:)

:)
Na zgliszczach świata powstaje nowy a w centrum tego świata rodzi się miłość

wtorek, 13 maja 2014

16. „Well I'd never want to see you unhappy” 16

Hej. Wiem, że dawno przekroczyłam termin dodania rozdziału.
Nie będę się tłumaczyć dlaczego to zrobiłam. Po prostu tak wyszło... i za to przepraszam.
Wiem również że powinnam podać iedy pojawi się kolejny rozdział ale niestety tego nie zrobię ponieważ nie mam go jeszcze skończonego i nie wiem jkiedy to nastąpi;/

Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do czytania:)
***************************************************************

Siedziałem w gabinecie Ryu w szpitalu. Dzisiaj odbywał się mój dzień praktyki. Czekałem aż przyjdzie z jakiegoś zebrania kiedy zadzwonił mój telefon. Dobrze, że zadzwonił jak go nie było albo jak byłem przy pacjentach bo by mnie żywcem zjadł. Wyciągnąłem go z kieszeni. Nieznany numer? Kto to mógł być? Odebrałem.
- Tak?
- Naoki?- Po drugiej stronie rozbrzmiał znajomy głos.
- Buru?
- Tak.
- Skąd masz mój numer?
- Kiedyś podwinąłem go z telefonu Yujiro. Wiedziałem, że tak będzie szybciej niż jakbym miał wziąć od ciebie.
- Aha. Rozumiem. Coś się stało?- Zapytałem. Dłuższa chwila milczenia.
- Wiesz może gdzie pracuje dzisiaj Yujiro?
- Powinien być w biurze.
- Nie ma go tam.- Padła szybka odpowiedź.
- No to…- Pomyślałem przez chwilę. Przypomniało mi się coś.- Mówił coś wczoraj że wybiera się razem z Ryoko i Munoto do sąsiedniej Sfery. Ma wrócić dzisiaj pod wieczór. A co?
- Poszedł?
- Poszedł.
- Powiedział, że wróci wieczorem?
- No tak wczoraj mówił w robocie jak mnie opierdzielał i kazał iść dzisiaj na praktykę do szpitala.
- Jesteś w szpitalu?
- Tak. Czekam na Ryu-sensei. Cały dzień każe mi latać z plastrami tylko. Chcę temu zaprzeczyć i poprosić o jakiś dobry przypadek do wyleczenia. Nie wiem złamanie, skaleczenie czy coś. A nie dzieciaki z dzianych rodzin z podrapanymi kolanami po bójce czy coś w ten deseń.- Powiedziałem. Zaśmiał się cicho. Miał jakiś dziwny śmiech i głos. Coś się musiało stać.
- Rozumiem.
- Buru? Czy coś się stało?
- Nie. Nic. Dlaczego tak myślisz?
- Ponieważ słyszę po twoim głosie, że coś jest nie tak.
- Nie. Wydaję ci się. Wszystko jest w porządku.
- Jesteś tego pewien.
- No tak. Przecież wiem.
- Ok. Nie nalegam jeżeli uważasz, że wszystko jest w porządku. Postaraj się może trochę później dodzwonić do Yujiro.
- Nom. Wiem. A ty pogadaj z Ryu. Na pewno pozwoli ci się zająć jakimś szczególnym przypadkiem.- Powiedział. Zaśmiałem się cicho.- Musze kończyć. Jeszcze spróbuję się dodzwonić do Yujiro.
- No pa.- Powiedziałem i połączenie zostało zerwane. Do pomieszczenia wszedł Ryu. Spojrzał na mnie.
- Co znowu?
- Zmień mi pacjentów na dzisiaj.
- Co proszę?
- Nie jestem pięciolatkiem aby zajmować się takimi przypadkami jak teraz.
- Nie mogę ci dać czegoś poważniejszego.
- Bo?
- Bo jest za wcześnie.
- Weź nie chrzań. Dobrze wiesz jak długo w tym siedzę.
- A jeżeli ci się nie uda i coś schrzanisz.
- Wtedy przeproszę. Ale nie ma szans abym coś takiego zrobił.
- A jak twój pacjent umrze?
- Nie ma szans.
- Dobra. Kolejny pacjent który przekroczy drzwi szpitala na noszach będzie twoim pacjentem. Ale pamiętaj, że będę cię obserwował z daleka i zobaczę jak sobie radzisz.- Powiedział. Kiwnąłem twierdząco głową i wstałem udając się na izbę przyjęć zająć się klejeniem kolan i innych części ciała dzieciaków jednocześnie przyglądając się drzwiom. Z jednej strony chciałem aby ktoś tamtędy przejechał z drugiej chciałbym aby nikt nigdy ich nie przekroczył.

