tak jak obiecałam powracam dzisiaj do normalnego rytmu dodawania rozdziałów. Dzisiejszego dnia wycofuję zawieszenie bloga jakie trwało od dwóch tygodni.
Nie będę się rozpisywać tylko zachęcam do czytania bloga (a i dziękuje za wyrozumiałość i wytrwałość:>):
******************************************************************************
Siedziałem
na swoim miejscu i przypatrywałem się ostatniej grupie jaka wychodziła ze swoim
opiekunem. Była to klasa Kobo-sensei. Stał przy drzwiach i trzymał drzwi aby
oni mogli wyjść. Koło niego stał mój Opiekun (litości). Chyba wyczuł, że się na
niego patrzyłem ponieważ swojrzał na mnie. Podniosłem się i podszedłem do niego
przyglądając się jego plecom jak i Kobo-sensei. Szliśmy jednym z korytarzy.
- Nao…- Usłyszałem koło siebie
znajomy głos. Spojrzałem w tamtą stronę. Uśmiechnąłem się delikatnie. Koło mnie
szedł Buru.
- Co tam?- Zapytałem uśmiechając się
szeroko.
- Czy ty nawet w takiej sytuacji
musisz się szczerzyć?- Zapytał jego towarzysz. Spojrzałem na niego. Był to
wysoki chłopak o niebieskich włosach i takim samym kolorze oczu (prawie, że
błękitnych). Miał na sobie koszulkę w paski a na niej koszule z rozpiętymi
guzikami. Na ręku frotę. Przynależność do swojej grupy. Goro. Chłopak
mieszkający niedaleko mnie. W tej samej dzielnicy co ja. Koło niego szedł inny
chłopak. O żółtych włosach, ubrany cały na żółto, z żółtymi paznokciami oraz
zielonymi oczyma. W lewym uchu miał małego dzeta. Hideki. Mieszkał razem z
Goro. Mieszkał również z nimi inny chłopak. Ale nie należał do tej klasy. Był
wysoki, szczupły, miał długie niebieskie włosy wiązane w kitkę, oraz niebieskie
oczy. Na prawym ramieniu bandaż i dziwną bliznę. Nazywał się Go.
- A co? Płakać mam?
- Czy ty wiesz, kto został twoim
Opiekunem?
- No. Czarna Wdowa.- Powiedziałem
ściszając głos. Myślałem, że Goro wyjdzie z siebie i stanie obok. Rozejrzał się
spanikowany dookoła.
- Weź się zamknij.
- Zrobię to jeżeli coś dla mnie
zrobisz.- Powiedziałęm i zarzuciłem Buru rękę na ramię. Spojrzeli na mnie
zaciekawiony.- To mój nowy przyjaciel. Chciałbym abyście przypilnowali by nic a
to nic mu się nie stało.
- Naoki.- Powiedział speszonym
głosem Buru.
- Dlaczego?- Znowu zadał pytanie
Goro. Hideki to wielki milczek. Odzywał się bardzo żadko.
- Już powiedziałem. To mój nowy
przyjaciel.
- A jeżeli się nie zgodzimy?- Ot
głos zabrał dzielnicowy milczek.
- Hideki nie chcesz mieć we mnie
wroga.- Powiedziałem patrząc na swoje buty.
- Ja tylko zapytałem co będzie
jeżeli się nie zgodzę.
- Piwnica.- Powiedziałem tylko.
Drgnął. Uśmiechnął się delikatnie. Goro puknął mnie delikatnie w ramię.
Spojrzałem tam gdzie pokazywał palcem. Katsuyoshi spoglądał na mnie. Czekał na
rozwidleniu korytarza. Jedna część korytarza prowadziła w górę. Druga schodami
w dół. Znając moje szczęście ja będę schodził w dół.
- Idź. I proszę cię nie drażnij go.-
Powiedział Goro. Kiwnąłem głową i podszedłem do swojego Opiekuna przeciskając
się przez zaciekawione spojrzenia uczniów. Podszedłem do niego i skłoniłem się
przed jego towarzyszem. Uśmiechnął się tylko.
- Jak skończysz to wpadnij.
- Nie mam czasu.
- Przecież mówię jak skończysz.-
Powtórzył Kobo-sensei.
- Nie mam czasu.
- Weź idź i nie działaj mi na nerwy.
- I vice versa.- Powiedział
Katsuyoshi i zszedł wąskimi i krętymi schodami w zimny i ciemny korytarz pod
nami. Nie bałem się ciemności więc nie przejmowałem się zbytnio tym co właśnie
zobaczyłem. Na końcu korytarza przy wielkich ciemnobrązowych drzwiach stały
trzy osoby. Nie od razu dojrzałem ich twarze, ale musiałem podejść tylko
delikatnie do przodu i już wiedziałem kto to. Dzisiejsi Łowcy. Katsuyoshi
wyminął ich bez słowa i otworzył drzwi. Wszedłem za nim. A za nami jak cienie
podążyli jego towarzysze. Rozejrzałem się po pokoju. Po prawej stronie miałem
dwie pary zamkniętych drzwi. Naprzeciwko mnie stało wielkie, brązowe, drewniane
biurko zawalone jakimiś papierami. Po mojej lewej stronie naprzeciwko
wielkiego, kamiennego kominka stała duża, skórzana kanapa, długi drewniany stół
a po jego bokach stały dwa fotele pasujące do kanapy. W całym pokoju znajdowały
się regały piętrzące się książkami, których na pewno nie dostałbym w szkolnej
bibliotece. Za biurkiem znajdowała się mała szafka, na której w doniczce stała
sporych rozmiarów roślinka. Rozpoznałem ją po liściach… PAPROTKA! Skrzywiłem
się. Po jaką cholerę on to trzyma u siebie w gabinecie.
