:)

:)
Na zgliszczach świata powstaje nowy a w centrum tego świata rodzi się miłość

niedziela, 9 marca 2014

14. „Czasem największe gesty kryją się za tymi małymi” 14

no hejka:D
wiem, że rozdział miał być już tydzień temu ale siostra miała problemy z dodaniem go a ja dopiero teraz mam czas (w sumie moglam to zrobić w piatek albo sobote, ale przespałam całe dwa dni bo mnie w robocie rozłożyło). ZApierdzielam po 12 godzin 6 dni w tygodniu a śpie tylko po 5 godzin. max 6 jak mi sie uda. Nie mam czasu na pisanie co mnie bardzo ale to bardzo irytuje.
Kraj ładny, ale nie wiem ile tutaj pociągnę. Wytrzymałam już miesiąc i tydzień a planuje zostać na 1,5 roku. Więc jeszcze 1 rok. 4 miesiące i 3 tygodnie:D jeżeli dobrze licze:)
ok. nie zamęczam was i dodaje kolejny rozdział. Z kolejnym jak siostra sobie nie poradzi to postaram ja sie go dodać w wyznaczonym wcześniej terminie:)
Pozdrawiam i życzę miłego czytania:D
*******************************************
Siedziałem u siebie w gabinecie. Katsuyoshi powiedział, że mam z niego nie wychodzić dopóki mi na to nie pozwoli. Wykręcałem palce we wszystkie możliwe kierunki starając się ich nie połamać przy tej czynności. Bolało mnie wszystko, ale nie wiedziałem czy zażywać coś przeciwbólowego tutaj czy poczekać aż wrócę do domu. Wypuściłem głośno powietrze z płuc. Zeskoczyłem z kozetki i podszedłem do szafki. Wyciągnąłem z niej fiolkę z lekiem przeciwbólowym, strzykawkę, igłę i opaskę uciskową.
- Czyś ty zwariował?!- Katsuyoshi wydarł się kiedy byłem w trakcie aplikowania leku. Spojrzałem na niego. Przyglądał się przerażony mojej  ręce w której tkwiła igła.
- Wiem, że Sensei ma obrzydzenie do igieł więc proszę poczekać na zewnątrz. Ja za raz przyjdę.- Powiedziałem. Trzy szybkie kroki i trzymał mnie boleśnie za przegub ze strzykawką. Spojrzałem na niego zaskoczony.
- Co sobie podałeś?!- Wydarł się. Przypatrywałem mu się przez chwilę po czym załapałem o co mu chodzi. Starałem się nie zaśmiać.
- Lek przeciwbólowy. Wszystko mnie boli, a jeżeli podam sobie coś dożylnie szybciej mi minie.- Wyjaśniłem. Czy on naprawdę myślał, że mam zamiar się zabić czy co?- Um. Sensei to boli…- Dodałem po chwili. Puścił mnie po odczekaniu kilku sekund. Nie wyszedł z pomieszczenia, ale stanął do mnie tyłem.
- Wszystko załatwiłem. Nie musisz się z tamtą osobą spotykać.- Wyjaśnił kiedy zabrałem się za sprzątanie potrzebnego mi wcześniej sprzętu.
- Jak to?
- Pociągnąłem za kilka sznurków i dotarłem do tej osoby. Wszystko z nim załatwiłem.
- Kim… kim on jest…?- Zapytałem. Poczułem na sobie jego spojrzenie.
- Mogę ci powiedzieć, ale wtedy ta wasza chora umowa będzie obowiązywać.- Powiedział. Spojrzałem na niego zaskoczony.
- Słucham?
- Zgodził się na „zawieszenie” tej umowy. Jeżeli go nie pamiętasz umowa nie obowiązuję, ale z dniem kiedy przypomnisz sobie jego twarz albo imię wtedy będziecie się spotykać dwa razy w tygodniu. Taki postawił warunek w ramach milczenia.- Powiedział mój Opiekun. Przyglądałem mu się uważnie nie mogąc uwierzyć w to co mi właśnie powiedział.
- Rozumiem.
- Dalej chcesz wiedzieć kto to był?- Zapytał. Spojrzałem na niego jak na wariata.
- Nie dzięki. Wychodzę z założenia że dupa służy do srania a nie posuwania więc wie Sensei.- Powiedziałem. Pokiwał przecząco głową i rozsiadł się w fotelu.
- A no zapomniałbym ci powiedzieć. Dzisiaj po obiedzie odbędzie się zebranie naszego oddziału. Masz na nim być.
- A co ja mam tam robić?
- Pamiętasz tą listę co dałeś Torazo.
- Z potrzebnymi lekami i nie tylko.
- No tą.
- Pamiętam.
- No więc na tym zebraniu będziesz musiał wywalczyć zawartość tej listy.
- Słucham?
- Mamy pierwszy raz medyka. Więc będzie ci ciężko.- Wstał ze swojego miejsca.
- Ale Sensei…
- Zostawię cię teraz samego abyś mógł sobie wymyślić plan jak nasz oddział nakłonić, że potrzebujemy w ogóle tego co ty tam napisałeś.
- To jakaś…
- I powiem ci też, że będziesz musiał zatwierdzić albo nie zezwolić na to co pozostali potrzebują. Im oni mniej dostaną tym więcej funduszy może pójść na twoją listę. Więc musisz się liczyć z tym, że nikt tak łatwo nie popuści.- Powiedział i wyszedł. Wpatrywałem się w drzwi, które chwilę temu się za nim zamknęły. Uderzyłem obolałą głową o blat biurka.
- Ale ja muszę dzisiaj wrócić do domu…