^^&^^

Stałem przy recepcji z telefonem służbowym (szpitalnym) przy uchu. Po kilku sygnałach odebrał.
- Słucham.
- Yujiro?
- No wiem. Interesuje mnie kto mów.
- Naoki.
- Dlaczego nie dzwonisz ze swojego telefonu.
- Ponieważ jestem w szpitalu.
- Co się stało?- Zapytał po chwili milczenia. Wypuściłem głośno powietrze.
- Dzwonił do ciebie Buru?
- Wie, że ma tego nie robić jak jestem w pracy.
- Wiem. Ale dzwonił do ciebie?
- Nie wiem. Nie zerkałem na telefon.
- Dzwonił do mnie. Coś się musiało stać.
- Przesadzasz.
- No przecież słyszałem.- Powiedziałem. Zaklął cicho pod nosem.- Co się stało.
- Zapomniałem.
- O czym?
- Dzisiaj są jego urodziny.- Powiedział. Ręce mi odpadły.
- Jak mogłeś o czymś takim zapomnieć?!
- Sorry kończę. Musze do niego zadzwonić.- Powiedział i pospiesznie się rozłączyć. Pokiwałem przecząco głową. Po korytarzu rozniósł się głośny i piskliwy dźwięk dzwonka. Znak, że niedługo przywiozą kogoś ciężko rannego. Jakim cudem takie rzeczy jeszcze się działy nie miałem pojęcia? Ryu stanął koło mnie i podał mi parę rękawiczek.
- Oddychaj spokojnie. Nie denerwuj się. I przede wszystkim myśl trzeźwo.
- No przecież wiem.- Powiedziałem oburzony. Uśmiechnął się delikatnie pod nosem po czym przybrał poważny wyraz twarzy kiedy drzwi otworzyły się a do środka wpadło kilku kolesi pchając łóżko z poszkodowanym. Jeden z nich podbiegł do nas.
- Młody mężczyzna. Lat piętnaście. Otrzymał pięćdziesiąt ran nożem. Stracił dużo krwi. Jakaś staruszka znalazła go wykrwawiającego się na tyłach jej sklepu. Wezwała nas. Jego ciało zostało również boleśnie pocięte.- Powiedział podając mi kartę zdrowotną oraz opis zdarzenia. Spojrzałem w papiery. Moje serce zatrzymało się na dosłownie ułamek sekundy. Dokumentacja gruchnęła o podłogę. Mężczyzna podniósł ją i spojrzał na mnie. Ryu nakazał mu kiwnięciem głowy pokazać zawartość teczki. Spojrzał na nią później na mnie.
- Odsuwam cię od tego.
- Zapomnij!
- Nie pozwolę ci się nim zająć.
- ZAPOMNIJ!- Wydarłem się na niego i pognałem szybko w stronę Sali operacyjnej oddychając szybko.