- Usiądź.- Powiedział. Rozejrzałem
się dookoła i podszedłem do stołu. Spojrzałem na fotele. Jeden z nich wyglądał
jakby zabrany z jakiegoś lombardu z kolei drugi jakby dopiero co zabrali go z
nowego fotelu. Nie wiedzieć dlaczego postanowiłem usiąść na fotelu lepiej
wyglądającym. Kiedy tylko usiadłem mój Opiekun obdarzył mnie delikatnym
spojrzeniem. Nic nie powiedział, więc dobrze usiadłem.
- Dlaczego?
- Yuijiro. Rozwiń swoją wypowiedź.
- Pytam się dlaczego? Dlaczego nie
odmówiłeś?
- Nie widziałem takiej potrzeby.
- Ten dzieciak to będzie jeden
wielki problem.- Powiedział wskazując na mnie. Zmierzyłem go spojrzeniem.
Toshio pokazał mi język.
- Yuijiro. Panuj nad sobą.
- Co ty będziesz z nim robić jak
będziesz wychodził? Weźmiesz go ze sobą?
- …- Spojrzał na niego tylko. Na
moich plecach zjeżyły się włosy. Nie mogłem oderwać od niego oczu. Bałem się go
w tym momencie. Pochylał się pod jakąś szafką. Wyciągnął z niej jakieś czerwone
pudełeczko. Podszedł do mnie ale patrzył na swoich towarzyszy.
- Ja nic nie mam.- Powiedział Toshio
uśmiechając się delikatnie. Chciałem uciec ale zdrowy rozsądek mówił mi abym
tego nie próbował.
- Naoki.- Powiedział Katsuyoshi.
Spojrzałem na niego. Trzymał w ręku rzemieniową przepaskę. Założył mi ją
delikatnie na głowę przeplatając przez nią moją kitkę. Ułożył ją delikatnie
poprawiając swoimi długimi, zimhymi palcami moje włosy. Zadrżałem. Wyprostował
się. Dotknąłem delikatnie opaski na głowie. Pierwsza rzecz w życiu jaką
dostałem.- Możecie już iść. Spotkamy się później.- Powiedział po chwili
milczenia. Policzyłbym równiutko do pięciu jak usłyszałem za swoimi plecami
zamykające się cichutko drzwi. Katsu Katsuoshi odczekał chwilę po cym wyciągnął
z jakiejś książki małe zdjęcię i podał mi je bez słowa przyglądając się mojej
reakcji. NA zdjęciu tym widniała wysoka, szczupła nastolatka o czerwonych
oczach i szarych włosach sięgających jej ramion. Ubrana w szaro-czarną sukienkę
na ramiączkach. Długa grzywka padała jej na twarz. Mała część włosów związana w
warkocza oplatała jej głowę. We włosach wpięta mała spineczka z czerwonym
kwiatkiem. Twarz mi stęrzała. Wszystkie mięśnie napięły się niebezpiecznie.
Wziąłem głęboki i głośny oddech. Położyłem zjęcię ciężką ręką na stoliku. Nie
należało do mnie, nie mogłem go zniszczyć.
- Ciekawe zdjęcie.- Powiedziałem
chowając dłonie pod pachami i patrząc na kominek. Nie skomentuje go w inny
sposób.
- Nie zainteresuje cię to skąd je
mam?
- Nie.
- Na pewno?
- Tak.- Powiedziałem głosem pełnym
pogardą. Uśmeichnął się tylko delikatnie. Usiadł naprzeciwko mnie chowając
wcześniej zdjęcie. Przyglądał mi się przz dłuższą chwilę w milczeniu.
- Pierwszy raz jestem w takim
położeniu więc nie wiem zbytnio co mam ci powiedzieć. Więc zacznijmy od tego,
że to ty zaczniesz zadawać mi pytania. A jeżeli w trakcie dojdę do wniosku, że
muszę sam z siebie coś ci dopowiedzieć to, to zrobię, ok?
- Tak.
- No to zaczynaj.- Powiedziała
zachęcający głosem. Wziąłem głęboki oddech.