^^~^^

Siedzieliśmy u niego w gabinecie już drugi dzień. Opierałem głowę o blat stołu ignorując Toshio który siedział naprzeciwko mnie i co jakiś czas rzucał we mnie malutkimi kulkami z papieru. Oni naprawdę gadali o wszystkim i się o to wykłócali. To po prostu jakaś paranoja. Przez nich nie wróciłem do dzielnicy a to bardzo źle dla mnie wróżyło.
- Naoki nie śpij.- Powiedział Katsuyoshi nawet na mnie nie patrząc. Pokazałem mu język. Zerknął na mnie zza jakiś papierów które trzymał w ręku. Schowałem pospiesznie język.
- Przecież nie śpię.
- To usiądź porządnie.
- Nie. Moja głowa odpoczywa.- Powiedziałem odwracając twarz w drugą stronę i patrząc na zaskoczonego Torazo. Uśmiechnął się do mnie. Pokazałem mu język. Znowu dostałem papierową kulką w głowę.
- Możesz to powtórzyć?- Zapytał Washichi. Uniosłem ociężałą głowę do góry i spojrzałem na niego (siedział koło mojego Opiekuna).
- Powiedziałem, że moja głowa odpoczywa. A jeżeli chcesz wiedzieć dlaczego jest zmęczona to od waszego bezsensownego pierdo…- Złapałem się za głowę. Podniosłem z podłogi pęk kluczy i cisnąłem je w ich właściciela. W pomieszczeniu zapanowała cisza kiedy klucze z czoła upadły na kolana Suyo.- Sam sobie tak strzel tymi kluczami a wtedy w innych rzucaj, czubie!- Krzyknąłem na niego masując obolałą głowę.
- Czy ty właśnie podniosłem na mnie rękę?
- To były klucze jakbyś nie widział. Okulary sobie zakup!
- Gówno mnie obchodzi czego użyłeś liczy się sam fakt, że mnie uderzyłeś.
- Oddałem!
- Uderzyłeś starszego.- Przypomniał. Pokazałem mu język i ponownie położyłem głowę na stół. Wstał gwałtownie a ja jak galaretka spłynąłem w dół krzesła chowając się pod stołem. Śmigałem między ich nogami uważnie przyglądając się jego butą aby wiedzieć gdzie jest. Zajrzał pod stół.- Chodź tutaj.
- Takiego wała.- Powiedziałem i spierdzieliłem najdalej od niego.
- Torazo jest koło ciebie wygrzeb go spod tego stołu.- Powiedział. Czyjaś (pewnie Torazo) ręka złapała mnie za ramię. Kopnąłem jego krzesło. Spadł z niego. Puścił moją rękę. Spojrzał zaskoczony pod stół. Ktoś złapał mnie za nogi i wygrzebał spod stołu. Spojrzałem zaskoczony na Munoto. Za nim stał Katsuyoshi.
- Proszę.- Powiedział i przekazał mu moją nogę jakby dawał jakiś zbędny przyrząd.
- Dostałeś kiedyś od niego?- Zapytałem próbując wyrwać swoją nogę z jego uścisku. Złapał za tą zranioną.
- Nie.
- To. Się. Kurwa. Nie. Wtrącaj.- Powiedziałem. Szarpnął nogą delikatnie do góry. Skrzywiłem się uczepiony dywanu.
- Munoto… krwawisz?- Powiedziała Suko.
- Niee?- Odpowiedział zaskoczony. Przekręciłem się z brzucha na bok aby zerknąć na niego. Ręka którą mnie trzymał była we krwi.
- No przecież widzę.- Upierała się.
- Ale mówię, że to nie ja…- Urwał i spojrzał na mnie.
- Puścisz mnie wreszcie?- Zapytałem chłodno. Puścił delikatnie moją nogę. Usiadłem na chwilę po czym wstałem. Skłoniłem się przed swoim Opiekunem.- Tylko nie kluczem.- Powiedziałem i czekałem. Uniósł moją brodę do góry i strzelił mi palcami w czoło.
- Opatrz to.- Powiedział wracając na swoje miejsce. Roztarłem czoło i podszedłem do szafki z apteczką. Rozłożyłem ją na stole zgarniając swoje papiery i usiadłem na swoim krześle. Podwinąłem nogawkę. Ubrałem rękawiczki. Rozciąłem bandaże i zabrałem się za przemywanie rany.
- Co ci się stało?- Zapytał Toshio wychylając się ponad stół.
- Mała ranka.- Powiedziałem odkładając kolejny zakrwawiony wacik. Mocno ścisnął skoro nie chciało przestać lecieć.
- Z małej ranki by tak nie leciało.- Zauważył inteligentnie.
- A ty co? Medyk? Nawet pierwszej pomocy nie potrafisz…
- Już potrafię.- Przerwał. Spojrzałem na niego zaciekawiony. Pokazał palcem na mojego Opiekuna.- Wysłał mnie do Ryu na przymusowe szkolenie. Więc jakieś podstawy mam.
- Dobre i to.- Powiedziałem kiedy udało mi się zatamować krwawienie. Sięgnąłem po większą gazę.
- Jak ty się tak urządziłeś?- Zapytał. Spojrzałem na niego przykładając do rany opatrunek.
- Pies mnie ugryzł.- Skłamałem. Przyglądał mi się uważnie myśląc o czymś intensywnie. Sięgnąłem po bandaże.
- Ale w Podziemiach nie ma żadnych stworzeń.- Zauważył po kilku minutach milczenia. Drgnąłem. Spojrzałem na niego i zaśmiałem się cicho po czym wróciłem do bandażowania.
- Nobla za spostrzegawczość to ty nie dostaniesz.- Powiedziałem odkładając nożyczki do apteczki.
- To co cię tak załatwiło?- Zapytał. Oparłem łokcie na stole i spojrzałem na niego.
- Od dłuższego czasu mnie  to interesuje.- Zacząłem.- Piszesz o mnie książkę?
- No.
- Tytułu ci brak?
- No.- Uśmiechał się wrednie.
- To omiń dwie strony i pisz dalej.- Powiedziałem i zamknąłem głośno apteczkę urywając w ten sposób temat.

