrować. Miasta się rozbudowały. Unowocześniły. Ale w jego miejscowości liczącej około pięciu tysięcy magów, w mieście gdzie każdy znał każdego widok Niemagicznego budził ogólne podniecenie. Od kiedy był mały tylko trzy razy widział człowieka. No teraz już czwarty.- Mogę się z panem zgodzić, że mag Naoki był inteligentnym i bystrym chłopakiem. Tak samo jak szczerym. Ale nie chciałby pan aby ten chuligan- Tutaj skinął głową na Miki’ego.- był taki jak on. Mało osób wie, że tak bardzo wychwalany przez was Naoki był sadystyczny socjopatą, wrednym, pyskatym, łamiącym prawo medycznym maniakiem. Nie szanował starszych, pyskował im, potrafił nawet zaatakować nożem. Znacie jego uproszczone życie.- Wyjaśnił. Miki przyglądał mu się uważnie marszcząc czoło.
- Skąd Niemagiczny może wiedzieć coś więcej niż ja, nauczyciel historii o Magu?- Zapytał oburzony belfer. Nieznajomy uśmiechnął się delikatnie.
- Może dlatego, że Naoki żył bardzo długo w moim świecie? Świecie Niemagicznych.
- To nie znaczy, że ktoś z o wiele gorszym doświadczeniem…
- W tym momencie obraża pan kogoś z świata Niemagicznego a to pogwałcenie prawa.- Przybysz delikatnie zwrócił uwagę nauczycielowi.
- Sora-sensei to jest Baioretto-sensei. Młody student ostatniego roku M.A-logi z Niemagicznej części Świata.
- Baio… co?- Miki prychnął cicho pod nosem. Mimo skupienia jakie poświęcał nowej sensacji w klasie jego ręce nadal pozostawały uniesione w powietrzu. Ani drgnął.
- Baioretto. Od dzisiaj będę odbywał w tej szkole pół roczny staż z mojego przedmiotu. A moim opiekunem w waszej szkole został właśnie Sora-sensei.
- Mam być opiekunem…
- Sora. Uwierz mi, to się naprawdę dobrze składa. Baioretto może ci przekazać wiele ciekawych wiadomości na temat tego co się działo w różnych momentach historii przez ostatnie dwieście pięćdziesiąt lat.
- Jak to?- Zaskoczony nauczyciel spojrzał na dyrektora. W klasie zapanowała cisza. Młody stażysta odpiął ostatnie dwa guziki koszuli i odsłonił delikatnie swoje ramię. Historyk wstrzymał głośno powietrze. Na ciele młodego mężczyzny widniały runiczne tatuaże.- Jak długo się odradzasz?
- Pierwszy raz żyłem dwieście pięćdziesiąt lat temu.
- W tym samym momencie co wielki mag Naoki?!- Krzyknął zaskoczony. W klasie można było usłyszeć cicho „Oho” ale nikt nie spojrzał w tamtą stronę. Stażysta delikatnie kiwnął głową uśmiechając się zmieszany.- Można wiedzieć jak się pan wtedy nazywał?- Zapytał nauczyciel. Baioretto spojrzał pytająco na dyrektora szkoły. Ten kiwnął zachęcająco głową.
- Nazywałem się… Katsuyoshi znany też jako Suyo. Opiekun maga Naokiego, Łowca, nauczyciel M.A- logi. Mąż Nao.- Powiedział poważniejąc na chwilę. Uśmiechnął się gwałtownie.- Dlatego chyba wiem troszkę lepiej co i jak było z Naokim nie tak. Gdyby miał pan okazję go spotkać…- Przerwał. Uniósł brew do góry i spojrzał za ramię nauczyciela od historii. I on tam spojrzał. Miki delikatnie odstawił krzesło na podłogę i usiadł na nim. Rozkładając szeroko nogi oparł na kolanach łokcie i spojrzał do góry.
- Miki kto ci pozwolił wstać?!- Nauczyciel uniósł się złością. Chłopak go zignorował. Przyglądał się dokładnie dyrektorowi to stażyście.
- No świetnie kurwa.- Powiedział głośno. Dyrektor się skrzywił.
- Miki takie słownictwo w szkole…- Zaczął.
- Dlaczego to znowu ja mam być ten młodszy, a nie on?- Zapytał Miki dźgając palcem powietrze pomiędzy nim a Baioretto. Mężczyzna cofnął się o krok do tyłu. Nauczyciel od historii otworzył szeroko usta.
- Naoki?
- W tym wcieleniu Miki… Idiooooto.- Powiedział chłopak uśmiechając się szeroko. Po chwili był już zamknięty w mocnym uścisku ramion Baioretto. Zaśmiał się głośno.
- Masz w łeb głupi dzieciaku.
- Wiem.
- Tęskniłem.
- Ja też.
- Kocham cię Naoki.- Powiedział łapiąc jego twarz w swoje dłonie.
- Ja ciebie też kocham Katsuyoshi.- Odpowiedział chłopak wspinając się delikatnie na palce. Fioletowo włosy pochylił się nad nim składając na jego ustach delikatny pocałunek.
W klasie zapanowała cisza, która parze zatopionej w pocałunku wcale nie przeszkadzała.
Dla nich liczyło się tylko to, że znowu mogą być razem. Dwieście pięćdziesiąt lat rozłąki w końcu dobiegło końca.
Runiczne tatuaże na ich ciałach zaświeciły złotym blaskiem. Serca na nowo połączyła więź silniejsza od śmierci. Miłość.

The End



 *************************
Mam nadzieję, że nikt na koniec nie żygnął tęczą:D.
I jak podobało wam się zakończenie?
Czekam na wasze wytypowane rozdziały.
I powiem wam... powoli tworze krótkie opowiadania na innego bloga, na którym pojawią się inne moje prace (w jednym miejscu o lol xD). Planuje zabrać się za prowadzenie tego bloga w połowie wakacji (jak mówiłam wcześniej wena zgubiłą klucze i ciężko mi się bez niej pisze). Jak zabiorę się w końcu za jego prowadzenie zostawie na moich dwóch innych blogach namiary na tamten. Mam nadzieję, że niektórzy się na niego skuszą:)
Pozdrawiam i doprzeczytania:3

czwartek, 16 lipca 2015

30. „ Bo życie należy przeżyć tak aby przed śmiercią niczego nie żałować.” 30

Hej!
Bez owijania w bawełne i zbytniego marudzenia na początku notki zapraszam wszystkich do czytania:D

***********************************
Opierałem się o zlew oddychając ciężko. Kolana mi drżały. Oparłem łokcie na zlewie pochylając się w ten sposób nad nim. Koło moich rąk znajdowały się ręce Suyo. Czułem na całych plecach jego ciepło. Położyłem mu gwałtownie rękę na lewym biodrze kiedy przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Pchnął swoimi biodrami mocniej wywołując u mnie przyjemne dreszcze. Jęknąłem głośno wypinając się w jego stronę.
- Widzę, że ktoś tu jest chętny.- Szepnął zachrypniętym głosem do mojego ucha. Skuliłem się delikatnie.
- Mhy.- Mruknąłem.
- Jak bardzo?- Zapytał i przestał się poruszać. Zaczął całować moją szyję. Przez jego członka będącego w moim ciele czułem się tak pełny, ale jednak… czegoś mi brakowało. Pisnąłem w proteście.
- Suyo nie przerywaj.
- Bo?
- Bo cię kurwa jebnę!
- Na pewno. Wtedy będziesz musiał sam dokoń…- Urwał kiedy zacząłem sam poruszać swoimi biodrami nadziewając się na jego kutasa.- Wow.- Powiedział tylko odchylając się delikatnie do tyłu. Mimo, że sam się poruszałem to nadal nie było to czego chciałem. Spojrzałem za siebie. Nasze spojrzenia się spotkały.
- Weź się do roboty albo robimy zamianę!- Warknąłem na niego.- O tak!- Krzyknąłem kiedy zaczął się szybko poruszać. Nie mogłem już powstrzymać jęków. - Mogę?
- Nie.
- No proszę. Mogę?
- Nie.
- Wal się.- Warknąłem i zacisnąłem prawą rękę na swoim przyrodzeniu. Zacząłem nią poruszać w rytmie jego ruchów. Wstrzymałem oddech kiedy znajome wypełnienie zniknęło. Odwróciłem się w jego stronę. Stał oparty o ścianę sunąc lewą ręką po swoim czerwonym członku. Przyglądał mi się uważnie. Przemknąłem ślinę.- Dlaczego…?
- Kazałeś mi się walić. Więc to robię.
- Suyo…- Jęknąłem podchodząc do niego na chwiejnych nogach.
- Nie. Poza tym chyba powiedziałem wyraźnie, że masz się nie dotykać.- Powiedział. Spojrzał na mnie kiedy podszedłem do niego kładąc swoją prawą dłoń na jego przyrodzeniu. Wstyd już dawno zniknął z naszego życia nocnego.
- Proszę cię.
- Nie. Ja będę walił siebie, a ty siebie.
- Nie wkurwiaj mnie!
- Czy w taki sposób masz zamiar to załatwić?- Zapytał. Spojrzałem na niego wilkiem i uklęknąłem przed nim poruszając szybciej ręką. Oblizałem kilak razy suche usta i wziąłem jego kutasa do ust ssąc go delikatnie. Wsunąłem język pod jego napletek i zacząłem nim szybciej poruszać. Jęknąłem kiedy poczułem jego zimną stopę sunącą po moim nabrzmiałym członku. Sunął nią delikatnie na dół i w górę. Wyciągnąłem jego członka z ust i zacząłem sunąć językiem od jego spodku mlaskając co chwilę. Coś szarpnęło łańcuchem na mojej szyi. Spojrzałem do góry.- Starczy.- Powiedział zachrypniętym głosem Suyo. Wstałem tak jak chciał i spojrzałem na niego. Jednym zwinnym ruchem przygwoździł mnie do ściany zasypując moją szyję licznymi pocałunkami.
- Ah!- Jęknąłem głośno odrzucając głowę do tyłu i przyciągając go bliżej siebie.