- Jaki mam plan lekcji, jak wyląda
rozkład przerw, plan szkoły, czy obowiązują jakieś dyżury, gdzie jest stołówka,
dlaczego wybrał Pan na swój symbol Opaskę a nie coś innego? Jak wygląda
awansowanie z klasy do klasy? W ogóle o co chodzi z tymi całymi klasami?-
Zapytałem. Wziąłem głęboki oddech aby zadać kolejne pytania ale uciszył mnie
ruchem ręki. Chyba musiał mi na nie stopniowo odpowiadać. Wyciągnął z kieszeni
jakieś kartki. Jedna z nich przedstawiała plan szkoły. Doszedłem do wniosku, że
przestudiuje ją później. Druga z kolei zawierała mój plan lekcji. Przyjrzałem
się jej uważnie:
L.p
|
Poniedziałek
|
Wtorek
|
Środa
|
Czwartek
|
Piątek
|
1.
|
M.A-logia
|
Gimnastyka
|
Kartografia
|
Gimnastyka
|
Matematyka
|
2.
|
M.A-logia
|
Ukształtowanie
Terenu
|
Fizyka
|
Czytanie
|
HPIP
|
3.
|
Etykieta
|
Muzyka
|
Chemia
|
Pisanie
|
M.A-logia
|
4.
|
Muzyka
|
Plastyka
|
Matematyka
|
Anatomia
|
M.A-logia
|
5.
|
Pisanie
|
Plastyka
|
Biologia
|
Kartografia
|
EPTA
|
6.
|
Czytanie
|
EPTA
|
Matematyka
|
Chemia
|
EPTA
|
7.
|
Gimnastyka
|
EPTA
|
Anatomia
|
Fizyka
|
*****
|
8.
|
Gimnastyka
|
Etykieta
|
Ukształtowanie
Terenu
|
HPIP
|
*****
|
HPIP- Historia Przed i Po katastrofalna
*****-
Spotkanie z Opiekunem.
Ciekawy miałem plan nie ma co. NA
pewno nie polubię Środy, Czwartku ze względu na spotkanie z Ryu-sensei. Piątku
i Poniedziałku też nie bo to będzie dzień kiedy będę widział się z moim
Opiekunem. Tylko Wtorek będzie dniem bez ich dwóch więc już lubie wtorek.
Spojrzałem na drugą kartkę. Przedstawiała rozkład godzinowy przerw i lekcji.
I 7.30-7.35
II 8.20-8.25
III 9.10-9.15
IV 10.00-11.30
V 12.15-12.20
VI 13.05-13.10
VII 13.55-14.00
VIII 14.45.
Tak prezentowały się przerwy. Tak
więc lekcjie zaczynają się według moich szybkich obliczeń o 6.45. Ja się nie
dziwiłem, że kiedy ja wstawałem chłopaków już nie było w domu. Kiedy oni
wychodzili ja dość często pół godziny temu dopiero co zasypiałem. Spojrzałem na niego. Coś zapisywał na jakiejś
kartce papieru. Wyczuł, że mu się przyglądam.
- Plan szkoły przestudiujesz
będziesz wiedzieć co gdzie jest. Plan lekcji już masz. Przerwy masz. Masz jedną
długą przerwę na śniadanie.
- Te przerwy są za krótkie.
- Są w sam raz.
- Nie ma szans. Człowiek nie zdąży
dojść z klasy do klasy a co dopiero skorzystać z toalety. Z klasy do klasy
będzie leciał z językiem na brodzie.
- No więc mówię, że są w sam raz.- Powiedział
uśmiechając się wrednie. Piperzony sadysta!
- Czyli na przerwie przenzaczonej na
lunch mogę robić co chcę?
- Zapomniałem ci powiedzieć, że
lunch jesz tutaj w gabinecie razem ze mną.
- Co proszę?
- Każde klasy jedzą ze swoimi
opiekunami w wyznaoczonych do tego miejscach. U mnie jest to gabinet. Więcej
nam nie trzeba.
- Każdy lunch tutaj?
- Tak.
- Każdego dnia?
- Tak.- Powiedział. Opadły mi ręce z
bezsilności. Już nie lubie wtorku! Podał mi kartkę, na której coś pisał. Miał
bardzo ładne pismo. Musiałem to przyznać. Spojrzałem na to co tam wyrysował.
F
|
0-0
|
1-1
|
2-2
|
3-3
|
|
E
|
0-1
|
1-2
|
2-3
|
3-4
|
|
D
|
0-2
|
1-3
|
2-4
|
3-5
|
|
C
|
0-3
|
1-4
|
2-5
|
3-6
|
|
B
|
0-4
|
1-5
|
2-6
|
3-7
|
4-1
|
A
|
0-5
|
1-6
|
2-7
|
3-8
|
4-2
|
Przyglądałem się owej tabelce nie
rozumiejąc w ogóle o co w niej tak właściwie chodziło. Spojrzałem na niego
zagubionym spojrzeniem oczekując jakiejś pomocy. Przyglądał mi się opierając
twarz na dłoni. Wyprostował się i wskazał palcem na kartkę, którą trzymałem w
ręku.
- To jest rozkład klasowy. Od
najsłabszego do najsilniejszego. Zapytam się tak: wiesz jak kiedyś przed
katastrofą wyglądały szkoły?
- Było przedszkole, podstawówka,
gimnazjum, liceum i studia.