**20 minut później**
- Sensei ja muszę już iść.- Powiedziałem patrząc na zegarek. Siedziałem już tutaj trzecią dobę.
- Przecież ci powiedziałem, że jeżeli nie uzgodnimy wszystkiego nikt stąd nie wyjdzie.
- A ja powiedziałem, że chcę iść na pierwszy ogień aby jak najszybciej to skończyć i móc iść.
- A ja ci powiedziałem, że u nas kolejność głosu na naradzie wybierana jest poprzez losowanie. Nie moja wina, że ssiesz w loterii i trafiło ci się ostatnie miejsce.
- A ja ci powiedziałem, że mam to gdzieś i muszę być w domu.- Powiedziałem unosząc głos. Stałem od dłuższej chwili patrząc na niego spod byka. I on wstał ze swojego miejsca.
- Powiedziałem ci, że…
- Aaaa!! Weźcie się w końcu przymknijcie do jasnej cholery!- Ryoko uderzył ręką w stół. Katsuyoshi usiadł na swoim miejscu. Spojrzałem na Ryoko z ukosa szczerząc delikatnie zęby.- Siadaj.- Dodał patrząc na mnie. Podrapałem się po głowie. Przeciągnąłem językiem po zębach.
- Mmmm??- Pomyślałem.- Nie.- Odpowiedziałem po chwili.
- Naoki siadaj na dupie i siedź.- Warknął na mnie Katsuyoshi. Spojrzałem na niego.
- Chyba powiedziałem, że nie.- Byłem wściekły, niewyspany, brudny i wkurwiony po raz kolejny. Ryoko podszedł do mnie i położył mi rękę na ramieniu ale nie ruszył się bardziej. Spojrzał w dół na swoje krocze.
- Czy ty wiesz co ty robisz??- Zapytał przyglądając się skalpelowi który przykładałem do jego przyrodzenia.
- Wybacz, ale nie lubię jak mnie ktoś bez pozwolenia dotyka.- Odpyskowałem.
- Młody nie wygłupiaj się. Odłóż to.- Powiedział Toshio.
- Jak mnie puści i zrobi trzy kroki w tył wtedy nic mu nie będzie zagrażać.- Zauważyłem. Ryoko uśmiechnął się i zrobił trzy kroki w tył. Obszedłem swoje krzesło dookoła i stanąłem pod ścianą tak aby go widzieć. Muszę go sobie na swoją czarną liste wpisać. Wypuściłem głośno powietrze.- Sensei powiem tak. Nie interesuje mnie co powiedzą inni i czego oni potrzebują. Ja potrzebuje tego wszystkiego z tej listy co wam dałem i nie mam zamiaru zrezygnować nawet z jednego kawałka plastra. A jeżeli uważacie, że to jest wam nie potrzebne, to… Toshio otwórz moją teczkę i wyciągnij koszulkę z numerem czwartym.- Dodałem. Zrobił tak jak poprosiłem.
- No już.
- Rozdaj to pozostałym.
- Co to?