^^~^^


Przeciągnąłem się ziewając szeroko. Przetarłem kilka razy twarz. Spojrzałem na Hideki’ego który znowu został ochlapany zimną wodą.
- To musi być codziennie robione?- Zapytał z nutą przerażenia w głosie. Spojrzałem na niego i znowu ziewnąłem.
- Musi. Jeszcze dwa dni wyciągania z ciebie tego ustrojstwa.
- To boli.
- Wiem.- Odparłem zamaczając dłonie w ciepłej wodzie.
- Wyglądasz na niewyspanego.
- To też wiem.
- Coś ci spędziło sen z powiek?
- Nie zagaduj mnie bo tylko bzdurnie odsuwasz od siebie to co nie uniknione. I tak to zrobię.- Odpowiedziałem. Zaśmiał się cicho pod nosem.
- Wiem przecież. Nie zagadu…- Przerwał i krzyknął przeraźliwie kiedy tylko dotknąłem delikatnie jego ciała. Dzisiejszy dzień będzie najgorszy.

^^~^^

Siedziałem w kuchni pijąc sok z wysokiej szklanki. Naprzeciwko mnie siedział Torazo. Przyglądał mi się uważnie. Wypuściłem głośno powietrze z płuc.
- Wykrztuś to wreszcie z siebie. Pamiętaj, że ja nie jestem Fumi i nie potrafię czytać komuś w myślach.
- Dziękuje ci za to, że pomogłeś Hideki’emu.- Powiedział patrząc mi w oczy. Kiwnąłem twierdząco głową. Nie wiedziałem co mam mu odpowiedzieć.- Dzisiaj wieczorem wracasz na Powierzchnię?
- Tak.
- Nie możesz zostać dłużej?- Zapytał. Zaśmiałem się cicho pod nosem.
- Ja NIE chcę zostać dłużej.- Poprawiłem go dając stanowczy nacisk na słowo „nie”. Pokręcił przecząco głową.
- Źle ci tutaj.
- Źle mi bez roślin i zwierząt.
- Ryu może ci pożyczyć swojego skorpiona.- Zauważył. Wypuściłem głośno powietrze.
- Ukrył go byleby tylko się do mnie nie zbliżał. Uważa, że to by było niebezpieczne.
- Skąd wiesz, że go ukrył?
- Bo sam jego pupil mi o tym powiedział.
- Co?
- Eh. Zgaduje, że nie słyszysz tego jak teraz krzyczy i żąda uwolnienia?- Powiedziałem rysując jakieś wzorki na stole. Torazo spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczyma.- Twoja mina mówi za siebie. Od kiedy przekroczyłem próg tego domu kilka dni temu słyszę ujadanie jego zwierzaka.
- Chłopię ty masz coś z głową. Może Ryu powinien cię zbadać?- Zapytał. Prychnąłem pod nosem. Wiedziałem, że tak zareaguję.
- Dlaczego mam go badać?- Usłyszałem za sobą pytanie Ryu. Odwróciłem się w jego stronę. Stał w przejściu.
- Nao słyszy głosy.
- Słucham?- Ryu spojrzał na mnie jak na idiotę.
- Duże, dobrze oświetlone terrarium z czerwonym kamykiem i odrobiną złotego piasku. Piwnica. Lewy dolny róg. Na stole z zielonym obrusem.- Powiedziałem i wróciłem do rysowania wzorków na stole.
- C…Co? Skąd…?- Przerwał. Zaśmiałem się i puknąłem kilka razy w swoją skroń.
- Jak powiedział Torazo… słyszę głosy. A mianowicie jeden głos. Niezadowolony z tego, że jego pan zamknął go w tamtym pomieszczeniu i nie pozwala wyjść do ludzi.- Wyjaśniłem. Ryu przełknął głośno ślinię.
- Niezły jesteś.
- Wiem.- Zaśmiałem się cicho. Ryu pokręcił przecząco głową. Torazo popatrzył to na mnie to na niego jak na jakiś idiotów. Po chwili po kuchni roznosił się śmiech naszej trójki.

^^~^^

Stałem przed windą. Naprzeciwko mnie stał Suyo, cały jego oddział oraz ci, którzy nie odwrócili się ode mnie po tym jak dowiedzieli się kim jestem. Koło Torazo trzymając się ego ramienia stał Hideki. Spojrzałem na Suyo i uśmiechnąłem się szeroko.
- Ściągniesz mi tutaj te kajdany?
- Nie chcesz poczekać aż przyjadę na górę i ci je ściągnę?
- Ostatnio czekałem prawie dwa miesiące. Nie lubię ich a w windzie już wam nie będę zagrażał więc…
- Ty nam nie zagrażasz.- Przerwał mi. Zaśmiałem się głośno.
- Chyba sam w to nie wierzysz.
- Fakt. Dawaj łapki.
- A uklękniesz przede mną?
- Jaasnę. Dla ciebie wszystko.
- Wow. Mój mężuś będzie przede mną klękał.
- Nie raz już padałem przed tobą na kolana.
- Ale nigdy do stup. Zatrzymywałeś się trochę wyżej.
- No tak trosze…
- Ej! My tu jesteśmy. Tak tylko przypominam jakbyście zapomnieli.- Toshio przerwał nam w połowię. Zaśmiałem się i pokazałem mu język.
- My to nie ty i Ryoko.
- Sugerujesz?
- Nie śmiałbym.- Powiedziałem i poruszyłem z ulgą nadgarstkami kiedy Suyo odpiął mi łańcuchy.
- Wrócisz tu kiedyś?- Zapytał Izo. Spojrzałem na niego smutnym wzrokiem.
- Wybacz mi ale nigdy.
- Dlaczego?
- Ehm…
- Później wam to wyjaśnię.- Wtrącił Suyo. Spojrzałem na niego z wdzięcznością w oczach.
- A my do ciebie? Możemy cię kiedyś odwiedzić?
- Suyo…?- Zapytałem.
- To też wam później wytłumaczę.
- Kiedy będzie to później?- Zapytała Naora.
- Za jakieś pięć minut.- Powiedziałem.
- Dlaczego?- Zapytał Doi. Uśmiechnąłem się blado.
- Bo będę już w windzie. Są takie rzeczy o których nie wolno wam przy mnie rozmawiać ponieważ jestem Magiem.
- Ale Nao…!- Krzyknął Gihei ale Ryu uciszył go jednym ruchem ręki. Uśmiechnąłem się delikatnie. Suyo wyprostował się trzymając w ręku moje kajdany. Wziąłem kilka głębokich oddechów i uśmiechnąłem się do wszystkich zgromadzonych.
- To ja będę leciał.
- Przyjadę jutro pod wieczór.- Powiedział Suyo. Kiwnąłem twierdząco głową. Spojrzałem na swoich przyjaciół z dzieciństwa.
- Dziękuję wam, za to, że się ode mnie nie odwróciliście.
- Oj nie przesadzaj. Zawsze byłeś jakimś dziwakiem. – Powiedział Izo.
- Terach chociaż wiemy dlaczego.- Dodał Doi. Wszyscy zaśmiali się głośno. Pokręciłem przecząco głową uśmiechając się pod nosem. Wszedłem do wnętrza windy. Wiedziałem, że w momencie kiedy tylko ściągną mi kajdany nie będę mógł się do nikogo zbliżać.
- Tak się żegnasz?- Zapytała Naora. Skrzywiłem się i spojrzałem na nią zbolałym wzrokiem.
- Musiałaś poruszać ten temat?- Zapytałem przykładając rękę do przycisku zamykającego drzwi.
- W sumie ma rację.- Dodał Gihei. Zaśmiałem się cicho.
- Nigdy was nie zapomnę.- Powiedziałem i nacisnąłem delikatnie przycisk.
- NAO!- Krzyknął Izo, ale drzwi już się zamknęły. Kilka sekund później windą szarpnęło do góry. Usiadłem na podłodze. Muszę im zaproponować zrobienie tutaj jakiś ławeczek czy coś.
Siostra. Wracam. Sam.
To dobrze. Mamy mały problem. Kiedy Suyo do ciebie przyjedzie?
Jutro. Coś się stało?
Powiemy ci dokładniej jak Suyo wróci do Podziemia.
Dlaczego?
Bo byś musiał mu skłamać, a on to wyczuje.
Jak tam chcecie.