- Dobrze. Tak więc wszystko to co ma
na początku 0 to poziom przedszkola. To co ma na początku 1 to klasy na
poziomie podstawówki. To co ma na początku 2 to gimnazjum. Z kolei 3 oznacza
liceum. 4 to studia. Na każdym półroczu możesz przeskoczyć nawet o dwie szkoły
do góry. Nie dotyczy to jednak studiów. Aby się na nie dostać musisz mieć
zaliczony każdy przedmiot na ocenę celującą i dostać rekomendajcę od swojego
Opiekuna czy w ogóle nadajesz się na to co chcesz robić. Może być tak, że
ośmiolatek będzie w liceum a piętnastolatek w zerówce. To wszystko zależy od
twojej wiedzy. Na studiach masz dwa dni teorii w szkole tutaj a trzy dni
praktyki w zawodzie w jakim chcesz pracować. Jeżeli wybierzesz sprzedawcę to
trzy dni będziesz siedział w sklepie, jako medyk skończysz w Lecznicy.
- A jako Łowca?
- Wtedy na trzy dni wychodzisz na
powierzchnię. No a na koniec ostatniej klasy na poziomie 4 ma się egzamin z
swojego zawodu.
- Czyli?
- Czyli tak jak ja wybierający dwa
zawody miałem do przeprowadzenia jednego dnia w szkole lekcji z których później
ci uczniowie mieli robiony test. Suma wyników ich testów wyniosłą po
wyciągnięciu średniej wynik mojego egzaminu. Z kolei jako Łowca musiałęm
wykonać zadanie na powierzchni.
- I jak zdał Pan te zadania?
- Jako nauczyciel miałem 99%.
- A jako Łowca.
- Tyle aby zaliczyć.
- A ile trzeba mieć aby zaliczyć?
- 80%
- I miał tan te 80 %.
- Nie. Miałem ciutkę więcej.
- Niech zgadnę. 81%.- Powiedziałem.
Uśmiechnął się zrezygnowany.
- Miałem maksa.- Odpowiedział.
Zamknąłem zaskoczone usta.- Ok. Przypomniało mi się kilka spraw związanych z
organizajcją naszej wspólnej współpracy.
- Zamieniam się w słuch.
- Po pierwsze. Wszystko co
zobaczysz, usłyszysz, przeżyjesz, powiesz w tym pokoju zostaje tutaj. Nie wolno
ci stąd niczego wynosić ani nic tutaj nie wnosisz. Nie wolno ci tutaj nikogo
zapraszać ani wpuszczać. Możesz ruszać każdą rzecz jaka się tutaj znajduję, ale
nie może ona przekroczyć progu tego pokoju. Rozumiemy?
- Tak.
- Nie. Powiedz całym zdaniem.
- Wszystko co zobaczę, usłyszę,
przeżyję, powiem w tym pokoju w tym pokoju pozostaję. Nie wolno mi stąd niczego
wynieść ani nic tutaj wnieść. Nie wolno mi tutaj nikogo zapraszać ani
wpuszczać. Mogę ruszać każdą rzecz jaka się tutaj znajduję, ale nie może ona
przekroczyć progu tego pokoju.
- Dobrze. Jak dość często będziesz
mógł zaobserwować nie będzie mnie w szkolę, wtedy obiady będziesz jadł tutaj
sam. Dostarczę ci pod koniec dnia klucze do mojego gabinetu. I najważniejsze
jeżeli coś przeskrobiesz jak mnie nie będzie albo jak będziesz dostarczone ci
będą wtedy skurzane, grube rękawice. Jeżeli je dostaniesz będzie to oznaczać,
że będziesz musiał się zając roślinami w wytypowanym przeze mnie
pomieszczeniu.- Powiedział. Po skroni spłynęła mi zimna strużka potu. Kiwnąłem
twierdząco głową na znak, że rozumiem o co mu chodzi.- O. I nienawidzę
kłamstwa. Wiec albo mówisz mi prawdę, albo jeżeli masz zamiar skłamać po prostu
się nie odzywaj.
- Rozumiem.
- Co by tutaj jeszcze cię
interesowało?
- Nie wiem. Gdzie jest toaleta w
Pana gabinecie?- zapytałem. Wskazał na dwoje drzwi które znajdowały się w
pokoju. Spojrzałem na nie.- Które?
- Te prawe. W lewe nie zaglądaj.-
Powiedział. Spojrzałem na niego. Wcześniej powiedział, że mogę robić co tylko
zapragnę. Tak więc mimo jego ostrzeżenia wstałem stękając cicho z fotela i
poszedłem do lewych drzwi. Wypuścił głośno powietrze. Otworzyłem je i…
^^&^^
Leżałem
na czymś twardym. Twardym i cholernie nieywgodnym. Otworzyłem delikatnie oczy.
Gabinet Opiekuna zawirował mi w głowie. Zrobiło mi się niedobrze.
-
Wstałeś już?- Usłyszałem nad głową głos Katsuyoshi’ego. Spojrzałem na niego.
Opierał się o oparcie kanapy. Pokiwał przecząco głową.- Mówiłem, abyś tam nie
zaglądał.
-
Wiem.
-
Wiec…
-
Przepraszam.
-
Eh. Ale skoro już wiesz co tam jest to powiem ci, że zamknięcie cię w tamtym
pokoju będzie ostatecznym sposobem kary jaki ci zafunduje jeżeli coś zrobisz.
-
Nie zrobie niczego.
-
Szybko się uczysz.