- Orzeczenie. Zgoda. Prośba. Nie wiem nazwijcie to sobie jak chcecie. Ale macie to po prostu podpisać.- Powiedziałem. Katsuyoshi spojrzał na swój egzemplarz. Odłożył go na stole. Spojrzał na mnie.
- Jesteś poważny?
- W stu procentach.
- Co tam jest napisane?- Zapytał Ryoko nie ruszając się ze swojego miejsca.
- Ehem- Yuke odchrząknęła delikatnie.- „ Ja niżej podpisany zwracam się z prośbą o każdorazowe szykowanie dla mnie Sali medycznej/lodówki w prosektorium ilekroć ze swoim oddziałem udam się na Powierzchnię. Prośbę motywuję tym iż nie mamy żadnych potrzebnych środków leczniczych z tego powodu nasz Medyk nie może udzielić nam odpowiedniej pomocy. Wszystkie zabiegi od zalepienia zranienia po amputacje którejkolwiek części ciała biorę na własną odpowiedzialność i opłacę z własnej kieszeni w ramach pomocy charytatywnej potrzebującym pacjentom.”- Przeczytała. Wpatrywali się we mnie jak w obrazek.
- On kpi?- Zapytał Yujiro. Ziewnąłem przecierając oczy.
- Podpisujesz to?- Zapytałem. Prychnął na mnie rozsiadając się na swoim miejscu jak żaba na liściu.
- Możesz mi naskoczyć.- Powiedział. Zaśmiałem się po czym spojrzałem na niego poważny.
- Jak szeroko możesz otworzyć usta?- Zapytałem. Spojrzał na mnie jak na głupiego.- Pytam się poważnie.
- Dość szeroko.
- Albo to podpiszesz albo wyciągnę ci jaja przez gardło własnymi rękoma. A skoro uważasz, że dość szeroko japę otwierasz to nie musze się martwić czy się zmieszczą.- Powiedziałem. Spoważniał. Spojrzał na mnie.- Masz trzy wyjścia. Albo podpisujesz zgodę na moje leki, albo tą zgodę albo zostaniesz babą.- Dodałem. Sięgnąłem po rękawiczki. Ubrałem je strzelając z nich w dłonie. Podszedłem do niego stając za nim.
- Nic nie zrobisz z tym świrem?- Zapytał Yujiro patrząc na mojego Opiekuna.
- Nie bardzo. Jestem ciekaw jak daleko się posunie.
- Ciekawe czy i tobie wyrwie jajca przez gardło?- Zamyślił się Toshio.
- Nie.- Odpowiedziałem. Spojrzeli na mnie.
- A to dlaczego?- Zapytał Yaichiro. Zaśmiałem się cicho.
- Dla niego mam coś lepszego.- Powiedziałem i sięgnąłem po apteczkę wyciągając z niej strzykawkę, igłę i sól fizjologiczną. Katsuyoshi spojrzał na mnie mrużąc przy tym oczy. Sięgnął po pióro i podpisał pierwszą kartkę (listę z lekami) po czym podsunął mi ją i schował ręce pod pachami.
- Ode mnie się odwal.- Syknął bacznie przyglądając się igle i strzykawce. Uśmiechnąłem się pod nosem. To nie będzie takie trudne.