Wypuściłem głośno powietrze i zamknąłem oczy. Czeka mnie sześć godzin w tej metalowej puszcze więc nie ma co się śpieszyć. Mogę się zdrzemnąć.

** 6 godzin później**

Otworzyłem oczy kiedy windą szarpnęło. Zatrzymałem się na samej górze. Wziąłem głęboki oddech. Ścisnęło mnie w klatce piersiowej. Czułem jakiegoś dziwnego rodzaju niepokój. Coś się stało? Ostatkiem sił (?!) podniosłem się z podłogi. Po kilku godzinnym śnie nie miałem sił? Otworzyłem drzwi od windy. Wyszedłem na zewnątrz i upadłem na kolana. Nie mogłem złapać oddechu. Powietrze było zbyt gęste. Ktoś położył mi rękę na ramieniu.
- Spokojnie.- Powiedziała Fumi. Spojrzałem w jej kierunku łapiąc powietrze jak ryba wyciągnięta z wody.- Przełknij ślinę i oddychaj spokojnie.- Poradziła. Zrobiłem tak jak prosiła. Usiadłem na ziemi przecierając czoło.
- Co się tutaj dzieje?
- Nie sądziłam, że aż tak to wyczujesz.
- Czuje. Rośliny czują. Zwierzęta czują więc i ja będę to czuł.- Powiedziałem. Próbowałem przełknąć ślinę ale jakaś gula stanęła mi w gardle. Co próbowałem ją przełknąć dusiłem się. Otworzyłem usta a wtedy z nich wyłoniły się tylko trzy słowa.- Za trzy dni.- Wycharczałem jakby nie swoim głosem.
- Co?- Zapytała zaskoczona Fumi. Spojrzałem na nią.
- Co, co?
- O co ci chodziło?
- Nie wiem. Słowa same wyszły mi z ust.- Powiedziałem drapiąc się po głowie. Fumi spojrzała na mnie przerażona.
- Matka i Ojciec.- Powiedziała pod nosem i pociągnęła mnie w górę. Kiedy już stanąłem na własnych nogach pociągnęła mnie w stronę wioski.
- Fumi co się dzieję.
- Za chwilę się dowiesz.- Powiedziała idąc coraz szybciej. Milczałem idąc za nią.

^^~^^

Siedziałem na krześle u siebie w salonie. Mój dom był największy więc to w nim odbyło się spotkanie wszystkich magów z naszej wioski. Przetarłem twarz.
- Często się to dzieję?- Zapytałem. Eizo pokręcił przecząco głową.
- Ostatnio takie coś miało miejsce kilkanaście lat temu. Wtedy powstali Magowie. Nie wiemy co się stanie kiedy tym razem to coś pierdolnie w ziemię.
- Mówimy o tym ludziom z Podziemia?- Zapytałem. Znowu pokręcił przecząco głową.
- Nigdy im o niczym nie mówimy. Jeżeli Powierzchnie dopada jakaś katastrofa staramy się wszystko ogarnąć sami aby im się nic nie stało.
- Bronicie ich?
- No tak.
- Dlaczego?
- Co?- Zapytała zaskoczona Fumi. Spojrzałem na nią.
- Dlaczego ich bronicie?
- Ponieważ każdy z nas ma tam kogoś kogo zna?- Zapytał Eizo jakby gadał z głupkiem.
- I co planujecie zrobić tym razem. To nie trzęsienie ziemi, wybuch wulkanu czy powódź tylko jebany meteoryt. Kometa czy chuj wie jak to nazwiecie.
- Postaramy się ją zniszczyć.- Powiedziała Fumi.
- Jak?- Zapytałem. Spojrzeli po sobie.
- Magowie z silnymi zasobami magii swoją siłą woli będą starali się ją roztrzaskać. Ci z mniejszą ilością magii będą kruszyć siłą woli lecące odłamki skał.
- Silni magowie?- Zapytałem i spojrzałem po wszystkich. Nie wiedziałem co oni myśleli o silnych magach a co o słabych. Kto kim dla nich był.- Naoki to zrobi. On jedyny da radę.- Z mojego gardła wyleciały słowa. Same z siebie. Wszyscy spojrzeli na mnie z szeroko otwartymi oczyma.- Noż kurwa! Nie wciskaj mi w usta słów których nie chcę mówić!- Krzyknąłem w przestrzeń.
-  Matka?- Zapytał Eizo.
- Albo Ojciec.- Wyjaśniła Fumi.
- Więc… Naoki. Sam?- Zapytał ktoś z tyłu. Spojrzałem w tamtą stronę. Ich miny mi się nie podobały.
- Czemu się tak gapicie?! Fumi?!
- Rozwalenie takiego dużego obiektu będzie cię kosztować wiele energii.
- No i?
- Za wiele.- Powiedziała patrząc mi smutnie w oczy. Otworzyłem szeroko oczy i usta.
- Że co?!- Zapytałem oburzony. W pomieszczeniu zapanowała cisza.

^^~^^

Stałem przy windzie. Kilka godzin temu zakończyło się zebranie. Wszyscy doszli do wniosku, że jeżeli naprawdę słowa wychodzące z moich ust zostały wypowiedziane przez Matkę albo Ojca nie mają wyboru i muszą się na nie zgodzić. Wypuściłem głośno powietrze.
Dasz radę. Wierzymy w ciebie.
Usłyszałem czyiś delikatny głos w głowie. Kobiety. Matki.
- Ta. Wysyłacie mnie na pewną śmierć. Jeżeli połączyłbym siły z innymi magami…
Nie dali by rady. Tylko wchodzili by ci w drogę.
- Co ja mogę sam zrobić?
Nie będziesz sam. Będę tam ja i Ojciec.
- Wow. Pomoże mi jakiś chwast i futrzak. No nieźle. Już mi lepiej.- Zadrwiłem otwierając drzwi od windy. Szyb był pust. Winda znajdowała się na samym dole. Wypuściłem głośno powietrze. Wspomagając się swoją magią uwiesiłem się sufitu szybu i powolnymi ruchami zacząłem przecinać ostrzami metalowe liny wciągające windę do góry. Coś zamigotało w lewym górnym rogu windy. Spojrzałem w tamtą stronę. Kamerka. Pokręciłem przecząco głową.
- Jeszcze się bawisz?- Usłyszałem za sobą głos Eizo. Spojrzałem w jego stronę.
- To ciebie powinni tutaj wysłać a nie mnie.- Powiedziałem. Zaśmiał się i machnął jednym ze swoich sierpów. Liny pękły jakby były zrobione z włosów a nie ze stali.
- Tak to się robi dzieciaku.- Zadrwił. Wyszedłem z szybu i spojrzałem w dół na spadające w zawrotnej prędkości liny.
- Nie sap.
- Tak będzie lepiej.
- Wiem. Nikt nie wejdzie do góry. Nawet jeżeli będzie tam jakiś desperat wspięcie się na górę zajmę mu prawie dwa dni.
- Pamiętaj, że jest tam jakiś desperat.- Powiedział cicho. Skrzywiłem się.
- Wiem.- Odparłem i wskazałem brodą na kamerkę.- Już wiedzą, że coś zrobiliśmy. -Eizo spojrzał na kamerkę. Odwrócił się po chwili.
- Trudno. Zablokuj przejście. Solidnie.
- Wiem.- Powiedziałem. Usłyszałem jak Eizo odchodzi w głąb lasu. Spojrzałem ostatni raz w stronę kamerki.- Tak będzie lepiej. Później wam to wyjaśnimy. Niech nikt tutaj nie przychodzi jeżeli życie wam miłe. To są nasze sprawy, nasze problemy. Nie mieszajcie się do tego.- Dodałem i wyciągnąłem prawą rękę przed siebie. W przejściu do szybu zaczęły wyrastać mocne pędy tworząc solidne kraty. Następnie wyrosły krzaki róż oplatając cały szyb. Powtórzyłem tą czynność kilka razy upewniając się, że nawet jeżeli ktoś dotrze na samą górę przejście przez te chaszcze zajmie mu kilka kolejnych godzin. Przyłożyłem rękę na listków róży.- Przepraszam.- Szepnąłem cicho i odwróciłem się na pięcie. Ruszyłem w stronę wioski.
Zrobisz to? Uratujesz siostrę, magów, ludzi, przyjaciół… Suyo.
- Dla was to jest Katsuyoshi-sensei.- Warknąłem idąc w ciemności.- Zrobię. Dla nich wszystko.- Dodałem patrząc się w niebo. Ciekawe ile razy jeszcze będzie dane mi się na nie spojrzeć?