-
Cholernie szybko.- Powiedziałem. Usiadłem chwiejnie na kanapie. Kilka głębokich
wdechów i już ogarniałem całą sytuację.
-
Rozumiem. Obiad rzynieśli.- Powiedział. Spojrzałem na stół. Na dwóch wielkich
talerzach znajdowały się ziemniaki, jakiegoś dziwnego nierozpoznawalnego przeze
mnie rodzaju mięso jak i gotowany groszek z marchewką. Skrzywiłem się
delikatnie. Usiadł koło mnie podsuwając talerz pod mój nos.- Wcinaj.
-
Um.- Odpowiedziałęm tylko patrząc na swój talerz.
-
Co jest?
-
Emm…
-
Wyduś to w końcu.
-
Nie lubie marchewki.- Powiedziałęm. Przyglądał mi się przez chwilę uważnie po cyzm
podsunął mi swój talerz i podał swój widelec.
-
Przełóż ją do mnie.
-
Mogę?
-
W przeciwieństwie do ciebie uwielbiam marchewkę.- Powiedział. Spąsowiałem
delikatnie ale zabrałem się za przerzucanie marchewki do niego. Kilkanaście
razy przemieliłem groszek wyłapując każdy znikomy kolor który nie pasował mi do
groszku. Spojrzałem pod mięso jak i wygrzebałem kilka ukrytych w ziemniakach.
Przylądał mi się uważnie.- Niezły jesteś.- Powiedział. Uśmiechnąłem się i
podałem mu jego talerz zabierając się za pałaszowanie zawartości swojego.
-
Lata praktyki.
-
Jak mam do ciebie mówić? Naoki?
-
Może być tylko Nao. Tak jak mówi prawie każdy.- Odpowiedziałem krojąc twarde
mięso. Spojrzałem na niego.- A ja na Pana?
-
Mów mi po prostu po imieniu.
-
Szczerze? Za trudne. Mam trudności z wypowiedzeniem go w myślach a co dopiero
na głos. Mogę mówić Sensei?
-
Jak chcesz mów Suyo.
-
Suyo-sensei?
-
Tak. I nie mów „Pan”.
-
Ok. Powiem tak tylko wtedy kiedy stracę do Sensei’a cały szacunek.-
Powiedziałem wkładając spory kawał mięsa do buzi. Zaśmiał się tylko.
^^&^^
Stałem
pod szkołą czekając na chłopaków. Zobaczyłem w oknie jego spojrzenie.
Przyglądał się uważnie mojej osobie. Skłoniłem się przed nim i spojrzałem na
drzwi prowadzące do szkoły. Doi wyszedł ze środka i rozejrzał się dookoła.
Pomachałem mu. Podszedł do mnie.
-
Idziemy?- Zapytał.
-
A Gihei?- Zapytałem. Spojrzał na mnie.
-
Musi zostać z pewnym uczniem i poczekać na jego rozdziców.
-
Dlaczego?
-
Gihei to jakby prawa ręka naszego Opiekuna. A nasze nadanie Pagonu nie wygląda
jak u innych.
-
U was…- Urwałem. Przypomniało mi się kto był ich opiekunem.
-
Tak. U nas trochę to skomplikowane. I po tym zawsze ktoś z rodziny musi odebrać
ucznia ze szkoły. Została jeszcze jedna osoba i Gihei musi z nią zostać.
-
A kto was odprowadził?- Zapytałem przypominając sobie, że takie coś nie miało
nigdy miejsca w naszym życiu.
-
Pamiętasz jak przyszedłeś tego dnia do domu a my już w nim byliśmy?
-
No właśnie.
-
Zrobił to jakiś Łowca. Odpowiedział. Spojrzałem na niego zaskoczony.
-
O_O. A jak tam Naora?
-
To właśnie… właśnie z nią został Gihei.- Powiedział. Spojrzałem w kierunku
szkoły. Wypuściłem głosno powietrze. Pokręciłem przecząco głową.
-
Doi mam pytanie?
-
No?
-
Słuchaj dlaczego pytania na moim teście nie miały odpowiedniej jak dla mnie
formy?
-
Co proszę?
-
No raz pytanie było jak dla chłopaka a raz jak dla dziewczyny.- Powiedziałem.
Spojrzał na mnie zaskoczony po czym zarumienił się delikatnie. Co to za chora
reakcja?
-
Na podstawie twojej krwi i odcisków palców ta maszyna może stwierdzić…emm…
-
Stwierdzić co?
-
Czy jesteś prawiczkiem, czy swój pierwszy raz miałeś z chłopakiem czy z
dziewczyną.- Powiedział. Przystanąłem i spojrzałem na niego zaskoczonym
spojrzeniem.
-
Jaśniej proszę.
-
Boże! Pokazywało ci obie formy to znaczy, że jesteś… no… tego… prawiczkiem.
Jeżeli pokazałoby ci formę żeńską to znaczy, że dziewictwo straciłeś z
dziewczyną, jeżeli męską to znaczy, że z chłopakiem.- Powiedział delikatnie
oburzonym głosem.
-
Jak to z chłopakiem?
-
Naoki czy ty pytasz się mnie całkiem poważnie czy tylko walisz takiego durnia?