^^~^^

Wszedłem do jego gabinetu w szkole. Siedział za biurkiem.
- Dzień dobry.- Powiedziałem.
- Dzień dobry.- Odpowiedział. Zerknął na mnie, później w swoje papiery i znowu na mnie wybałuszając szeroko oczy.- Co ci się stało?!
- Nie do końca rozumiem o co chodzi.- Powiedziałem. Pokazał na moją twarz.- A. O to. Proszę się tym nie przejmować.
- Jak mam się nie przejmować skoro przychodzisz tak do szkoły.
- Jest w porządku.- Powiedziałem siadając na swoim standardowym miejscu. Usiadł naprzeciwko mnie aby widzieć moją twarz.
- Jak może być w porządku?!
- Oj to są sprawy mojej dzielnicy i nic tam nie pomożesz więc nie musisz wiedzieć co mi się stało.
- Jak to twojej dzielnicy?
- Będziesz mi tak długo dupę truł aż nie powiem co się stało?- Zapytałem. Przyglądał mi się. Wypuściłem głośno powietrze.- Mówiłem, że muszę wrócić szybciej do domu ale nie, oczywiście musiałem zostać na tym zebraniu. A że nie wróciłem do domu to dostałem.
- Od kogo?
- Sensei jak opisana jest w dokumentach dzielnica z której pochodze?
- Brutus to dzielnica bezprawia w której wychowują się osierocone dzieci.- Zacytował. Kiwnąłem twierdząco głową.
- Bezprawia to jest dla was ale my aby w niej przeżyć musieliśmy jakieś prawa sobie tam uzgodnić i hierarchię osób które sprawują tam „władzę” że tak to nazwę. I ktoś kto w tej hierarchii jest poniżej mnie zdenerwował się i za pomocą pięści przypomniał mi o moich obowiązkach. Tylko tyle.- Wyjaśniłem. Przyglądał mi się z rozdziawioną miną.

**jakiś czas później na lekcji**

Siedziałem na lekcji biologii razem z pozosałymi osobami ze szkoły. Każdy omawiał inny problem. Ja przeglądałem znudzony książkę szukając informacji na zadane przez nauczyciela pytanie kiedy ktoś zapukał do drzwi. Cała klasa (w tym i ja) spojrzeliśmy w tamtą stronę.
- Proszę.- Powiedział Ryu. Po chwili drzwi otworzyły się delikatnie a do środka zajrzał…

 *************************************************
dość krótkie wiem, ale pisałam wtedy 4 rozdziały w jeden dzień (dzień wyjazdu) i po prostu się nie wyrobiłam na długość, ale mam nadzieję, że wam się spodobał. Kolejny rozdział będzie nosił tytuł:
15.” Najbardziej bezbronny jesteś wtedy kiedy ci zależy.” 15
pozdrawiam Gizi03031;*

4 komentarze:

  1. Uuu..... Rozdział super, z resztą jak zawsze :D
    Prawda trochę krótki, ale można Ci to wybaczyć. Czemu nie dowiedzieliśmy się kim był ten facet? Ja chcę wiedzieć czy to nie jest Katsuyoshi. *^* Ciekawość mnie pożera od środka chcę już następny rozdział...
    Mam nadzieję, że wróci Ci trochę czasu byś znowu mogła się spełniać poprzez pisanie dla swoich czytelników ^,^
    Nialla-chan

    OdpowiedzUsuń
  2. To bylo boskie... teksty nao.. jak ja go kocham <3 nie no jak dla mnie za krotkie i to o wiele dupa jest do srania a nie posuwania hahahahahahha no nie wierze xd w sumie to chcialabym wiedziec kim jest ten koles.. czy kiedys sie tego dowiemy ? Zywie nadzieje, ze tak :D no nic czekam na next mam nadzieje ze nastepny rozdzial bd dluzszy. Xd gomen za brak polskich liter -.-''

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    rozdział wspaniały... ja kocham po prostu to opowiadanie, jest rewelacyjne, genialne po prostu... ech Suyo wciąż się znęca nad Nao... ciekawe kim był ten gość... na całe szczęście umowa nie obowiązuje, ale mam jakieś dziwne podejrzenia, ze to ktoś z jego otoczenia... Nao wpadł na wspaniały pomysł z tą zgodą, czy tam oświadczeniem, chyba trzeba było tak od razu zrobić.... hahha wystarczył widok strzykawki, a Katsuyoshi już podpisał tą listę z lekami... ciekawe kto to, czyżby jego sensei...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe z kim ten Nao się przespał...
    Miałam cichą nadzieję, że to nasz Sensei, ale sama nie wiem ><
    A co do zebrania, to groźny Naoki jest zajebisty <3 <3

    OdpowiedzUsuń