^^~^^

Stałem na jednym z najbardziej wysuniętych na północ klifów nad naszym morzem niedaleko naszej wioski. Za mną stała pozostała jej część. Wszyscy jak jeden mąż wpatrywaliśmy się w niebo. Dookoła nas szumiał silny wiatr. Słońce prażyło ograniczając moją widoczność. Co chwilę mrużyłem oczy. Żadnej chmurki na niebie. Usłyszałem szepty za sobą. Odwróciłem się w tamtą stronę. W moim kierunku po skałach sunęły różowe pędy. Przyglądałem im się. Moja magia na nie, nie działała. Pędy oplotły moje stopy sunąc w górę aż do ud. Poruszyłem nogami. Stabilnie przygwożdżono mnie do skał.
- Nao.
- To Matka. Ojciec musi być gdzieś w pobliżu.- Powiedziałem. Spojrzałem w dół. U podnóża klifu na piaszczystej plaży leżał leniwie ogromny lew. Ogromny to mało powiedziane. Miał jakieś pięćdziesiąt metrów wysokości. Nawet jeżeli zwinąłby się w kłębek nie zmieściłby się w naszej wiosce. Wyczuł chyba, że się mu przyglądam bo spojrzał na mnie leniwym spojrzeniem.- Jest i Ojciec.- Dodałem pokazując palcem na plażę. Skrzywiłem się kiedy poczułem ukłucie w okolicy serca.- Jak i intruz. W szybie ktoś jest. Próbuje się przedostać przez moją zaporę z roślin.- Dodałem.
- To Suyo.- Wyjaśniła Fumi. Skrzywiłem się.
- Dlaczego mnie to… nie… dziwi…- Mówiłem z przerwami gapiąc się w niebo. W naszym kierunku zbliżało coś co mógłbym nazwać drugą ziemią. Było ogromne. Błękit nieba zaczął zmieniać barwę z zielonej na czerwoną. Ziemia zaczęła niebezpiecznie drgać. Z nieba leciał czerwony deszcz. Przez moje ciało przeszedł silny dreszcz. To już jest koniec.- Wszyscy gotowi?!
- NAOKI!!!- Usłyszałem głos za sobą. Nie odwróciłem się.
- MATKO!- Krzyknąłem. Po chwili do moich uszu doszedł krzyk Suyo. Matka za pewne uziemiła go na jakiś czas. Uniosłem ręce do góry mamrocząc pod nosem formułki które Władca Runiczny kazał mi powtarzać jak zaczniemy całą akcję.
Wziąłem głęboki oddech i…

***
Otworzyłem oczy. Dookoła mnie rozciągało się złote światło. Słyszałem pełno głosów, krzyków. Jedni się cieszyli. Inni płakali. Mi na samym początku akcji urwał się film. Nie wiem co się stało? Nie wiem jak to się stało. Ktoś wołał moje imię. Podążyłem za tym głosem jak spragniony za wodą. Nade mną pochylał się Suyo. Miał przerażone spojrzenie.
- Naoki! Naoki! Słyszysz mnie?!- Krzyczał. Uniosłem drżącą rękę do góry i przyłożyłem mu ją do policzka. Była czerwona.
- Słyszę…- Powiedziałem cicho. Nie miałem siły.
- Głupi kretynie! Idioto! Po co to zrobiłeś?!- Krzyczał na mnie. Uśmiechnąłem się.
- Nic… ci… nie… jest?
- Martw się o siebie bachorze!
- Nie… czuje… nóg…- Powiedziałem. Złapał moją dłoń którą przykładałem mu do policzka.
- Wszystko będzie dobrze. Ryu ci pomoże. Niedługo wszyscy tutaj będą. Naprawiłem windę.
- Dziękuje… przepraszam…
- Ty przepraszasz czy dziękujesz?!- Krzyknął. Zaśmiałem się cicho. Zakaszlałem. Ścisnął delikatnie moje palce.
- Wiedziałem… że… to… się… stanie…
- To po co?! Pytam się po co?! Dlaczego to zrobiłeś?!
- Bo… tylko… ja…- Mój wywód przerwał silny kaszel. Nie mogłem złapać oddechu. W oczach pojawiły mi się łzy. Uśmiechnąłem się delikatnie. Obraz zaczął mi się zamazywać.- Chcesz… się… odrodzić…?
- O co ty mnie pytasz?!
- Przysięgą małżeńską na wieki związani
Tak samo a zawsze już sobie przypisani.
Nie ważne ile razy będą żyć
Swoje losy razem będą szyć.
Czerwona nić przeznaczenia im gwarantuje,
Że miłość w ich  życiu zakróluje.
Każde kolejne wcielenie już razem, ze sobą
Będą spędzać z przeznaczoną osobą.
Odradzać się za każdym razem
Z Ukochanej osoby w głowie obrazem.
Śmierć ich nigdy nie rozdzieli
Przez tatuaże wszyscy będą wiedzieli,
Że ci dwaj Katsuyoshi i Naoki
Sobie przeznaczeni są na wieki.
Silną magią oboje połączeni
Ze starych wspomnień nie oczyszczeni.-  Wziąłem głęboki oddech kiedy w końcu skończyłem mówić to czego nauczył mnie w ostatnich czasach Władca Runiczny. Ogólnie to ostatnio wiele się od niego nauczyłem.
- Naoki! Dlaczego to powiedziałeś! To zaklęcie…!
- I tak już mi nic nie pomoże.- Powiedziałem uśmiechając się delikatnie do Suyo. W jego oczach pojawiły się łzy. Pochylił się nade mną i pocałował w usta. Uśmiechnąłem się delikatnie.
- Nie zostawiaj mnie, proszę.
- Spotkamy się niedługo.
- Proszę. Nao zostań.
- Suyo…
- Naoki. Błagam. Kocham cię.- Powiedział wtulając się w mój tors. Poczułem ulgę. Mimo, że podsłuchałem jakieś cztery miesiące temu rozmowę jego ludzi i wiedziałem co do mnie czuje było mi o wiele lepiej kiedy to on powiedział te słowa w moim kierunku. Teraz wiedziałem na pewno. To jego słowa, a nie domysły jego załogi.
- Też… cię… kocham… Katsuyoshi…- Powiedziałem. Wypuściłem spokojnie powietrze patrząc na jego zapłakaną twarz. Uśmiechnąłem się delikatnie. Wtedy ogarnęła mnie ciemność i cisza. Nic nie widziałem, nic nie słyszałem, nic nie czułem. Po prostu szybowałem w nicości wolny od wszystkich rozterek i tego co mnie spotkało. Mogłem oddychać spokojnie.
Umarłem.



*********************************************
i jak? podobało wam się?
Pod koniec sierpnia na początku września dodam ostatni rozdział zatytułowany "Epilog".

Życzę miłego oczekiwania:D
Gizi03031 
















środa, 10 czerwca 2015

29. „ Człowiek z „wyrokiem” często odsuwany jest przez społeczeństwo”. 29.

Hejka.
Tak jak obiecywałam dodaję kolejny rozdział. Z powodu mojego zaniedbania na innym blogu kolejny rozdział i tutaj pojawi się później (15.07.2015), za co przepraszam. Po woli zbliżamy się ku końcowi tej historii. Jak tylko skończy się przygoda z tym blogiem zaproszę was na nowego (póki co nie szukajcie go, muszę go najpierw stworzyć).
Dobra. Nie przynudzam i zapraszam do czytania:D
*************************************************
Wyszedłem z windy wypuszczając głośno powietrze. Przeciągnąłem się pozwalając aby moje kości trochę sobie postrzelały. Łańcuchy charakterystycznie zabrzęczały mi koło uszu. Skrzywiłem się.
- Naoki. Chodź.- Spojrzałem na Suyo. Stał koło jednego ze strażników, który patrzył na mnie z niedowierzaniem. Pewnie wiele razy widział jak wjeżdżałem do góry windą ale nigdy nie spodziewał się tego, że będę Magiem. Podszedłem do nich.- Musisz to podpisać.- Powiedział podając mi pewne kartki. Rzuciłem na nie okiem. Kiwnąłem głową i wyciągnąłem rękę po długopis. Strażnik cofnął się o krok.
- Kurwa palcem mam to podpisać?! Daj mi ten jebany długopis!
- Nao!
- No co?!- Odwróciłem się do niego tyłem. Po chwili podał mi długopis.
- Zachowuj się.
- Czy zrobiłem coś złego? Przecież nie użyłem magii więc… no chyba nie myślisz, że będę milczał jak ludzie będą się na mnie gapić jak na jakiegoś trędowatego. Magii nie użyję ale to nie znaczy, że nie będę pyskować.
- Nie masz zamiaru mi tego ułatwiać, prawda?- Zapytał zaciskając palce u nasady nosa. Pokiwałem przecząco głową. Wypuścił głośno powietrze i złapał mnie za rękę prowadząc mnie w stronę samochodu. Już się przyzwyczaiłem, że wszędzie chodzimy za rękę. To prawie jak oddychanie. Coś normalnego.
- Po tym wszystkim chcę długie wakacje  w odosobnieniu.
- Tak beze mnie.
- Bez ciebie to nie były by wakacje.
- Miło.
- Bo bym się męczył. Jesteśmy do siebie uwiązani.
- Wredny jesteś, wiesz?
- Wiem.- Zaśmiałem się cicho.