-
Pytam się poważnie.
-
Ile procent populacji w tym świecie stanowią dziewczyny?
-
Niecały 2 %.
-
A ile procent stanowią chłopaki?
-
No 98%.- Odpowiedziałem jakby to było oczywiste.
-
Ile osób z nich to wybrańcy?
-
Dziewczyn 1,5% z chłopaków jakieś 3 %.
-
Dobrze. Więc zostaje 0,5% dziewczyn i 95% chłopaków. Jak myślisz ile z tych
chłopaków będzie miało dziewczynę?
-
0,5%?- Zapytałem niepewnie.
-
Więc ilu chłopaków zostanie samych?
- 94,5%.
-
No dobra.
-
Sprawdzasz moją matmę?
-
Dobra jest.- Pokazał mi język. Wziął głęboki oddech.- Myślisz, że co się dzieje
z pozostałymi, którzy są sami?
-
Nie wiem?- Zapytałem spanikowanym głosem.
-
Naoki nie udawaj!- Krzyknął.- Śpią ze sobą, są ze sobą. W tym poronionym
świecie takie coś jest normalne skoro facet śpi z facetem!
-
Jak to śpi?! O co ci chodzi?!
-
Kurwa! Jeden facet drugiemu facetowi wkłąda swoją grubą…- Zasłoniłem mu usta.
Zabrał moją rękę ze swoich ust i spojrzał na mnie z żalem.- Życie bez szkoły
było takie wygodne.
-
Nie pierdol głupot!
-
Zapytaj się Gihei’a.- Powiedział. Przystanąłem. Odwróciłem się po woli w jego
stronę. Unikał mojego spojrzenia. Patrzył gdzieś w bok.
-
Kłamiesz.
-
Naoki…
-
Kłamiesz!
-
Nao…
-
KŁAMIESZ!!!- Wydarłem się na niego i ruszyłem biegiem nie patrząc na to gdzie
biegnę i w jakim calu. Chciałem być aktualnie najdalej jak się da. Nie chciałem
o niczym takim słyszeć. Nie chciałem o tym wiedzieć! To niemożliwe!
Co
cię tak zaskoczyło?
Spierdalaj!
Przecież
to normalne. Skoro się kochają to nie ma problemów aby mogli to ze sobą zrobić.
Wypierdalaj
z mojej głowy!
Co
cię tak ruszyło? Przecież nie musisz z nimi spać jak nie chcesz.
Masz
racje… nie musze z nimi spać.
Nikt
cię do tego nie zmusi. Nie da rady.
Moja
dupa jest tylko moja i nikogo więcej.
Dobre
podejście do sprawy.
Zamknij
się. Gihei to nadal Gihei. Więc puki nie dobiera się do moich spodni wszystko
jest w porządku.
Jak
najlepszym. Jak tam pierwszy dzień w szkole?
Nie
rozumiesz prostego słówka: SPIERDALAJ?
Ciekawi
mnie to.
Nie
powinno. Wynoś się z mojego życia.
Nie.
Umrzyj.
Nie.
Zdechnij.
Nie.
Zamilknij.
Nie.
Odejdź.
Nie.
Umrzyj.
Nie.
Zdechnij.
Nie.
Odejdź.
Nie.
Umrzyj.
Nie.
Przytul
mnie.
Nie…
nie mogę wiesz o tym.
To
odejdź.
Nie.
Umrzyj.
Nie.
Zdechnij.
Nie.
Proszę
cię zostaw mnie na chwilę samego. Muszę to przemyśleć na spokojnie bez
wkurwiającego głosu w mojej biednej głowie.
Zawołaj
mnie a od razu się odezwę.
Tylko
nie wstrzymuj oddechu czekając bo umrzesz. Albo nie! Wstrzymuj ile wlezie!
Głos
zamilkł a ja opadłem na kolana przy jakimś śmietniku w ciemnym zaułku. Miałem
podarty cały mundurek. Poranione dłonie oraz potargane włosy i brudną twarz
zapewne. Zwróciłem cały dzisiejszy swój posiłek. Głowa mnie bolała. Nie
znosiłem tego stanu rzeczy. Usiadłem opierając plecy o ścianę. Przetarłem usta
i przeciągnąłem dłońmi po włosach. Jeszcze raz… i kolejny raz… i kolejny… i
kolejny…
-
Kurwa! Moja Opaska!- Wydarłem się na całe gardło padając na kolana i szukając
palcami po ciemnym podłożu. Musi gdzieś tutaj być. Przecież nie mogłem jej
zgibić. Tak nie można. To jest nie możliwe. Łzy pojawiły się w moich oczach
uniemożliwiając mi poprawne widzenie. Ne płacz głupku! Skup się! Musisz ją
znaleźć. Nigdy niczego nie zgubiłem. Każdą rzecz jaką pożyczałem zawsze
oddawałem. Nie niszczyłęm rzeczy kupionych mi przez Strefę. Ponieważ kiedy z
nich wyrosłem oddawałem je młodszym osobą. A ta Opaska to byłą pierwsza rzecz
jaką uzyskałem od kogoś na własność. To było coś co należało do mnie! A ja to
zgubiłem!