^^&^^

Wszędzie pełno krwi. Nie było widać żadnego czystego kawałka. Zapach leków i piszczący dźwięk obwieszczający zaprzestanie pracy serca. No i mój ciężki oddech roznoszący się po pokoju kiedy mimo wszystko nadal kontynuowałem masaż serca po tym jak zastygło w trakcie operacji.
- Naoki! Przestań! Już mu nie pomożesz!- Ryu próbował mnie zdjąć z niego. Odepchnąłem go.- NAOKI!!!
- Chcesz mi powiedzieć, że mam się poddać?!
- Straci za dużo krwi! Serce nie bije już od ponad godziny! Mózg nie działa! Umarł! Nie męcz jego biednego ciała!
- Mam się tak z tym pogodzić?!
- TAK! JESTEŚ MEDYKIEM DO CHOLERY JASTEJ WIĘC SIĘ TAK ZACHOWUJ BO CIĘ WYWALĘ ZE SZPITALA!!!- Wydarł się na mnie. Drgnąłem. Wziąłem kilka głębokich wdechów. Zszedłem ze stołu operacyjnego (wdrapałem się na niego w trakcie reanimacji aby było mi wygodniej). Spojrzałem na zegarek.
- Czas zgonu: 15.59.- Powiedziałem wyrzucając rękawiczki do śmietnika. Udałem się na zaplecze. Zdjąłem z siebie zakrwawione ubranie. Wyszorowałem dokładnie ręce. Ubrałem na siebie świeże i czyste ciuchy. Ryu stał w drzwiach. Przyglądał mi się uważnie.
- Ja do nie…
- Nie. Ja to zrobię.- Powiedziałem i wyszedłem z pomieszczenia udając się do gabinetu ogólnego wszystkich lekarzy. Wiedziałem, że Ryu będzie za mną podążał jak cień śledząc dokładnie każdy mój krok i ruch.  Wszedłem do środka podchodząc do biurka z telefonami. Sięgnąłem po jedną z słuchawek. Wybrałem numer telefonu i poczekałem chwilę. Po sześciu sygnałach ktoś odebrał telefon.
- Przestań się wygłupiać. Ja tutaj pracuje. Przecież do niego dzwoniłem.
- Czy mam przyjemność z panem Yujiro?- Zapytałem patrząc przed siebie. Chwila milczenia.
- Tak. A kto mówi?
- Z tej strony Naoki ze Szpitala w Sferze 22.- Powiedziałem cichym i spokojnym głosem.
- Wiedziałem, że to ty!! Co ty znowu odpierdzielasz?! Przecież mówię, że w pracy jestem!
- Rozumiem. Ale z przykrością musze pana powiadomić, że pana przyjaciel Fukusaburu mieszkaniec Strefy 117 zmarł dzisiaj w naszym szpitalu o godzinie 15.59. Proszę przybyć najszybciej jak pan potrafi w calu pożegnania się ze zmarłym gdyż jego ciało zgodnie z obowiązującym prawem wróci do swojej Strefy.
- Co ty… czego się naćpałeś?! To nie jest śmieszne! Takie żarty!
- Z całym szacunkiem, ale to nie jest żart.
- Naoki Kurwa! Co ty gadasz?!
- Ciało zostanie przewiezione do jego rodzimej Strefy dzisiaj o godzinie 22. Przepraszam i proszę przyjąć moje najszczersze wyrazy współczucia.- Powiedziałem i się rozłączyłem Odwróciłem się i spojrzałem w czujne spojrzenie Ryu. Przyglądał mi się uważnie.
- Nie będziesz płakać?
- Nie. W pracy jestem. Sensei pozwoli, że wrócę do swoich obowiązków.- Powiedziałem i omijając go udałem się do izby przyjęć.


******************************************************

Mam nadzieję, że wam się spodobało. Kolejny rozdział postanowiłam zatytuować:

 17. „To co jest rzeczywistością wczoraj było nierealnym marzeniem”. 17. 







3 komentarze:

  1. No ostanio nie dodałam koma, się nie chciał dodać, a później jakoś zapomniałam xd W każdym razie czytałam i czytałam i jak przeczytałam to się zastanawiałam kto to ten Fukusaburu. Chwila zastanowienia ( i przetrawienia tego, co przed chwilą przeczytałam) i ryk... Ja pierdolę -.- Weź ej nie rób takich smutnych rozdziałów. Plus rozdzialik w chuu krótki xD chociaż szczerze mówiąc przez chwilę myślałam, że to może Katsuyoshi'ego przywiozą :D No ale nic, czekam na next xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    Naoki bardzo profesjonalnie się zachował, informując o śmierci Buru... ciekawe co się stało, kto to zrobił no i dlaczego
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie, to nie może być prawda.
    Buru on, w dniu swoich urodzin, to nie może być prawda!

    OdpowiedzUsuń