^^~^^

Stanąłem razem z Suyo przed drzwiami pokoju w którym rzekomo znajdował się Szef wszystkich Łowców w tej Strefie. Leżał w jednym z pokoi znajdujących się w domu Ryu. Na moje pytanie dlaczego tutaj odpowiedziano mi, że tutaj Ryu ma go pod ręką. Nie wnikałem dlaczego szpital nie będzie lepszy ale luz.
- Gotowy?- Zapytał Suyo. Spojrzałem na niego.
- Pytasz się mnie jakbym był przed jakimś ważnym egzaminem u ciebie.- Zadrwiłem. Uśmiechnął się blado.
- Jak tam wejdziesz będziesz czuł się gorzej niż na egzaminie u mnie.
- A to w ogóle możliwe?
- Możliwe.- Powiedział otwierając mi drzwi. Wszedłem tam powolnym krokiem i… przystanąłem jak wryty. Suyo nie kłamał. Przebywanie w tym pokoju i leczenie „Szefa” będzie dla mnie gorsze i jednocześnie ważniejsze niż jakikolwiek jego egzamin.
- Nao.- Zachrypłym głosem odezwał się do mnie szaro-zielony Hideki. Leżał na wielkim łóżku tuż przy zasłoniętym oknie. Koło niego stał Ryu oraz Gihei mieszający coś w jakiejś probówce. Zaklął pod nosem kiedy najprawdopodobniej odczyn tego co mieszał był nie taki jak zakładał. Spojrzałem pytającym spojrzeniem na Suyo.
- Gdzie Szef?- Zapytałem. Wskazał dłonią na leżącego w łóżku Hideki’ego.- Próbujesz mi wmówić, że to on jest moim byłym Szefem?- Zapytałem kpiąco?
- „Jesteś cudownym człowiekiem, pełnym ciepła i życzliwości. Sumiennym i wiernym Łowcą oraz najbardziej empatycznym i opiekuńczym Medykiem jakiego kiedykolwiek było mi dane spotkać. Nie interesuje mnie to, że jesteś Magiem. Gdybym mógł dla ciebie zmieniłbym prawo i połączył oba światy w jedno aby tylko nie tracić takiego pracownika, członka wspólnoty jak i towarzysza którym jesteś. Żałuje, że to wszystko nie potoczyło się inaczej. Żałuję, że tylko tyle mogę dla ciebie zrobić. Przykro mi Nao.”- Z ust Hideki’ego wypłynęły te same słowa, które powiedział mi na odchodnym Szef. Zrobiłem krok do tyłu.
- Nao nie możesz.- Powiedział szeptem Katsuyoshi kiedy zorientował się co chciałem zrobić. Wypuściłem głośno powietrze i założyłem ręce na piersi.
- Co mu dokładnie jest?- Zapytałem patrząc na Ryu. Spojrzał na mnie.
- Nie wiemy. Siadają mu płuca, krew ma dobre wyniki, traci wzrok, za to słyszy o wiele lepiej, serce z kolei…
- Dobra. Czekaj.- Powiedziałem. Strzeliłem kostkami w karku.- Podaj mi jego kartę zdrowia z wszystkimi wynikami jakie mu robiłeś.- Dodałem po chwili namysłu. Ryu podał mi kartę zdrowia Hideki’ego. Zajrzałem do niej. Zmarszczyłem czoło.
- Wyczytałeś tam coś ciekawego?
- Co to znaczy „Echo Serca nie możliwe do wykonania. EKG również”?
- Jak słucham bicia jego serca przez stetoskop to wszystko jest w porządku ale jeżeli tylko podłączamy go pod jakąś aparaturę ona odczytuję go jako martwego. Nie czyta jego bicia serca.- Wyjaśnił Ryu. Spojrzałem na niego marszcząc czoło.
- Jakie leki dotychczas dostawał?
- Inhalatory przede wszystkim, leki na oczy oraz krople, no i dostawał leki sercowe.- Wyjaśnił Gihei. Zerknąłem na niego. Nawet na mnie nie patrzył tylko ciągle mieszał to co robił.
- Dodaj do tego przegotowanej wody, trochę fosforu i nie dodawaj manganianu sodu tylko dodaj manganian fosforu.- Powiedziałem rozmasowując obolałe nadgarstki. Suyo położył mi rękę na ramieniu.
- Boli?
- Przyzwyczaiłem się.- Odpowiedziałem. Spojrzałem w końcu na Hideki’ego.- Dobra. Rozepnij koszulę.- Dodałem i uśmiechnąłem się delikatnie do Suyo kiedy wyczułem jego zazdrość. Hideki zrobił tak jak prosił. Podszedłem do niego. Blade ciało z zielonymi i brązowymi pręgami leżało na białej pościeli. Przyłożyłem mu ręce do klatki piersiowej i wziąłem kilka głębokich oddechów.
- Nie ubierzesz stetoskopu?
- Nie potrzebny mi. Milczcie.- Dodałem odpowiadając wcześniej na pytanie Ryu. Słuchałem przesuwając jednocześnie ręce po jego torsie. W pokoju panowała względna cisza. Opuściłem ręce i spojrzałem na Hideki’ego.- Czy ty kiedykolwiek wychodziłeś na Powierzchnie?
- Dwa razy.- Zachrypiał. Pokiwałem kilka razy.
- Czy w trakcie tych dwóch wypadów zbliżałeś się do takich wielkich czarnych drzew których liście kwitną na czerwono i różowo?
- T…tak?- Zapytał niepewnie.- Czy to coś znaczy?
- Tak.- Wypuściłem głośno powietrze.- W normalnych warunkach wyleczenie go to byłby Pikuś tym bardziej, że macie kore Dogohoro.
- W normalnych warunkach? O co chodzi?- Zapytał Ryu.
- Normalnie wyleczenie go zajęłoby mi góra pięć dni. A tak zajmie miesiąc jak nie i więcej.
- Dlaczego nie wyleczysz go w te pięć dni?- Zapytał Gihei. Spojrzałem na niego sarkastycznym spojrzeniem.
- Może dlatego, że nie mogę tutaj używać magii?- Zapytałem sięgając po kawałek kory Dogohoro leżący na stoliku i zacząłem go przekręcać w palcach. Spojrzałem na nich.- Drzewa o których mówiłem to Czerniaki. Podejrzewam, że Hideki podchodził do nich na przełomie 7 i 8 miesiąca. Wtedy jedne kwitną a drugie umierają. Nawet Magowie się do nich nie zbliżają chociaż wyleczenie ich nie jest trudne. W momencie kiedy Czerniaki bo tak te drzewa się nazywają umierają a rodzą się nowe wydzielają specyficzną substancję, która rozprowadza się w atmosferze do 100 m od drzew. Dla zwierząt są nieszkodliwe, ale dla ludzi… no cóż jeżeli ktoś od razu jest wyleczony albo tak w przeciągu roku to jest spoko, gorzej jeżeli ktoś z tym zwleka. Wtedy są trzy sposoby leczenia. Najszybszy trwa pięć dni. Wykonać ten zabieg mogą tylko Magowie posługujący się Kontrolą X. Drugi sposób który trwa trzy tygodnie wykonują Władcy Zwierząt z kolei ostatni sposób który trwa od miesiąca do nawet pół roku może wykonać każdy. Jeżeli chodzi o pierwszy sposób taka osoba wyciąga z ciała chorego za pomocą swojej magii wszystkie drobinki Czerniaka a później ta osoba jest leczona sokami robionymi z kory Dogohoro. Jeżeli chodzi o drugi sposób to chorego leczą zwierzęta dalej proces jest ten sam. Jeżeli chodzi o ostatni sposób może go wykonać każdy jeżeli ma liście Czerniaka i korę Dogohoro. Przez długi czas daje się choremu napar z liści Czerniaka a następnie podaje się jej soki z kory Dogohoro..- Wyjaśniłem odkładając kawałek kory na miejsce. Spojrzałem na Suyo.- Trzeba wrócić na Powierzchnie i zebrać odpowiednią ilość liści Czerniaka a następnie…
- To wam zajmie więcej niż dwanaście godzin. A jeżeli mu się w tym czasie pogorszy to co wtedy?- Przerwał mi Gihei.
- Wybacz ale mógł wcześniej powiedzieć że coś go boli i coś mu dolega. Miał mnie pod ręką i w pracy i w dzielnicy. Chciał milczeć spoko ale jeżeli wykituje to już nie będzie moja sprawa. Sam jest sobie winny.
- Naoki!- Krzyknął zbulwersowany Katsuyoshi.
- No co? Powiedziałem ci, że magii nie użyję ale to nie oznacza, że będę się hamował przed wypowiadaniem tego co chcę powiedzieć. Bez przesady. Może mnie jeszcze zakneblujesz? Co? A może…
- Jeżeli tego chcesz to mogę cię zakneblować.- Przerwał mi chłodno. Prychnąłem odwracając się do niego tyłem.
- Czyli według Ryu mamy czekać i patrzeć jak umiera niż wyruszyć po liście i wrócić z jakimś ratunkiem dla niego.
- Panujesz nad roślinami.- Powiedział Hideki. Spojrzałem na niego.
- Panuje. No i?
- Więc możesz mnie uleczyć w pięć dni.
- Chyba na słuch ci również siada. Nie słyszałeś jak powiedziałem, że nie mogę tutaj używać Magii?
- Słyszałem, ale…
- Nie ma żadnego „Ale”. Jeżeli użyje tutaj magii wiesz jak to się skończy.
- Jeżeli podpisze ja jako Szef petycję to nie ma znaczenia. Nic się nie stanie bo to była moja prośba więc nic się nie wydarzy.
- Suyo?- Zapytałem patrząc na niego. Zaciskał mocno usta. Myślał.
- Nie jestem co do tego pomysły przekonany pozytywnie.
- Tak sądziłem.- Powiedziałem. Wypuściłem głośno powietrze.
- Hideki jeżeli ty się zgodzisz, Ryu, Gihei, Wszyscy Łowcy oraz… Suyo wtedy to PRZEMYŚLE.- Powiedziałem siadając na krześle przy stole. Spojrzałem im w oczy.
- Ja się zgadzam.- Powiedział Ryu.
- I ja.- Powiedział Gihei. Spojrzałem na Hideki’ego.
- Ja tak samo. Suyo?- Zapytał. Mój wybranek losu (zaśmiałem się w myślach na te słowa) zaciskał mocno usta.
- Dajcie mi to przemyśleć.- Powiedział wychodząc z pokoju. Wypuściłem głośno powietrze i poszedłem za nim.
- Suyo! Poczekaj! Suyo!- Dogoniłem go przy kuchni. Spojrzał na mnie.
- No co?
- Pamiętasz, że mam chodzić wszędzie z tobą?- Zapytałem patrząc gdzieś w bok. Wypuścił głośno powietrze i wszedł go salonu. Ja za nim. Usiadł na kanapie.
- Siadaj. Zanim wypełnią twoje wymagania trochę minie.- Powiedział. Usiadłem koło niego. Objął mnie ramieniem przyciągając do siebie. Położyłem głowę na jego piersi.- Jaką decyzję podejmiesz?
- Nie wiem. Nie chcę o tym teraz myśleć.
- Rozumiem.- Powiedział. Ujął delikatnie moją lewą dłoń w swoją rękę.- Boli?
- Mówiłem. Przyzwyczaiłem się.- Powiedziałem.- Jestem zmęczony.
- Prześpij się.
- Obudź mnie za godzinę.
- Dobrze.- Powiedział. Wtuliłem się w niego zamykając ociężałe oczy. Hideki to mój były Szef. Ciekawe kiedy nim został?