-
Czy wszystko w porządku?- Usłyszałem znajomy głos. Spojrzałem do góry. Mój
wzrok zatrzymał się na twarzy Shoken-sensei. Przyglądała mi się zaciekawionym
spojrzeniem.
-
Nie ma… nie ma… zginęła… nie widzę… nigdzie… znaleźć…- Moja odpowiedź nie była
dość spójna i zrozumiała.
-
Kto jest twoim Opiekunem?- Zapytała. Spojrzałem za jej ramie. Przy jednej z
kawiarenek siedziało kompletnie całe grono pedagogiczne. W tym i mój Opekun,
który z obojętną twarzą wsłuchiwał się w jakiś rzarto opowiadany przez
Kobo-sensei.- Poczekaj tutaj chwilę. Przyprowadze go.- Dodał i odeszła nim
zdołałem ją powstrzymać. Nie pozwolę aby zobaczył mnie w takim stanie. Nie będę
mógł mu spojrzeć w twarz. Rozejrzałem się dookoła. Pójdę poszukać. Może pod
szkołą ją zgubiłem. Wdrapałem się na wielki kontener śmieci stojący przy
ścianie a raczej murku i skłoniłem się szykując się do skoku.
-
Można wiedzieć co robisz?- Usłyszałem czyjś głos za swoimi plecami. Tak mnie to
zdekocentrowało, że w trakcie skoku nie ogarnąłem sytuacji. Odbokowane koła
śmietnika odjechały zostawiając moją twarz jak i ciało z bolesnym plaśnięciem
na ścianie. Zsunąłem się z niej i złapałem się za twarz jęcząc głośno. Kurwa!
Jak bolało!- Suyo zawołaj.- Dodał ciszej do Shoken-sensei. Pokiwałem kilka razy
głową i podniosłęm się na chwiejnych nogach. Rozejrzałem się. Trzymał śmietnik
aby nie przejechał przypadkiem go albo nie wyjechał na ulice miasta. Złapałem
za rączkę śmietnika.
-
Proszę mi go oddać.- Stękałem ciągnąc z całych sił dwoma rękoma. On delikatnie
trzymał jedną ręką.
-
Nie.
-
Głuchy pan! Niech… pan… to… puści… no…- Ciągnąłem uparcie za śmietnik. Wypuścił
głośno powietrze i z uśmiechem puścił go. Wylądowałem na tyłku i w ostatniej
chwili zapierając się stopami na śmietniku powtrzymałem go ze zrobienia ze mnie
podstawy do produkcji dżemu. Nie czekając długo zablokowałem koła i wskoczyłem
na śmietnik. Znaczy się…
-
No nie mogę, że się na to nabrałeś. Naprawdę myślisz, że pozwolę ci uciec?-
Kobo-sensei zanosił się śmiechem kiedy wyłaniałem się z wnętrza śmietnika. Koło
jego nogi stała górna klapa od kontenera. Kiedy on ją zabrał? Wyskoczyłem z
niego poprzez prubę zrobienia przewrotu i uderzyłem w zieloną powierzchnię
twarzą. Zsunąłem się z niego i lądując boleśnie na plecach spojrzałem w skalny
sufit. Pokiwałem kilka razy głową i podniosłem się na chwiejnych nogach.
-
Proszę mi oddać moją klapę od śmietnika!
-
Nie.
-
No oddaj!- Skakałem koło niego próbując go wyminąć. Wzruszyłem ramionami i
ruzpędziłęm się próbując wskoczyć na mur. Przytrzymał mnie za szlufkę spodni.
Spojrzał na mnie zaskoczony.
-
Ehem.- Krótkie chrząknięcie sprawiło, że nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Stałem
sztywno nie odwracając się w tył.- Może mi ktoś wyjaśnić o co tutaj chodzi?
-
Nie wiem. Shoken go znalazła. Zawołała mnie bo wie, że znam imiona wszystkich
uczniów ze szkoły ale kiedy przyszedłem on próbował uciec. Reszty ci nie
powiem, ale żałuj, że nie widziałeś tego. Jeżeli chcesz wiedzieć coś jeszcze
pytaj go albo Shoken.
-
Sho?
-
Szłam do was kiedy zobaczyłam go w ciemnej uliczce. Szukał czegoś. Majaczył jak
go spotkałam.
-
Nao. Spójrz na mnie.- Powiedział. Pokiwałem przecząco głową.- Nie poproszę
jeszcze raz. Spójrz na mnie.
-
Zamknij się. Nie będę się na ciebie patrzył.- Odpyskowałem. Złapał mnie
boleśnie za ramię.- …dotykać.- Wydukałem cicho i niezrouzmiale.
-
Słucham?
-
Mówię: Proszę mnie nie dotykać.
-
Czy ty wiesz do kogo ty mówisz?
-
Do swojego Opiekuna Suyo-sensei. Nauczyciela M.A-logi. Łowcy. Czarnej Wdowy.
-
Czy twój Podopieczny ma wszystko z psychą?
-
Zaczynam w to wątpić.- Powiedział Katsuyoshi na zadane przez Kobo pytanie.
-
Suyo…- Shoken powiedziała coś cichym głosem.- Chyba tego szukał.- Dodała.