^^~^^

Coś łaskotało mnie pod nosem. Przetarłem pod nim odganiając to w cholerę. Łaskotanie nie ustępowało.
- Noż kurwa.- warknąłem otwierając oczy.
- Mąż nie kurwa.- Poprawił mnie Suyo. Spojrzałem na niego.
- Czego?
- Śpisz już prawie dwie godziny. Wstawaj.- Powiedział. Zamrugałem kilka razy po czym przeciągnąłem się mocno. Usiadłem na łóżku….? Łóżko?
- Kiedy mnie przeniosłeś?- Zapytałem. Rozejrzałem się dookoła siebie. Poznawałem jeden z wielu gościnnych pokoi w domu Gihei’a i Ryu.
- Chwilę po tym jak zasnąłeś. Ryu był tutaj jakieś pół godziny i powiedział, że Yujiro dostarczył decyzję wszystkich Łowców na kartkach. Wołają cię do pokoju Hideki’ego.
- Spoko.- Powiedziałem i usiadłem na łóżku.- A ty podjąłeś decyzję.
- Podjąłem.
- Jaką?
- Dowiesz się razem ze wszystkimi.- Powiedział. Kiwnąłem twierdząco głową wychodząc razem z nim z pokoju. Udaliśmy się do miejsca w którym był chory. Zapukaliśmy do drzwi i weszliśmy po chwili wahania. Wszystko wyglądało tak samo jak za pierwszym razem kiedy tutaj wszedłem. Pokręciłem przecząco głową. Spojrzałem na Ryu.
- Pokarz.- Powiedziałem. Wiedziałem, że zrozumie o co mi chodzi. Za chwilę miałem się dowiedzieć ilu Łowców zgodzi się na użycie Magii aby uratować ich Szefa. Co do samego Szefa jeżeli mam być szczery nie potrafiłem o nim teraz myśleć jak o przyjacielu Hideki ’m. Teraz był Szefem Łowców i to właśnie Szefa miałem ratować a nie dzieciaka z Brutusa. Spojrzałem na plik kartki który trzymałem w dłoni. Przeleciałem wzrokiem po wszystkich kartkach. Ani jednej negatywnej odpowiedzi. Wszyscy się zgadzali. Pokazałem kartki Suyo. Przeleciał po nich wzrokiem. Wypuścił głośno powietrze oddając kartki Ryu.
- Widzę, że za bardzo nie mam wyboru więc i ja się zgadzam.- Powiedział siadając na krześle przy stoliku. Spojrzałem na niego. Gapił się na swojego Szefa. Odwróciłem wzrok zaciskając usta. Podszedłem do okna. Przymknął oczy.
Fumi?
Co jest?
Chcą abym użył tutaj magii.
Kto chce?
Wszyscy. Łowcy. Szef. Inny lekarz. Laborant. Suyo.
A ty?
Nie chce ich urazić ale im nie ufam. Co jeżeli jej użyję a dla nich to będzie pretekst aby nas zaatakować?
Potrafimy się bronić. Będziemy mieli ponad 6 godzin aby gdzieś się ukryć. Najgorzej będziesz miał ty. Będziesz musiał uciec.
A co o tym myślą inni mieszkańcy wioski. To oni by musieli uciekać przez moją decyzję. Nie chcę decydować za całą wioskę. Niech oni też zadecydują.
Daj mi pół godziny.
Usłyszałem ostatnie słowa w głowie i cisza. Usiadłem na parapecie i spojrzałem przez okno.
- I jak zadecydowałeś?- Zapytał Ryu.
- Jeszcze nic nie zadecydowałem. Dajcie mi trochę czasu.
- Nie mamy czasu!- Wydarł się na mnie. Warknąłem spoglądając na niego z ukosa.- Przepraszam.- Dodał przestraszony.
- Co ci Fumi powiedziała?- Zapytał Suyo. Spojrzałem na niego. Prychnąłem po chwili i spojrzałem w bok.
- Zapyta mieszkańców wioski co oni na to.- Odparłem. Wypuścił głośno powietrze z płuc.
- Naoki to ma być twoja decyzja, a nie decyzja ludzi z twojej wioski.
- Nie będę z wami rozmawiał na ten temat. Taką podjąłem decyzję i tak ma jak na razie zostać.
- Ale…
- Katsuyoshi. Wystarczy.- Powiedział Hideki. Suyo zerknął na niego i po chwili kiwnął głową. Wstrzymałem na ułamek sekundy oddech.
- Nie bądź zazdrosny.- Powiedział Suyo. Hideki, Yaichiro, Ryu oraz Gihei spojrzeli na niego jak na głupiego.
- Kto jest niby zazdrosny?- Warknąłem gapiąc się przez okno. W ostatniej chwili zobaczyłem na dole przy drzwiach Doi’a oraz Naorę. Wstałem gwałtownie chowając się za winklem. Zerknąłem delikatnie przez szybę. Podchodzili do drzwi.- Gości macie.
- Kogo znowu?- Warknął Ryu.
- Zapomniałem!- Krzyknął Gihei i podbiegł do drzwi.- Za chwilę to załatwię. Najwyżej posiedzę z nimi chwilę na dolę ale jakoś to załatwię.- Powiedział i wybiegł z pokoju kiedy do moich uszu dobiegł dźwięk dzwonka do drzwi. Suyo podszedł do okna i zasłonił je grubymi zasłonami.
- Wiesz, że jak na razie…
- Wiem.- Przerwałem mu wracając na parapet. Zacząłem nerwowo podrygiwać nogą.
- Nie martw się. Nikt tutaj nie wejdzie.- Powiedział Hideki. Znieruchomiałem na chwilę. Prychnąłem pod nosem gapiąc się na podłogę by po chwili spojrzeć na niego z ukosa.
- Zawiodłeś mnie w tym momencie.- Powiedziałem odwracając wzrok i ponownie kierując go na podłogę.
- Naoki zważaj na swoje słowa.- Warknął Suyo. Warknąłem na niego i odwróciłem się do nich tyłem.
- Chyba się na ciebie obraził.- Szepnął cicho Ryu.
- To niech się obraża.- Odparł Suyo. Po głosie słyszałem, że i on jest obrażony na pół świata jak nie i lepiej.
- To wam nie zaszkodzi? Wiesz ta wasza dziwna więź…
- Nic nam nie będzie. Nie martw się o nas tylko o Hideki’ego.
- Ja już nic w tej kwestii nie wymyślę. To już wszystko zależy od Nao. A wracając do wcześniejszego tematu…
- Ból w dupie.- Suyo mruknął pod nosem.
-… To zadziwiające, że te runiczne znaki pojawiają się nie tylko na kręgosłupie ale sięgają również innych zakamarków twojego ciała. Czy u Nao jest tak sa…- Przerwał. Zerknąłem przez ramię, aby dowiedzieć się co takiego mu przerwało. Dłoń Suyo zakrywała mu usta. Odwróciłem się w ich stronę. Przyglądałem im się uważnie. Zacząłem machać nogami uderzając piętami o ścianę.
- Zabierz rękę z jego twarzy bo go udusisz.- Powiedziałem po dłuższej chwili milczenia. Zrobił tak kiedy zauważył siny kolor na twarzy przyjaciela. Spojrzał na mnie.
- Nao posłuchaj…
- Nie mam czego słuchać. Skoro Ryu wie, że runy sięgają dalej musiał cię widzieć nago.
- Nao…
- Temat skończony.- Przerwałem mu machając gwałtownie ręką dla potwierdzenia moich słów.
Naoki?
Fumi?
Gadałam z ludźmi z wioski.
No i?
Powiedzieli, że decyzja należy do ciebie i oni ją poprą w całości, ale…
Ale co?
Pakujemy się po woli.
Rozumiem. Dzięki.
Nie daj im się.
Jaaaasnneeeee. Przysłuchuj się rozmowie.

Przetarłem oczy. Wypuściłem głośno powietrze. Spojrzałem na Hideki’ego.
- Od chwili kiedy powiem ci jak zadecydowałem, każdy kto pojedzie windą do góry będzie uznany za wroga i zostanie zabity. Pierwszą i jedyną osobą, jaka ma prawo  się tam pojawić będę ja. I mam wrócić sam. Bez eskorty. Jeżeli wyślecie tam kogoś przede mną albo ze mną będzie to deklaracją do wojny. Przystajesz na takie warunki?- Zapytałem. W pokoju zapanowała cisza. Hideki przyglądał mi się uważnie przez dłuższą chwilę.
- W porządku. Przystaje na nie całkowicie.
- Ok.- Powiedziałem zeskakując z parapetu. Strzeliłem kilka razy palcami i podszedłem do łóżka. Ponaciągałem mięśnie szyi uśmiechając się do niego delikatnie.- Nie przyszykuję cię na to co się za chwilę stanie. Jeżeli tylko chociaż odrobinę skupię się na tym co niszczy twoje ciało… powiem… to nie będzie przyjemne doświadczenie. Dużo zależy od twojej silnej woli. Trzy dni zajmie mi oczyszczenie twojego ciała.
- Dam radę.- Odparł z uśmiechem. Zaśmiałem się cicho pod nosem.
- Ryu-sensei. Potrzebuję miski z zimną wodą, gorącą wodą, trzy ręczniki i wiadro jakieś.- Powiedziałem patrząc nadal na Hideki’ego. Ściągnąłem z niego kołdrę kiedy Ryu wyszedł z pomieszczenia.- Hideki.
- Tak?
- Kiedy wyszedłem na Powierzchnię jako Mag, trzy dni po tym zaraziłem się tym samym co ty. Pamiętaj, że u mnie wykryto to wcześniej.
- Okej?
- Leczenie więc zajęło półtorej dnia. Później cały dzień picia naparu.
- Do czego zmierzasz?- Zapytał. Podwijałem rękawy w milczeniu. Ryu wszedł do pokoju razem z Suyo i Yujiro. Przynieśli wszystko to o co prosiłem.
- Torazo się pyta czy może przy tym być?- Zapytał Suyo. Spojrzałem na niego.
- Są tutaj wszyscy? Cały twój oddział?
- Tak.- Powiedział. Wyciągnąłem z kieszeni spodni dziesięć czarnych, gładkich kamyczków. Podałem mu je.
- Rozdaj to każdemu z oddziału i niech staną z tym dookoła domu.
- Co to jest?
- Dzięki temu nie zniszczę całego Podziemia swoją magią.- Powiedziałem.. Nie pytał. Nie czekał. Wyszedł po prostu z pokoju. Yujiro za nim. Zamoczyłem ręce w gorącej wodzie.- Ryu-sensei proszę na niego wylać całą miskę zimnej wody.
- Czy to konieczne? Nabawi się zapalenia płuc.
- Może pan chce go leczyć?
- Skoro uważasz, że to co robisz ma sens.- Powiedział. Skrzywiłem się. Właśnie w tym problem. Dla mnie cały ten zabieg nie miał sensu. Nic co mnie dotychczas w całym moim życiu spotkało nie miało sensu więc tym bardziej dla mnie bez sensu było polewanie chorego zimną wodą, no ale jak coś ciągle jest bez sensu to i w końcu sens się na niego znajdzie.
- Brrrr. Zimna.- Hideki przetarł twarz kiedy Ryu wylał na niego całą zawartość miski. Spojrzałem na niego. Suyo wrócił po chwili.
- No to możemy zaczynać. Ty trzymaj to, a ty to.- Powiedziałem podając Ryu miskę z ciepłą wodą i jeden ręcznik z kolei Suyo dostał drugi ręcznik i wiaderko.
- Po co nam to?- Zapytał Suyo.
- Zobaczysz.- Powiedziałem. Zanurzyłem na chwilę ręce w ciepłej wodzie.- No więc wracając do tego co wcześniej mówiłem sam to złapałem. Tyle, że u mnie infekcja trwała dużo krócej niż u ciebie.
- No i?- Zapytał Hideki. Stanąłem koło niego przykładając mu ciepłe ręce do zimnego torsu. Zadrżał na całym ciele.
- Wytrzymałem z bólu niecałą minutę.- Powiedziałem i przesunąłem delikatnie swoimi dłońmi po jego torsie w górę. Krzyknął przeraźliwie otwierając szeroko oczy. Próbował się podnieść, ale dzięki tak bardzo nagromadzonej ilości pozostałości czerniaka w jego ciele z łatwością mu to uniemożliwiłem.- Ryu! Zamocz ręcznik i połóż mu na czole! Co chwilę go mocz!
- A ja?- Zapytał Suyo.
- Ty czekaj!- Krzyknąłem zbliżając się dłońmi do szyi Hideki’ego, który nie przestawał krzyczeć. Szarpnąłem gwałtownie rękoma w górę. Hideki usiadł na łóżku.- Teraz!- Krzyknąłem do Suyo. Podszedł do mnie z wiadrem. Podsunąłem je pod usta chorego. Z jego wnętrza wydostała się jakaś dziwna czarna, gęsta ciecz. Wypuściłem spokojnie powietrze oddając wiadro swojemu małżonkowi i przyłożyłem ręce do torsu Hideki’ego.
- Proszę… nie…
- Wybacz.- Powiedziałem ozięble na jego błaganie. Przesunąłem rękoma delikatnie w górę. Jego krzyk znowu dopadł moje uszy. Oddychałem spokojnie nie chcąc niczego spartolić. Suyo zacisnął oczy aby niczego nie widzieć. Ryu tak samo. Tylko ja nie mogłem odwrócić od tego wzroku.