Odwróciłem się gwałtownie. Trzymała ją w ręku. Nie naruszoną. Całą. Czystą.
Podbiegłem do niej i ziąłem ją z jej rąk upadając na kolana. Przytuliłem ją do
piersi.
-
Jest. Znalazła się. Nic jej nie jest.- Powtarzałem w kółko. Spojrzeli na mnie
zaciekawionym spojrzeniem.
-
Gdzie ją znalazłaś?
-
Niedaleko wejścia do tej uliczki.
-
Możecie już iść. Ja odprowadzę go do domu.
-
Sensei nie musi tego robić ja naprawdę…
-
Naoki.- Uniósł delikatnie głos. Opuściłem głowę.
-
Będę wdzięczny jeżeli Sensei odprowadzi mnie do domu.- Powiedziałem. Nie chcę
go denerwować.
-
Trzymaj kase na moje zamówienie.- Powiedział podając Kobo jakąś sumkę.
-
Nie wrócisz?
-
Nie dam rady.
-
Wykręcasz się.
-
Wiesz gdzie on mieszka?
-
Nie.
-
W Brutusie.- Powiedział Katsuyoshi. Spojrzeli na mnie zakoczeni.
-
Ostatni raz. Powiedział Kobo i odszedł a za nim podążyła jak cień Shoken.
Katsuyoshi spojrzał na mnie i pokiwał przecząco głową.
-
Chodź idziemy. Musisz się wykompać. Śmierdzisz jakbyś do śmieci wpadł.
-
Bo wpadłem.
-
Hę?
-
Nie wnika Sensei.- Powiedziałem podchodząc do niego. Podał mi swoje Haori.- Nie
mogę go przyjąć.- Dodałem. Nałożył je na mnie bez słowa.- Sensei wyglądam jak
dziewczyna.- Jęknąłem.
-
I o to mi chodziło.- Uśmiechnął się wrednie i ruszył przed siebie. Ja za nim
wyzywając go w myślach równo z każdej strony.
*************************************************************************
mam nadzieję, że rozdzialik się spodobał chociaż jak go pisałam wcześniej to wydawał mi się lepszy. Chociaż zawarłam jak dla mnie najlepsze momenty z oryginału.
kolejny rozdział naszący tytuł:
4.” Bójka. Kara.
Referat”. 4
ukarzę się dopiero 24.07.2013 niestery wcześniej nie dam rady dodać rozdziału.
pozdrawiam:
Gizi
Witaj,
OdpowiedzUsuńtak na początek, nie wiem czy zauważyłaś, ale na „Enmbie” pod ogłoszeniem tamtym dałam Tobie długaśny komentarz ;]
a co do tego rozdziału, podoba mi się, podoba i to bardzo... Plan lekcji ma naprawdę bardzo kiepski.... już się domyślam co było za tymi drzwiami, których miał nie otwierać.... cudna reakcja na to, że zgubił ta przepaskę, no i samo wyjaśnienie dlaczego, aż tak bardzo się przejął tym.... ucieczka rewelacyjna.... bardzo, bardzo mnie ciekawi, dlaczego tak reaguje na rośliny, no i cóż to za głosik w jego głowie...
Pomysł z podaniem tytułu następnego rozdziału jest rewelacyjny, zaostrza bardzo apetyt..... (komentarz pisany na szybko... idzie burza u mnie...)
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
tak zauważyłam i bardzo mnie on ucieszył:D
Usuńzreszta tak jak i ten:D
glosik i roslinki? hmmm... wyjasni sie... za jakies... 20 rozdziałów tak planuje;p
dziekuje.
i pozdrawiam
Wydawało mi się, że dodałam komentarz. . . Mój internet jest bardzo dziFFny. ;O.
OdpowiedzUsuńZa chuja nie pamiętam jakimi pięknie zbudowanymi gramatycznie zdaniami Cię ostatnio obdarzyłam ( Ależ to zdanie ocieka sarkazmem *O*), które najwidoczniej nie dotarły, więc zrobię coś z innej beczki. To jak zajebiście podobał mi się powyższy rozdział opiszę w ... Serduszkach . XD
♥Cóż za plan XD
♥ . Pieperzony sadysta! - KOCHAM TO OKREŚLENIE. !♥♥
♥ - Nie. Powiedz całym zdaniem. - Jak ja nie lubię mówić całym zdaniem O.o. Bieedny . xD
♥ O kurwa. ta rozmowa o prawiczku mnie powaliła. O____O.
♥ - Nie wnika Sensei.- Powiedziałem podchodząc do niego. Podał mi swoje Haori.- Nie mogę go przyjąć.- Dodałem. Nałożył je na mnie bez słowa.- Sensei wyglądam jak dziewczyna.- Jęknąłem.
- I o to mi chodziło.- Uśmiechnął się wrednie i ruszył przed siebie. Ja za nim wyzywając go w myślach równo z każdej strony.
To z "każdej strony"... ŁOSH KURWA. Skojarzenia. xDD
Nagi-chan
To było takie głupie, że aż zarazem śmieszne i słodkie. Dobry rozdział :3
OdpowiedzUsuńLecę czytać dalej, bo to dopiero początek ~~