^^~^^

Siedziałem w pokoju który Ryu „pożyczył” mi oraz Suyo. Spojrzałem na drzwi od łazienki za którymi jakieś dwadzieścia minut temu zniknął Suyo.
- Suyo! Długo jeszcze?!- Zawołałem głośniej opierając brodę na dłoniach.
- Wjedź.- Powiedział tylko. Wypuściłem powietrze. Zeskoczyłem z łóżka i podszedłem do drzwi od łazienki. Uchyliłem je delikatnie i wsadziłem do środka głowę. Była to mała łazienka z wanną, toaletą, zlewem i małym lustereczkiem wiszącym nad nim. Suyo siedział w wannie pełnej wody i piany.
- Um.- Powiedziałem speszony. Spojrzał na mnie tylko jednym okiem po czym zamknął je ponownie.
- Nie wiedziałem, że czekasz. Kąpałeś się wiec pomyślałem…
- Zęby chcę umyć.- Wyjaśniłem.
- To właź i myj.
- Ale ty się kąpiesz.
- No i? To mi nie przeszkadza. No chyba, że tobie.- Zadrwił. Prychnąłem pod nosem i wszedłem do łazienki zamykając za sobą drzwi. Podszedłem do zlewu na którym wcześniej zostawiłem szczoteczkę do zębów i pastę. Nałożyłem pastę na szczoteczkę i wsadziłem do buzi i od razu zacząłem mocno szorować nią zęby.- Gihei ze mną rozmawiał jak się kąpałeś.- Zaczął rozmowę. Spojrzałem na niego unosząc brwi do góry.
- O szym?- Zapytałem i wróciłem do szorowania zębów.
- Pytał się czy mógłbyś z nim i z kilkoma innymi osobami porozmawiać jak będziesz miał czas?
- Akymy ochopamy?- Zapytałem. Zaśmiał się cicho.
- Śmiesznie mówisz.- Powiedział i spoważniał po chwili.- Z twoimi znajomymi z Brutusa. Wszyscy chcą wiedzieć dlaczego nasza Sfera uznała cię za zaginionego, dlaczego nikt cię nie szuka, co się dzieję. Powiedziałem im, że jeżeli uzyskam zgodzę z góry to im wszystko wyjaśnię.
- Od Hyeyeho?
- Nie od Hideki’ego jeżeli o niego ci chodziło tylko od ciebie.- Powiedział. Wyplułem zawartość ust do zlewu. Wsadziłem szczoteczkę do buzi gryząc delikatnie miękkie włosy szczoteczki. Wzruszyłem ramionami.
- Jak chcecie.
- Nie jak chcemy, tylko…- Przerwał kiedy ktoś zapukał do drzwi pokoju.- Tak?!
- Nao?- Usłyszałem głos Gihei’a. Spojrzałem wymownie na Suyo gdyż aktualnie nie mogłem teraz nic powiedzieć. W ustach miałem wodę.
- Kiedy Nao będzie miał wolne usta odpowie, coś się stało?- Zawołał Suyo. Zakaszlałem wypluwając całą zawartość ust do zlewu.
- Zamknij się idioto.- Powiedziałem wycierając usta w ręcznik. Zaśmiał się i klepnął mnie w tyłek kiedy koło niego przechodziłem. Miał mokrą rękę.- Kretyn.
- Małolat.- Mruknął pod nosem.
- Nie siedź za długo.- Powiedziałem wychodząc z łazienki. W pokoju przy drzwiach stał Gihei. Przyglądał mi się ukradkiem.- Zęby myłem.- Wyjaśniłem. Wypuścił powietrze z płuc.
- Rozmawiał z tobą Katsuyoshi-sensei?
- Rozmawiał. Sensei?
- Dlaczego jesteś taki zaskoczony? Ty nie mówisz do niego Sensei?
- Nie. Nie mówię tak do niego. I rozmawiał.
- I co ty na to?- Zapytał. Wzruszyłem ramionami.- Masz teraz czas?- Zapytał. Suyo wyszedł z łazienki owinięty w sam ręcznik. Zmierzyłem go. Ominął nas bez słowa i podszedł do swojej małej torby podróżnej.
- Może się tak ubierzesz?
- A co ja robię?
- Paradujesz w ręczniku przed Gihei’em.
- I przed tobą.- Zauważył inteligentnie. Spojrzał na mnie trzymając w rękach bokserki.- Jak chcesz. Możesz iść tylko nie wychodź z domu.
- Wiem.
- Ja się kładę.
- Spoko.- Powiedziałem i podszedłem do niego. Pocałowałem go w policzek (też wyrobiony nawyk) i podszedłem do drzwi.- W czarnych ci lepiej.
- Dzisiaj ubieram zielone.
- Nuuuuda.- Powiedziałem i zamknąłem za sobą drzwi. Ruszyłem w milczeniu za Gihei’em.

^^~^^

Wszedłem do pokoju rzucając swoje buty na bok. Przystanąłem na chwile kiedy zorientowałem się, że Suyo już śpi. Zerknąłem na śpiącą sylwetkę. Oddychał miarowo. Więc go nie zbudziłem. Zabrałem swoją torbę do łazienki. Zamknąłem drzwi i zapaliłem światło. Stanąłem przed lusterkiem. Wkurwione spojrzenie czerwonych i wilgotnych oczu jeszcze bardziej mnie irytowało. Próbowałem rozmasować zmarszczki pojawiające się pomiędzy moimi brwiami. Zdjąłem koszulkę i spodnie dresowe sięgając po swoją pidżamę.
- Kurwa.- Wyrwało się z moich ust poirytowanym głosem. Nie spodziewałem się po nich tego wszystkiego. Nie mogłem w to uwierzyć.
- Co jest?- Usłyszałem po swojej prawej zaspany głos Suyo. Spojrzałem w tamtą stronę. Zmarszczył czoło.- Płakałeś?- Zapytał. Odwróciłem się do niego tyłem.
- A nawet jeżeli to co cię to?!
- Coś ci zrobili?
- Nie.
 - Ale coś ci powiedzieli?
-…- Milczałem. Podszedł do mnie i odwrócił w swoją stronę.
- Kurwa Naoki! Mów!- Krzyknął. W oczach na nowo pojawiły mi się łzy.
- No zszedłem tam do nich. Byli zaskoczeni kiedy mnie zobaczyli. Doi zapytał dlaczego mam na sobie kajdany. Powiedziałem im „Bo jestem Magiem”. Po tych słowach nie dając mi wyjaśnić reszty Tokaji, Shun, Toichi oraz Go wstali i wyszli mówiąc, że cytuję „Z pierdolonym Magiem nie chcą mieć nic do czynienia”.
- A reszta?
- Reszta mnie wysłuchała.
- I?
- I nic? Zapytali się czy mogą jutro wpaść pogadać z okazem w zoo. Najbardziej wkurwili mnie ci co wyszli.
- Rozumiem.
- Nic nie rozumiesz!
- Masz rację. Nie rozumiem.- Poprawił się przytulając mnie do siebie. Wciągnąłem kilka razy powietrze przez nos.
- Suyo?
- Mhy?
- Dlaczego nigdy później nie proponowałeś mi seksu ze mną w roli pasywnej.
- Ponieważ wiem, że się na to nie zgodzisz.- Powiedział czochrając mi włosy na głowie. Spojrzał mi w oczy.- Nie płacz. Pamiętaj zawsze mogło być gorzej.
- Mogło.- Przyznałem. Odsunął się ode mnie.
- Przebieraj się w pidżamę i chodź do łóżka.
- Suyo?
- Hmmm?- Zapytał zatrzymując się w drzwiach.
- Jak myślisz czy w tym stroju byłbym w stanie cię uwieść?- Zapytałem. Odwrócił się gwałtownie w moją stronę i zmierzył moje prawie, że nagie ciało od góry do dołu i z powrotem (miałem na sobie tylko bokserki).
- Myślę… że powinieneś nad tym pomyśleć.
- A ja myślę, że już nad tym pomyślałem.- Powiedziałem wypuszczając głośno powietrze z płuc i sięgając po swoje krótkie spodenki.- Ale jak nie to nie.- Dodałem ciszej schylając się aby ubrać spodenki na tyłek. Uniosłem głowę do góry kiedy kątem oka zauważyłem jak się do mnie przysuwa. Oblizał lubieżnie wargi. Zadrżałem upuszczając spodenki na kafelki.


 ***********************************

I jak wam się spodobało??
Kolejny rozdział pojawi się już w lipcu, a postanowiłam go zatytuować:
30. „ Bo życie należy przeżyć tak aby przed śmiercią niczego nie żałować.” 30

Dziękuje i pozdrawiam: gizi03031